Nie jest niespodzianką, że wielu prokapitalistycznych ekonomistów i zwolenników kapitalizmu próbuje zlekceważyć obszerne dane dowodzące rozmiarów i dominacji wielkiego biznesu w kapitalizmie.
Niektórzy zaprzeczają, jakoby wielki biznes był problemem – jeżeli wynikiem działań rynku jest jego dominacja przez kilka koncernów, to niech tak będzie (prawicowo-libertariańska szkoła “austriacka” przoduje w zajmowaniu tego rodzaju stanowiska – chociaż wydaje się nieco ironiczne, że “austriaccy” ekonomiści i inni “rzecznicy rynku” powinni zatem sławić stłumienie koordynacji rynkowej przez planową koordynację w gospodarce, z którą jest jednoznaczny wzrost rozmiarów wielkiego biznesu). Według ich stanowiska oligopole i kartele zwykle nie żyją zbyt długo, jeśli nie wykonują dobrej pracy w służbie klienta.
Zgadzamy się z tym – jest to właśnie konkurencja oligopolistyczna, którą tutaj omawiamy. Wielki biznes musi odpowiadać na popyt (wtedy, gdy nie manipuluje nim i nie stwarza go przez reklamę), w przeciwnym bowiem razie utraci swoje udziały w rynku na rzecz swych rywali (zazwyczaj innych dominujących firm na tym samym rynku lub wielkich firm z innych krajów). Jednakże analizując odpowiedź “wolnego rynku” na rzeczywistość oligopoli pomija się fakt, że jesteśmy czymś więcej niż tylko klientami, i że działalność gospodarcza oraz skutki wydarzeń na rynku wpływają na wiele różnych dziedzin życia. Dlatego nasza argumentacja nie skupia się tylko wokół tego, że płacimy więcej za pewne produkty, niż byśmy płacili na bardziej konkurencyjnym rynku – jesteśmy tutaj zaniepokojeni szerszymi skutkami oligopolu. Jeżeli kilka przedsiębiorstw otrzymuje dodatkowe zyski tylko dlatego, że ich wielkość ogranicza konkurencję, to skutki tego będą odczuwane wszędzie.
Na początek – te “dodatkowe” zyski będą dążyły do lądowania w rękach nielicznych, wykrzywiając przez to podział dochodów (a więc władzy i wpływów) w społeczeństwie. Dostępne dowody sugerują, że “bardziej skoncentrowane gałęzie przemysłu rodzą niższy udział płac pracowniczych” w wartości dodanej danej firmy [Keith Cowling, Kapitalizm monopolistyczny]. Największe firmy zatrzymują tylko 52% swoich zysków, reszta jest wypłacana jako dywidendy – dla porównania w mniejszych firmach jest to 79% i “coś, co można by nazwać udziałem rentierów w korporacyjnej nadwyżce – dywidendy z odsetkami jako część zysków z odsetkami przed opodatkowaniem – gwałtownie podniosło się, z 20-30% w latach pięćdziesiątych do 60-70% we wczesnych latach dziewięćdziesiątych” [Doug Henwood, Wall Street, p. 75, p. 73]. Najwyższe 10% ludności Stanów Zjednoczonych posiada dobrze ponad 80% oszczędności i obligacji należących do osób fizycznych, podczas gdy najbogatsze 5% akcjonariuszy posiada 94,5% wszystkich akcji należących do osób fizycznych. Nic więc dziwnego, że bogactwo uległo takiej koncentracji począwszy od lat siedemdziesiątych [Ibid., pp. 66-67]. Najbardziej podstawową sprawą jest to, że takie skrzywienie dochodów dostarcza kasie kapitalistów więcej zasobów do walki w wojnie klas, ale wpływ tej sytuacji znacznie przekracza tę jedną sprawę.
