Szukaj

I.8.13 Jakich politycznych lekcji nauczyła nas rewolucja?

Najważniejsza lekcja hiszpańskiej rewolucji jest taka, że rewolucja nie może iść na kompromisy z istniejącymi strukturami władzy. W ten sposób tylko potwierdziła anarchistyczną teorię i podstawowe pozycje wolnościowców, że rewolucja społeczna może odnieść sukces tylko, jeśli będzie podążać drogą anarchizmu i nie będzie szukać kompromisów w imię walki z “większym złem”. Jak ujął to Kropotkin, “rewolucja, która zatrzymuje się w pół drogi, z pewnością zostanie wkrótce pokonana.” [The Great French Revolution, vol. 2, str. 553]

20 lipca po pokonaniu faszystowskiego zamachu stanu w Barcelonie CNT wysłało swoich przedstawicieli, by spotkali się z przywódcą katalońskiego rządu. Zgromadzenie plenarne delegatów CNT zgodziło się, by w świetle faszystowskiego zamachu stanu odłożyć wolnościowy komunizm na czas po pokonaniu Franco (szeregowi członkowie zignorowali ich i skolektywizowali swoje miejsca pracy). Wystawili delegację posłaną do prezydenta Katalonii, by przedyskutować sytuację:

“Delegacja […] była nieprzejednana […] Albo Companys [prezydent Katalonii] zaakceptuje powołanie Centralnego Komitetu [Antyfaszystowskich Bojówek] jako organizacji rządzącej, albo CNT będzie konsultować się z szeregowymi członkami i wyda realia sytuacji pracownikom. Companys uległ. [Abel Paz, Durruti: The People Armed, str. 216]

Członkowie komitetów CNT wykorzystali swoje nowe wpływy w Hiszpanii, by zjednoczyć liderów innych organizacji/partii, ale nie szeregowych członków. Ten proces prowadził do powstania Centralnego Komitetu Antyfaszystowskich Bojówek, w którym reprezentowane były zarówno partie polityczne jak i związki zawodowe. W skład tego komitetu nie wchodzili delegaci z mandatem z miejsc pracy, społeczności czy barykad, ale przedstawiciele istniejących organizacji, wybierani przez komitety. Zamiast autentycznie federalnej organizacji (złożonej z delegatów z mandatem zgromadzeń w miejscach pracy, wojskach i sąsiedztwach), CNT stworzyło ciało, które nie odpowiadało przed pracownikami wyrażającymi się na swoich zgromadzeniach, nie mogła też odpowiadać ich ideom. Samozarządzanie nie wyparło państwa i rządu, tylko je zignorowało. To był błąd i wielu wkrótce “zdało sobie sprawę, że odkąd zostali częścią tak zwanego zjednoczonego frontu nie mieli wyboru jak tylko iść dalej. Innymi słowy ten jeden błąd, jeden fałszywy krok niechybnie prowadził do kolejnych, jak zawsze. Jestem więcej niż pewna, że gdyby towarzysze pozostali silni na własnych terenach pozostaliby silniejsi, niż są dzisiaj. Ale powstarzam, gdy tylko podjęli wspólną cel na czas wojny z faszyzmem, bieg wydarzeń zmuszał ich, by szli dalej w tym kierunku.” [Emma Goldman, Vision on Fire, str. 100-1]

Najbardziej oczywistym problemem było oczywiście to, że współpraca z państwem uniemożliwiała stworzenie federacji organizacji pracowników mającej koordynować walkę z faszyzmem i rewolucję społeczną. Jak agrumentuje Stuart Christie: “Narzucając swoje odgórne kierownictwo komitety partyzanckie zdusiły szybko rozrastające się autonomiczne centra ludowej rewolucji – oddolne fabryki i lokalne komitety rewolucyjne – i uniemożliwiły im zaprezentowanie się jako efektywne i praktyczne środki koordynacji komunikacji, obrony i zaopatarzenia. Uniemożliwili też lokalnym komitetom rewolucyjnym zintegrowanie się ze sobą poprzez tworzenie sieci federacyjne na poziomie regionu, prowincji i kraju, co usprawniałoby rewolucyjne zadanie odbudowy społecznej i ekonomicznej.” [We, the Anarchists!, str. 99-100] Bez takiej federacji dołączenie CNT do burżuazyjnego rządu było wyłącznie kwestią czasu.

Powstały 20 lipca 1936 Centralny Komitet Antyfaszystowskich Bojówek był nie tyle “systemem dwuwładzy” i “najważniejszym […] z organów władzy“, jak twierdzi wielu trockistów za Feliksem Morrowem, co raczej organem kolaboracji klasowej i ciosem dla rewolucji. [Revolution and Counter-Revolution in Spain, str. 85 i str. 83] Stuart Christie miał rację nazywając go “sztucznym i hybrydowym tworem”, “kompromisem, sztucznym rozwiązaniem politycznym, oficjalnie uznanym dodatkiem do rządu generalnego”, co “w nieunikniony sposób prowadziło kierownictwo CNT-FAI w kierunku aparatu państwa, dotąd ich zasadniczego wroga.” [Op. Cit., str. 105] Tylko prawdziwa federacja delegatów z pól, fabryk i miejsc pracy mogła być ramą prawdziwej organizacji (w słowach Bakunina) “społecznej (a przez to antypolitycznej) siły mas pracujących.” [Michael Bakunin: Selected Writings, str. 197-8]

Tak więc CNT zapomniała jednej z podstawowych zasad anarchizmu, konkretnie “zniszczenia […] państwa. Zamiast tego, jak Komuna Paryska, CNT sądziło, że aby walczyć […] z reakcją musi zorganizować się w reakcyjny sposób jak jakobini, zapominając lub poświęcając to, o czym wiedzieli, że stanowi podstawowe warunki rewolucyjnego socjalizmu”. Prawdziwa podstawa rewolucji, podstawowa zasada anarchizmu, jest taka, że “przyszłą organizacja społeczna musi być całkowicie oddolna, złożona z wolnych stowarzyszeń lub federacji pracowników, najpierw w ich związkach zawodowych, następnie w komunach, regionach, krajach, a w końcu w wielkiej federacji, międzynarodowej i powszechnej.” [Bakunin, Op. Cit., str. 198, str. 202 i str. 204] Nie robiąc tego, działając kompromisowo w odgórnej organizacji zamiast stworzyć federację rad pracowniczych, kierownictwo CNT nie mogło uniknąć ostatecznego poświęcenia rewolucji na rzecz wojny.

Oczywiście nie ma gwaracji, że gdyby odbyło się plenarne zebranie związków CNT i lokalnych komitetów obrony z zaproszonymi delegatami z UGT i nieuzwiązkowionych miejsc pracy, decyzje byłyby zgodne z teorią anarchizmu. Poparcie dla antyfaszystowskiej jedności było silne. Jednak byłyby w pełni przedyskutowane przez szeregowych członków związku, na których wpływ mieli rewolucyjni anarchiści, którzy później dołączyli do wojska, by udać się na front. Biorąc pod uwagę falę kolektywizacji i wydarzenia w Aragonii prawdopodobnie podjętoby inne decyzje, a pierwszym krokiem byłoby przekształcenie tego zebrania w podstawę wolnej federacji stowarzyszeń pracowniczych – tj. podstawę samozarządzanego społeczeństwa – która zniszczyłaby państwo i zagwarantowała, że nie powstanie inne na jego miejsce.

Czyli zignorowano podstawową zasadę anarchizmu jaką jest potrzeba stworzenia federacji rad pracowników. W imię “antyfaszystowskiej” jedności CNT współpracowało z partiami i klasami, które nienawidziły zarówno ich, jak i rewolucji. Słowami Sama Dolgoffa “tak przed jak i po 19 lipca twarda determinacja zniszczenia ruchu rewolucyjnego była motywem przewodnim rządów republiki; niezależnie od partii rządzącej.” [The Anarchist Collectives, str. 40] Bez środków organizacji “władzy społecznej” klasy pracującej CNT było bezbronne wobec tych partii, kiedy państwo się przeorganizowało.

Przywódcy CNT usprawiedliwiali swoją kolaborację argumentując, że w przeciwnym wypadku doszłoby do wojny domowej w ramach wojny domowej, zapewniając Franco łatwe zwycięstwo. W praktyce, chwaląc rewolucję pustymi słowami, komuniści i republikanie zaatakowali kolektywy, wymordowali anarchistów, ograniczyli zaopatrzenie dla skolektywizowanego przemysłu (nawet przemysłu wojennego) i rozwiązali anarchistyczne wojska wpierw odmawiając im broni i amunicji (zamiast tego uzbrajając tyły Gwardii Ludowej, by zniszczyć CNT i rewolucję). Nie udało się uniknąć wojny domowej dzięki kolaboracji. I tak do niej doszło gdy tylko państwo poczuło się dość silne, a jej ofiarami była klasa pracująca.

Garcia Oliver (pierwszy w historii, i miejmy nadzieję ostatni, “anarchistyczny” minister sprawiedliwości) stwierdził w 1937, że współpraca była konieczna i że CNT “odrzuciło totalność rewolucji, która prowadziłaby do zduszenia rewolucji przez dyktaturę anarchistów i Konfederacji [CNT]. Wierzyliśmy słowom i osobie katalońskiego demokraty” Companysa (który w przeszłości więził anarchistów) [cytat za Vernon Richards, Lessons of the Spanish Revolution, str. 34] Według niego tylko przy współpracy z państwem, politykami i kapitalistami, anarchistyczna rewolucja może być prawdziwie wolnościowa! Ale:

“W tym argumencie zawierają się […] dwa podstawowe błędy, które od tego czasu dostrzegło wielu przywódców CNT-FAI, ale których nie można usprawiedliwić, bo nie były błędną oceną sytuacji ale celowym odrzuceniem zasad CNT. Po pierwsze, że można prowadzić bardziej skuteczną walkę z faszyzmem czy inną formą reakcji działając w ramach państwa i poświęcając wszystko inne, w tym ekonomiczną i społeczną przebudowę struktury społecznej, zwycięstwu wojennemu. Po drugie, że było bardzo ważne i możliwe, by współpracować z partiami politycznymi – czyli politykami – szczerze i uczciwie, i to w czasie, kiedy władza znajdowała się w rękach dwóch organizacji pracowniczych…

“Cała inicjatywa […] leżała w rękach pracowników. Politycy byli niczym generałowie bez armii, błąkający się po pustyniach daremności. Nie sposób sobie wyobrazić, by współpraca z nimi mogła wzmocnić opór przeciw Franco. Przeciwnie, było jasne, że współpraca z partiami politycznymi oznaczała odbudowę instytucji rządowych i przeniesienie inicjatywy z rąk pracowników do centralnego ciała z władzą wykonawczą. Odbierając inicjatywę pracownikom hierarchii rządowej przekazano też odpowiedzialność za prowadzenie walki i jej cele, a to musiało mieć niekorzystny wpływ na morale rewolucyjnych bojowników.” [Richards, Op. Cit., str. 42]

Podnoszony w 1937 problem wyboru pomiędzy “dyktaturą anarchizmu” a “współpracą” był całkowicie błędny. Nigdy nie chodziło o zakazywanie partii czy innych organizacji w ustroju anarchistycznym, w żadnym razie. Wszyscy powinni mieć pełne prawa wolności słowa, organizacji i tak dalej, ale partie miałyby wpływy tylko na tyle, na ile osiągałyby je w związkach zawodowych, miejscach pracy, zgromadzeniach społecznych i wojskowych, tak powinno być! “Współpraca”, tak, ale na poziomie szeregowych członków i w ramach organizacji działających w sposób anarchistyczny. Anarchizm nie uznaje “wolności” bycia szefem czy politykiem. W swojej historii FAI Juan Gomaz Casas (aktywny członek FAI w 1936) stawia sprawę jasno:

“Jak inaczej możnaby wprowadzić wolnościowy komunizm? Zawsze oznacza rozwiązanie starych partii zbudowanych wokół idei władzy, a przynajmniej uniemożliwienie im prowadzenia polityki w celu przejęcia władzy. Zawsze pojawią się bańki sprzeciwu wobec nowych doświadczeń, a więc i sprzeciw wobec dołączenia do ‘spontaniczności jednomyślnych mas’. Dodatkowo, masy miałyby pełną wolność wyrażania się w związkach zawodowych i rewolucyjnych organizacjach gospodarczych, podobnie jak w swoich organizacjach politycznych w swoich dzielnicach czy społecznościach.” [Anarchist Organisation: the History of the FAI, str. 188f]

Zamiast takiej “współpracy” prowadzonej oddolnie, poprzez federacje stowrzyszeń pracowników, zgromadzeń społecznych i kolumn wojskowych, za jaką anarchiści argumentowali od czasów Bakunina, komitety CNT i FAI wybrały “współpracę” odgórną. Liderzy ignorowali państwo i współpracowali z innymi urzędnikami związkowymi i partiami politycznymi w Centralnym Komitecie Antyfaszystowskich Bojówek. Innymi słowy, zignorowali własne idee polityczne w imię zjednoczonego frontu w walce przeciw temu, co uważali za większe zło, czyli faszyzmem. W nieunikniony sposób prowadziło to do kontrrewolucji, zniszczenia wojsk i kolektywów, ponieważ nie było narzędzi, by te grupy koordynowały swoje działania niezależnie od państwa. Dalsze istnienie państwa uniemożliwiało naturalny rozwój gospodarczego federalizmu pomiędzy kolektywami (tj. rozwój rewolucji pod kierownictwem syndykatów) lub by rozwinął się dostatecznie we wszystkich regionach. Kompromisy polityczne CNT uniemożliwiły swobodny rozwój tendencji do koordynacji i pomocy wzajemnej (zobacz następną sekcję).

To jasne, że za porażkę w Hiszpanii odpowiedzialna jest nie anarchistyczna teoria i taktyki, ale to, że anarchiści nie wprowadzili w życie swoich teorii i taktyk. Zamiast zniszczyć państwo, CNT-FAI ignorowało je. Aby rewolucja odniosła sukces, musi stworzyć organizacje, które skutecznie zastąpią państwo i rynek; oznacza to stworzenie szerokiej organizacji wolnościowej do podejmowania decyzji społecznych i gospodarczych, poprzez którą ludzie z klasy pracującej mogą zacząć budować własne cele. Tylko w ten sposób można skutecznie zniszczyć państwo i kapitalizm.

Budując nowy świat, musimy zburzyć stary. Rewolucje mogą być, jak sugeruje Engels, “autorytarne” z samej swojej natury, ale tylko w odniesieniu do instytucji, struktur i relacji społecznych, które promują niesprawiedliwość, hierarchię i brak równości. Jak mówiliśmy_łyśmy w sekcji H.7.4, obalanie władzy nie jest “autorytarne”, a obalanie tyranów nie jest tyranią! Rewolucje muszą po pierwsze być wolnościowe w odniesieniu do represjonowanych. To znaczy, muszą tworzyć struktury, które angażują ogromną większość społeczeństwa, wcześniej wykluczoną z procesu podejmowania decyzji społecznych i ekonomicznych. W rzeczywistości rewolucja jest najbardziej wolnościową ze wszystkich rzeczy.

Jak argumentowali Przyjaciele Durrutiego, “rewolucja wymaga całkowitej dominacji organizacji pracowników” [“The Friends of Durruti accuse”, Class War on the Home Front, Wildcat Group (ed.), str. 34]. Tylko w ten sposób, tworząc skuteczne anarchistycznie organizacje społeczne, można osiągnąć zniszczenie państwa i kapitalizmu i zastąpienie ich sprawiedliwym systemem opartym na wolności, równości i solidarności. Tak, jak Bakunin, Kropotkin, i wielu innych anarchistycznych myślicieli twierdziło dziesiątki lat wcześniej (zobacz w sekcji H.1.4). Tak więc istotna lekcja hiszpańskiej rewolucji jest po prostu taka, że anarchistyczna teoria miała rację co do potrzeby tworzenia społecznej i ekonomicznej władzy klasy pracującej poprzez wolną federację organizacji pracowniczych w celu obalenia państwa. W przeciwnym razie żadna rewolucja nie może być trwała. Jak słusznie twierdzi Gomez Casas, “jeśli zamiast potępić to doświadczenie [współpracę], ruch będzie szukał dla niego usprawiedliwień, to samo powtórzy się w przyszłości […] wyjątkowe warunki ponownie sprowadzą […] anarchizm na kolana przed państwem.” [Op. Cit., str. 251]

Druga ważna lekcja dotyczy natury antyfaszyzmu. Kierownictwo CNT, a także wielu (jeśli nie większość) jego członków, było komletnie zaślepionych kwestią antyfaszystowskiej jedności, co doprowadziło ich do poparcia “demokratycznego” państwa przeciw “faszystowskiemu”. Podczas gdy pracownicy budowali podstawy nowego świata, pobudzając do walki z faszyzmem, kierownictwo CNT współpracowało z systemem, który rodzi faszyzm. Choć antyfaszystowskie odczucia kierownictwa CNT były szczere, nie można tego samego powiedzieć o ich “sojusznikach” (którzy wydawali się woleć atakować osiągnięcia częściowej rewolucji niż walczyć z faszyzmem). Jak jasno stawiają to Przyjaciele Durrutiego: “Mieszkańcy Hiszpanii zostali pokonani przez demokrację, nie faszyzm” [Op. Cit., str. 30]. Nie wystarczy sprzeciwiać się faszyzmowi, trzeba jeszcze być przeciwnym kapitalizmowi. Jak zaznaczył Durruti, “żaden rząd na świecie nie zwalcza faszyzmu całkowicie. Kiedy burżuazja czuje, że władza wymyka się jej z rąk, kieruje się w stronę faszyzmu, by zachować swój status.” [cytat za Vernon Richards, Op. Cit., str. 193f] W Hiszpanii rewolucję zniszczył antyfaszyzm, nie faszyzm. Jak twierdził wtedy szkocki anarchista Ethel McDonald: “Faszyzm nie jest niczym nowym, jakąś nową siłą zła przeciwną społeczeństwu, a tylko starym przeciwnikiem, kapitalizmem, pod nową, groźnie brzmiącą nazwą […] Antyfaszyzm to nowy slogan, pod jakim dochodzi do zdrady klasy pracującej.” [Workers Free Press, październik 1937]

Po trzecie, argument CNT, że wolnościowy komunizm musi poczekać do końca wojny, był błędny. Faszyzm można pokonać tylko obalając system, z którego wyrasta (tj. kapitalizm). Co więcej, jeśli chodzi o morale i zagrzewanie do walki, walka z faszyzmem może być skuteczna tylko jeśli jest walką o coś lepszego – konkretniego o wolne społeczeństwo. Walka z faszyzmem na rzecz kapitalistycznej demokracji, które represjonowała klasę pracowników, nie mogła zbytnio inspirować tych, którzy byli na froncie. Podobnie, jedyną nadzieją na samozarządzanie pracownicze było rozszerzanie rewolucji najbardziej jak to możliwe, tj. wprowadzenie wolnościowego komunizmu podczas walki z faszyzmem. Idea czekania z wolnościowym komunizmem w ostateczności oznaczała poświęcenie go na rzecz wysiłku wojennego. Nieuniknienie oznaczało to koniec rewolucyjnego ducha i nadziei, jakie mogły inspirować i utrzymywać ten wysiłek wojenny. Dlaczego ludzie mieliby walczyć o powrót do status quo, z jakim walczyli przed wojną domową, i który doprowadził do faszystowskiego zamachu stanu?

Po czwarte, rolą anarchistów w rewolucji społecznej zawsze jest ustanawianie “oddolnej” organizacji (posługując się jednym z ulubionych wyrażeń Bakunina), organizacji rewolucyjnych, które mogą skutecznie obalić państwo. Sam Bakunin opowiadał się za (zobacz sekcję I.8.11) radami pracowniczymi, uzupełnianymi przez zgromadzenia lokalne (federacją barykad) i samozarządzanym wojskiem. Taki model możnaby wprowadzić i dziś, został też z sukcesem wprowadzony w Aragonii przez CNT.

Dlatego polityczne lekcje wynikające z doświadczeń CNT nie są zaskakujące. Po prostu powtarzają dawno uznane stanowiska w anarchistycznej teorii. Jak anarchiści twierdzą od czasów Bakunina, nie mogłoby być rewolucji bez obalenia państwa, wywłaszczenia kapitału i powstania wolnej federacji organizacji pracowniczych będącej ramą wolnościowego socjalizmu. Doświadczenie hiszpańskiej rewolucji nie obala anarchizmu tylko go potwierdza.

I.8.12 Czy decyzja o współpracy była przymusowo egzekwowana na członkach CNT?

Trzeba poświęcić kilka słów rozwojowi CNT i FAI po 19 lipca 1936. To jasne, że zmieniła się natura ich obojga i nie były już tymi samymi organizacjami co przedtem. Obie stały się bardziec scentralizowane i biurokratyczne, wykluczając członków z wielu ważnych decyzji. Jak sugeruje Peirats:

“W CNT i wśród bojowych anarchistów tradycyjnie panował najwyższy szacunek dla dyskusji i decyzji zgromadzeń, podstaw organiacji federalistycznej. Władze administracyjne były jedynie wykonawcami tych decyzji. Regularne decyzje krajowych kongresów przekazywały Konfederacji i jej komitetom przedstawicielskim jasne obowiązki o podstawowym i ogólnym charakterze, dotyczące wszystkich członków niezależnie od regionu. A za podejmowanie takich generalnych decyzji odpowiadały bezpośrednio wszystkie związki, na drodze decyzji podejmowanych na ich zgromadzeniach ogólnych. Podobnie, Kongresy Lokalne i Regionalne wskazywały wytyczne dotyczące kwestii i problemów lokalnych. W obu przypadkach decyzje zawsze należały do zgromadzeń pracowników, czy to w związkach zawodowych czy w grupach.

“To poczucie ścisłości i codzienności federalistycznych procedur zostało nagle zmienione na samym początku okresu rewolucyjnego […] Tę zmianę norm organizacji tłumaczono wyjątkową koleją wydarzeń, wymagającą szybszego podejmowania decyzji i rezolucji, to znaczy konieczności odejścia od skomplikowanych procedur działającej oddolnie federalistycznej praktyki.” [The CNT in the Spanish Revolution, vol. 1, str. 213]

Innymi słowy, CNT stawało się coraz bardziej hierarchiczne, wyższe komitety stawały się raczej ciałami wykonawczymi niż andministracyjnymi, ponieważ “można śmiało założyć, że co ważniejsze rezolucje organizacji były podejmowane przez komitety, bardzo rzadko przez wybory powszechne. Z pewnością warunki wymagały od organizacji szybkiego podejmowania decyzji, trzeba też było podjąć środki ostrożności przeciwdziałające szkodliwym wyciekom. Te potrzeby były pokusą dla komitetów do zniesienia federalistycznych procedur organizacji.” [Jose Peirats, Anarchists in the Spanish Revolution, str. 188]

Jak na ironię, “anarchistycznym liderom CNT nie tyle nie udało się “przejąć władzy”, jak jęczy Trocki i jego zwolennicy (zobacz poprzednią sekcję), zrobili to w swoich własnych organizacjach. Taki rozwój wypadków okazał się katastrofalny i potwierdził anarchistyczną krytykę hierarchicznych i centralistycznych organizacji. Wyższe komitety CNT stały się wyobcowane od członków, prowadziły własną politykę, szkodziły twórczej pracy szeregowych członków i paraliżowały ją – jak przewidywała teoria anarchizmu. Jak wskażemy poniżej, założenie, że wyższe komitety po prostu narzuciły swoim członkom decyzję o współpracy, byłoby błędne (jak wydaje się sugerować na przykład Vernon Richards w Lessons of the Spanish Revolution). Chociaż komitety podejmowały wiele decyzji fait accompli, szeregowi członkowie CNT i FAI nie byli po prostu wykonawcami rozkazów ani nie przyjmowali ślepo wszystkich decyzji.

