Co za ironia, że zwolennicy dzikiego kapitalizmu (np. “libertarianie” i “anarcho”-kapitaliści) chcą, aby “zostawiono ich w spokoju”, choć kapitalizm nigdy na to nie pozwoli. Max Stirner wyraził to tak:
“Potrzeba nabywania nie pozwala nam odetchnąć, zaznać cichej radości. Nie cieszymy się ze swojego mienia…” [Max Stirner, Jedyny i jego własność].
Kapitalizm nie zezwala na “wzięcie oddechu” dlatego, że musi ciągle rozwijać się lub upaść, co doprowadza do ciągłej presji skierowanej ku pracownikom i kapitalistom (patrz sekcja D.4.1). Ci pierwsi nigdy w pełni nie pozbędą się niepokoju w związku z możliwością utraty pracy, ponieważ gdy nie będą pracować, nie będą też jeść, nie zapewnią swoim dzieciom lepszego życia. W miejscu pracy szef “nie zostawi ich w spokoju”, aby kierowali swoimi własnymi działaniami; przeciwnie, będzie żądał wykonania poleceń, będzie im mówił, jak mają to zrobić i w jakim czasie. W rzeczywistości historia eksperymentów z pracowniczą kontrolą i samorządnością w kapitalistycznych przedsiębiorstwach potwierdza nasze tezy, iż z punktu widzenia pracownika kapitalizmu nie da się pogodzić z pragnieniem bycia “zostawionym w spokoju”. Jako ilustrację przedstawimy “program pilotażowy” prowadzony przez General Electric w okresie od 1968 do 1972.
General Electric zaproponowało “program pilotażowy” jako środek do przezwyciężenia trudności związanych z wprowadzeniem supernowoczesnej aparatury do zakładu Lynn River Works w stanie Massachussets. W obliczu narastającego napięcia w halach fabrycznych, etapów sprawiających trudności podczas procesu produkcyjnego i wytwarzania produktów niskiej jakości, kierownictwo GE postanowiło wypróbować schemat “ubogacenia pracy” w oparciu o pracowniczą kontrolę produkcji w jednym sektorze zakładu. W czerwcu 1970 roku robotnicy mieli zarządzać firmą “jak swoją własną” (według słów jednego z menedżerów). “Pod względem zasięgu pracy grupowej Pilot Project od tego właśnie się zaczął, przynosząc natychmiastowe skutki w postaci wzrostu wydajności i wykorzystania maszyn, oraz ograniczenia strat materiałów. Pewien urzędnik związkowy zaznaczył dwa lata później, ‘sam fakt, że zerwaliśmy z tradycyjną polityką GE [polegającą na tym, że związek nie może nigdy mieć nic do powiedzenia w zarządzaniu interesami] był już w sobie satysfakcjonujący, zwłaszcza, że do tego jeszcze odnieśliśmy sukces’ “ [David Noble, Siły wytwórcze].
Projekt ten, po początkowym spotkaniu się z pewnym sceptycyzmem, okazał się wielkim sukcesem zaangażowanych weń robotników. Owszem, inni robotnicy w fabryce pragnęli zostać też do niego włączeni, a związek wkrótce zaczął próbować rozszerzenia go na całą fabrykę i na inne posiadłości GE. Sukcesem schematu było to, że opierał się on na kierowaniu swoimi własnymi sprawami przez robotników, którym szefowie nie mówili, co mają robić – “Jesteśmy istotami ludzkimi i chcielibyśmy, aby tak nas traktowano” – powiedział jeden z pracowników [cytat z Noble’a, Op. Cit.]. Być człowiekiem w pełni – to znaczy mieć wolność rządzenia sobą samym we wszystkich dziedzinach życia, z produkcją włącznie.
Jednak zaledwie po roku od przyznania robotnikom kontroli nad ich pracą, program zamknięto. Dlaczego? “W oczach niektórych zwolenników ‘eksperymentu’ w zarządzie firmy, program zakończono, ponieważ szefostwo jako całość odmówiło ustąpienia choćby odrobiny swojej tradycyjnej władzy, “eksperyment” zawalił się wskutek podstawowej sprzeczności kapitalistycznej produkcji: Kto kieruje warsztatem?” [Noble, Op. Cit.].
Noble idzie jeszcze dalej, przekonując, że zdaniem szefów zarządu General Electric, “pragnienie związkowców, aby rozszerzać program okazało się krokiem w kierunku większej kontroli pracowniczej nad produkcją i, jako takie, zagrożeniem dla tradycyjnego autorytetu zakorzenionego w prywatnej własności środków produkcji. Dlatego decyzja o zakończeniu eksperymentu była wyrazem obrony nie tylko uprawnień nadzorców produkcji i dyrektorów zakładu, ale także władzy, jaką daje posiadanie własności”. Noble zauważa, że takie zakończenie nie było odosobnionym przypadkiem, oraz że “dzieje programu pilotażowego w koncernie GE podążały według typowego schematu takich ‘eksperymentów nad ubogaceniem pracy'” [Op. Cit.]. Mimo że “kilka tuzinów dobrze udokumentowanych eksperymentów pokazuje, że produkcja wzrasta, a problemy społeczne zmniejszają się, gdy pracownicy uczestniczą w decydowaniu o pracy, wpływającej na ich życie” [studium Departamentu Zdrowia, Oświaty i Opieki Społecznej cytowane przez Noble’a, Op. Cit.], takie praktyki są ukracane przez szefów, dążących do zachowania swej własnej władzy, władzy wypływającej z własności prywatnej.