Ponadto “poziom skumulowanej koncentracji pomaga wskazać stopień centralizacji podejmowania decyzji w gospodarce i władzy ekonomicznej wielkich firm” [Malcolm C. Sawyer, Op. Cit.]. Dlatego oligopol powiększa się i powoduje centralizację władzy ekonomicznej w sprawach decyzji o inwestycjach i ich umiejscowieniu. Potem można te decyzje wykorzystać do podburzania jednego kraju czy regionu przeciwko drugiemu i (lub) jednej siły roboczej przeciwko drugiej – ażeby zmniejszyć płace i pogorszyć warunki pracy wszystkim (albo, co jest równie prawdopodobne – inwestycje zostaną wycofane z krajów z buntowniczą siłą roboczą czy radykalnymi rządami, a wynikły z tego kryzys da im nauczkę, czyje interesy naprawdę się liczą). W miarę rozrostu korporacji władza kapitału nad światem pracy i społeczeństwem też się zwiększa, a groźba przeniesienia kapitału w inne miejsce staje się wystarczająca do sprawienia, by siła robocza zaakceptowała obcinanie zarobków, pogarszanie warunków pracy, “redukcję etatów” itp., a lokalne społeczności – wzrost skażenia środowiska, wprowadzanie prawa sprzyjającego kapitałowi w odniesieniu do strajków, praw związków zawodowych itd. (i zwiększoną kontrolę wielkich korporacji nad polityką wskutek mobilności kapitału).
Oczywiście skutki istnienia oligopoli występują też w dziedzinie władzy politycznej, gdyż ich znaczenie gospodarcze i zasoby dają im możność wywierania wpływu na rząd w celu wprowadzenia sprzyjającej polityki – albo bezpośrednio, poprzez zakładanie partii politycznych, albo pośrednio – poprzez decyzje inwestycyjne, czy też wpływ na środki masowego przekazu i zakładanie politycznych ośrodków intelektualnych. Władza ekonomiczna rozszerza się też na rynek pracy, z czego mogą wynikać ograniczone możliwości jej podjęcia, jak również niekorzystny wpływ na sam proces pracy. Wszystko to kształtuje społeczeństwo, w jakim żyjemy – poprzez prawa, jakim jesteśmy podporządkowani, “równość” i “gładkość” “boiska”, której doświadczamy na rynku, oraz dominujące idee w społeczeństwie (patrz w sekcjach D.2 i D.3).
Tak więc wraz ze wzrostem wielkości przychodzi zwiększenie się władzy, władzy oligopoli, by “wpływać na warunki, które [oligopole] wybierają sobie do działania. Nie tylko one naprawdę reagują na poziom płac i tempo pracy, ale również działają, by je wyznaczać […] Wiarygodna groźba przesunięcia produkcji i inwestycji gdzie indziej posłuży im do zamrożenia płac i podniesienia poziomu wysiłku [wymaganego od pracowników] […] [i] może też być w stanie zdobyć sobie współpracę państwa w zabezpieczaniu odpowiedniego środowiska do działania […] [w celu] dalszego zwiększenia procentowego udziału zysków” w wartości dodanej i dochodzie narodowym [Keith Cowling i Roger Sugden, Kapitalizm ponadnarodowych monopoli].
Ponieważ rynkowa cena towarów produkowanych przez oligopole jest wyznaczana przez znaczne zawyżanie ponad koszty, znaczy to, że oligopole przyczyniają się do inflacji, gdyż przystosowują się do zwiększania kosztów bądź spadków ich stopy zysku podnosząc ceny. Jednakże to nie oznacza, że oligopolistyczny kapitalizm nie jest podatny na kryzysy. Ani trochę. Walka klasowa będzie wpływać na podział zarobków (a więc i podział zysków), gdyż podwyżki płac nie zostaną w pełni pokryte przez podwyżki cen – wyższe ceny oznaczają niższy popyt, i zawsze istnieje groźba konkurencji ze strony innych oligopoli. Do tego jeszcze walka klasowa będzie miała wpływ na wydajność pracy i ilość wartości dodatkowej w całej gospodarce, co stanowi główne ograniczenia dla stabilności systemu. Zatem oligopolistyczny kapitalizm nadal musi się zmagać ze skutkami społecznego oporu wobec hierarchii, wyzysku i ucisku, które obarczały w przeszłości bardziej konkurencyjny kapitalizm.