W warrunkach rewolucyjnych decyzje muszą być podejmowane szybko, czasem bez konsultacji z bazą organizacji. Takie decyzje muszą być jednak uznane przez członków, którzy muszą je przedyskutować i ratyfikować (taka była na przykład struktura wojsk CNT). Doświadczenia CNT i FAI w niezliczonych strajkach, powstaniach i kampaniach dowiodły, że struktura federacyjna jest w pełni zdolna prowadzić wojnę klasową – rewolucja nie jest od tego wyjątkiem, bo jest wojną klasową w najbardziej skoncentrowanej formie. Innymi słowy, zasady organizacyjne CNT i FAI były jak najbardziej adekwatne w sytuacji rewolucyjnej.

Nie można więc uznać, że za tendencje centralistyczne odpowiedzialne były wyjątkowe warunki w czasie wojny. Tłumaczy je raczej polityka współpracy. Inaczej niż w licznych strajkach i rewoltach przed 19 lipca 1936 wyższe komitety CNT zaczęły funkcjonować w ramach struktur państwowych. Z samej swojej natury tworzy to tendencje do hierarchizacji i centralizacji, ponieważ zaangażowane osoby muszą przystosować się do podstawowych struktur i form państwa. Łamanie zasad CNT wynikało z wyjściowej decyzji kompromisu w imię “antyfaszystowskiej jedności” i nieszczęsne koło rozkręciło się – każdy kolejny kompromis popychał kierownictwo CNT dalej w ręce państwa, co zwiększało tendencje hierarchiczne, co z kolei wyobcowywało te wyższe komitety od członków, co dalej prowadziło do ugodowej polityki tych komitetów.

Te centralistyczne i hierarchiczne tendencie nie oznaczały, że wyższe komitety CNT po prostu narzucały swoją wolę reszcie organizacji. Jest całkowicie jasne, że decyzja o współpracy począrtkowo cieszyła się pasywnym poparciem większości CNT i FAI (prawdopodobnie dlatego, że sądzili, że wojna skończy się na przestrzeni kilku tygodni czy miesięcy). Jak zauważył przejezdny francuski anarchista Sebastian Faure, choć “efektywny udział we władzach centralnych był popierany przez większość związków i grup związanych z FAI, ta decyzja spotkała się w wielu miejscach ze sprzeciwem całkiem sporej mniejszości. Nie było więc jednomyślności.” [cytowany przez Jose Peirats, The CNT in the Spanish Revolution, vol. 1, str. 183] Słowami Peirats:

“Czy wszyscy bojowcy byli tego samego zdania? […] Z wyjątkiem pewnych głośnych mniejszości, które wyrażały swój sprzeciw w swoich organach pracowych i w komitetach, na zgromadzeniach, zebraniach plenarnych i spotkaniach, ponura prawda jest taka, że większość członków było ofiarami pewnego fatalizmu będącego bezpośrednim skutkiem tragicznych realiów wojny.” [Op. Cit., str. 181]

I:

“Widzieliśmy już, jak bojowy anarchizm posunął się na przód na płaszczyźnie ekonomicznej, bezkompromisowo prowadząc transformację gospodarki. Nie sposób wątpić – gdyż byłaby to ignoracja w kwestii psychologii wolnościowej masy członków CNT – że uciszany sprzeciw, wubuchający czasem na zgromadzeniach i spotkaniach i widoczny w części organów prasowych wybuchł, gdy tylko zaczęto wprowadzać ustępstwa. W związku z tym grono opinii wrogich jakimkolwiek odcholeniom w taktyce i zasadach mogły stale liczyć na ożywionych propagatorów.” [Op. Cit., str. 210]

W ruchu wolnościowym była więc istotna mniejszość sprzeciwiająca się polityce współpracy, głosząca swoje opinie w licznych publikacjach i na spotkaniach. Podczas gdy wielu (jeśli nie większość) rewolucyjnych anarchistów zgłosiło się na ochotnika do wojsk, a więc nie byli jak wcześniej aktywni w swoich związkach, były różne grupy (jak Katalońska Młodzież Wolnościowa, Przyjaciele Durrutiego, inne grupy w FAI, i tak dalej), które sprzeciwiały się współpracy i otwarcie dowodziły swoich racji na ulicach, kolektywach, spotkaniach organizacyjnych i tak dalej. Ponadto, poza ruchem wolnościowych dwie małe grupy trockistów sprzeciwiały się współpracy, podobnie sekcje POUM. Nie można więc powiedzieć, żeby członkowie CNT byli nieświadomi argumentów przeciw dominującemu stanowisku. Poza tym wyższe komitety CNT w Katalonii były na przykład niezdolne przekonać zebrań związków czy zgromadzeń ogólnych do wykluczenia Przyjaciół Durrutiego ani do wstrzymania finansowego wsparcia dla Młodzieży Wolnościowej gorąco sprzeciwiającej się współpracy w swoich publikacjach, ani przekonać różnych grup pracowników, by zaprzestali dystrybucji publikacji przeciwników w komunikacji publicznej lub z codziennym mlekiem. [Abe Bluestein, “Translator’s Note”, Juan Gomez Casas, Anarchist Organisation: The History of the FAI, str. 10]

Wskazuje to, że pomimo centralistycznych tendencji wyższe komitety CNT nadal w jakimś stopniu były pod wpływem i kontrolą ludności i nie należy postrzegać ich jako mających dyktatorską władzę w ramach organizacji. Choć wiele decyzji przedstawiano zgromadzeniom ogólnym związków (często zwoływanym przez komitety z niewielkim wyprzedzeniem) w formie fait accompli, co było niezgodne z wcześniejszymi procedurami CNT, zgromadzenia nie mogły zostać zmuszone do ratyfikowania jakichkolwiek decyzji komitetów. Obiektywne warunki wojny z Franco i faszyzmem przekonały większość członków CNT i wolnościowych aktywistów, że praca z innymi partiami i grupami w ramach państwa była jedyną praktyczną opcją. Poza tym sądzili, że robiąc inaczej osłabialiby wysiłki wojenne prowokując drugą wojnę domową w ramach obozu antyfrankistowskiego. Choć ta strategia nie podziałała (państwo republikańskie rozpoczęło wojnę domową przeciw CNT gdy było do tego wystarczająco silne, co zniszczyło walkę z faszyzmem) nie sposób twierdzić, że została narzucona członkom lub że nie słyszeli opinii jej przeciwników. Niestety wezwanie do antyfaszystowskiej jedności zdominowało umysły ruchu wolnościowego.

Początkowo większość szeregowych bojowników sądziła, że wojna skończy się w trakcie kilku tygodni. Ostatecznie wystarczyło kilka dni, by pokonać armię w Barcelonie i innych większych ośrodkach przemysłowych. To skłoniło ich, po pierwsze, do tolerowania (a właściwie wspierania) współpracy CNT z “Centralnym Komitetem Antyfaszystowskich Bojówek” i, po drugie, do rozpoczęcia ekspropriacji kapitalizmu w wierze, że niedługo znów będą na drodze do rewolucji (okazja rozpoczęcia wprowadzania anarchistycznych idei była po prostu zbyt dobra, by ją zmarnować, niezależnie od woli kierownictwa CNT). Wierzyli, że rewolucja i wolnościowy komunizm omawiane i przyjęte na kongresie CNT w Saragossie w maju tamtego roku były nieodłączną częścią walki z faszyzmem i postępowali zgodnie z tą wiarą. Ignorowanie państwa zamiast zniszczenia go było widziane jako krótkoterminowy kompromis, który wkrótce zostanie naprawiony. Niestety mylili się – współpraca kierowała się własną logiką, która stawała się gorsza wraz z przedłużaniem się wojny (i wkrótce było za późno).

Musimy zaznaczyć, że wskazuje to na powierzchowną naturę większości ataków marksistów na anarchizm powołujących się na CNT jako główny argument. Ostatecznie to anarchiści i zainspirowani anarchizmem członkowie CNT organizowali kolektywy, wojska, i rozpoczęli transformację hiszpańskiego społeczeństwa. Robili to zainspirowani anarchizmem i w anarchistyczny sposób. Pochwalanie ich działań jednocześnie atakując “anarchizm” jest nielogiczne. W rzeczywistości te działania miały więcej wspólnego z ideami anarchizmu niż działania i racjonalizacje kierownictwa CNT. Błędne jest więc atakowanie “anarchizmu” powołując się na anty-anarchistyczne działania kilku przywódców ignorując anarchistyczne działania większości.

Tak więc, reasumując, jasne jest, że choć wewnętrzne struktury CNT były osłabione, a autorytarne tendencje wzrosły z powodu współpracy z państwem, CNT nie stało się dodatkiem do wyższych komitetów organizacji. Zgromadzenia ogólne związku mogły odrzucać wezwania kierownictwa i robiły to. Poparcie dla “antyfaszystowskiej jedności” było szerokie wśród członków CNT (mimo aktywności i argumentów znaczącej mniejszości anarchistów) i znalazło swoje odbicie w prowadzonej przez organizację polityce współpracy. Choć wyższe komitety CNT zostały przekształcone w biurokratyczne kierownictwo, coraz bardziej wyobcowane od szeregowych członków organizacji, nie można twierdzić, że ich władza była absolutna lub że członkowie byli jej całkowicie przeciwni. Ironicznie, choć nie zaskakująco, odstępstwa od wcześniejszych wolnościowych zasad organizacji potwierdziły teorię anarchizmu i stały się ciężarem dla rewolucji i czynnikiem w jej upadku.

Jak twierdzimy w sekcji I.8.11, początkowy kompromis z państwem, początkowa zdrada teorii anarchizmu i polityki CNT, zawierała w sobie resztę. Ponadto doświadczenie CNT po odrzuceniu teorii anarchizmu nie obaliły jej, ale potwierdziły – scentalizowane, hierarchiczne organizacje szkodziły rewolucji i ostatecznie doprowadziły do jej upadku. Doświadczenia CNT i FAI pokazują, że ci, którzy, jak leniniści, nawołują do większej centralizacji i tworzenia hierarchicznych “demokratycznych” struktur nie chcą zrozumieć historii, a co dopiero się z niej uczyć. Zwiększona centralizacja w CNT wspierała i wzmacniała kierownictwo (mniejszość) kosztem członków (większości). Nie federalizm zniszczył rewolucję, ale, jak zawsze, centralizm.

Dlatego pomimo znaczącej mniejszości anarchistów w ramach CNT i FAI sprzeciwiających się dominującej polityce “antyfaszystowskiej jedności” i politycznej współpracy, członkowie CNT zasadniczo zgadzali się na taką politykę i nie była ona im narzucona. Członkowie CNT mogli odrzucać sugestie kierownictwa i robili to, a więc mimo centralizacji władzy, jaka miała miejsce w CNT w związku z polityką współpracy, nie można twierdzić, że taka polityka była niezgodna z wolą szeregowych członków, jakkolwiek opłakane nie były jej skutki.

I.8.11 Czy decyzja o współpracy wynikała z teorii anarchistycznej?

Marksistowscy krytycy anarchizmu wskazują na decyzje CNT o współpracy z burżuazyjnym państwem przeciw Franco jako kluczowy dowód wadliwości wolnościowego socjalizmu. Anarchiści odpowiadają, że takie twierdzenie jest błędne, ponieważ decyzja wynikała nie tyle z ideologii anarchizmu, co z bezpośredniego zagrożenia faszyzmem i sytuacji w innych częściach kraju. W rzeczywistości marksiści rzadko wspominają, w jakich warunkach zdecydowano się na współpracę. Cytując niestety typowy atak słowny marksisty:

“Kwestia władzy państwowej i która klasa ją posiada okazała się kluczowa dla rewolucjonistów podczas hiszpańskiej wojny domowej, szczególnie w czasie rewolucyjnych wstrząsów w Katalonii. To tu anarchizm stanął przed swoim najcięższym testem i największą szansą, ale testu nie przeszedł, więc stracił szansę.

Kiedy rząd w regionie kierowany przez Companysa przyznał, że nie jest zdolny rządzić i zaproponował, że się rozwiąże oddając władzę siłom rewolucyjnym, anarchiści mu odmówili. Lider CNT i […] bojownik FAI Garcia Oliver tłumaczył, że ‘CNT i FAI zdecydowały się na współpracę i demokrację rezygnując z totalnej rewolucji, która doprowadziło do zdławienia rewolucji przez anarchistyczną i konfederacką dyktaturę. Musieliśmy wybierać: wolnościowy komunizm oznaczający rządy anarchistów lub demokracja oznaczająca kolaborację.’ Wybór był pomiędzy pozostawieniem państwa bez szwanku i utorowaniem drogi zwycięstwu Franco a budową robotniczego rządu Katalonii, co mogło być ważnym punktem w pokonaniu Franco i budowie struktur nowego państwa robotniczego. Wybierając to pierwsze, anarchiści odrzucali rozróżnienie pomiędzy państwem kapitalistycznym a socjalistycznym. […] Ruch, który zaczął się od odmowy budowy państwa socjalistycznego skończył się na uznaniu kapitalistycznego, zdradzając przez to rewolucję.” [Pat Stack, “Anarchy in the UK?”, Socialist Review, nr. 246]

W takiej argumentacji tkwią cztery kluczowe błędy. Po pierwsze, obiektywne warunki, w jakich podjęto decyzję o współpracy. Przy wszystkim, co mówi o ignorowaniu “warunków materialnych” przez anarchistów w temacie Rewolucji Rosyjskiej sam dziwnie zapomina o takich warunkach, mówiąc o Hiszpanii. Taka jego krytyka to czysty idealizm, nie próbuje umieścić jej w kontekście obiektywnych warunków stojących przed CNT i FAI. Po drugie, cytat, jaki podaje Stack, jako jedyny dowód w swojej analizie pochodzi z okresu rok po podjęciu decyzji o współpracy. Ilustruje nie tyle ówczesne obawy CNT i FAI, ile próby usprawiedliwienia swoich decyzji przez liderów organizacji, które w znacznym stopniu odeszła od swoich wolnościowych zasad. Choć oczywiście dobrze pasuje do idealistycznej analizy Stacka, jego użycie jest błędne nie bez przyczyny. Po trzecie, to jasne, że decyzja CNT i FAI ignorowała anarchistyczną teorię. Obwinianie anarchizmu, kiedy anarchiści ignorują zasady anarchizmu, jest dość ironiczne, jednak to właśnie robi Stack. Na końcu znajduje się przeciwny przykład Aragonii, który jasno obala twierdzenia Stacka.

Żeby zrozumieć, dlaczego CNT i FAI podjęły taką decyzję, trzeba zrobić to, czego nie zrobił Stack, to znaczy umieścić wydarzenia w kontekście. Decyzja o zignorowaniu anarchistycznej teorii, ignorowaniu państwa zamiast je zniszczyć i współpracy z innymi organizacjami antyfaszystowskimi została podjęta bezpośrednio po pokonaniu armii na ulicach Barcelony 20 lipca 1936. Jak zwróciliśmy_łyśmy uwagę w poprzedniej sekcji, za decyzją CNT, by współpracować z państwem, stał strach przed izolacją. Możliwość, że ogłosiwszy wolnościowy komunizm musieliby walczyć jednocześnie z rządem republiki i interwencjami zagranicznymi jak i z faszystowskim przewrotem miała wpływ na decyzję katalońskich bojowych anarchistów. Doszli do wniosku, że dążenie do wprowadzenia anarchizmu w ich sytuacji tylko przysłużyłoby się Franco i przyniosło szybką porażkę.

Tak więc wybór, przed jakim naprawdę stawało CNT nie był “pomiędzy pozostawieniem państwa bez szwanku i utorowaniem drogi zwycięstwu Fraco a budową robotniczego rządu Katalonii, co mogło być ważnym punktem w pokonaniu Franco” ale raczej czymś zupełnie innym: albo współpracować z innymi antyfaszystami przeciwko Franco, zapewniając jedność przeciwko wspólnemu wrogowi i dążyć do anarchizmu po odniesieniu zwycięstwa lub z miejsca wprowadzić wolnościowy komunizm i stanąć przed możliwością konfliktu na dwa fronty, przeciw Franco i Republice (i, być może, imperialistycznej interwencji przeciw rewolucji społecznej). Taka sytuacja sprawiła, że CNT-FAI zdecydowało się współpracować z innymi grupami antyfaszystkowskimi w ramach Centralnego Komitetu Antyfaszystowskich Milicjii. Bagatelizowanie takich obiektywnych czynników i związanego z nimi dylematu zamiast tego uznając anarchistyczną politykę za winną tej decyzji jest niepoważne.

Podobnie, cytat z Garcii Olivera podany przez Stacka pochodzi z lipca 1937. To usprawiedliwienie działań CNT-FAI mające służyć celom politycznym. Z tych dwóch powodów trudno uznać je za wiążące. To jednak znaczące, że marksiści jak Stack zamiast dyskutować konkretne problemy stojące przed CNT wolą rytualnie przywołać cytat pochodzący z ponad roku później. Twierdzą, że uwidacznia to upadłość anarchistycznej teorii. Bardzo pewni swego rzadko podejmują temat problemów stojących przed CNT po upadku wojskowego powstania, nie porównują też tych cytatów z teorią anarchizmu, która, jak twierdzą, je zainspirowała.

Są ku temu jasne powody. Po pierwsze, gdyby przedstawili obiektywne warunki w jakich znalazła się CNT, ich czytelnicy mogliby dojść do wniosku, że decyzja, choć błędna, jest zrozumiała i nie miała nic wspólnego z teorią anarchizmu. Po drugie, porównując te cytaty z teorią anarchizmu ukazaliby, jak bardzo są one ze sobą sprzeczne. Naprawdę, Garcia Oliver przywołuje anarchizm, by usprawiedliwić wnioski kompletnie odwrotne od tego, co zaleca anarchistyczna teoria!

Jak więc traktować argument Garcii Olivera? Jak zapisał Abel Paz:

To jasne, że podane wyjaśnienia […] były obliczone na osiągnięcie skutków politycznych, na wyciszenie warunków, w jakich podjęto takie decyzje. Te deklaracje padały ponad rok później, kiedy CNT było już dalekie od swoich pierwotnych stanowisk. Również okres, kiedy podjęli współpracę, miał wpływ na ich decyzję, by wziąć udział w Rządzie Centralnym. Ale w pewien sposób rzucają światło na nieznane czynniki tak bardzo ciążące na tych, którzy wzięli udział w tej historycznej sesji plenarnej.” [Durruti: The People Armed, str. 215]

Przykładowo, kiedy podjęto decyzję, rewolucja jeszcze się nie zaczęła. Dopiero co skończyły się walki uliczne i sesja plenarna postanowiła „nie mówić o wolnościowym komunizmie dopóki część hiszpanii jest w rękach faszystów.” [Mariano R. Vesquez, cytat za Paz, Op. Cit., str. 214] Rewolucja odbywała się oddolnie w dniach po podjęciu tej decyzji niezależnie od woli sesji plenarnej. Cytując Abela Paza:

“Kiedy pracownicy przyszli do swoich miejsc pracy […] były opuszczone […] Właścicielu opuścili wielkie centra produkcji […] CNT i jego przywódcy z pewnością tego nie przewidzieli; gdyby tak było, udzieliliby odpowiednich wskazówek pracownikom, zamiast odwołać strajk generalny i nakazać powrót do pracy. To, co nastąpiło później, było skutkiem spontanicznej decyzji pracowników, by wziąć sprawy we własne ręce.

Mając opuszczone fabryki i brak instrukcji ze związków zawodowch postanowili sami przejąć produkcję.” [The Spanish Civil War, str. 54-5]

Szeregowi działacze CNT z własnej inicjatywy wykorzystali upadek władzy państwowej, by przeprowadzić w Katalonii transformację ekonomii i życia społecznego. Paz podkreśla, że “nie było żadnych zaleceń ekspropriacji czy kolektywizacji – co dowodzi, że związek reprezentujący wolę swoich członków do 18 lipca nie nadążył za wydarzeniami” a “przywódcy związkowi komitetów CNT zostali postawieni przed rewolucją, której się nie spodziewali […] pracownicy i rolnicy pominęli swoich przywódców i sami rozpoczęli wspólne działania.” [Op. Cit., str. 40 i str. 56] Jak podsumowuje historyk Ronald Fraser, inicjatywa rewolucyjna nie pochodziła od głównych komitetów CNT – jak miałaby, skoro wolnościowa rewolucja została oficjalnie ‘przełożona’? – ale od poszczególnych związków CNT, za którymi stali najbardziej doświadczeni bojowi syndykaliści.” Tak więc kiedy katalońskie CNT “‘przełożyło’ wolnościową rewolucję […] w Barcelonie rewolucja konsekwentnie zakorzeniała się w kolektywach CNT i kierowanym przez związki zawodowe przemyśle.” [Blood of Spain, str. 139 i 179]

Biorąc pod uwagę, że rewolucja jeszcze się nie zaczęła a sesja plenarna CNT postanowiło nie nawoływać do jej rozpoczęcia, trudno uznać, by “wolnościowy komunizm” (i.e. rewolucja) mógł “prowadzić do zduszenia rewolucji” (i.e. wolnościowego komunizmu). Inaczej mówiąc, to konkretne uzasadnienie Garcii Olivera nie może odzwierciedlać toku myślenia obecnych na sesji CNT, jest więc w oczywisty sposób późniejszą próbą usprawiedliwienia działań CNT. Ponadto, podjęta decyzja jasno stwierdzała, że wolnościowy komunizm wróci do celów CNT po pokonaniu Franco. Komentarze Olivera byłyby wtedy równie adekwatne, jak 20 lipca 1936.

