Oczywiście, można by przekonywać, że kierownicy to też “pracownicy”, a więc wnoszą wkład do wartości wyprodukowanych towarów. Jednakże to nie jest tak. Chociaż mogą oni nie posiadać narzędzi produkcji, to w oczywisty sposób są nabywcami siły roboczej i sprawują nad nią kontrolę. A pod ich patronatem produkcja jest nadal produkcją kapitalistyczną. Wytworzenie warstwy kierowników, “niewolników zarobków”, w niczym nie zmienia kapitalistycznych stosunków produkcji. W rezultacie warstwy kierownicze to de facto kapitaliści. Ponieważ wyzysk wymaga pracy (“Jest praca i praca”, jak zauważył Bakunin, “Istnieje praca produkcyjna i praca polegająca na wyzysku” [Filozofia polityczna Bakunina]), zarząd jest niczym wczesny “pracujący kapitalista”, a jego “płace” pochodzą z wartości dodatkowej zawłaszczanej robotnikom i urzeczywistnianej na rynku. Albo, używając innej analogii, kierownicy są podobni poganiaczom niewolników, zatrudnionym przez właścicieli niewolników, którym się nie chce samodzielnie kierować niewolnikami. Płace poganiaczy niewolników pochodzą z wartości dodatkowej wyciskanej z niewolników; praca poganiaczy sama w sobie nie jest produkcyjna.
Zatem rola kierowników jako wyzyskiwaczy, nawet jeśli można ich zwolnić, nie różni się od roli kapitalistów. Ponadto “udziałowców i kierowników/technokratów łączą wspólne dążenia: osiągania zysków i odtwarzania stosunków hierarchii, wykluczających większość zatrudnionych z faktycznego podejmowania decyzji” [Takis Fotopoulos, “The Economic Foundations of an Ecological Society”, p. 16, Society and Nature, No.3, pp. 1-40].
Nie zamierzamy przez to mówić, że sto procent tego, co robią kierownicy, jest wyzyskiem. Sprawę komplikuje fakt, że istnieje słuszna potrzeba koordynacji między rozmaitymi etapami skomplikowanego procesu produkcyjnego – potrzeba, która utrzyma się w libertariańskim socjalizmie i będzie spełniana przez obieralnych i odwoływalnych (a w pewnych wypadkach spełniających swą funkcję na zmianę) menedżerów (patrz sekcja I). Ale w kapitalizmie menedżerowie proporcjonalnie do swojej bliskości do szczytu piramidy stają się coraz większymi pasożytami. W istocie, im większa odległość od procesu produkcyjnego, tym wyższe zarobki; równocześnie im dystans ten jest mniejszy, tym większe prawdopodobieństwo, że “kierownik” będzie pracownikiem mającym niewiele więcej władzy od przeciętnego robotnika. Przy kapitalistycznej organizacji pracy, im mniej się robi, tym więcej się otrzymuje. W praktyce dyrektorzy na ogół żądają od podwładnych wykonywania funkcji menedżerskich (tj. koordynujących), a podejmowanie szerszych decyzji strategicznych pozostawiają samym sobie. A ponieważ ich władza podejmowania decyzji wywodzi się z hierarchicznej struktury firmy, można by ich łatwo zastąpić, gdyby władza podejmowania decyzji znalazła się w rękach tych, których one będą dotyczyć.