Jeden z pracowników uczestniczących w programie pilotażowym GE stwierdził: “chcemy tylko być zostawieni w spokoju”. Nie zostali – kapitalistyczne stosunki społeczne zabraniają umożliwienia czegoś takiego (jak słusznie zauważa Noble: “‘sposób na życie’ zarządu firmy oznaczał kontrolowanie życia innych” [Op. Cit.]). Pomimo wzrostu produkcji i innych zalet programu, groźba podkopania autorytetu władzy kapitalistów – a nadwątlanie ich władzy to potencjalne zmniejszanie także ich zysków – zaważyła o losach projektu (“jeśli jesteśmy tak samo zaangażowani w produkcję, zyski powinniśmy dzielić równo, jako współwłaściciele” [pracownik uczestniczący w programie pilotażowym GE, Op. Cit.]).
Jak zostało przedstawione dokładniej w sekcji J.5.12, maksymalizacja zysków może działać przeciwko wydajności; oznacza to, że kapitalizm może niszczyć gospodarkę jako całość poprzez promowanie mniej sprawnych sposobów produkcji (tj. hierarchicznych przeciwko egalitarnym), ponieważ czynienie tego jest w interesie kapitalistów, a kapitalistyczny rynek nagradza takie zachowania. Dzieje się tak dlatego, że w ostatecznym rozrachunku, zyski to nieodpłatna część pracy. Jeśli umocni się pozycję pracowników, oddając w ich ręce kontrolę, spowodują wzrost produkcji i wydajności (najlepiej poradzą sobie sami, bez nadzoru i komend, gdyż to właśnie oni wiedzą najlepiej, jak wykonywać swoją pracę), ale tym samym zmniejszy się autorytet struktur rządzących w miejscu pracy. Pracownicy będą starali się dążyć do zdobycia coraz większej kontroli (to naturalne, że wolność sama próbuje zwiększać swój zasięg). A to z kolei, jak uczestnik programu pilotażowego dobitnie się wyraził, zakładałoby istnienie kooperatywnego zakładu pracy, w którym nie menedżerowie, ale właśnie klasa pracująca będzie decydować o kolejnych posunięciach firmy i o tym, co robić z wyprodukowaną nadwyżką. Zagrożenie władzy jest zagrożeniem zysków (mówiąc dokładnej, ich kontroli i przepływu). Wiedząc o tym, kto kontroluje produkcję, i kto zaczyna zagrażać przejęciem kontroli nad nadwyżką, nie jest dziwne, że firmy szybko porzucają takie ulepszenia i powracają do starych, mniej wydajnych, hierarchicznych schematów działania opierających się na zasadzie “Rób, co mówią, i tak długo, jak ci mówią”. Taki reżim jest trudny do przyjęcia dla wolnych ludzi i, jak zauważa Noble, system, który zastąpił program pilotażowy, “miał na celu ‘oduczenie’ uczestników ich nowo zdobytych ‘nawyków’ pewności siebie, samodyscypliny i szacunku dla samego siebie” [Op. Cit.].
Kolejny dowód na to, że dopóki jesteś niewolnikiem płacy, kapitalizm nie da ci wolnej ręki, tym bardziej “nie zostawi cię w spokoju”.
Co więcej, kapitaliści nie spoczną, dopóki nie upewnią się, że produkcja rośnie szybciej niż wysokość wypłacanej pensji; w przeciwnym razie narasta groźba nierentowności firmy (zobacz sekcje C.2 i C.3). Oznacza to również, że każda korporacja musi unowocześniać się, aby nie zostać w tyle i nie zbankrutować. Więc szef także nie jest “pozostawiony w spokoju” – swoje decyzje podejmuje pod przymusem, narzucanym przez siły rynkowe, w wyniku konieczności narzucanych indywidualnym kapitalistom przez konkurencję. Potrzeba nabywania bez wytchnienia – w tym przypadku, konieczność akumulacji kapitału w celu przetrwania na rynku – zawsze zamęcza kapitalistów. A skoro nieopłacona praca to klucz do kapitalistycznej ekspansji, to musi ona istnieć w dalszym ciągu i pomnażać się – wymagając od szefa, aby kontrolował godziny pracy zatrudnionych w celu zapewnienia, że wyprodukują więcej dóbr, niż otrzymają w wynagrodzeniach. Szef nie jest “zostawiony w spokoju”, ani też nie pozostawi w spokoju pracownika.