Podobnie, wolnościowy komunizm opiera się na samozarządzaniu, z natury sprzecznym z dyktaturą. Według rezolucji CNT z kongresu w saragossie w maju 1936 “podstawą tej administracji będzie Komuna […] autonomiczna i […] sfederowana na poziomach regionalnych i narodowych.” Ta Komuna “będzie przestrzegać wszelkich ogólnych norm, jakie mogą zostać przyjęte większością głosów po otwartej debacie.” [cytat za Jose Peirats, The CNT in the Spanish Revolution, vol. 1, str. 106] Podkreśla ona wolnościową naturę społeczeństwa, w jaką celowało CNT:

“Mieszkańcy komuny będą dyskutować między sobą swoje wewnętrzne sprawy […] Federacje będą rozmawiać o szerszych kwestiach dotyczących kraju lub regionu, a wszystkie komuny będą reprezentowane na ich spotkaniach i zgromadzeniach, co pozwoli delegatom przedstawić demokratyczny punkt widzenia swoich komun […] każda komuna będzie miała prawo do wpływu na wszystkie dotyczące jej decyzje […] W kwestiach regionalnych to regionalne federacje będą odpowiedzilne za wprowadzanie ustaleń w życie […] Tak więc punktem wyjścia jest jednostka, następnie następuje komuna, federacja i tak dalej, aż do konfederacji.” [cytat za Peirats, Op. Cit., str. 107]

Nie przypomina to “anarchistycznej dyktatury”! Jest wręcz dużo bardziej demokratyczne od kapitalistycznego państwa, które Oliver nazywa “demokracją”. Argumenty Olivera z 1937 są więc kompletnie sprzeczne. Twierdzi on, że wolnościowy komunizm (społeczeństwo oparte na oddolnie organizowanych i kierowanych samozarządzanych wolnych stowarzyszeniach) to “anarchistyczna dyktatura” i jest mniej demokratyczny od kapitalistycznej republiki, z jaką sam walczył w latach 1931 – 1936! Ponadto, wolnościowy komunizm zainspirował rewolucję, więc odrzucenie go na rzecz kapitalistycznej demokracji, by powstrzymać “zduszenie rewolucji” nie ma sensu.

To jasne, że nie można zaufać tym często cytowanym słowom Garcii Olivera. Pochodzą z 1937 i są raczej próbą nadużycia idei anarchistycznych w obronie anty-anarchistycznych działań kierownictwa CNT niż poważnym wyjaśnieniem decyzji z 20 lipca 1936. Należy traktować jego twierdzenie z dystansem. Jeśli ktoś na nich w analizie działań hiszpańskich anarchistów lub porażek anarchizmu, wydaje się mieć niezwykle pobieżną perspektywę. Szczególnie kiedy mówimy o historii CNT i teorii anarchizmu.

Widać to jasno w raporcie CNT dla Międzynarodowego Związku Pracowników usprawiedliwiającym decyzję o opuszczeniu anarchistycznej teorii, współpracy z partiami burżuazyjnymi i udziale w rządzie. Raport mówi, że “CNT, wierne swoim ideałom i czysto anarchistycznej naturze nie zaatakowało form państwa, nie próbowało też publicznie go penetrować lub dominować […] nie obalono żadnych instytucji politycznych ani sądowych.” [cytat za Robert Alexander, The Anarchists in the Spanish Civil War, vol. 2, str. 1156] Innymi słowy, według raportu “anarchistyczne” ideły nie oznaczają zniszczenie państwa, a raczej jego ignorowanie. To oczywista bzdura zmyślona, by usprawiedliwić zdradę ideałów kierownictwa CNT. By tego dowieść starczy spojrzeć na Bakunina i Kropotkina i działania CNT przed rozpoczęciem wojny.

Zgodnie z ideami anarchizmu, cytując Bakunina, rewolucja od początku musi zmierzać do radykalnego i całkowitego zniszczenia państwa“, a do “naturalnych i koniecznych konsekwencji tego zniszczenia” zaliczą się “rozwiązanie armii, magistratu, biurokracji, policji i kapłaństwa” a także “konfiskata wszelkiego kapitału produkcyjnego i środków produkcji przez organizacje pracowników, którzy je sporzytkują”. Państwo zastąpiłby “federalny Sojusz wszystkich organizacji pracowniczych […] tworzący Komunę”. Te komuny zaś “stworzą federację zbuntowanych organizacji […] i zorganizują siły rewolucyjne zdolne pokonać reakcję.” [Michael Bakunin: Selected Writings, str. 170-1] Według Kropotkina, “Komuna […] musi złamać państwo i zastąpić je Federacją.” [Words of a Rebel, str. 83]

Czyli anarchizm zawsze jasno mówił, co zrobić z państwem, i ewidentnie nie jest to to, co zrobiło CNT! Skoro CNT zignorowało te rady, nie zniszczyło państwa, nie stworzyło federacji rad pracowników, jak można obwiniać teorię anarchizmu? Trudno winić anarchistyczną politykę za to, że anarchiści jej nie wprowadzili, jednak to właśnie robi Stack i jemu podobni.

Co więcej, CNT nie zawsze przyjmowało taką pozycję. Przed wojną domową CNT organizowało liczne powstania przeciw państwu. Na przykład w spontanicznej rewolcie górników CNT w styczniu 1932 pracownicy “przejęli ratusze, wywiesili czarno-czerwone flagi CNT i głosili communismo liberatario.Tego samego roku w tarassie pracownicy ponownie “przejęli ratusze” a miasto “zalały walki uliczne.” Rewolta w styczniu 1933 zaczęła się od “ataku anarchistycznych grup akcji […] na baraki wojska w Barcelonie […] Poważne walki miały miejsce w dzielnicach pracowniczych i na terenach podmiejskich […] Powstanie miało miejsce w Tarassie, Sardanol-Ripollet, Leridzie, kilku pueblos w regionie Walencji, i w Andaluzji.” W grudniu 1933 pracownicy wznieśli barykady, zaatakowali budynki publiczne i prowadzili ciężkie walki uliczne […] wiele wsi ogłosiło wolnościowy komunizm.” [Murray Bookchin, The Spanish Anarchists, str. 225, str. 226, str. 227 i str. 238]

Zdaje się, że wierność przywództwa CNT “ideałom i czysto anarchistycznej naturze” wymagająca “nie atakowania form państwa” ma bardzo krótką historię!

Jak widać, późniejsze racjonalizacje usprawiedliwiające zdradę anarchistycznych idei i rewolucyjnych pracowników Hiszpanii mają się nijak do teorii anarchizmu. Stworzono je, by usprawiedliwić nieanarchistyczne podejście do walki z faszyzmem, podejście oparte na ignorowaniu walki oddolnej zamiast tego szukając odgórnych sojuszów z partiami i związkami. Nie zawsze tak było. W latach 30-tych UGT i Partia Socjalistów odrzucały wielokrotne wezwania CNT do oddolnego rewolucyjnego sojuszu na rzecz odgórnego “Sojuszu Pracowników”, który uważali za jedyny sposób dający im kontrolę nad ruchem pracowniczym. CNT słusznie odrzuciło to stanowisko na rzecz oddolnego sojuszu, jednak w lipcu 1936 potrzeba jedności była oczywista, a UGT nie zmieniało swojej pozycji. Tak więc choć w barcelonie z państwa została tylko nazwa “w Madrycie, dzięki Partii Socjalistów, burżuazyjne struktury były nienaruszone a nawet wzmocnione: półmartwemu państwu podarowano nowe życie i stworzono żadnej dwuwładzy, która mogłaby je neutralizować” [Abel Paz, Durruti in the Spanish Revolution, str. 462]

Zamiast próbować utwierdzić jedność z innymi organizacjami na najwyższym poziomie w lipcu 1936 kierownictwo CNT powinno było wprowadzić swoje anarchistyczne idee podżegając uciskanych, by zwiększali i konsolidowali to, co udało im się zdobyć (co i tak zrobili). Wyzwoliłoby to całą potencjalną energię w kraju (i gdzie indziej), energię, której istnienie jasno pokazuje spontaniczna kolektywizacja, jaka nastąpiła po fatalnej sesji plenarnej 20 lipca i powstanie ochotniczych robotniczych kolumn wojska wysłanych, by wyzwolić części Hiszpanii, które wpadły w ręce Franco.

Rolą anarchistów było więc podżeganie ludzi do obalenia kapitalistycznej własności i instytucji za pomocą których realizowano władzę wyzysku większości przez mniejszość” i “wspieranie, nawoływanie i zachęcanie do rozwijania rewolucji społecznej i podkopywanie jakichkolwiek prób reorganizacji burżuazyjnego kapitalistycznego państwa.” Do tego zaliczałoby się “dążenie do zniszczenia burżuazyjnych instytucji poprzez budowę rewolucyjnych organizmów.” [Vernon Richards, Lessons of the Spanish Revolution, str. 44, str. 46 i str. 193] Innymi słowy, zachęcanie do federacji społeczności i miejsc pracy, do jakiej nowoływali Bakunin i Kropotkin.

Taka organizacja rzeczywiście istniała już w zarodku w dzielnicowych komitetach obrony CNT, które prowadziły i koordynowały walkę z wojskowym zamachem stanu w barcelonie. “Komitety Sąsiedzkie, różniące się nazwami ale mające wspólną wolnościową naturę, sfederowały się i stworzyły rewolucyjny Lokalny Komitet ds. Koordynacji. […] Stali się rewolucyjnymi komitetami i utworzyli to, co nazywano ‘Federacją Barykad’. To komitety miały władzę w Barcelonie tamtego wieczoru.” [Paz, Op. Cit., str. 470 i str. 445] Zamiast współpracować z partiami politycznymi i UGT na najwyższych poziomach w Komitecie Centralnym Antyfaszystowskich Bojówek CNT powinno było rozbudowywać te organy samoorganizacji społecznej:

“20 lipca władza była na ulicach, w rękach uzbrojonego ludu […] Życie nabrało nowych barw, jednocześnie niszcząc i tworząc, gdy ludzie rozwiązywali praktyczne potrzeby wspólnego życia trwającego – i chcącego trwać dalej – na ulicach […] Ulice i uzbrojeni ludzie byli żywą siłą rewolucji […] Komitety Obrony, przekształcone teraz Komitety Rewolucyjne, wspierały tę siłę. Stowrzyli to, co zostało nazwane ‘Federacją Barykad’. Bojowcy, nieugięcie broniący tych barykad, reprezentowali je Komitetach Rewolucyjnych. [Paz, Op. Cit., str. 450-1]

Następnie trzebaby było zorganizować spotkanie delegatów z różnych miejsc pracy (wcześniej uzwiązkowionych lub nie), by stworzyć, powtarzając cytat z Bakunina, “federalny Sojusz wszystkich organizacji pracowniczych“, który “tworzyłby Komunę” i uzupełniał “federację barykad” [Op. Cit., str. 170] Mówiąc bardziej współczesnym językiem, federację rad pracowniczych połączoną z federacją bojówek pracowniczych i zgromadzeń sąsiedzkich. W przeciwnym razie przegrana była zarówno rewolucja jak i wojna z Franco. Mniejszość anarchistów jasno widziała wtedy takie wolnościowe rozwiązanie, ale niestety była to mniejszość. Przykładowo członkowie grupy Nosotros, między innymi Durruti, sądzili, że “trzeba było pójść dalej niż sojusz CNT z partiami politycznymi i utworzyć prawdziwą organizację rewolucyjną. Organizację, która spoczywałaby bezpośrednio w rękach związków zawodowych barcelony i katalonii i Komitetów Rewolucyjnych. Razem te grupy tworzyłyby Zgromadzenie Regionalne, będące organem wykonawczym rewolucji.” [Paz, Op. Cit., str. 471] Taki rozwój wypadków, wprowadzający podstawowe założenia anarchizmu (i jak wyjaśniono w majowej rezolucji CNT wolnościowego komunizmu) nie był niemożliwy. Ostatecznie, jak zobaczymy, CNT-FAI zorganizowała się w ten sposób w Aragonii.

Obawa, że Katalonia byłaby odcięta od reszty republiki była po pierwsze w głowach wielu członków CNT i FAI. Obawy, że wprowadzenie wolnościowego komunizmu doprowadziłoby do bratobójczej wojny pomiędzy antyfaszystami (przysługując się Franco), były realne. Niestety wyciągnięty z nich wniosek, by wygrać wojnę z Franco przed rewolucją, był błędny. Ostatecznie doszło do wojny domowej w ramach Republiki, gdy tylko państwo odzyskało siły na tyle, by ją zacząć. Podobnie było z obawą blokady wprowadzonej przez obce rządy. I tak do niej doszło, co potwierdza analizę działaczy takich jak Durruti.

Zorganizowanie porządnego, pełnego spotkania delegatów w pierwszych dniach rewolucji pozwoliłoby na przedyskutowanie wszystkich kwestii i sugestii między wszystkimi członkami CNT i być może podjęto by inną decyzję w kwestii współpracy. Ostatecznie wielu członków CNT wprowadzało w życie anarchistyczną poliykę walcząc z faszyzmem na drodze wojny rewolucyjnej. Widać to w ignorowaniu decyzji o “przełożeniu” rewolucji na rzecz wojny z faszyzmem przez masy członków CNT i FAI. W całej republikańskiej hiszpanii pracownicy i rolnicy rozpoczęli ekspropriacje ziemi i kapitału wprowadzając w nich samorząd pracowniczy. Robili to z własnej inicjatywy. Możliwe też, o czym mówimy w następnej sekcji, że przetrwałaby jedność pomiędzy antyfaszystami i podjętoby te same decyzje.

Tak czy inaczej, kierownictwo CNT popełniło dwa błędy sądząc, że może przesunąć rewolucję na czas po wojnie. Po pierwsze, powinni wiedzieć, że ich członkowie nie zrezygnują łatwo z tej okazji na wprowadzenie wolnościowych idei, czyniąc ich decyzję nieistotną (a odpowiedziedź etatystów nieuniknioną). Po drugie, odrzucili swoje anarchistyczne idee, nie rozumiejąc, że walka z faszyzmem nigdy nie będzie skuteczna bez aktywnego udziału klasy pracującej. Takiego udziału nie dało się osiągnąć uznając wojnę za ważniejszą od rewolucji i działając w ramach odgórnych struktur lub w ramach państwa.

Błąd CNT, choć zrozumiały, nie może być usprawiedliwiony, skoro konsekwencje przewidziało wcześniej wielu anarchistów, w tym Kropotkin. Kilkadziesiąt lat wcześniej w eseju na temat Komuny Paryskiej rosyjski anarchista obalił oba założenia kierownictwa CNT – po pierwsze, postawienie wojny przed rewolucją i, po drugie, założenie, że można prowadzić walkę za pomocą struktur autorytarnych lub państwa. Uderza prosto w mentalność i logikę tych, którzy mówili “najpierw upewnijmy się co do zwycięstwa, a potem zobaczymy”:

“Upewnijmy się co do zwycięstwa! Tak, jak by można było przetransformować społeczeństwo w wolną komunę nie kładąc ręki na własności! Tak, jak by można było pokonać przeciwnika mimo że wielkie masy ludzi nie są bezpośrednio zainteresowane zwycięstwem rewolucją, zdobyciem materialnego, moralnego i intelektualnego dobrobytu dla wszystkich! Chcieli utrwalić komunę przekładając rewolucję, podczas gdy jedyną efektywną drogą było utrwalenie komuny na drodze rewolucji!” [Words of a Rebel, str. 97]

Jak przekonało się CNT, Kropotkin miał rację. Czękając na zwycięstwo w wojnie zosali pokonani (jak sugerował Abel Paz, hiszpańscy pracownicy “powinni budować nowy świat, by zapewnić sobie zwycięstwo i go bronić” [Op. Cit., str. 451]). Kropotkin wskazywał również nieuniknione skutki takich działań CNT , jak współpraca i udział w organach przedstawicielskich:

“Paryż […] wysłał swoich oddanych synów do Hotel-de-Ville [do ratusza]. Unieruchomieni przez kajdany biurokracji, zmuszeni dyskutować, kiedy potrzebne były działania i straciwszy wrażliwość, jaką dawał stały kontakt z masami, stali się bezsilni. Sparaliżowani przez odległość od serca rewolucji – ludu – sami sparaliżowali inicjatywę ludową.” [Op. Cit., str. 97-8]

Właśnie to w skrócie stało się z czołowymi działaczami CNT, którzy współpracowali z państwem. Kropotkin miał rację, podobnie jak teoria anarchizmu od Bakunina w przód. Jak twierdził Vernon Richards, “nie ma wytłumaczenia” dla decyzji CNT, ponieważ “nie były to błędy w ocenie sytuacji ale odrzucenie zasad CNT” [Op. Cit., str. 41-2]. Trudno winić teorię anarchizmu za decyzje CNT, gdy teoria wspiera przeciwne decyzje. To, że przeciwnicy anarchizmu powołują się na cytat z Garcii Olivera z 1937, by wyciągać wnioski na temat teorii anarchizmu, świadczy raczej o ich własnej polityce niż o anarchizmie!

Ponadto, doświadczenie Hiszpanii potwierdza teorię anarchizmu nie tylko negatywnie, ale i pozytywnie poprzez stworzenie Regionalnej Rady Obrony Aragonii. Radę Aragonii powołano na spotkaniu delegatów ze związków zawodowych CNT, kolektywów wiejskich i kolumn wojskowych, by bronić nowego społeczeństwa opartego na wolnym komunizmie, które budowali mieszkańcy Aragonii. Na spotkaniu postanowiono też naciskać na stworzenie Narodowego Komitetu Obrony, który łączyłby ciała lokalne zorganizowane na podobnych zasadach jak to w Aragonii. Durruti podkreślał, że kolektywy “musiały tworzyć własne środki samoobrony a nie polegać na kolumnach wojsk wolnościowców, które opuszczą Aragonię z rozwojem wojny. Musiały się koordynować, jednak ostrzegał je też przed stworzeniem antyfaszystowskiego frontu politycznego, jaki istniał w innych częściach Hiszpanii. Nie mogą popełniać tych samych błędów, które popełniono gdzie indziej […] Zgromadzenie ludowe musi być niezależne.” Po lokalnym zgromadzeniu CNT bojownicy postanowili “powołać Komitet Obrony Aragonii i Federację Kolektywów Aragonii.” [Paz, Op. Cit., str. 540-1] To pokazuje fałszywość twierdzenia, że anarchizm poniósł klęskę podczas hiszpańskiej wojny domowej. W Aragonii CNT trzymało się zasad anarchizmu, obalając zarówno państwo, jak kapitalizm. Gdyby tak się stało w Katalonii, może wojna domowa skończyłaby się inaczej.

Zgodność tego co miało miejsce w Aragonii z ideami anarchizmu i rezolucją CNT z Saragossy 1936 jest oczywista. Powstanie Regionalnej Rady Obrony potwierdziło wierność zasadom wolnościowego komunizmu. Takie pryncypialne działania na rzecz zmian społecznych i ekonomicznych zadają kłam twierdzeniom, że hiszpańska wojna domowa wskazuje na upadek anarchizmu. Ostatecznie w Aragonii CNT działała w zgodzie z teorią anarchizmu, jak i własną historią i polityką. Powstała tam federacja organizacji pracowniczych, za jaką argumentował Bakunin. Porównanie Katalonii i Aragonii pokazuje słabość argumentu Stacka. Ta sama organizacja, prowadząca taką samą politykę, ale osiągająca różne skutki. Jak można winić idee anarchizmu za to, co się stało w Katalonii, podczas gdy zostały wprowadzone w Aragonii? Nie da się tego logicznie obronić, nie dziwi więc, że marksiści zwykle nie wspominają o Aragonii, mówiąc o anarchizmie w czasie hiszpańskiej wojny domowej.

Dlatego działania CNT w czasie wojny domowej nie dyskredytują anarchizmu, ale pokazują, że anarchiści, jak wszyscy, w trudnych warunkach mogą podejmować złe decyzje. Nie dziwi, że marksiści zawsze wskazują na ten moment w historii anarchizmu, bo był to fatalny błąd. Jak jednak anarchizm mógł “zawieść” podczas rewolucji hiszpańskiej, skoro był ignorowany w Katalonii (w strachu przed faszyzmem) i wprowadzany w życie w Aragonii? Jak można twierdzić, że winę ponosi polityka anarchizmu, gdy dokładnie ta sama polityka utworzyła Radę Aragonii? Nie można. Mówiąc krótko, hiszpańska wojna domowa to przypadek porażki pewnych anarchistów, którzy nie wprowadzili swoich idei w życie w trudnej sytuacji, a nie porażki anarchizmu. Jak podnosiła Emma Goldman, “pomysł, że coś jest nie tak z anarchizmem […] bo głównym towarzyszom w Hiszpanii nie udało się wprowadzić anarchizmu wydaje się naprawdę błędnym rozumowaniem […] Porażka jednej czy kilku jednostek nigdy nie odbiera głębi i prawdy idei.” [Vision on Fire, str. 299]

Wykorzystywania katalońskiego CNT do tworzenia sądów ogólnych anarchizmie jest błędne, bo, po pierwsze, wymaga pominięcia obiektywnych warunków, w jakich podjęto decyzję i, po drugie, ignoruje teorię i historię anarchizmu. Sprawia też wrażenie, że anarchizm jako teorię rewolucyjną trzeba oceniać na podstawie jednego tylko wydarzenia w jego historii. Doświadczenia machnowszczyzny na Ukrainie, USI i UAI w okupacjach fabryk w 1920, walka z faszyzmem we Włoszech, powstania CNT w latach 30-tych, Rada Aragonii powstała w czasie rewolucji hiszpańskiej i tak dalej, wszystko to jest pomijane. Niezbyt to przekonujące, choć wygodne dla marksistów. Jak jasno pokazują doświadczenia machnowszczyzny i Rady Katalonii, anarchizm był z sukcesem wprowadzony na wielką skalę, zarówno politycznie jak ekonomicznie, w warunkach rewolucyjnych.

Równie błędne są wszelkie próby sugerowanie, że ci anarchiści, którzy pozostali wierni wolnościowej teorii, w jakiś sposób ją przez to odrzucili i skierowali się w stronę marksizmu. Zwykle mówią tak o anarchistycznej grupie Przyjaciół Durrutiego (PD). Cytując Pata Stacka:

“Co ciekawe, hiszpańską grupą anarchistyczną, która stworzyła najbardziej rozbudowaną krytykę, byli Przyjaciele Duruttiego [sic!]. Jak wskazuje [trockiska] Felix Morrow, ‘Byli przykładem świadomego zerwania z antyetatyzmem tradycyjnego anarchizmu. Jasno wskazali potrzebę demokratycznych organów włądzy, junt lub sowietów, w obaleniu kapitalizmu i potrzebę państwowych środków represji przeciw kontrrewolucji.’ Hiszpańscy anarchiści nie rozumieli, że to był ten trudny wybór, władza pracowników lub władza kapitalistów i reakcja.” [Op. Cit.]

To, że Stack nie zadał sobie nawet trudu poprawnie napisać nazwiska Durrutiego pokazuje, jak poważnie należy traktować tę analizę. PD było grupą anarchistów w ramach CNT i FAI, która, jak spora mniejszość innych, twardo i konsekwentnie sprzeciwiała się polityce antyfaszystowskiej jedności. Jest to raczej świadomy powrót do anarchizmu niż “świadome odejście”. Jasno to widać, kiedy porównamy ich argumenty i argumenty Bakunina. Jak zapisał Stack, PD argumentowało na rzecz “junt” w obalaniu kapitalizmu i na rzecz obrony przeciwko kontrrewolucji. Za tym właśnie argumentowali rewolucyjni anarchiści od czasów Bakunina (zobacz więcej w sekcji H.2.1). Zgodność idei PD z polityką CNT sprzed wojny domowej i ideami rewolucyjnego anarchizmu jest jasna. A więc PD argumentowało na rzecz powrotu do tradycyjnych pozycji anarchizmu i nie sposób twierdzić, że od nich odeszli. Stack i Morrow rozumieliby to, gdyby wiedzieli cokolwiek o anarchizmie.

Porażką hiszpańskich anarchistów nie był “trudny wybór” pomiędzy “władzą pracowników” a “kapitalistyczną władzą” ale raczej zły wybór w prawdziwym dylemacie pomiędzy wprowadzeniem anarchizmu (co, z definicji, opierało się na władzy pracowników, organizacji i samozarządzaniu) a współpracą z innymi grupami antyfaszystowskimi w walce z większym wrogiem, jakim był Franco (a.k.a z faszystowską reakcją). Brak zrozumienia tych kwestii ze strony Stacka wskazuje, że po prostu nie docenia dynamiki hiszpańskiej rewolucji i woli abstrakcyjne frazesy od poważnej analizy problemów, przed jakimi stawała. Kończy podsumowując:

“Najważniejsza lekcja jest taka […], że jakiekolwiek ideały czy dobre instynkty mogą mieć pojedynczy anarchiści, anarchizm, zarówno w słowie jak i w czynie, nie zapewnia sprawnego narzędzia wyzwolenia ludzkości. Tylko marksizm, widzący centralność klasy pracującej pod kierownictwem partii politycznej, może doprowadzić klasę pracującą do zwycięstwa.” [Op. Cit.]

Dobrym antidotum na takie twierdzenia jest cytat z Trockiego o tym, co powinni zrobić hiszpańscy anarchiści. W jego słowach: “Liderzy CNT nie chcieli dyktatury dla siebie, zostawili więc wolne miejsce dla dyktatury stalinowskiej. Niezbyt to dobry przykład “władzy pracowników”! Lub, jak powiedział wcześniej w tym samym roku, “partia rewolucyjna przejmując władzę (do czego anarchistyczni przywódcy nie byli zdolni, mimo bohaterstwa anarchistycznych pracowników), wciąż nie jest w żadnym razie nie ma całkowitej władzy nad społeczeństwem.” Ostatecznie dla Trockiego porażka rewolucji hiszpańskiej potwierdzała truizm, że “rewolucyjna dyktatura partii proletariatu […] jest obiektywną potrzebą […] Partia rewolucyjna (awangarda), która rezygnuje ze swojej dyktatury, oddaje masy kontrrewolucji.” Zamiast jak anarchiści przypisywać kluczową rolę radom pracowników Trocki uważał za kluczowy czynnik partię, a nawet “dyktaturę partyjną”. [podkreślenia nasze, Writings of Leon Trotsky 1936-37, str. 514, str. 488 i str. 513]Takie ciała w najlepszym wypadku doprowadziłyby do władzy partii i po prostu były dla niej przykrywką. (zobacz sekcję H.3.8)

To jasne, że dominujący wtedy marksista nie opowiadał się za “centralną rolą klasy pracującej pod kierownictwem partii politycznej”. Opowiadał się za dyktaturą partii “rewolucyjnej” nad klasą pracującą. Zamiast widzieć klasę pracującą jaką centralną dla działania rewolucyjnego ustroju, Trocki widział w tej roli partię. Jakie “zwycięstwo” można osiągnąć, jeśli partia ma dyktatorską władzę nad klasą pracującą i “pełnię władzy” nad społeczeństwem? Po prostu takie, które prowadzi do stalinizmu. Zamiast widzieć organizacje klasy pracującej jako środek przejęcia kierowania społeczeństwem przez pracowników, lininiści widzą dla nich rolę czysto instrumentalną – narzędzie do przejęcia władzy przez partię. Rewolucja rosyjska nie pozostawiła wątpliwości, że w konflikcie pomiędzy władzą pracowników a władzą partii leniniści stłumią tą pierwszą, by ucementować drugą.

Parafrazując Stacka, najważniejszą lekcją rewolucji zarówno rosyjskiej jak i hiszpańskiej jest to, że niezależnie od idei i dobrych instynktów pojedynczych leninistów, leninizm, tak w teorii jak i w praktyce, nie zapewnia skutecznego narzędzia wyzwolenia ludzkości. Tylko anarchizm, dostrzegający główną rolę samozarządzania klasy pracującej walką klasową i rewolucją, może stworzyć prawdziwe wolne, socjalistyczne społeczeństwo.

Na koniec, możnaby twierdzić, że nasza krytyka typowych ataków leninistów na hiszpański anarchizm jest podobna do tej, jaką leniniści usprawiedliwiają bolszewicki autorytaryzm podczas rewolucji w Rosji. Ostatecznie leniniści tacy jak Stack wskazują na obiektywne warunki stojące przed władzą Lenina – izolację, wojnę domową, problemy ekonomiczne – jako usprawiedliwienie ich działań represyjnych. Podobieństwo jest jednak bardzo niewielkie, ponieważ porażka rewolucji w Hiszpanii wynikła z nie wprowadzenia w życie wszystkich swoich idei przez anarchistów, a w rosji z tego, że bolszewicy wprowadzili swoją ideologię. Trudności rosyjskiej rewolucji popchnęły bolszewików dalej drogą, którą już szli (nie wspominając, że ideologia bolszewików znacząco przyczynia się do zwiększania wielu z tych problemów). Jak mówimy w sekcji H.6, mniemanie że “obiektywne warunki” tłumaczą tyranię bolszewików jest zwyczajnie nieprzekonujące, szczególnie biorąc pod uwagę rolę, jaką odegrała w tym procesie ich ideologia.

Reasumując, doświadczenie rewolucji Hiszpanii pokazuje nie porażkę anarchizmu, a anarchistów, którym nie udało się wprowadzić swoich idei w życie. W obliczu ekstremalnie trudnych warunków poświęcili swoje idee w imię antyfaszystowskiej jedności. Te kompromisy raczej potwierdziły niż obaliły teorię anarchizmu, ponieważ doprowadziły do porażki zarówno w rewolucji, jak i w wojnie domowej.

I.8.10 Dlaczego CNT współpracowało z państwem?

Jak wiadomo we wrześniu 1936 CNT przyłączyło się do katalońskiego rządu, następnie w listopadzie do rządu centralnego. Był to skutek decyzji z 21 lipca, by nie mówić o wolnościowym komunizmie przed pokonaniem Franco. Innymi słowy, by współpracować innymi antyfaszystowskimi partiami i związkami zawodowymi. Początkowo ta decyzja dotyczyła zgody CNT na udział w „Centralnym Komitecie Antyfaszystowskich Bojówek”, zaproponowanym przez lidera katalońskiego rządu, Louisa Companysa. W jego skład wchodzili przedstawiciele różnych antyfaszystowskich partii i grup. Odtąd oficjalne dołączenie CNT do rządu było tylko kwestią czasu, ponieważ nie było innych możliwości koordynowania działań (zobacz sekcję I.8.13).

Powstaje pytanie, dlaczego CNT zdecydowało się współpracować z państwem, porzucić swoje zasady i, na swój sposób, przyczynić się do kontrrewolucji i porażki wojennej. To ważne pytanie. Marksiści zawsze je przywołują w kłótniach z anarchistami czy atakach na anarchizm. Czy to, że CNT nie udało się wprowadzić anarchizmu po 19 lipca oznacza, że polityka anarchizmu jest błędna? Czy raczej doświadczenia CNT i FAI w czasie hiszpańskiej rewolucji są porażką anarchistów a nie anarchizmu, błędem popełnionym w obiektywnie trudnych warunkach, z którego anarchiści wyciągnęli wnioski? Anarchiści naturalnie argumentują za tym drugim. Innymi słowy, jak twierdzi Vernon Richards, „podstawą [takiej] krytyki jest nie to, że doświadczenia z Hiszpanii ukazały nierealność anarchistycznych idei, ale to, że hiszpańscy anarchiści i syndykaliści nie wprowadzili swoich teorii w praktykę, zamiast tego przyjmując taktyki wroga.” [Lessons of the Spanish Revolution, str. 14]

Dlaczego więc CNT współpracowało z państwem podczas hiszpańskiej wojny domowej? Ogólnie rzecz ujmując wynikło to raczej nie z błędności anarchistycznych teorii (jak często twierdzą marksiści), a z sytuacji, z jaką mierzyli się katalońscy anarchiści po 20 lipca. Do tych decyzji nakłoniły przywódców wojskowych CNT i FAI obiektywne warunki, decyzji, które później usprawiedliwiali błędnie nadużywając teorii anarchizmu.

Z czym mierzyli się katalońscy anarchiści po 20 lipca? Mówiąc krótko była to dezorientująca sytuacja, jak jasno stwierdza raport CNT dla Międzynarodowego Porozumienia Pracowników:

“Walencja była bezbronna i niepewna […] W Madrycie byliśmy w mniejszości. Nie wiedzieliśmy, jaka była sytuacja w Andaluzji […] Nie było żadnych wieści z północy i wyszliśmy z założenia, że reszta Hiszpanii jest w rękach faszystów. Wróg był w Aragonii, u wrót Katalonii. Nerwowość zagranicznych urzędników konsularnych skutkowała obecnością wielkiej ilości statków wojskowych wokół naszych portów”. [cytat za Jose Peirats, Anarchists in the Spanish Revolution, str. 180]

Anarchistyczny historyk Jose Peirats zauważył, że według raportu “CNT miało pełną kontrolę nad Katalonią 19 lipca 1936, ale było słabsze w Walencji czy centralnej Hiszpanii zdominowanej przez rząd centralny i tradycyjne partie. Na północy Hiszpanii sytuacja była niejasna. CNT mogło samodzielnie przeprowadzić ‘prawdopodobnie zwycięską’ insurekcję, ale takie przedsięcie prowadziłoby do walki na trzy fronty: przeciw faszystom, rządowi i zagranicznemu kapitalizmowi. Wobec wielkiej trudności takiego przedsięwzięcia współpraca z innymi grupami antyfaszystowskimi była jedyną alternatywą.” [Op. Cit., str. 179] Cytując raport CNT:

“CNT zachowało się bardzo odpowiedzialnie w obliczu trudnego wyboru: kompletnie zniszczyć państwo w katalonii, wypowiedzieć wojnę rebeliantom [tj. Faszystom], rządowi i zagranicznemu kapitalizmowi, przyjmując pełną kontrolę nad katalońskim społeczeństwem; lub dzielić się obowiązkami rządowymi z innymi antyfaszystowskimi frakcjami.” [cytat za Robert Alexander, The Anarchists in the Spanish Civil War, vol. 2, str. 1156]

Ponadto, jak później podnosił Gaston Leval, biorąc pod uwagę, że „główną troską” większości mieszkańców było „pokonanie faszystów […] gdyby anarchiści wystąpili przeciw państwu, wzbudziliby wrogość […] większości ludzi, którzy oskarżyliby ich o współpracę z Franco”. Przeprowadzenie anarchistycznej rewolucji najprawdopodobniej skutkowałoby również „natychmiastowym zamknięciem granic i blokadą morską zarówno przez faszystów jak państwa demokratyczne. Kompletnie odciętoby dostęp do broni a anarchistom słusznie przypisanoby odpowiedzialność za katastrofalne tego skutki.” [The Anarchist Collectives, str. 52 i str. 53]

Choć zwolennicy Lenina i Trockiego stale zwracają uwagę na obiektywne warunki, w jakich ich bohaterowie podejmowali decyzje podczas rewolucji rosyjskiej, rzadko zauważają warunki, z jakimi mierzyli się hiszpańscy anarchiści 20 lipca 1936. Wydaje się hipokryzją tłumaczyć rosyjską wojną domową wszystkie zbrodnie bolszewików przeciw klasie pracującej (ludzkość w rzeczy samej), milcząc o siłach, z jakimi mierzyło się CNT-FAI na początku hiszpańskiej wojny domowej. Rzadko wspomina się, że gdyby CNT postanowiło wprowadzić w Katalonii wolnościowy komunizm, musiałoby zmierzyć się z faszystami (dowodzącymi większością hiszpańskiej armii), rządem republikańskim (dowodzącym resztą) i tymi sekcjami w Katalonii, które popierały republikę. Co więcej, decyzję o współpracy podjęto bezpośrednio po upadku powstania wojskowego w Barcelonie – sytuacja w pozostałej części kraju była niejasna, a rewolucja społeczna dopiero się zaczynała. Stuart Christie wskazuje dylemat, przed jakim stanęło kierownictwo CNT:

Wyższe komitety CNT-FAI-FIJL w Katalonii stanęły przed dylematem: rewolucja społeczna, faszyzm czy burżuazyjna demokracja. Mogli poświęcić się rozwiązaniom, jakie oferowała rewolucja społeczna, pomimo trudności związanych z jednoczesną walką z faszystami i międzynarodowym kapitalizmem, lub ze strachu przed faszystami (lub ludem), poświęcić swoje anarchistyczne zasady i cele rewolucyjne, stając się częścią burżuazyjnego państwa […] W dalekich od idealnych warunkach i woląc porażkę od być może pyrrusowego zwycięstwa, katalońskie dowództwo anarchistów odrzuciło anarchizm z praktycznych przyczyn i wykreśliło ze swoich celów transformację społeczną Hiszpanii.

Jednak przywódcy CNT-FAI nie rozumieli, że decyzja o wprowadzeniu lub nie wolnościowego komunizmu nie należała do nich. Anarchizm nie był czymś, co możnaby przenieść z teorii w praktykę za pomocą dekretu organizacji […] Spontaniczny ruch oporu 19 lipca wypracował własne kierunki polityczne.” [We, the Anarchists!, str. 99]

Biorąc pod uwagę, że profaszystowska armia nadal kontrolowała co najmniej jedną trzecią Hiszpanii (w tym Aragonię) i że CNT nie było główną siłą w centralnej i północnej Hiszpanii uznano, że wojna na trzy fronty tylko przysłużyłaby się Franco. Ponadto było wysoce prawdopodobne, że wprowadzając wolnościowy komunizm w Katalonii, Aragonii i gdzie indziej, bojówki robotnicze i samozarządzany przemysł straciłyby dostęp broni, zasobów i pieniędzy. W późniejszych komentarzach Abad de Santillán o tym, dlaczego CNT przyłączyło się do rządu, widać, że izolacja była realnym problemem:

“Komitet Wojskowy gwarantował zwierzchnictwo uzbrojonego ludu […] ale mówiono nam i powtarzano do znudzenia, że jak długo będziemy chcieli to zwierzchnictwo zachować, a więc jak długo będziemy naciskać na wspieranie władzy ludu, broń nie dotrze do Katalonii ani nie dostaniemy obcej waluty, by zakupić broń zza granicy, ani nie będą dostarczone surowe materiały dla naszego przemysłu. A skoro porażka w wojnie oznaczała stracenie wszystkiego i powrót do państwa podobnego Hiszpanii Fryderyka VII, i w przekonaniu, że energia nasza i naszych ludzi nie mogłaby kompletnie zniknąć z życia w nowej ekonomii, zamknęliśmy Komitet Wojskowy i przyłączyliśmy się do rządu Katalonii.” [cytat za Christie, Op. Cit., str. 109]

Zdycydowano się współpracować i odłożyć podstawowe założenia anarchizmu do końca wojny. Fatalny błąd, ale zrozumiały w warunkach w jakich go popełniono. Podkreślmy, że to nie usprawiedliwienie decyzji, raczej wyjaśnienie jej i umieszczenie w kontekście. Ostatecznie doświadczenie wojny domowej jest takie, że republikę zwalczały zarówno “demokratyczne” jak faszystowskie rządy, samoorganizowane bojówki i kolektywy były odcinane od zasobów i pieniędzy, a kiedy państwo czuło się wystarczająco silne, by usiłować zniszczyć CNT, jego członków i półrewolucję, jaką przeprowadzali, musiały walczyć na dwa fronty. Większość członków CNT nie sądziła, że w obliczu zagrożenia faszyzmu liberałowie, prawicowi socjaliści i komuniści woleliby podkopywać antyfaszystowską walkę atakując CNT. Mylili się i w tym wypadku historia pokazała, że Durruti miał całkowitą rację:

“Dla nas jest to kwestia zniszczenia faszyzmu raz na zawsze. Tak, również pomimo rządu.Żaden rząd na świecie nie zwalcza faszyzmu do końca. Kiedy burżuazja czuje, że władza wymyka się jej z rąk, odbija w kierunku faszyzmu, by ją zachować. Liberalny rząd Hiszpanii już dawno mógł odebrać elementom faszystowskim jakiekolwiek znaczenie. Wolał iść na kompromisy i flirtować z faszyzmem. Nawet teraz są w tym rządzie osoby, które chcą być wyrozumiałe wobec rebeliantów. Wiesz, nigdy nie wiadomo – zaśmiał się – obecny rząd może jeszcze potrzebować tych rebelianckich sił, by zniszczyć ruch pracowniczy…

Wiemy, czego chcemy. Dla nas nic nie znaczy, że gdzieś tam jest Związek Radziecki, dla którego pokoju i wygody Stalin poświęcił faszystowskim barbarzyńcom pracowników Niemiec i Chin. Chcemy rewolucji w Hiszpanii dziś, nie może po kolejnej wojnie europejskiej. Dziś Hitler i Mussolini powinni się dużo bardziej obawiać naszej rewolucji niż całej Armii Czerwonej. Dajemy przykład niemieckiej i włoskiej klasie pracującej, jak postępować z faszyzmem.

Nie oczekuję żadnego wsparcia dla rewolucji wolnościowej od jakiegokolwiek rządu na świecie. Może konflikt interesów różnych imperializmów może mieć wpływ na naszą walkę. To całkiem możliwe […] Ale w szerszej analizmie nie oczekujemy wsparcia, nawet od naszego własnego rządu.”

“Jeśli zwyciężycie, będziecie mieć tylko ruiny”, powiedział [dziennikarz] van Paasen.

Durruti na to:„Zawsze żyliśmy w slumsach i dziurach w ścianach. Wiemy jak zapewnić sobie dach nad głową. Ponieważ, nie możecie zapominać, że potrafimy także budować. To my jesteśmy robotnikami, którzy zbudowali te wszystkie pałace i miasta, tu w Hiszpanii, w Ameryce i wszędzie indziej. My, robotnicy, potrafimy zbudować kolejne, które zajmą ich miejsce. I do tego lepsze. W najmniejszym stopniu nie boimy się ruin. Zamierzamy posiąść na własność ziemię. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Burżuazja mogłaby zniszczyć i doprowadzić do ruiny swój własny świat zanim zostawi ten etap historii za sobą. Niesiemy ze sobą nowy świat, tu, w naszych sercach. Świat ten dokonuje się w tej chwili.” [cytat za Vernon Richards, Lessons of the Spanish Revolution, str. 193-4f]

Ta chęć rozszerzania rewolucji nie dotyczyła tylko Durrutiego, jak widać w komunikacie przewodnictwa katalońskiego CNT z sierpnia 1936. Wyraża też obawy stojące za podjętymi decyzjami:

“Dotarły też raporty z innych regionów. Mówi się trochę o niecierpliwości niektórych towarzyszy chcących pójść dalej niż zniszczenie faszyzmu, ale w tej chwili ogólna sytuacja w Hiszpanii jest bardzo delikatna. W kwestiach rewolucyjnych Katalonia jest oazą Hiszpanii.

Nikt oczywiście nie może przewidzieć zmian, jakie mogą nastąpić po wojnie domowej i zdobyciu tej części Hiszpanii, którą nadal kontrolują zbuntowani reakcjoniści.” [cytat za Jose Peirats, Op. Cit., pp. 151-2]

Izolacja, nierówe poparcie dla wolnościowej rewolucji w różnych częściach Hiszpanii i zagrożenia faszyzmu to były realne problemy, ale nie usprawiedliwiają błędów ruchu wolnościowego. Największym z tych błędów było zapomnienie podstaw anarchistycznych idei i anarchistycznego podejścia do problemów stojących przed hiszpańskim społeczeństwem. Gdyby wprowadzono te idee, być może wynik wojny domowej i rewolucji byłby inny.

Podsumowując, choć decyzję o współpracy można zrozumieć (biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich ją podjęto), nie można jej usprawiedliwić w ramach teorii anarchistycznej. Przeciwnie, jak twierdzimy w następnej sekcji, próby dowództwa CNT, by usprawiedliwić tę decyzję w ramach zasad anarchizmu nie są przekonujące i trudno za nimi argumentować nie robiąc z anarchizmu farsy.

I.8.9 Skoro było tak dobrze, to dlaczego rewolucja nie przetrwała?

To, że coś jest dobre, nie jest gwarantem tego, że przetrwa. Przykładowo powstanie w getcie warszawskim upadło, ale to w żadnym razie nie oznacza, że walczyło o niesłuszną sprawę lub że nazistowski reżim był słuszny. Podobnie to, że eksperymenty z samozarządzaniem pracowniczym i wolnymi komunami w całej republikańskiej Hiszpanii były jednymi z najważniejszych eksperymentów społecznych wolnego społeczeństwa jakie podjęto, nie zmienia faktu, że siły Franco i komunistów miały dostęp do większej ilości i lepszej jakości broni.

W obliczu agresji i terroru Franco, stojących za nim potęg militarnych faszystowskich Włoch i nazistowskich Niemiec, zdradę komunistów i to, z jaką rezerwą podchodziły do rzeczy „demokratyczne” państwa zachodnie (które dziwnie ignorowały własną politykę „nieinterwencji”, kiedy ich obywatele wspierali Franco), to niesamowite, że rewolucja trwała tak długo.

To nie usprawiedliwia działań anarchistów. Jak wiadomo, CNT współpracowało z innymi antyfaszystowskimi partiami i związkami zawodowymi w Republice, co ostatecznie doprowadziło do tego, że anarchiści przyłączyli się do rządu (zobacz następną sekcję). Ta współpraca pomogła ucementować porażkę rewolucji. Choć znaczną część winy można przypisać niedoszłym „liderom” (jak większość liderów dochodzących do wniosku, że są niezastąpieni), trzeba zauważyć, że szeregowi członkowie ruchu nie zrobili wiele, by ich powstrzymać. Większość bojowych anarchistów była na froncie (co wykluczło ich ze spotkań związków i kolektywów), nie mogli więc mieć wpływu na innych pracowników (trudno się dziwić, że radykalna grupa anarchistyczna „Przyjaciele Durrutiego” składała się w większości z byłych bojowców). Wydaje się jednak, że miraż antyfaszystowskiej jedności okazał się przerosnąć większość członków CNT (zobacz sekcję I.8.12).

Niektórzy anarchiści nadal twierdzą, że hiszpański ruch nie miał innego wyboru i współpraca (choć miała fatalne skutki) była jedyną opcją. Takiej opinii bronił Sam Dolgoff, znajduje ona też pewne poparcie w pismach Gastona Levala, Augustyna Souchy’ego i innych uczestników rewolucji. Jednak większość dzisiejszych anarchistów jest przeciwna kolaboracji i sądzi, że był to fatalny błąd (z taką pozycją zgadzała się większość ówczesnych anarchistów spoza Hiszpanii i znacząca mniejszość hiszpańskiego ruchu, która przerodziła się w większość, gdy skutki współpracy stały się widoczne). Taką opinię najlepiej wyraża Lessons of the Spanish Revolution Vernona Richarda, po części też inne prace, jak Anarchists in the Spanish Revolution Jose Peiratsa, Anarchist Organisation: The History of the FAI Juana Gomaza Casasa i Durruti in the Spanish Revolution Abela Paza, a także mnóstwo broszur i artykułów anarchistów powstałych od czasów wojny.