Te fakty, oparte na bezlitosnej konkurencji i stosunkach władzy towarzyszących własności prywatnej, dają pewność, że pragnienie bycia “pozostawionym w spokoju” nie może zostać zaspokojone w kapitalizmie.
Murray Bookchin widzi to w ten sposób:
“Pomimo swych zapewnień na temat autonomii i nieufności do władzy państwowej… klasyczni myśliciele liberalni w ostatnim przykładzie nie utrzymali pojęcia całkowitej wolności jednostki od jedynie słusznego kierownictwa. W istocie ich interpretacja pojęcia autonomii z góry zakładała dokładnie określone układy poza jednostką – mianowicie prawa rynkowe. Wbrew autonomii jednostki, te prawa ustanawiają system organizacji społecznej, w którym wszystkie ‘zbiory jednostek’ pozostają pod władzą osławionej ‘niewidzialnej ręki’ konkurencji. Paradoksalnie – prawa rynkowe zdobywają przewagę nad spełnianiem ‘wolnej woli’ tych samych suwerennych jednostek, które w innym wypadku tworzą ‘zbiór jednostek'” [Communalism: The Democratic Dimension of Anarchism, p.4, Democracy and Nature no. 8, pp.1-17].
Współpraca międzyludzka jest nieodzowną częścią życia. Anarchizm proponuje wyeliminowanie tylko niepożądanych oddziaływań i autorytarnych nakazów, które zawsze towarzyszą kapitalizmowi i wszelkim formom hierarchicznej organizacji społeczno-ekonomicznej (np. państwowemu socjalizmowi). Pustelnicy szybko stają się mało ludzcy, gdyż oddziaływania społeczne wzbogacają i rozwijają indywidualność. Kapitalizm próbuje uczynić z nas pustelników, “kontaktujących się” wyłącznie poprzez rynek, jednak odmawianie ludziom ich człowieczeństwa i wyjątkowości musi powodować narastający bunt. W praktyce “prawa” rynku i hierarchia kapitału nigdy “nie zostawią cię w spokoju”, zamiast tego zniszczą twoje poczucie niezależności i wolność, jednak ten aspekt kapitalizmu kłóci się z ludzkim “instynktem wolnego wyboru”, opisywanym przez Noama Chomskiego. Stąd narasta tendencja przeciwna – do radykalizacji i buntu w każdej grupie uciskanych (patrz sekcja J ).
Ostatni punkt. Potrzeba “bycia zostawionym w spokoju” objawia się zwykle dwiema drastycznie różnymi koncepcjami – chęcią bycia swoim własnym panem i kierowania swoimi własnymi sprawami, oraz pragnieniem szefów i właścicieli ziemskich, żeby posiadać jeszcze większej władzy nad swoją własnością. Jednakże władza sprawowana przez tychże właścicieli jest także sprawowana nad tymi, którzy korzystają z tej własności. Dlatego pojęcie “bycia zostawionym w spokoju” zawiera dwa przeciwstawne sobie aspekty w podzielonym na klasy i hierarchicznym społeczeństwie. Sprawą oczywistą jest, że anarchiści sympatyzują z pierwszym, rdzennie wolnościowym, aspektem – pragnieniem kierowania swym własnym życiem, na swój własny sposób – a potępiają drugą opcję i wynikające z niej wnioski, że to właśnie w interesie rządzonych leży pozostawienie tych u władzy w spokoju. W interesie rządzonych leży raczej poddanie mających nad nimi władzę tak silnej kontroli, jak to tylko możliwe – z oczywistych powodów.
Ludzie pracy są wolni do takiego stopnia, w jakim ograniczają możliwości swoich szefów bycia “zostawionymi w spokoju”. Jednym z celów anarchistów w kapitalistycznym społeczeństwie jest zapewnienie, że ludzie u władzy nie zostaną “zostawieni w spokoju”, aby sprawowali swoje rządy nad im poddanymi. Postrzegamy solidarność, akcję bezpośrednią oraz organizację w miejscu pracy i lokalnej społeczności jako środki ingerowania we władzę państwa, kapitalistów i posiadaczy własności dopóty, dopóki nie nadejdzie taki czas, gdy będziemy mogli zniszczyć takie autorytarne stosunki społeczne raz na zawsze.
Stąd się bierze niechęć anarchistów do terminu “laissez-faire” – w społeczeństwie klasowym może ono oznaczać jedynie ochronę możnych przed klasami pracującymi (pod hasłem “neutralnego” narzucania praw własności, a przez to wywodzącej się od nich władzy). Natomiast jesteśmy w pełni świadomi przeciwnej, wolnościowej, wizji wyrażonej w pragnieniu bycia “zostawionym w spokoju”. I to jest powód, dla którego omówiliśmy, dlaczego kapitalistyczne społeczeństwo nigdy nie może naprawdę spełnić tego pragnienia – jego hierarchiczny i konkurencyjny charakter stoi temu na przeszkodzie – i jak podobne pragnienie może zostać przekręcone jako środek umacniania władzy nielicznych nad wieloma.