Tak więc niezależnie od tego, jak dobry jest dany system społeczny, może zostać pokonany przez rzeczywistość. Saturnino Carod (dowódca kolumny wojsk w CNT na froncie Aragonii) podsumowuje osiągnięcia rewolucji i jej obiektywne ograniczenia:

Zawsze spodziewano się ciosu w plecy, zawsze więdziano, że na jakiejkolwiek dezorganizacji [z naszej strony] przeciwnik po drugiej stronie frontu tylko by zyskał. To była tragedia dla ruchu anarchosyndykalistycznego; ale była to też tragedia dla czegoś więcej – hiszpańskiego społeczeństwa. Bo nigdy nie możemy zapomnieć, że to klasa pracująca i rolnicy, demonstrując umiejętność kolektywnego zarządzania przemysłem i rolnictwem, umożliwili republice walkę przez trzydzieści dwa miesiące. To oni stworzyli przemysł wojenny, utrzymywali wzrost produkcji rolnej, tworzyli bojówki, a później wstępowali do armii. Republika nie mogłaby prowadzić wojny, gdyby nie te twórcze wysiłki…” [cytat za Ronald Fraser, Blood of Spain, str. 394]

A więc bez względu na jej osiągnięcia, wzrost wolności i równości, rewolucja została pokonana. To nie powinno przyćmiewać nam jej osiągnięć i potencjału, jaki w niej widać. Powinno raczej służyć inspiracji i lekcji na przyszłość.

I.8.8 Ale czy hiszpańskie kolektywy wprowadzały innowacje?

Tak. Wbrew staremu kapitalistycznemu twierdzeniu, że bez własności prywatnej nie będzie pola dla wynajdowania nowych rozwiązań, pracownicy i rolnicy okazali się mieć dużo więcej impulsów do innowacji, żyjąc w wolnościowym socjalizmie niż wcześniej w systemie prywatnych przedsiębiorstw. Gaston Leval tak opisuje zasady kolektywizacji w Cargagente w południowej Walencji:

Klimat regionu szczególnie sprzyja uprawie pomarańczy […] Bardzo dba się o całą bez wyjątków skolektywizowaną ziemię. Ogrody owocowe są dokładnie odchwaszczone. Rolnicy regularnie czyszczą glebę, by upewnić się, że drzewa będą dobrze odżywione. Mówili mi z dumą, że ‘Wcześniej to wszystko należało do bogaczy, a prace wykonywali nędznie opłacani pracownicy. Zaniedbywano ziemię a właściciele musieli kupować ogromne ilości nawozów chemicznych, choć mogliby osiągnąć dużo lepsze zbiory oczyszczając ziemię…’. Z dumą pokazywali mi drzewa posadzone dla uzyskania lepszych owoców.

W wielu miejscach widziałem rośliny rosnące w cieniu drzew pomarańczowych. Pytałem ‘Co to?’ Dowiedziałem się, że rolnicy z Lewantu (słynni ze swojej pomysłowości) gęsto sadzili ziemniaki w gajach pomarańczowych. Rolnicy wykazywali więcej inteligencji niż wszyscy biurokracji ministerstwa rolnictwa razem wzięci. Nie tylko sadzili ziemniaki. W całym Lewancie, wszędzie gdzie ziemia jest dość dobra, jest uprawiana. Wykorzystują cztery miesiące [okresu odłogu] w polach ryżu. Gdyby ministerstwo rolnictwa brało przykład z tych rolników, problem niedoboru chleba zostałby rozwiązany w kilka miesięcy.” [Anarchist Collectives, str. 153]

To tylko jednen z wielu przykładów opisanych w historiach zarówno przemysłowych jak i rolniczych kolektywów. Odnotowano już kilka przykładów wzrostu wydajności będących skutkiem kolektywizacji w czasie hiszpańskiej rewolucji (sekcja I.4.10). Kolejnym przykładem jest przemysł piekarniczy. Według relacji Souchego „podobnie jak w pozostałych częściach Hiszpanii w Barcelonie chleb i ciasta pieczono głównie w nocy w setkach małych piekarni, z których większość znajdowała się w wilgotnych, ponurych piwnicach, w których roiło się od karaluchów i gryzoni. Wszystkie te piekarnie zamknięto. Ciasta i chleb pieczono w większych ilościach i lepszej jakości w nowych piekarniach wyposażonych w nowoczesne piekarniki i inne oposażenie.” [Op. Cit., str. 82] W Granollers syndykat był pierwszy we wprowadzaniu wszelkich unowocześnień. Można przypisać mu wszystkie wszelkiego rodzaju działania mające poprawić funkcjonowanie i strukturę tamtejszej ekonomii.” Skolektywizowane gałęzie przemysłu fryzjerskiego, szewskiego, obróbki drewna i przemysł maszynowy zostały wszystkie unowocześnione, zamknięto małe, niesprzyjające zdrowiu i niewydajne miejsca pracy, a zastąpiły je większe, przyjemniejsze i bardziej wydajne zakłady. [Gaston Leval, Collectives in the Spanish Revolution, str. 287] Więcej o tym możesz poczytać w sekcjach I.8.6 i C.2.8 (gdzie przedstawiamy więcej przykładów pokazujących, że kontrola pracownicza nie spowalnia innowacyjności).

Dostępne są liczne dowody, że członkowie kolektywów przejawiali wysoką świadomość ważności inwestycji i innowacji, by zwiększać produkcję i by czynić pracę łatwiejszą i przyjemniejszą, a także, że kolektywy pomagały swobodnie wyrażać taką świadomość. Kolektywy wskazują, że każdy, gdyby dać mu taką okazję, zadbałby o własną przyszłość i chciałby poprawić swoje życie i otoczenie korzystając z własnego rozsądku. W rzeczywistości to kapitalizm zniekształca istniejące w jego hierarchicznej strukturze innowacje ograniczając ich rolę do oszczędzania pieniędzy i maksymalizowania zysków inwestorów, pomijając inne, ważniejsze, kwestie. Jak sugeruje Gaston Leval, samozarządzanie jest impulsem do innowacji:

Teoretycy i zwolennicy ekonomii liberalnej twierdzą, że konkurencja stymuluje inicjatywę, a przez to ducha twórczości i wynalazczości, które w innym razie pozostają pozostają w uśpieniu. Liczne obserwacje poczynione przez autora w Kolektywach, uspołecznionych fabrykach i zakładach pracy pozwalają mu przyjąć zupełnie inną opinię. Bo w Kolektywie, w grupie, której każdego członka stymuluje do działania chęć bycia pomocnym swoim kolegom, również istnieją impulsy, by dążyć do takich rzeczy jak techniczna perfekcja. Ale wynika z tego też, że nowe osoby dołączają do początkowych członków grupy. Ponadto w dzisiejszym społeczeństwie, gdy wynalazca – indywidualista coś stworzy, stosować to może tylko kapitalista czy osoby, które go zatrudniły, a w przypadku wynalazcy żyjącego w społeczności nowy wynalazek nie tylko od razu rozwijają go i korzystają z niego inne osoby, ale też od razu jest wprowadzany dla poprawienia sytuacji ogółu. Jestem przekonany, że taką przewagę bardzo szybko możnaby zauważyć w uspołecznionym społeczeństwie.” [Op. Cit., str. 347]

A więc konkretne doświadczenia samozarządzania w Hiszpanii potwierdzają argumenty z sekcji I.4.11. Nieskrępowane hierarchią jednostki współpracowałyby ze sobą kreatywnie, by poprawić swoje warunki życiowe. Bo ludzki umysł jest twórczy i, dopóki nie zniszczy go władza, nie może przestać myśleć i działać tak jak Ziemia nie może przestać krążyć wokół Słońca. Dodatkowo w kolektywach widać, że samozarządzanie pozwala na rozwijanie pomysłów przez dyskusję.

Doświadczenia samozarządzania potwierdziły argument Bakunina, że społeczeństwo jako całość jest bardziej inteligentne od nawet najinteligentniejszej jednostki, z tego prostego powodu, że łączy morze punktów widzenia, doświadczeń i myśli. Sztuczne granice i struktury włądzy w kapitalizmie zubażają jednostki i społeczeństwo.

I.8.7 Czy kolektywy rolnicze stworzono siłą?

Nie, nie stworzono. Mit, że do powstania kolektywów roliczych doprowadził „terror” anarchistycznych milicji został stworzony przez stalinistów z Hiszpańskiej Partii Komunistycznej. W mniej odległej przeszłości niektórzy prawicowi „libertarianie” wyciągnęli te stalinowskie kłamstwa i zaczęli je powtarzać. Anarchiści_stki dementowali_ły te pomówienia od 1936 i warto zdementować je tutaj raz jeszcze. Jak zauważył Vernon Richards: „Choć stalinizm jest dziś mocno zdyskredytowany, nadal utrzymują się stalinowskie kłamstwa o hiszpańskiej wojnie domowej i jej stalinowska interpretacja, zapewne dlatego, że odpowiadają politycznym założeniom historyków, którzy ją obecnie interpretują.” [“Introduction”, Gaston Leval, Collectives in the Spanish Revolution, str. 11]. Tutaj przedstawimy dowody, że kolektywy rolnicze nie zostały stworzone siłą.

Po pierwsze, musimy zauważyć, że koletywy rolicze powstały w wielu częściach hiszpanii, m.in. w Lewancie (900 kolektywów), Kastylii (300) i Estremaderze (30), gdzie nie było anarchistycznych bojówek. W Katalonii na przykład milicje CNT przeszły przez wiele wsi na drodze do Aragonii i powstało tylko około 40 kolektywów, w kontraście do 450 w Aragonii. Inaczej mówiąc, kolektywizacja wsi była procesem niezależnym od obecności wojsk anarchistów, a stanowiące większość 1700 kolektywów rolniczych powstało na terenach, gdzie nie dominowały anarchistyczne milicje.

Jeden historyk, Roland Fraser, wydaje się sugerować, że kolektywy zostały narzucone mieszkańcom Aragonii. Jak mówi, „kolektywizacja, przeprowadzana pod ogólnym nadzorem, jest jeśli nie bezpośrednią kontrolą wojsk CNT, to próba wprowadzenia przez rewolucyjną mniejszość kontroli nie tylko produkcji, ale też konsumpcji w imię równości i zapotrzebowania w czasie wojny.” Zauważmy, że nie sugeruje, by anarchistyczne wojska faktycznie narzucały kolektywizację, na co dowodów jest niewiele lub nie ma wcale. Ponadto Fraser przedstawia narrację nieco sprzeczną z faktami, do jakich się odwołuje. Z jednej strony sugeruje, że „w oczach niektórych wolnościowców przymusową kolektywizację usprawiedliwiały argumenty bliższe komunizmowi wojennemu niż wolnościowemu.” Z drugiej strony prezentuje liczne dowody, że nie wszyscy należeli do kolektywów. Jak kolektywizacja może być przymusowa, jeśli niektórzy pozostają poza kolektywami? Podobnie mówi też o tym, jak niektórzy przywódcy wojskowi CNT usprawiedliwiali „przymusową kolektywizację” potrzebami wojennymi, choć przyjmuje oficjalne stanowisko CNT przeciwne przymusowej kolektywizacji, znajdujące potwierdzenie w praktyce, jako że tylko około 20 (czyli 5%) kolektywów zbierało wszystkich mieszkańców [Blood of Spain, str. 370, 349 i 366]. Widać to w jego własnych książkach, gdzie kolektywy, z którymi przeprowadza wywiady, wielokrotnie wspominają, że nie wszyscy do nich należeli!

Tak więc próby Frasera, by przedstawić kolektywy w Aragonii jako formę “wojennego komunizmu” narzuconą mieszkańcom przez CNT i przymusową dla każdego kłóci się z dowodami, jakie sam przedstawia.

Fraser stwierdza, że „nie było potrzeby przymuszać ich [rolników] groźbą [do wstępowania do kolektywów]: wystarczał klimat przymusu, w którym zabijano ‘faszystów’. Funkcjonowały ‘spontaniczne’ i ‘przymusowe’ kolektywy, podobnie jak istniejące w nich kolektywy osób chętnych i niechętnych kolektywizacji.” [Op. Cit., str. 349]. Zatem jego sugestia, że kolektywy w Aragonii zostały narzucone mieszkańcom wsi opiera się na stwierdzeniu, że był tam wtedy „klimat przymusu”. Oczywiście wojna domowa przeciw faszystom mogła tworzyć „klimat przymusu”, szczególnie w pobliżu frontu. Jednak trudno za to winić CNT. Jak konkluduje historyk Gabriel Jackson, choć takie egzekucje miały miejsce, CNT nie wprowadzało ogólnej fali terroru:

Anarchiści konsekwentnie starali się oddzielać aktywnych wrogów politycznych od tych, którzy należeli do burżuazji po prostu z urodzenia, ideologii czy pełnionej funkcji ekonomicznej. Anarchistyczne komitety polityczne chciały wiedzieć, co zrobili oskarżeni monarchiści czy konserwatyści, nie tylko co myśleli lub jak głosowali… Nie ma sprzeczności w stwierdzeniu faktów, że istniała rewolucyjna przemoc i że społeczne i ekonomiczne skutki… aprobowała większość mieszkańców tamtejszych wsi”. [cytat za Jose Peirats, The CNT in the Spanish Revolution, vol. 1, str. 146]

Trwała walka z faszystami na śmierć i życie, w ramach której faszyści systematycznie mordowali wielkie liczby anarchistów, socjalistów i republikanów na kontrolowanych przez siebie terytoriach. Trudno się dziwić, że niektóre siły anarchistyczne wzięły prawo w swoje ręce i zabiły część tych, którzy faszystów popierali i pomogliby im. Biorąc pod uwagę co działo się w faszystowskiej hiszpanii i doświadczenia faszyzmu w Niemczech i Włoszech wojska CNT dobrze wiedziały, co by się stało z nimi i ich rodzinami, gdyby przegrali.

Powstaje jednak pytanie czy wojna i bliskość wojsk anarchistycznych stworzyły klimat przymusu na tyle silnego, że uniemożliwiał indywidualny wybór. Fakty mówią same za siebie. U swego szczytu kolektywizacja wsi w Aragonii dotyczyła okołu 70% mieszkańców terenów wyzwolonych z faszyzmu. Około 30% populacji czuło się dość bezpiecznie, by nie dołączać do żadnego kolektywu. To spory odsetek. Gdyby kolektywy zostały stworzone przez anarchistów terrorem czy siłą, należałoby oczekiwać udziału 100% osób. Nie było tak, co wskazuje na generalnie dobrowolną naturę eksperymentu (trzeba zwrócić uwagę, że inne dane wskazują niższą skalę kolektywizacji, co jeszcze bardziej podważa twierdzenia o jej przymusowości). Historyk Anthony Beevor (zauważając, że „z pewnością trwała presja i bez wątpienia przemoc była używana w niektórych przypadkach w ferworze po powstaniu”) po prostu stwierdził oczywistość pisząc, że „sam fakt, że każda wieś byłą mieszanką kolektywistów i indywidualistów pokazuje, że rolnicy nie byli do kolektywizacji przymuszani groźbą.” [The Spanish Civil War, str. 206]. Ponadto, gdyby wojska CNT przymuszały mieszkańców wsi, by wstępowali do kolektywów należałoby się spodziewać dużego wzrostu ich liczebności niemal z dnia na dzień, a nie wolnego wzrostu z czasem:

Na regionalnym kongresie kolektywów w Caspe w połowie lutego 1937 reprezentowanych było niemal 80 000 kolektywistów ‘z niemal każdej wsi regionu’. To był jednak dopiero początek. Do końca kwietnia liczba kolektywistów wzrosła do 140 000; do końca pierwszego tygodnia maja do 180 000; a do końca czerwca do 300 000” [Graham Kelsey, “Anarchism in Aragón,”, str. 60-82, Spain in Conflict 1931-1939, Martin Blinkhorn (ed.), str. 61]

Gdyby kolektywy zostały stworzone siłą, liczyłyby 300 000 członków w lutym, a nie stale wzrastały, by osiągnąć tę liczbę po czterech miesiącach. Nie można też twierdzić, że ten wzrost wynikał z kolektywizacji kolejnych wsi, skoro niemal wszystkie wystosowały delegatów w lutym. To wskazuje, że wielu mieszkańców wsi dołączało do kolektywów, kierując się zaletami płynącymi ze wspólnej pracy, zwiększonych zasobów, jakie im dawały i wartości dodanej, jaka w poprzednim systemie była w rękach nielicznych, a teraz stosowano ją, by podnieść standard życia całej społeczności.

Dobrowolną naturę kolektywów podkreśla też ilość kolektywów, jakie pozwalały pozostawać poza nimi. Było „niewiele wsi, które zostały całkowicie skolektywizowane” [Beevor, Op. Cit., str. 94]. Jeden naoczny świadek z Aragonii, nauczyciel i anarchista, zauważa, że przymuszanie drobnych właścicieli ziemskich do wstępowania do kolektywów „nie było problemem na dużą skalę, ponieważ całkowicie skolektywizowanych wsi, gdzie nie wolno było pozostawać poza kolektywem, było nie więcej jak dwadzieścia” [cytat za Fraser, Op. Cit., str. 366]. Zamiast przymuszać mniejszość, by wstępowała do kolektywów, przytłaczająca większość (95%) kolektywów w Aragonii trzymała się swoich wolnościowych założeń i przyzwalała, by ludzie pozostawali poza nimi.

Tak więc było nie więcej jak 20 „całkowitych” kolektywów (z 450), a około 30% ludności czuło się na tyle bezpiecznie, by do nich nie wstępować. Inaczej mówiąc, w przytłaczającej większości kolektywów ci, którzy do nich dołączali widzieli, że ci, którzy nie dołączali, byli bezpieczni. Te liczby wskazują na generalnie spontaniczną i dobrowolną naturę ruchu, jak i skład nowych rad municypalnych powstałych po 19-tym lipca. Jak zauważa Graham Kelsey, „Co rzuca się w oczy w tych danych, to że choć sugerowano kontrolowanie przez anarchistów z kompletnym wykluczeniem innych sił, CNT było dalekie od powszechnej dominacji” [Anarchosyndicalism, Libertarian Communism and the State, str. 198]

W swojej analizie rewolucji wsi Burnett Bolloten zauważa, że „objęła ona ponad 70% mieszkańców” w wyzwolonej Aragonii i że „wiele z 450 kolektywów w regionie było dobrowolnych”, chociaż „trzeba zwócić uwagę, że taki a nie inny obrót wydarzeń w jakimś stopniu wynikał z obecności wojsk w sąsiednim obszarze Katalonii, w przeważającej większości złożonych z członków CNT i FAI” [The Spanish Civil War, str. 74]. Trzeba zauważyć, że anarchiści tego nie podważali. Jak zauważa Gaston Leval, „jest prawdą, że obecność tych sił… wpływała pośrednio na te konstruktywne osiągnięcia, powstrzymując aktywny opór zwolenników burżuazyjnej republiki i faszyzmu.” [Collectives in the Spanish Revolution, str. 90]

Tak więc obecność wojsk zmieniła równowagę sił klasowych w Aragonii obalając kapitalistyczne państwo (tzn. miejscowi szefowie – wodzowie – nie mogli liczyć na pomoc państwa w obronie ich własności) i wielu bezrolnych pracowników przejeło te ziemie. Obecność wojsk gwarantowała możliwość zajmowania ziemi poprzez rozbicie kapitalistycznego „monopolu na przemoc”, jaki istniał przed rewolucją (którego znaczenie zostanie podkreślone dalej) i w ten sposób wojska CNT zapewniły mieszkańcom Aragonii możliwość eksperymentów. Tak wojnę klasową na wsi opisuje Bolloten: „O ile pojedynczy rolnik bał się masowej kolektywizacji agrokultury, rolnicy z anarchosyndykalistycznego CNT i socjalistycznego UGT widzieli w niej początek nowej ery.” [Op. Cit., str. 63] Obie te organizacje były masowe i wspierały kolektywizację.

Tak więc wojska anarchistów umożliwiły wiejskiej klasie pracującej obalenie sztucznego niedoboru ziemi stworzonego przez własność prywatną (i utrzymywanego siłą przez państwo). Wiejscy szefowie byli oczywiście przerażeni wizją, że nie mogliby wyzyskiwać codziennej pracy rolników (jak zauważa Bolloten, „kolektywny system rolnictwa grozi[ł] odarciem rolniczego rynku pracy z pracowników najemnych.” [Op. Cit., str. 62]). Trudno się dziwić, że bogatsi rolnicy i właściciele ziemscy nienawidzili kolektywów. Oto relacja z gminy Valderrobres sugerująca szerokie poparcie kolektywów:

Kolektywizacji sprzeciwiali się jednak oponenci na prawicy i przeciwnicy na lewicy. Próżnujący przez całe życie, których wywłaszono, zapytani co myślą o kolektywizacji jedni odpowiedzieliby że to kradzież, inni – że dyktatura. Ale dla osób starszych, pracowników, rolników uprawiających dzierżawioną ziemię i drobnych właścicieli, którzy zawsze byli pod butem wielkich właścicieli ziemskich, bezdusznie wyzyskiwani, była wyzwoleniem” [cytat za Bollotenem, Op. Cit., str. 71]

Jednak wielu historyków pomija istniejące na wsi różnice klasowe i tłumaczy rozwój kolektywów w Aragonii (ignorując inne regiony) obecnością wojsk CNT. Na przykład Fraser:

Bardzo szybko zaczęły powstawać kolektywy. Nie był to skutek instrukcji dowództwa CNT… czy [przemysłowych] kolektywów z Barcelony. Podobnie jak tam, inicjatywa wychodziła od bojowników CNT; jak tam, ‘klimat’ sprzyjający rewolucji społecznej powstał dzięki sile militarnej CNT: przejęcie przez anarchosyndykalistów ulic Barcelony powtórzyło się w Aragonii, gdy zalały ją wojska CNT, złożone w większości z katalońskich anarchosyndykalistycznych pracowników. We wsiach, gdzie istniały grupki anarchosyndykalistów, wykorzystywały one okazję, by przeprowadzić długo oczekiwaną rewolucję i przeprowadzały spontaniczną kolektywizację. Tam, gdzie takich grupek nie było, mieszkańcy wsi mogli odczuć dużą presję kolektywizacji ze strony wojska. [Op. Cit., str. 347]

Fraser sugeruje, że rewolucja została w dużym stopniu zaimportowana do Aragonii z Katalonii. Chociaż, jak sam zauważa, dowódcy kolumn CNT (poza Durrutim) „byli przeciwni” powstaniu Rady Aragonii (federacji kolektywów). Trudno to uznać za przejaw rewolucji społecznej narzuconej przez katalońską CNT! Ponadto, aragońskie CNT było bardzo liczną i popularną organizacją, co sugeruje, że twierdzenie, że idea kolektywów została tam zaimportowana przez katalońskie CNT jest zwyczajnie fałszywa. Fraser stwierdza, że „w niektórych [z aragońskich wsi] kwitła CNT, w innych najsilniesze było UGT, a bardzo wielu nie było uzwiązkowienia w ogóle.” [Op. Cit., str. 350 i str. 348]. Powstaje pytanie, jak poważna była ta siła. Dowody ukazują, że wiejskie CNT w Aragonii było liczne, silne i rozwijało się, co zaprzecza sugestii przymusowej kolektywizacji. W rzeczywistości w latach 30. „prawdziwą proletariacką bazą CNT… była Aragonia.” Rozwój CNT w Saragossie „zapewniał odskocznię dla bardzo efektywnej agitacji wolnościowej w dolnej Aragonii, szczególnie wśród zubożałych pracowników i zadłużonych rolników suchego, stepowego regionu.” [Murray Bookchin, The Spanish Anarchists, str. 203]

Graham Kelsey w swojej społecznej historii CNT w Aragonii między 1930 a 1937 podaje więcej dowodów na ten temat. Zwraca uwagę, że podobnie jak „rozpowszechnianie się wolnościowych grup i rosnąca świadomość wolnościowych teorii wśród członków CNT… dokładały się do rozwoju ruchu anarchosyndykalistycznego w Aragonii” znaczącą rolę odegrały też „niepokoje agrarne”. To wszystko prowadziło do „rewitalizacji sieci CNT w Aragonii.” Dlatego do 1936 CNT budowało „na podstawach położonych w 1933” i „w końcu z sukcesem przełożyło ogromną siłę organizacji związkowej w Aaragossie na regionalną sieć o znacznym zasięgu.” [Op. Cit., str. 80-81, 82 i 134]

Kelsey odnotowuje długą historię anarchizmu w Aragonii, sięgającą późnych lat 60. XIX wieku. Jednak do lat 10. XX wieku nie był bardzo popularny na wsiach ze względu na siłę miejsowych szefów (zwanych caciques):

Miejscowi właściciele ziemscy i mali przemysłowcy, caciques prowincji Aragonii, zrobili wszystko co w ich mocy, by położyć kres działalności tych pierwszych wiejskich komórek anarchosyndykalistycznych [powstałych po 1915]. Gdy doszło do pierwszego kongresu wiejskiego aragońskiego CNT latem 1923, znaczna część rozwoju osiągniętego dzięki dużym wysiłkom agitacyjnym organizacji spotkała się z odpowiedzią w formie represji gdzie indziej.” [“Anarchism in Aragón”, Op. Cit., str. 62]

Działacz CNT wskazywał na siłę tych szefów i na to, jak trudno było być członkiem związku w Aragonii:

Represje wyglądają inaczej niż w dużym mieście, bo na wsiach każdy każdego znał, a Gwardia Cywilna szybko dowiaduje się o najmniejszych działaniach towarzyszy. Nie oszczędzają przyjaciół ani rodziny. Każdy, kto nie służy bezwarunkowo represyjnym siłom państwa jest jest ścigany, prześladowany i od czasu do czasu bity.” [cytat za Kelsey, Op. Cit., str. 74]

Udało się osiągnąć pewne sukcesy w organizacji wiejskich związków, jednak już w 1931 „kampanie agitacyjne, które doprowadziły do powstawania licznych komórek związków zawodowych na wsiach, spotkały się z odpowiedzią kontrofensywy miejscowych caciques, co zmuszało je do zaprzestania działalności.” [Op. Cit., str. 67] Nawet w obliczu tych represji CNT rozwijało się i „od końcówki 1932” można liczyć „pomyślną rozbudowę ruchu anarchosyndykalistycznego w miejscach, gdzie nie był obecny nigdy wcześniej.” [Kelsey, Anarchosyndicalism, Libertarian Communism and the State, str. 185] Na tym rozwoju budowano w 1936, co zwiększyło aktywizm na wsiach, powoli erodując władzę caciques (co po części wyjaśnia ich poparcie dla faszystowskiego przewrotu). Po wybraniu Frontu Ludowego lata anarchistycznej agitacji i organizacji spłaciły się w „wielkim wzroście poparcia anarchosyndykalizmu na wsiach” w pierwszych sześciu tygodniach po ogólnopaństwowych wyborach. “Podkreślono to” w agendzie kwietniowego zjazdu aragońskiej CNT i postanowiono zwrócić „uwagę na problemy wsi”, podczas gdy uzgodniony program był „dokładnie tym, co miało się wydarzyć cztery miesiące później w wyzwolonej Aragonii”. W jego następstwie zorganizowano serię intensywnych kampanii agitacyjnych we wszystkich prowincjach regionalnej federacji. Zorganizowano liczne spotkania we wsiach, które nigdy wcześniej nie słyszały anarchosyndykalistycznej agitacji. Osiągano w ten sposób duże sukcesy i na początku czerwca 1936 ilość związków w Aragonii przekroczyła 400, podczas gdy ledwo miesiąc wcześniej było ich 278. [Kelsey, “Anarchism in Aragón”, Op. Cit., str. 75-76]

Taki wzrost liczebności związków odwierciedlał wzmożone walki społeczne aragońskich pracowników i ich starania o poprawę swojego poziomu życia, który dla większości mieszkańców był bardzo niski. Dziennikarz konserwatywnego, katolickiego Heraldo de Aragón odwiedził niższą Aragonię latem 1935 i odnotował „głód w wielu domach, gdzie mężczyźni nie pracują, zaczyna być zachętą dla młodych, by popierali zwodnicze idee.” [cytat za Kelsey, Op. Cit., str. 74] Trudno się więc dziwić wzrostowi liczebności CNT i walkom społecznym, na które wskazuje Kelsey:

Są też innego rodzaju dowody na rozwój bojowych związków zawodowych w Aragonii. W pięć miesięcy między połową lutego a połową lipca 1936 w prowincji Saragossy miało miejsce ponad siedemdziesiąt strajków, więcej niż odnotowano przez dwanaście miesięcy dowolnego wcześniejszego roku, jest też jasne, że sytuacja w dwóch pozostałych prowincjach była podobna… przytłaczająca większość tych strajków miała miejsce w małych miastach i na wsiach. Strajki wstrząsały prowincjami i w co najmniej trzech przypadkach przerodziły się w strajki generalne.” [Op. Cit., str. 76]

Tak więc pierwszą połowę 1936 charakteryzował wielki wzrost liczebności CNT, co odbijało się we wzroście walki zbrojnej mieszkańców miast i wsi Aragonii. Lata agitacji i organizacji skutkowały wzrostem popularności myśli wolnościowców, co znalazło swoje odbicie w powstawaniu wolnościowych kolektywów w wyzwolonej Aragonii w czasie rewolucji. Tak więc budowa społeczeństwa kolektywów opierała się bezpośrednio na rozwoju masowego ruchu związkowego opartego na anarchistycznych zasadach za drugiej republiki. Kolektywy te budowano w zgodzie z programem przyjętym na kongresie CNT w kwietniu 1936, który wyrażał wolę uzwiązkowionych rolników Aragonii (a biorąc pod uwagę gwałtowny wzrost liczebności CNT po kongresie, widocznie również powszechne odczucia w regionie):

dominacja wolnościowców w Aragonii po powstaniu była odbiciem przewagi, jaką anarchiści zdobyli przed wojną; do lata 1936 CNT z sukcesem zbudowało masowy ruch związkowy w całej Aragonii o stricte wolnościowym podejściu, na którym miał się oprzeć szeroki i cieszący się dużym poparciem eksperyment masowej kolektywizacji.” [Kelsey, Op. Cit., str. 61]

Za dodatkowy dowód wysokiego poparcia dla CNT wiejskiej Aragonii może posłużyć fakt, że to Aragonia była sercem powstania zorganizowanego przez CNT w grudniu 1933. Jak zauważa Bookchin, “tylko w Aragonii miał miejsce postęp na jakkolwiek znaczącą skalę, szczególnie w Saragossie… wiele wsi ogłosiło wolnościowy komunizm, a być może najzacieklejsze walki miały miejsce między pracownikami winnic w Rioja i władzami.” [Op. Cit., str. 238] Jest mało prawdopodobne, było CNT zorganizowało powstanie na terytoriach, gdzie miało niewielkie poparcie i wpływy. Według Kelsey’ego, „to właśnie te miejsca, które były najważniejsze w grudniu 1933” w 1936 „starały się stworzyć nowy model ekonomicznej i społecznej organizacji, leżącej u podstaw wolnościowej Aragonii.” [Anarchosyndicalism, Libertarian Communism and the State, str. 161]

Tak więc większość kolektywów w Aragonii była dziełem pracowników inspirujących się CNT (i UGT), wykorzystujących okazję stworzenia nowej formuły życia społecznego, opartej na woluntaryzmie i demokracji bezpośredniej. Trudno powiedzieć, żeby CNT było mało znane w aragońskich wsiach, wręcz przeciwnie, było tam dobrze zakorzenione i szybko się rozwijało: „Rozszerzając się ze swej miejskiej bazy… CNT w 1933, a później z większą intensywnością w 1936, z sukcesem przebudowało zasadniczo miejską organizację w prawdziwie regionalną federację.” [Kelsey, Op. Cit., str. 184]

Dowody wskazują, że historycy jak Fraser sugerujący, że wojska CNT tworzyły aragońskie kolektywy siłą i utrzymywały je wbrew woli mieszkańców, są w błędzie. Kolektywy Aragonii były naturalną konsekwencją działalności anarchistów w tamtejszych wsiach i wiązały się bezpośrednio ze wzrostem liczebności CNT między 1930 a 1936. Tak więc Kelsey ma rację twierdząc, że wolnościowy komunizm i kolektywizacja wsi „nie były ekonomicznymi warunkami ani społecznymi zasadami narzuconymi wrogiej populacji przez grupy miejskich anarchosyndykalistów.” [Op. Cit., str. 161] Nie ma to sugerować, że nie było przypadków, by ktoś dołączał do kolektywu wbrew woli, na skutek „klimatu przymusu” linii frontu, czy że nie było wsi gdzie nie było wcześniej związków zawodowych CNT, a więc kolektywy powstały w związku z obecnością wojsk CNT. Ma znaczyć, że były to wyjątki od reguły.

Ponadto warto zauważyć, w jaki sposób CNT radziło sobie w tych przypadkach. Fraser wskazuje, że taka sytuacja miała miejsce we wsi Alloza. Jesienią 1936 przedstawiciele regionalnego komitetu CNT przybyli sugerując mieszkańcom kolektywizację (chcemy tu zaznaczyć, że wojska CNT, które przeszły przez wieś nie próbowały zakładać tam kolektywu). Zebrano zgromadzenie mieszkańców, na którym członkowie CNT przedstawili swoje pomysły i sugestie, jak zorganizować kolektyw. Jednak to, kto do niego dołączy i jak byłby organizowany pozostawiono całkowicie mieszkańcom (przedstawiciele CNT „podkreślali, że nikt nie może być przymuszany”). Zasadą w kolektywie było samozarządzanie, a jak wspominał jeden z członków „gdy zawiązano na koleżeńskich zasadach grupy robocze, pracujące na konkretnym kawałku ziemi, wszyscy się dogadywali.”Niepotrzebny był przymus, dyscyplina czy kary… Kolektyw nie był wcale złym pomysłem.” [Fraser, Op. Cit., str. 360] Ten konkretny kolektyw, jak ogromna większość, był dobrowolny i demokratyczny: „Nie mogłem przymusić go, by dołączył; to nie była dyktatura.”[cytat za Fraser, Op. Cit., str. 362] Innymi słowy, nie użyto siły w ogóle, by zawiązać kolektyw, a zarządzany był bezpośrednio przez lokalnych mieszkańców.

Oczywiście, jak to jest z każdym dobrem publicznym (mówiąc ekonomicznym żargonem), wszyscy członkowie społeczności musieli dokładać się do wysiłku wojennego i wyżywienia wojska. Jak zauważa Kelsey, „powstanie wojenne znalazło się w krytycznym momencie rolniczego kalendarza. Dolną aragonią ciągnęły się pola zbóż gotowe do zbiorów… Na zgromaczeniu w Albalate de Cinca uchwalono program, którego pierwszy punkt mówił, że każdy w regionie, czy to niezależni rolnicy czy kolektywiści, musiał po równo dokładać się do wysiłku wojennego, co podkreśla jedną z najważniejszych kwestii w okresie następującym bezpośrednio po rebelii.” [Op. Cit., str. 164] Dodatkowo kolektywy kontrolowały ceny zbóż, by upewnić się, że spekulacje i inflacja są pod kontrolą. Były to jednak stanowiska wymuszone przez wojnę, podobnie jak równe obowiązki indywidualistów i kolektywistów.

Na koniec na dowód oddolnej natury rolniczych kolektywów wskażmy skutki likwidacji kolektywów przez komunistów w sierpniu 1937, konkretnie upadek ekonomii rolnej. Rzuca to dużo światła na pytanie o postawy większości.

W październiku 1937 kontrolowana przez komunistów Regionalna Delegacja Reformy Rolniczej przyznała, że „w większości wsi prace rolnicze były sparaliżowane z wielką szkodą dla naszej ekonomii rolnej.” Potwierdza to Jose Silva, członek partii komunistycznej i sekretarz generalny Instytutu Reformy Rolnej, który skomentował, że po ataku Lístera na Aragonię „niemal całkowicie zawieszono prace w polu, a jedna czwarta ziemi nie była jeszcze przygotowana pod zasiew.” Na spotkaniu komitetu rolniczego Aragońskiej Partii Komunistycznej (9 października 1937) Silva podkreślał, że skutki „braku większego impulsu do pracy dla całej populacji wiejskiej” i rozwiązania kolektywów były „naprawdę krytyczne”. [cytat za Bolloten, Op. Cit., str. 530] Jose Peirats tłumaczył upadek ekonomiczny powszechnym bojkotem:

“Kiedy nadszedł czas przygotowań do następnych zbiorów drobni właściciele ziemscy nie byli w stanie sami uprawiać ziemi, gdzie zostali zainstalowani [przez komunistów]. Wywłaszczeni chłopi i nieugięci kolektywiści odmówi pracy w systemie własności prywatnej i byli jeszcze mniej chętni wynajmować komuś swoją siłę roboczą.” [Anarchists in the Spanish Revolution, str. 258]

Gdyby kolektywy nie miały szerszego poparcia, zostały stworzone przez anarchistów siłą, jak ekonomia mogłaby upaść po ich rozwiązaniu? Jeśli Lister obalił totalitarny system anarchistyczny, dlaczego rolnicy nie zbierali płodów swojej pracy? Może dlatego, że kolektywy zasadniczo powstawały w Aragonii spontanicznie, przy poparciu większości mieszkańców? Taką analizę przedstawia historyk Yaacov Oved:

Odpowiedzialni za tę politykę [atak na aragońskie kolektywy] byli przekonani, że rolnicy będą się z tego cieszyć, bo zostali zmuszeni dołączać do kolektywów. Jak się okazało, byli w błędzie. Z wyjątkiem bogatych właścicieli ziemskich zadowolnych z odzyskania swojej ziemi większość członków kolektywów rolnych sprzeciwiła się i nie mając żadnej motywacji byli niechętni ponowić pracę z równym zaangażowaniem. Było to zjawisko na tyle popularne, że władze i komunistyczny minister rolnictwa byli zmuszeni wycofać się z tej wrogiej polityki.” [“Communismo Libertario” and Communalism in the Spanish Collectivisations (1936-1939), str. 53-4]

Nawet w obliczu komunistycznych represji większość kolektywów działała dalej. Dowodzi to ich popularności. Powszechność niechęci kolektywistów do działania w zgodzie z nową polityką”, twierdzi Oved, “jasno pokazuje, że większość członków dołączyła do kolektywów dobrowolnie, a gdy tylko zmieniono politykę, nastąpiła kolejna fala nowych kolektywów. Jednak nie dało się już cofnąć czasu. Atmosfera nieufności pomiędzy kolekywami a władzą pozostała, podcinając skrzydła wszelkim inicjatywom.” [Op. Cit., str. 54]

Jose Peirats tak podsumował skutki ataku komunistów na kolektywy i ich legalizację:

Bardzo możliwe, że ta druga faza kolektywizacji lepiej odzwierciedla szczere przekonania członków. Przeszli ciężką próbę ci, którzy przetwali, okazali się prawdziwymi kolektywistami. Trudno jednak uznać za anty-kolektywistów tych, którzy opuścili kolektywy w drugiej fazie. Strach, oficjalny przymus i niepewność bardzo ciążyły na decyzjach wielu aragońskich rolników.” [Op. Cit., str. 258]

Za istnienia kolektywów produkcja wzrosła o 20% (i to w porównaniu do przedwojennych “dobrych zbiorów” [Fraser, Op. Cit.str. 370]). Po zniszczeniu kolektywów ekonomia się zawaliła. Nie takiego obrotu spraw należałoby się spodziewać, gdyby kolektywy były narzucone siłą niechętnym rolnikom (przymusowa kolektywizacja w stalinowskiej Rosji skutowała głodem). Tylko dzięki zwycięstwu faszystów udało się przywrócić tak zwany “naturalny porządek” kapitalistycznej własności na hiszpańskiej wsi. Gwarantujemy, że ci sami właściciele, którzy chętnie przyjmowali komunistyczne represje wymierzone w kolektywy z otwartymi ramionami przyjęli też faszystów, zapewniających długotrwałe zwycięstwo własności nad wolnością.

Tak więc podsumowując dowody wskazują, że kolektywy w Aragonii, podobnie jak ich odpowiedniki w Lewancie, Katalonii i tak dalej, były organizacjami ludowymi, tworzonymi przez i dla mieszkańców wsi i zasadniczo były wyrazem spontanicznej i powszechnej rewolucji społecznej. Twierdzenia, że anarchistyczne wojska stworzyły je siłą, mijają się z prawdą. Choć zdarzały się przypadki przemocy czy przymusu (dodajmy, że wbrew polityce CNT), były one wyjątkiem od reguły. Bolloten najlepiej podsumowuje fakty:

Mimo rozdźwięków między teorią a praktyką, jakie dotykały hiszpańskich anarchistów w zderzeniu z realiami władzy, nie sposób przecenić jak mimo przypadków przymusu i przemocy rewolucja lipca 1936 wyróżniała się ze wszystkich innych ogólną spontanicznością i szerokim zasięgiem ruchu kolektywistycznego i obietnicą moralnej i duchowej odnowy. Nic podobnego do tego spontanicznego ruchu nie miało miejsca nigdy wcześniej.” [Op. Cit., str. 78]

H.4 Czy Engels nie obalił anarchizmu w „O władzy”?

Zdecydowanie nie. Engels w (nie)sławnym eseju “O władzy” rzekomo miał obalić anarchizm, jak twierdzą marksiści. W rzeczy samej, jest on często uważany za prominentną pracę marksistowską do tego celu i często jest wspominana, gdy wpływy anarchistyczne rosną. Ale tak nie jest. W rzeczywistości jego esej jest zarówno błędny politycznie, jak i mylący. W związku z tym anarchiści_stki nie uważają, że Engels obalił anarchizm w swoim eseju, lecz po prostu wykazał się nieznajomością krytykowanych przez niego idei. Ignorancja ta w gruncie rzeczy polega na tym, że całe pojęcie władzy zostało inaczej zdefiniowane i zrozumiane przez Bakunina i Engelsa, co oznacza, że jego krytyka była błędna. Chociaż Engels mógł myśleć, że oboje mówią o tym samym, w rzeczywistości tak nie było.

Dla Engelsa wszystkie formy aktywności grupowej oznaczały podległość jednostek, które ją tworzą. Jak to ujął, “kto wspomina o wspólnym działaniu, mówi o organizacji“, a więc nie jest możliwe “posiadanie organizacji bez autorytetu“, ponieważ autorytet oznacza “narzucenie czyjejś woli innym […]“. władza zakłada podporządkowanie. [Marx-Engels Reader, s. 731 i 730] Biorąc to pod uwagę, Engels wziął na warsztat idee Bakunina, bo uważał je za sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, i chciał wykazać, że Bakunin nie wiedział o czym mówi. W rzeczywistości jednak, to Engels pokazał tu swój brak wiedzy.

Pierwszym błędem na koncie Engelsa jest to, że anarchiści_stki, jak widać w sekcji B.1, nie sprzeciwiają się wszelkim formom autorytetu. Bakunin wyraził się w tej kwestii bardzo jasno i zróżnicował rodzaje autorytetów, którym sprzeciwiał się tylko w pewnym stopniu. Na przykład, zadał pytanie “czy znaczy to, że odrzucam wszelkie autorytety?” i odpowiedział jasno: “Ależ nie“. Uznał on różnicę między byciem autorytetem (tzn. ekspertem od czegoś) – a byciem u władzy. Oznaczało to, że “jeśli kłaniam się przed autorytetem specjalistów i deklaruję gotowość do przestrzegania, w pewnym stopniu i tak długo, jak może mi się to wydawać konieczne, ich ogólnych wskazówek, a nawet poleceń, to dlatego, że ich autorytet nie jest mi narzucany przez nikogo […] Kłaniam się przed autorytetem specjalistów, bo podpowiada mi to mój rozsądek“. Podobnie argumentował, że anarchiści_stki “uznają wszelki naturalny autorytet i wszelki wpływ faktów na nas, ale żadne z praw; wszelki bowiem autorytet i wszelki wpływ praw, oficjalnie nam narzucony, natychmiast staje się kłamstwem i uciskiem“. Podkreślił, że “jedyną wielką i wszechmocną władzą, jednocześnie naturalną i racjonalną, jedyną, którą szanujemy, będzie duch zbiorowy i publiczny społeczeństwa opartego na równości i solidarności oraz wzajemnym szacunku wszystkich jego członków“. [The Political Philosophy of Bakunin, s. 253, 241 i 255]

Bakunin kontrastował to stanowisko z marksistami, których uważał za “mistrzów porządku społecznego budowanego od góry do dołu, zawsze w imię powszechnych wyborów i suwerenności mas, które obdarzają zaszczytem posłuszeństwa wobec swoich przywódców, swoich wybranych panów”. Innymi słowy, system oparty na przekazanych uprawnieniach, a więc hierarchicznej władzy. Wyklucza to masy z rządzenia sobą (jak w państwie), a to z kolei “oznacza dominację, a każda dominacja zakłada podporządkowanie mas i w konsekwencji ich eksploatację na rzecz jakiejś mniejszości rządzącej“.[Bakunin on Anarchism, s. 277]

Tak więc, choć Bakunin i inni anarchiści czasami twierdzili, że anarchiści_stki odrzucają “wszelkie autorytety“, to jednak, jak słusznie zauważa Carole Pateman, “traktują ‘autorytet‘ jako synonim ‘autorytaryzmu’, a więc utożsamiają ‘autorytet‘ z hierarchicznymi strukturami władzy, zwłaszcza państwowej. Niemniej jednak, ich praktyczne propozycje i niektóre z ich teoretycznych dyskusji przedstawiają inny obraz“. [The Problem of Political Obligation, s. 141] Widać to, gdy Bakunin zauważył, że “zasadą autorytetu” jest “wybitnie teologiczna, metafizyczna i polityczna idea, że masy, zawsze niezdolne do samorządności, muszą w każdej chwili poddać się dobroczynnemu jarzmowi mądrości i sprawiedliwości, która w taki czy inny sposób jest narzucona z góry“. [Marxism, Freedom and the State, s. 33] Oczywiście, pod pojęciem “zasady autorytetu” Bakunin rozumiał hierarchię, a nie organizację i konieczność zawierania porozumień (co obecnie nazywane jest samodzielnym zarządzaniem).

Bakunin ewidentnie nie sprzeciwiał się każdemu autorytetowi, ale raczej konkretnemu rodzajowi autorytetu, a mianowicie hierarhicznemu autorytetowi. Taki autorytet oddaje pełnię władzy w ręce kilku osób. Dla przykładu, praca najemna wytworzyła tego rodzaju władzę, “opartą na relacji między panem a niewolnikiem […] robotnik sprzedaje swoją osobę i swoją wolność na dany czas.” Państwo opiera się również na władzy hierarchicznej, a “ci, którzy rządzą” (tj. “ci, którzy kształtują prawa kraju, jak również ci, którzy sprawują władzę wykonawczą“) znajdują się w “wyjątkowej pozycji diametralnie przeciwnej do […] powszechnych aspiracji” do wolności. Ostatecznie “patrzą na społeczeństwo z wysokiej pozycji, w której się znajdują“, a więc “kto mówi o władzy politycznej mówi o dominacji” nad “mniej lub bardziej znacz częścią populacji“. [The Political Philosophy of Bakunin, s. 187 i 218]

Hierarchiczna władza jest zatem odgórna, scentralizowana i narzucona. Bakunin miał na myśli właśnie ten rodzaj władzy, kiedy twierdził, że anarchiści_stki “są w rzeczywistości wrogami wszelkiej władzy” a ona sama “zdeprawuje tych, którzy z niej korzystają, tak samo jak tych, którzy są zmuszeni do poddania się jej“. [Op. Cit., s. 249] Innymi słowy, “autorytet” [po ang. authority, stąd też w anglojęzycznej wersji tekstu bardziej wymowne staje się rozróżnienie między authority rozumianym jako władza, a authority rozumianym jako autorytet – przyp. tłum.] jest tu rozumiany jako “hierarchia” (lub “władza hierarchiczna”), jako narzucanie decyzji, a nie zgoda na przestrzeganie zbiorowych decyzji, które podejmuje się wspólnie z innymi, kiedy swobodnie się z nimi zrzesza. W miejsce tego rodzaju autorytetu, Bakunin zaproponował “naturalny autorytet” oparty na masach “rządzących sobą samodzielnie“. Nie sprzeciwiał się potrzebie łączenia się jednostek w grupy i zarządzania własnymi sprawami, lecz sprzeciwiał się idei, że współpraca wymaga hierarchii: „Stąd wynika, zarówno dla nauki, jak i dla przemysłu, konieczność podziału i zrzeszania się w pracy. Biorę i daję – takie jest ludzkie życie. Każdy jest autorytatywnym liderem i z kolei jest prowadzony przez innych. W związku z tym nie istnieje stała i ciągła władza, lecz ciągła wymiana wzajemnych, tymczasowych, a przede wszystkim dobrowolnych uprawnień i podporządkowania”. [Op. Cit., s. 353-4]

Ten rodzaj wolnego zrzeszania się byłby raczej wyrazem wolności niż (jak w strukturach hierarchicznych) jej zaprzeczenia. Anarchiści_stki odrzucają ideę dawania mniejszości (rządowi) prawa do podejmowania za nas decyzji. Władza powinna raczej spoczywać w rękach wszystkich, a nie skupiona w rękach nielicznych. Doskonale zdajemy sobie sprawę z konieczności wspólnego organizowania się, a zatem z konieczności trzymania się podjętych decyzji. Znaczenie solidarności w teorii anarchistycznej jest wyrazem tej świadomości. Istnieją jednak różne rodzaje organizacji. Nie można zaprzeczyć, że w kapitalistycznym miejscu pracy czy wojsku istnieje “organizacja” i “dyscyplina”, ale niewiele osób rozsądnych, jeśli w ogóle, twierdzi, że ta wyraźnie odgórna i hierarchiczna forma współpracy jest czymś, do czego należy dążyć, szczególnie jeśli próbuje się utworzyć wolne społeczeństwo. Nie można tego porównać do podejmowania i trzymania się wspólnej decyzji podjętej w drodze swobodnej dyskusji i debaty w ramach samozarządzającego się stowarzyszenia. Jak argumentował Bakunin:“Dyscyplina, wzajemne zaufanie i jedność są doskonałymi cechami, gdy są właściwie rozumiane i praktykowane, ale katastrofalne, gdy są nadużywane […] użycie słowa dyscyplina prawie zawsze oznacza z jednej strony despotyzm, a z drugiej ślepe automatyczne podporządkowanie się władzy […]Jestem wrogo nastawiony do [tej] autorytarnej koncepcji dyscypliny, niemniej jednak uznaję, że pewien rodzaj dyscypliny, nie automatycznej, ale dobrowolnej i inteligentnie rozumianej, jest i zawsze będzie konieczny, gdy większa liczba jednostek podejmie jakąkolwiek pracę lub działanie zbiorowe. W tych okolicznościach, dyscyplina jest po prostu dobrowolną i przemyślaną koordynacją wszystkich indywidualnych wysiłków na rzecz wspólnego celu. W momencie rewolucji, w samym środku walki, istnieje naturalny podział funkcji w zależności od predyspozycji każdej z nich, ocenianej i osądzanej przez całość zbiorową: jedni decydują, inni wykonują polecenia. Ale żadna funkcja nie pozostaje stała i nie pozostanie na stałe i nieodwracalnie uwiązana do danej osoby. Hierarchiczny porządek i awans nie zaistnieją, przez co władza wykonawcza dnia wczorajszego może stać się podwładną jutra. Nikt nie wzniesie się nad innymi, a jeśli się wzniesie, to na chwilę, po której się rozstąpi, tak jak fale na morzu cofające się do równego poziomu.W takim systemie władza, właściwie mówiąc, już nie istnieje. Władza jest rozproszona w zbiorowości i staje się prawdziwym wyrazem wolności każdego, wiernego i szczerego realizowania woli wszystkich […] to jest jedyna prawdziwa dyscyplina, dyscyplina niezbędna do organizacji wolności. To nie jest ten rodzaj dyscypliny głoszonej przez państwo […] która chce starej, rutynowej, automatycznej, ślepej dyscypliny. Bierna dyscyplina jest podstawą każdego despotyzmu[Bakunin on Anarchism, s. 414-5]

Najwyraźniej Engels źle zrozumiał anarchistyczną koncepcję wolności. Zamiast postrzegać ją jako zasadniczo negatywną, anarchiści_stki twierdzą, że wolność wyrażana jest na dwa różne, ale zintegrowane sposoby. Po pierwsze, mamy do czynienia z buntem, wyrazem sprzeciwu wobec władzy. To jest jej negatywny aspekt. Po drugie, istnieje zrzeszalność, wyrażanie autonomii poprzez pracę z równymi sobie. To jest jej pozytywny aspekt. W ten sposób Engels koncentruje się na negatywnym aspekcie idei anarchistycznych, ignorując te pozytywne, a więc maluje fałszywy obraz anarchizmu. Wolność, jak twierdził Bakunin, jest produktem zrzeszenia, a nie izolacji. To, jak grupa się organizuje, decyduje o tym, czy jest autorytarna, czy wolnościowa. Jeżeli osoby biorące udział w grupie zarządzają jej sprawami (w tym jakie rodzaje decyzji mogą być delegowane), wówczas grupa ta opiera się na wolności. Jeśli ta władza jest pozostawiona kilku osobom (wybranym lub nie), wówczas grupa ta jest zorganizowana w sposób autorytarny. Widać to na przykładzie argumentu Bakunina, że w społeczeństwie anarchistycznym władza musi być “rozproszona” w kolektywie. Oczywiste jest, że anarchiści_stki nie odrzucają potrzeby organizacji ani konieczności podejmowania i przestrzegania zbiorowych decyzji. Chodzi raczej o to, jak mają być podejmowane te decyzje – czy mają być one podejmowane od dołu, przez osoby, których dotyczą, czy też od góry, narzucone przez kilka osób sprawujących władzę.

Tylko sofista pomyliłby władzę hierarchiczną z władzą ludzi zarządzających własnymi sprawami. Niestosowne jest używanie pojęcia “autorytetu” w celu opisania dwóch przeciwstawnych pojęć jak: jednostki poddane autokratycznej władzy szefa i dobrowolną współpracę świadomych jednostek pracujących razem jak równy z równym. Pozbawionego świadomości posłuszeństwa rządzonej masy nie da się porównać ze zorganizowaną współpracą wolnych jednostek, ale to właśnie zrobił Engels. Pierwsze z nich charakteryzuje się hierarchiczną siłą i zamienianiem poddanego w automaty wykonujące ruchy mechaniczne bez woli i myśli. To drugie charakteryzuje się uczestnictwem, dyskusją i porozumieniem. Oba opierają się oczywiście na współpracy, ale twierdzić, że ta druga ogranicza wolność tak bardzo, jak ta pierwsza, to mylenie współpracy z przymusem. Wskazuje również na wyraźnie liberalną koncepcję wolności, wskazując jako negatyw zrzeszanie się z innymi, zamiast postrzegać je jako wyraz wolności. Jak mówił Malatesta:

Błąd podstawowy […] to przekonanie, że organizacja nie jest możliwa bez zwierzchnictwa. Organizacja, to znaczy zrzeszenie się w określonym celu, ze strukturą i środkami potrzebnymi do jego osiągnięcia, jest niezbędnym aspektem życia społecznego. Człowiek w izolacji nie może nawet żyć jak bestia […] W związku z tym, musząc łącz się z innymi ludźmi […] musi też podporządkować się woli innych (być zniewolonym) lub podporządkować innych swojej woli (być władcą) albo żyć z innymi w braterskiej zgodzie w interesie największego dobra wszystkich (być wspólnikiem). Nikt nie może uciec przed tą koniecznością”. [Errico Malatesta: His Life and Ideas, s. 84-5]

Dlatego też, organizacja jest “praktyką współpracy i solidarności” i jest “naturalnym i koniecznym warunkiem życia społecznego“. [Malatesta, Op. Cit., s. 83] Oczywiście nie chodzi o to, czy się organizujemy, ale jak to robimy. Oznacza to, że wg anarchistów Engels pomylił bardzo różne koncepcje. “Koordynacja jest sumiennie mylona z dowodzeniem, organizacja z hierarchią, zgoda z dominacją – w rzeczy samej, dominacja ‘nieunikniona‘.[Murray Bookchin, Towards an Ecological Society, s. 126-7]

Socjalizm będzie istniał tylko wtedy, gdy dyscyplina obecnie egzekwowana przez bicz w ręku szefa zostanie zastąpiona przez świadomą samodyscyplinę wolnych jednostek. To nie poprzez zmianę tego, kto trzyma bicz (z kapitalisty na “socjalistycznego” szefa), utworzymy socjalizm. Tylko poprzez rozbicie i wykorzenienie tego niewolniczego ducha dyscypliny i zastąpienie go samozarządzaniem, ludzie pracujący stworzą nową dyscyplinę, która będzie podstawą socjalizmu (mówił o tej dobrowolnej samodyscyplinie Bakunin). Jak Kropotkin pamiętnie to ujął: „Wychowując się w rodzinie właścicieli ziemskich, wszedłem w aktywne życie, jak wszyscy młodzi mężczyźni moich czasów, z dużą dozą pewności siebie w konieczności dowodzenia, rozkazywania, biczowania, karania i tym podobnych. Ale kiedy na wczesnym etapie musiałem zarządzać poważnymi przedsięwzięciami i mieć do czynienia z ludźmi i kiedy każdy ich błąd od razu prowadziłby do poważnych konsekwencji, zacząłem doceniać różnicę między działaniem na zasadzie dowodzenia i dyscypliny a działaniem na zasadzie wspólnego zrozumienia. Te pierwsze znakomicie sprawdzają się w paradzie wojskowej, ale nie są nic warte, jeśli chodzi o rozumienie życia, a cel można osiągnąć tylko przez ciężki wysiłek wielu zbieżnych chęci” [Memoirs of a Revolutionist, s. 202]

Najwyraźniej więc Engels nie obalił anarchizmu w swoim eseju. Raczej obalił chochoła, którego sam postawił. Kwestią sporną nigdy nie było to, czy pewne zadania wymagają współpracy, koordynacji, wspólnego działania i porozumienia. Kwestią było to, jak to osiągnąć. Jako taka, rozprawa Engelsa nie trafia w sedno. Zamiast zajmować się rzeczywistą polityką anarchizmu lub jego faktycznym rozumieniem słowa “autorytet”, zajął się raczej serią logicznych dedukcji, które wyciąga z fałszywych założeń dotyczących tej polityki. Esej Engelsa ukazuje, parafrazując ripostę Keynesa przeciwko von Hayekowi, szmirę, która może powstać, gdy bez odpowiedniego zgłębienia tematu bezwzględny logik sam ją wydedukuje wychodząc z błędnego początkowego założenia.

W przypadku działalności zbiorowej anarchiści_stki uznają potrzebę zawierania i trzymania się umów. Działalność zbiorowa wymaga oczywiście zbiorowego, czyli kolektywnego trybu podejmowania decyzji i organizacji. Engels miał rację tylko co do tego, że wysiłek grupy oznacza współpracę z innymi, na co Bakunin (jak każdy anarchista) zgodziłby się. Chodziło jednak o to, jak mają być podejmowane te decyzje, a nie czy powinny być, czy nie. Ostatecznie, Engels pomylił dobrowolną umowę z hierarchiczną relacją. Anarchiści takiego błędu nie popełniałają.

H.3.14 Czy marksiści wierzą w zarządzanie pracownicze?

Anarchiści_stki uważają, że zwykłe przypisywanie własności państwowej do socjalizmu jest błędne. Twierdzimy, że jest to tylko inna forma systemu najemnego, kapitalizmu, aczkolwiek państwo zastępuje kapitalistów, a więc własność państwowa, dla anarchistów_stek, jest po prostu kapitalizmem państwowym. Zamiast tego wzywamy do uspołecznienia opartego na samodzielnym zarządzaniu produkcją przez pracowników. Wolnościowi marksiści zgadzają się.

Niektórzy marksiści głównego nurtu twierdzą jednak, że dążą do połączenia własności państwowej z “kontrolą robotniczą”. Widać to na przykładzie Trockiego, który w 1938 r. argumentował za “kontrolą robotników […] przenikającą do wszystkich otwartych i ukrytych źródeł kapitalistycznej gospodarki […] kontrola pracowników staje się szkołą gospodarki planowanej. Na podstawie doświadczeń z kontroli, proletariat przygotuje się do bezpośredniego zarządzania upaństwowionym przemysłem, gdy nadejdzie godzina na tę ewentualność”. Dowodzi to, że nacjonalizacja (własność i kontrola państwa) nie jest “państwowym kapitalizmem”, ale raczej „kontrola jest pierwszym krokiem na drodze do socjalistycznego kierowania gospodarką”. [The Death Agony of Capitalism and the Tasks of the Fourth International, s. 73 i 74] To wyjaśnia, dlaczego wielu współczesnych leninistów wyraża głosy poparcia dla tego, co anarchiści_stki uważają za oczywisty oksymoron, a mianowicie “nacjonalizacji pod kontrolą robotników”.

Nie przekonuje nas to z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ termin “kontrola robotnicza” u anarchistów i leninistów oznacza dwie radykalnie różne rzeczy. Po drugie, będąc u władzy Trocki opowiadał się za radykalnie odmiennymi pomysłami. Z tych powodów anarchiści_stki postrzegają leninowskie apele o “kontrolę robotników” jako sposób na zdobycie poparcia społecznego, apele, które będą ignorowane po osiągnięciu prawdziwego celu, władzy partyjnej: jest to przykład komentarza Trockiego, że “hasła, jak również formy organizacyjne powinny być podporządkowane wytycznym ruchu“. [Op. Cit., s. 72] Innymi słowy, zamiast wyrażać przywiązanie do idei robotniczej kontroli produkcji, marksistowskie użycie terminu “kontrola robotnicza” jest po prostu oportunistyczną techniką mającą na celu zapewnienie poparcia dla przejęcia władzy przez partię, a kiedy to zostanie osiągnięte, zostanie ona odrzucona na rzecz pierwszej części żądań, a mianowicie własności państwowej, a więc kontroli. Uważamy, że mamy na to wystarczająco dużo dowodów, o których wielu członków partii leninistycznych po prostu nic nie wie.

Najpierw zajmiemy się kwestią terminologii. Anarchiści_stki tradycyjnie używali terminu “kontrola pracowników”, aby oznaczać pełną i bezpośrednią kontrolę pracowników nad swoimi miejscami pracy i swoją pracą. Jednak po rewolucji rosyjskiej pojawiła się pewna dwuznaczność w stosowaniu tego terminu. Wynika to z faktu, że konkretne postulaty, które zostały podniesione podczas tej rewolucji, zostały przetłumaczone na język angielski jako “kontrola robotnicza”, podczas gdy w rzeczywistości rosyjskie znaczenie tego słowa (kontrolia) było znacznie bliższe “nadzorowi” lub “sterowaniu”. Tak więc termin “kontrola pracowników” jest używany do opisania dwóch radykalnie różnych koncepcji.

Widać to na przykładzie Trockiego, który twierdził, że pracownicy powinni „domagać się, jako sól tej ziemi, pracy w prywatnych przedsiębiorstwach zamkniętych w wyniku kryzysu. Kontrola pracowników w takim przypadku zostałaby zastąpiona przez bezpośrednie zarządzanie pracownikami”. [Op. Cit., s. 73] Dlaczego pracownicy zatrudnieni w otwartych firmach kapitalistycznych nie zostali uznani za odpowiednich do “bezpośredniego samozarządzania” nie jest wyjaśnione, ale faktem jest, że Trocki wyraźnie rozróżnia zarządzanie i kontrolę. Dla niego “kontrola robotnicza” oznaczała “nadzór robotniczy” nad kapitalistą, który zachował władzę. Hasło “kontroli pracowników nad produkcją” nie zostało więc zrównane z faktyczną kontrolą pracowników nad produkcją. Była to raczej “rodzaj ekonomicznej podwójnej władzy”, która oznaczała, że “własność i prawo do dysponowania pozostają w rękach kapitalistów”. Było to spowodowane tym, że „było oczywiste, że władza nie leży jeszcze w rękach proletariatu, w przeciwnym razie nie mielibyśmy kontroli nad produkcją przez państwo robotnicze, lecz kontrolę produkcji przez państwo robotnicze jako wprowadzenie do systemu produkcji państwowej na fundamencie nacjonalizacji“. [Trotsky, The Struggle Against Fascism in Germany, s. 91 i 92]

Jego wizja “kontroli pracowników” jako zwykłego nadzoru kapitalistycznych menedżerów i preludium do kontroli państwowej, a ostatecznie nacjonalizacji, znajduje się u Lenina. Zamiast postrzegać “kontrolę pracowników” jako pracowników bezpośrednio zarządzających produkcją, zawsze widział ją w kategoriach “kontrolowania” przez pracowników tych, którzy ją sprawowali. Oznaczało to po prostu „ogólnokrajową, wszechstronną, wszechobecną, najbardziej precyzyjną i sumienną rachunkowość produkcji i dystrybucji towarów”. Wyjaśnił, co ma na myśli, argumentując za „ogólnokrajową, wszechstronną kontrolą robotników nad kapitalistami”, którzy nadal będą zarządzać produkcją. Co istotne, uznał, że „aż dziewięć dziesiątych socjalistycznego aparatu” wymaganego do tego „ogólnokrajowego prowadzenia księgowości, ogólnokrajowej księgowości produkcji i dystrybucji towarów” zostanie osiągnięte poprzez nacjonalizację „wielkich banków”, które „są ‘aparatem państwowym’, który musimy doprowadzić do socjalizmu” (w istocie, uznano to za będące „czymś w naturze szkieletu społeczeństwa socjalistycznego”). Struktura ta zostałaby zaczerpnięta z kapitalizmu, ponieważ „nowoczesne państwo posiada aparat, który ma bardzo bliski związek z bankami i [biznesowymi] syndykatami […] aparat ten nie może i nie powinien być rozbity” [Collected Works, vol. 26, s. 105-107] Z czasem system ten stałby się w pełni socjalistyczny.

Tak więc to, co Leniniści rozumieją przez “kontrolę robotniczą”, różni się radykalnie od tego, co anarchiści_stki tradycyjnie rozumieją pod tym pojęciem (w rzeczy samej, różniło się ono radykalnie od definicji robotniczej, o czym świadczy rezolucja zdominowanego przez bolszewików Pierwszego Kongresu Związków Zawodowych, twierdząca, że „robotnicy źle rozumieją i błędnie interpretują kontrolę robotniczą”). [cytuje M. Brinton, The Bolsheviks and Workers’ Control, s. 32]). Z tego właśnie powodu od lat sześćdziesiątych XX wieku anglojęzyczni/e anarchiści_stki i inni/e libertariańscy_skie socjaliści_stki wyraźnie określali swoje cele mianem “workers’ self-management”, a nie “workers’ control”. Marksiści głównego nurtu nadal jednak używają tego ostatniego hasła, niewątpliwie, jak zauważamy w sekcji H.3.5, aby pozyskać członków, wprowadzając zamieszanie pojęciowe.

Po drugie, przyjrzyjmy się Rewolucji Rosyjskiej. Jak słusznie podsumowuje historyk S. A. Smith, partia bolszewicka „nie miała żadnego stanowiska w kwestii kontroli robotniczej przed 1917 rokiem. Komisje zakładowe wprowadziły hasło kontroli robotniczej produkcji zupełnie niezależnie od partii bolszewickiej. Przyjęcie zaczęło się dopiero w maju”. Jednakże Lenin użył „terminu [“kontrola pracowników”] w zupełnie innym znaczeniu niż w przypadku komitetów fabrycznych”. W rzeczywistości propozycje Lenina miały „na wskroś etatystyczny i centralistyczny charakter, podczas gdy praktyka komitetów zakładowych miała zasadniczo charakter lokalny i autonomiczny”.

Podczas gdy bolszewicy „związani z komitetami zakładowymi przypisywali odpowiedzialność za kontrolę pracowników nad produkcją głównie komitetom”, to „nigdy nie stało się to oficjalną polityką partii bolszewickiej”. W rzeczywistości „bolszewicy nigdy nie odstąpili przed czy po Październiku od zobowiązania się do etatystycznego, scentralizowanego rozwiązania chaosu gospodarczego. Spór pomiędzy dwoma skrzydłami ruchu socjalistycznego [tzn. Mienszewikami i Bolszewikami] nie dotyczył abstrakcyjnej kontroli państwa, ale tego, jakie państwo powinno koordynować kontrolę nad gospodarką: państwo burżuazyjne czy państwo robotnicze?”. Oni „nie sprzeciwili się radykalnie w konkretnych działaniach, za którymi opowiadali się w celu kontroli gospodarki”. Lenin „nigdy nie opracował koncepcji samodzielnego zarządzania pracowniczego. Nawet po październiku kontrola pracowników pozostała dla niego zasadniczo kwestią ‘inspekcji’ i ‘rachunkowości’ […] a nie jako niezbędne do przetworzenia procesu produkcji przez producentów bezpośrednich. Dla Lenina transformacja kapitalistycznych relacji produkcji została osiągnięta na poziomie centralnym, a nie na poziomie przedsiębiorstwa. Postęp w socjalizmie był gwarantowany przez charakter państwa i osiągany dzięki polityce państwa centralnego – a nie przez stopień władzy robotników na hali produkcyjnej”. [Red Petrograd, p. 153, 154, 159, i 228]

Tak więc bolszewicka wizja “kontroli robotniczej” była zawsze umieszczana w kontekście etatystycznym i była realizowana nie przez organizacje robotnicze, lecz przez państwowe instytucje kapitalistyczne. Nie ma to nic wspólnego z zarządzaniem przez samych pracowników i ich własne organizacje klasowe, za czym się opowiadamy. W maju 1917 r. Lenin opowiadał się za „ustanowieniem kontroli państwa nad wszystkimi bankami i połączeniem ich w jeden bank centralny, a także kontroli nad agencjami ubezpieczeniowymi i wielkimi syndykatami kapitalistycznymi”. [Collected Works, vol. 24, s. 311] Powtórzył to jeszcze w tym samym roku, argumentując, że „nowe środki kontroli zostały stworzone nie przez nas, ale przez kapitalizm na jego wojskowo-imperialistycznym etapie“, a więc „proletariat bierze swoją broń z kapitalizmu i nie ‘wymyśla’ ani ‘nie tworzy jej z niczego’. Celem było „obowiązkowe zrzeszanie się w stowarzyszeniach pod kontrolą państwa przez kontrolę państwa robotniczego“. [Op. Cit., vol. 26, s. 108 i 109] Do tego “państwowo-kapitalistycznego” systemu dodano komitety fabryczne, ale odegrały one w nim tylko bardzo niewielką rolę. Rzeczywiście, ten system kontroli państwa został zaprojektowany w celu ograniczenia uprawnień komitetów fabrycznych: „Jednym z pierwszych wydawanych przez rząd bolszewicki dekretów był dekret o kontroli robotniczej z 27 listopada 1917 roku. Na mocy tego dekretu kontrola pracowników została zinstytucjonalizowana […] Kontrola pracowników oznaczała utrzymywanie się prywatnej własności środków produkcji, choć z “zmniejszonym” prawem do rozporządzania nimi. Po nacjonalizacji fabryk organy kontroli robotniczej, komitety fabryczne, nie miały przekształcać się w organy zarządzania robotnikami. Hierarchiczna struktura pracy fabryki nie została zakwestionowana przez Lenina […] Dla bolszewickiego przywództwa przekazanie władzy klasie robotniczej oznaczało przekazanie władzy dla jej kierownictwa, czyli dla partii. Centralna kontrola była głównym celem bolszewickiego kierownictwa. Pospieszne utworzenie w dniu 1 grudnia 1917 r. VSNKh (Najwyższej Rady Gospodarki Narodowej), z konkretnymi zadaniami w dziedzinie gospodarki, było istotną wskazówką, że zarządzanie zdecentralizowane nie należało do projektów partii, a bolszewicy zamierzali przeciwstawić się centralnemu kierunkowi gospodarki do możliwej ewolucji kontroli pracowniczej w kierunku samozarządzania” [Silvana Malle, The Economic Organisation of War Communism, 1918-1921, s. 47]

Po objęciu władzy bolszewicy szybko odwrócili się nawet od tej ograniczonej wizji kontroli pracowników i opowiedzieli się za „jednoosobowym zarządzaniem”. Lenin przytoczył tę ideę pod koniec kwietnia 1918 r. i polegała ona na przyznaniu państwu „jednostkowej władzy dyktatorskiej (lub ‘nieograniczonych’ uprawnieniach)“. Wielkoskalowy przemysł wymagał „tysięcy podporządkowania swojej woli jednemu“, a więc rewolucja „wymaga”, aby „ludzie bezsprzecznie przestrzegali jednej woli przywódców pracy“. „Wyższe formy dyscypliny pracy” Lenina były po prostu hiperrozwiniętymi formami kapitalizmu. Rola robotników w produkcji była taka sama, ale z dodatkiem „niekwestionowanego posłuszeństwa wobec poleceń poszczególnych przedstawicieli rządu radzieckiego podczas pracy“. To wsparcie dla niewolnictwa płacowego było połączone ze wsparciem dla kapitalistycznych technik zarządzania. „Musimy poruszyć kwestię pracy na akord, zastosować ją i przetestować w praktyce“, przekonywał Lenin, „musimy poruszyć kwestię zastosowania dużej części tego, co jest naukowe i postępowe w systemie Taylora; musimy sprawić, by płace odpowiadały całkowitej ilości okazanych dóbr“. [Lenin, Op. Cit., vol. 27, s. 267, s. 269, s. 271 i 258]

Wizja ta została już zastosowana w praktyce, wraz z „pierwszym dekretem w sprawie zarządzania upaństwowionymi przedsiębiorstwami w marcu 1918 r.”, który „ustanowił dwóch dyrektorów na czele każdego przedsiębiorstwa […]. Obaj dyrektorzy zostali powołani przez centralnych administratorów”. W miejscu pracy utworzono również „radę ekonomiczno-administracyjną”, która jednak „nie odzwierciedlała syndykalistycznej koncepcji zarządzania”. Uczestniczyli w nim raczej przedstawiciele pracowników, pracodawców, inżynierów, związków zawodowych, miejscowych sowietów, spółdzielni, lokalnych rad gospodarczych i chłopów. Ten skład „osłabił wpływ pracowników fabryki na podejmowanie decyzji […]. Robotnicze organy kontrolne [komitety zakładowe] pozostawały w podległości w stosunku do rady“. Po wybuchu wojny domowej w maju 1918 r. proces ten został przyspieszony. Do 1920 r. większość miejsc pracy była pod jednoosobowym kierownictwem, a Partia Komunistyczna na swoim IX Kongresie „promowała jednoosobowe kierownictwo jako najbardziej odpowiednią formę zarządzania“.[Malle, Op. Cit., s. 111, s. 112, s. 141 i 128] Innymi słowy, sposób, w jaki Lenin zorganizował przemysł, jest przekazaniem go w całości w ręce biurokracji.

Trocki nie zgodził się z tym wszystkim, wręcz przeciwnie – z całego serca bronił narzucenia „jednoosobowego kierownictwa. Jak to ujął w 1920 roku, nasz kongres partyjny […] opowiedział się za zasadą jednoosobowego zarządzania w administracji przemysłu […] Największym błędem byłoby jednak uznanie tej decyzji za cios dla niezależności klasy pracującej. Niezależność pracowników jest określana i mierzona nie przez to, czy trzech pracowników lub jeden jest umieszczony na czele fabryki”. W związku z tym „najbardziej szkodliwym błędem byłoby pomylenie kwestii przewagi proletariatu z kwestią zarządów robotników na czele fabryk. Dyktatura proletariatu wyraża się w zniesieniu własności prywatnej w środkach produkcji, w supremacji nad całym sowieckim mechanizmem zbiorowej woli robotników, a nie w ogóle w formie, w jakiej administrowane są poszczególne przedsiębiorstwa gospodarcze”. Określenie „zbiorowa wola robotników” jest po prostu eufemizmem dla partii, co do której Trocki przyznał, że “zastąpiła” swoją dyktaturę dyktaturą Sowietów (w rzeczywistości “nie ma nic przypadkowego” w tym “zastąpieniu” władzy partii władzą klasy robotniczej” i “w rzeczywistości nie ma żadnego zastąpienia. Dyktatura Sowietów stała się możliwa tylko dzięki dyktaturze partii“). Związki zawodowe „powinny dyscyplinować pracowników i uczyć ich stawiania interesów produkcji ponad własnymi potrzebami i wymaganiami”. Argumentował nawet, że „jedynym rozwiązaniem trudności gospodarczych z punktu widzenia zarówno zasady, jak i praktyki jest traktowanie ludności całego kraju jako rezerwuaru niezbędnej siły roboczej […] oraz wprowadzenie ścisłego porządku w pracach nad jego rejestracją, mobilizacją i wykorzystaniem”. [Terrorism and Communism, s. 162, s. 109, s. 143 i s. 135]

Trocki nie uznał tego za wynik wojny domowej. Znowu było odwrotnie: „Uważam, że gdyby wojna domowa nie ograbiła naszych organów gospodarczych z tego wszystkiego, co najsilniejsze, najbardziej niezależne, najbardziej obdarzone inicjatywą, niewątpliwie powinniśmy byli wejść na drogę jednoosobowego zarządzania w sferze administracji gospodarczej znacznie wcześniej i znacznie mniej boleśnie”. [Op. Cit., s. 162-3] Co istotne, dyskutując o rozwoju sytuacji w Rosji od czasu, gdy N.E.P. Trocki kilka lat później argumentował, że „konieczne jest, aby każda państwowa fabryka, z jej dyrektorem technicznym i handlowym, była poddawana kontroli nie tylko od góry – przez organy państwowe – ale także od dołu, przez rynek, który jeszcze długo pozostanie regulatorem gospodarki państwowej“. Kontrola pracownicza, jak widać, nie została nawet wspomniana, ani też nie została uznana za istotny aspekt kontroli “od dołu”. Jak stwierdził Trocki, „w socjalizmie życie gospodarcze będzie kierowane w sposób scentralizowany”, więc nasze zdanie o państwowo-kapitalistycznym charakterze głównego nurtu marksizmu, którą przedstawiamy w poprzedniej części, zostaje potwierdzone. [The First Five Years of the Communist International, vol. 2, s. 237 i s. 229]

Kontrast między tym, co robił Trocki, gdy był u władzy, a tym, o co walczył po wydaleniu, jest oczywisty. Rzeczywiście, argumenty z lat 1938 i 1920 są ze sobą w bezpośredniej sprzeczności. Nie trzeba dodawać, że dzisiejsi leniniści i trockiści chętnie cytują Trockiego i Lenina, kiedy nie mieli władzy państwowej, a nie kiedy ją mieli. Zamiast porównywać to, co mówili z tym, co robili, po prostu powtarzają niejednoznaczne hasła, które oznaczały radykalnie inne rzeczy dla Lenina i Trockiego niż dla robotników, którzy pchnęli ich do władzy. Z oczywistych powodów. Biorąc pod uwagę możliwość sprawowania władzy przez Leninistów ostatniego dnia, zastanawiamy się, czy podobny proces nie powtórzyłby się? Kto by chciał skorzystać z tej szansy?

Każde twierdzenie, że główny nurt marksizmu uważa “kontrolę pracowniczą” za podstawową cechę swojej polityki, jest po prostu nonsensem. Odnośnie kompleksowej dyskusji o “kontroli pracowniczej” w czasie rewolucji rosyjskiej nie można przecenić Maurice’a Brintona. Jak podkreślił, „tylko ignoranci lub ci, którzy chcą być oszukani, mogą jeszcze oszukiwać, wierząc, że proletariacka władza w momencie produkcji była kiedykolwiek podstawową zasadą lub celem bolszewizmu”. [The Bolsheviks and Workers’ Control, s. 14]

To wszystko to nie jest jakiś akademicki punkt widzenia. Jak zauważył Brinton, w obliczu „biurokratycznego monstrum stalinowskiej i poststalinowskiej Rosji, pragnąc jednak zachować pewną wiarygodność wśród swoich zwolenników klasy robotniczej, różne nurty bolszewizmu dążyły pośmiertnie do rehabilitacji pojęcia “kontroli robotniczej”. Fakty pokazują, że w latach 1917-1921 “wszelkie próby sprawowania przez klasę robotniczą rzeczywistej władzy nad produkcją – lub wykroczenia poza wąską rolę przyznaną jej przez Partię – zostały rozbite przez bolszewików, po uprzednim potępieniu ich jako anarchistów lub anarchosyndykalistów. Dzisiaj kontrola robotnicza jest przedstawiana jako swego rodzaju polewa cukrowa do pigułki nacjonalizacji każdego trockistowskiego lub leninowskiego mikrobiurokrata. Ci, którzy udusili żywotne niemowlę, teraz jastrzębią zwłoki” [For Workers’ Power, s. 165] Niewiele się zmieniło, odkąd Brinton napisał te słowa w latach 60-tych, a dziś leniniści oznajmiają, że opowiadają się za “samozarządzaniem”!

Korzenie tego zamieszania można znaleźć u Marksa i Engelsa. W walce między autentycznym socjalizmem (tj. samozarządzaniem robotniczym) a państwowym kapitalizmem (tj. własnością państwową) istnieją elementy właściwego rozwiązania, które można znaleźć w ich pomysłach, a mianowicie wsparcie dla spółdzielni. Na przykład, Marks chwalił wysiłki podejmowane w ramach Komuny Paryskiej w celu stworzenia spółdzielni, a więc „przekształcenie środków produkcji, ziemi i kapitału […] w same narzędzia darmowej i towarzyszącej pracy”. Argumentował, że „jeśli produkcja spółdzielcza nie ma pozostać hańbą i pułapką; jeśli ma zastąpić system kapitalistyczny; jeśli zjednoczone spółdzielnie mają regulować produkcję krajową na wspólnym planie, przejmując ją w ten sposób pod własną kontrolą i kładąc kres ciągłej anarchii i okresowym konwulsjom, które są fatalne dla produkcji kapitalistycznej – co jeszcze […] Czyżby to był tylko komunizm, ‘możliwy’ komunizm?” [Selected Works, s. 290-1] W latach osiemdziesiątych XIX w. Engels zaproponował jako reformę oddanie robót publicznych i gruntów państwowych w ręce spółdzielni robotniczych, a nie kapitalistów. [Collected Works, vol. 47, s. 239]

Uwagi te nie powinny być traktowane jako całkowicie pozbawione aspektów nacjonalizacji. Engels argumentował, że „przeniesienie – początkowo na zasadzie dzierżawy – dużych nieruchomości na samodzielne spółdzielnie zarządzane przez państwo i dokonane w taki sposób, że państwo zachowuje własność gruntów“. Stwierdził, że ani on, ani Marks „nigdy nie wątpili w to, że w trakcie przechodzenia do gospodarki całkowicie komunistycznej trzeba będzie powszechnie wykorzystywać zarządzanie spółdzielcze jako etap pośredni. Tylko to będzie oznaczało taką organizację rzeczy, że społeczeństwo, tj. początkowo państwo, zachowa własność środków produkcji i w ten sposób uniemożliwi uprzywilejowanie partykularnych interesów spółdzielni wobec interesów społeczeństwa jako całości“. [Op. Cit., s. 389] Jednak komentarze Engelsa stwarzają niemożność pogodzenia własności państwowej z samozarządzaniem pracowniczym. Podczas gdy orędownictwo na rzecz spółdzielni jest pozytywnym krokiem naprzód w stosunku do etatystycznych argumentów Manifestu Komunistycznego, Engels wciska te wolnościowe formy organizacji produkcji w struktury typowo etatystyczne. Jak “autonomiczne spółdzielnie” mogą współistnieć z (i pod!) “zarządzaniem państwem” i “własnością” nie wyjaśniono, nie wspominając o tragicznym pomyleniu uspołecznienia z nacjonalizacją.

Ponadto różnice między uwagami Marksa i Engelsa są oczywiste. Podczas gdy Marks mówi o “zjednoczonych spółdzielniach”, Engels mówi o “państwie”. Pierwsza zakłada wolną federację spółdzielni, druga scentralizowaną strukturę, do której spółdzielnie są wciśnięte i pod którą są wciśnięte. Pierwszy jest socjalistyczny, drugi państwowo kapitalistyczny. Z argumentu Engelsa wynika, że nacisk kładzie się na własność państwową i zarządzanie, a nie na samozarządzanie. To zamieszanie stało się źródłem tragedii w czasie Rewolucji Rosyjskiej, kiedy robotnicy, podobnie jak ich towarzysze w czasach komuny, zaczęli tworzyć federację komitetów fabrycznych, a bolszewicy wcisnęli te ciała w system kontroli państwowej, który miał na celu ich marginalizację.

Co więcej, cele robotników paryskich były sprzeczne z wizją Manifestu Komunistycznego i zgodne z anarchizmem – oczywiście żądania Proudhona, aby stowarzyszenia robotnicze zastąpiły pracę najemną i to, co w 1863 roku nazwał “federacją rolniczo-przemysłową”. W ten sposób idea komunalnej produkcji spółdzielczej była wyraźnym wyrazem tego, co Proudhon nazwał “demokracją przemysłową” opartą na “demokratycznie zorganizowanych stowarzyszeniach robotniczych”, tworzących “rozległą federację przedsiębiorstw i społeczeństw wplecioną we wspólne płótno demokratycznej i społecznej Republiki” (bo “w powszechnym związku własność ziemi i instrumentów pracy jest własnością społeczną”). [Property is Theft!, s. 711, s. 611, s. 377-8] Tak więc, o ile Engels (częściowo) odzwierciedla idee Proudhona, nie zmierza on w pełni w kierunku samodzielnie zarządzanego systemu współpracy i koordynacji opartego na własnych organizacjach pracowniczych. Co istotne, Bakunin i późniejsi anarchiści po prostu rozwinęli te idee do ich logicznej konkluzji.

Marks, co jest jego zasługą, popierał te wolnościowe wizje, gdy były one stosowane w praktyce przez paryskich robotników podczas Komuny i szybko zrewidował swoje pomysły. Fakt ten został nieco przyćmiony przez rewizjonizm historyczny Engelsa. We wstępie do “Wojny domowej we Francji” Marksa z 1891 r. Engels namalował obraz przedstawiający sprzeciw Proudhona wobec skojarzeń (z wyjątkiem wielkiego przemysłu) i podkreślił, że „połączenie wszystkich tych skojarzeń w jednym wielkim związku” jest „bezpośrednim przeciwieństwem doktryny Proudhona”, a więc „Komuna jest grobem doktryny Proudhona”.[Selected Works, s. 256] Jednakże, jak zauważono, jest to bzdura. Tworzenie stowarzyszeń robotniczych i ich federacji było kluczowym aspektem idei Proudhona, dlatego też Komunardzi działali oczywiście w jego duchu. Biorąc pod uwagę, że w Manifeście Komunistycznym podkreślano własność państwową i w ogóle nie wspominano o spółdzielniach, twierdzenie, że Komuna działała w swoim duchu, wydaje się trochę optymistyczne. Twierdził również, że “aspekty ekonomiczne” Komuny nie wynikały z “zasad“, lecz z “prostych, praktycznych potrzeb“. Oznaczało to, że „konfiskata likwidowanych fabryk i warsztatów oraz przekazanie ich związkom pracowniczym” były „wcale nie zgodne z duchem proudhonizmu, ale z pewnością z duchem niemieckiego socjalizmu naukowego”! Wydaje się to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę dobrze znane i długotrwałe poparcie Proudhona dla spółdzielni oraz komentarz Marksa z 1866 r., że we Francji robotnicy (“zwłaszcza ci z Paryża”!) „są mocno przywiązani, nie wiedząc o tym [!] do starych śmieci” i że „paryscy panowie mieli głowy pełne najpustszych proudhonistycznych zwrotów”. [Marx, Engels, Lenin, Anarchism and Anarcho-Syndicalism, s. 92, s. 46 i s. 45]

Z czego składały się te “stare śmieci”? Otóż, w 1869 r. delegat paryskiego Związku Zawodowego Pracowników Budowlanych argumentował, że „zrzeszenie różnych korporacji [związków zawodowych/stowarzyszeń] w zależności od miasta lub kraju […] prowadzi do komuny przyszłości […] Rząd zostaje zastąpiony przez zgromadzone rady organów handlowych oraz przez komitet ich delegatów“. Ponadto, „lokalne ugrupowanie, które pozwala pracownikom z tego samego obszaru na codzienną współpracę” oraz „połączenie różnych miejscowości, pól, regionów itp. (tzn. międzynarodowe federacje związków zawodowych lub przemysłowych) zapewniłyby “organizację pracy na teraźniejszość i przyszłość poprzez wyeliminowanie niewolnictwa płacowego”. Ten „sposób organizacji prowadzi do reprezentacji pracy w przyszłości”. [No Gods, No Masters, vol. 1, s. 184]

Co oczywiste, miało to wyraźny związek zarówno z ideami Proudhona, jak i z tym, co Komuna robiła w praktyce. Komuna, zamiast być “grobem” idei Proudhona dotyczących stowarzyszeń robotniczych, widziała ich narodziny, tzn. ich zastosowanie. Zamiast paryskich robotników, którzy stali się marksistami, nie wiedząc o tym, Marks stał się zwolennikiem Proudhona! Idea socjalizmu opartego na federacji związków robotniczych nie została pogrzebana z Komuną Paryską. Została ona włączona do wszystkich form anarchizmu społecznego (w tym do anarchokomunizmu i anarchosyndykalizmu) i odtwarzana za każdym razem, gdy dochodzi do rewolucji społecznej.

Na koniec musimy zauważyć, że anarchiści_stki doskonale zdają sobie sprawę, że poszczególne miejsca pracy mogą dążyć do osiągnięcia celów sprzecznych z resztą społeczeństwa (używając wyrażenia Engelsa, ich “szczególnych interesów”). Często określa się to mianem “lokalizmu”. Anarchiści_stki twierdzą jednak, że główny nurt rozwiązań marksistowskich jest gorszy od problemu. Umieszczając samodzielnie zarządzane miejscem pracy pod kontrolą (lub własnością) państwa, podporządkowują się one jeszcze gorszym “partykularnym interesom”, a mianowicie biurokracji państwowej, która wykorzysta swoją władzę do wspierania własnych interesów. W przeciwieństwie do tego, anarchiści_stki opowiadają się za rozwiązaniem tego problemu przez federacje samodzielnie zarządzanych miejsc pracy. Dzieje się tak, ponieważ problem “lokalizmu” i wszelkie inne problemy, przed którymi stoi rewolucja społeczna, zostaną rozwiązane w interesie klasy pracującej tylko wtedy, gdy ludzie z klasy pracującej rozwiążą je sami. Aby tak się stało, wymaga to od ludzi z klasy robotniczej bezpośredniego zarządzania własnymi sprawami, a to oznacza oddolne organizowanie się (tj. anarchizm) zamiast przekazywać władzę mniejszości na szczycie, “rewolucyjnej” partii lub państwu. Dotyczy to kwestii gospodarczych, społecznych i politycznych. Jak twierdził Bakunin, „rewolucja nie powinna być dokonywana tylko dla dobra ludu; powinna być również dokonywana przez naród”. [No Gods, No Masters, vol. 1, s. 141]

Next Page »