Skutkiem działalności oligopoli jest wykrzywienie się podziału dochodów, dlatego stopień monopolizacji ma główny wpływ na nierówności w dochodach gospodarstw domowych. Przepływ bogactwa w górę pomaga odwrócić produkcję od zaspokajania potrzeb klas pracujących (firmy, które wytwarzają dobra dla elity, mają w swoich rękach rynki i przelicytowują inne w konkurencji o zasoby). Dowody empiryczne przedstawione przez Keitha Cowlinga “nasuwają wniosek, że redystrybucja na rzecz zysków kosztem płac będzie miała hamujący wpływ na konsumpcję” [Op. Cit.], co może spowodować depresję. Wysokie zyski oznaczają też, że firmy mogą więcej sobie zatrzymać w funduszach inwestycyjnych (oczywiście – mogą też płacić najwyższemu kierownictwu wyższe wynagrodzenia, albo zwiększać dywidendy). Kiedy kapitał rośnie szybciej niż dochody świata pracy, narasta problem przeinwestowania i skumulowany popyt nie może utrzymać swego przeciwdziałania spadkowi udziałów w zyskach (zobacz więcej o cyklu koniunkturalnym w sekcji C.7). Ponadto, ponieważ zasoby kapitału są większe, oligopol będzie wykazywał tendencję do pogłębiania ewentualnego kryzysu, sprawiając, iż będzie on trwać dłużej i trudniej będzie z niego wyjść.
Spoglądając na oligopol pod kątem efektywności, istnienie dodatkowych zysków oznacza, że wyższe ceny na rynku pozwalają niewydajnym firmom na kontynuowanie produkcji. Mniejsze firmy mogą wytwarzać przeciętne (nie oligopolistyczne) zyski pomimo posiadania wyższych kosztów produkcji, nie najlepiej wyposażonych fabryk itp. Skutkiem tego jest niewydolne wykorzystywanie zasobów, gdyż siły rynkowe nie mogą teraz zadziałać na rzecz wyeliminowania firm, posiadających wyższe koszty niż przeciętne (co jest jedną z kluczowych cech kapitalizmu zdaniem jego zwolenników). I oczywiście oligopolistyczne zyski naginają skuteczność w lokowaniu zasobów, gdyż garstka firm może przelicytować całą resztę, co oznacza, że zasoby nie wędrują tam, gdzie są najbardziej potrzebne, ale tam, gdzie znajduje się największy efektywny popyt.
Tak ogromne zasoby dostępne oligopolistycznym przedsiębiorstwom pozwalają też niewydolnym firmom na przetrwanie na rynku, nawet w obliczu konkurencji ze strony innych firm oligopolistycznych. Jak wskazuje Richard B. Du Boff, skuteczność może zostać też “osłabiona, gdy siła rynkowa tak ogranicza naciski konkurencji, że można obyć się bez reform administracyjnych. Powszechnie znanym przypadkiem tego typu był […] koncern U. S. Steel [utworzony w roku 1901]. Tym niemniej koncern ten trudno było uznać za ekonomiczny niewypał, gdyż przez dziesięciolecia utrzymywał on skuteczną kontrolę rynku, a rozwodniony kapitał akcyjny przynosił zwroty wyższe od normalnych […] Innym takim przypadkiem był Ford. Koncern ten przetrwał lata trzydzieste tylko dlatego, że wywalono rezerwy gotówkowe w czasach jego chwały. ‘Ford dostarcza wyśmienitej ilustracji faktu, że naprawdę duża organizacja w biznesie może wytrzymać zdumiewającą ilość niewłaściwego zarządzania'” [Akumulacja a władza].
A więc wielki biznes ogranicza wydajność w gospodarce na wielu poziomach, jak również ma znaczący i trwały wpływ na społeczną, gospodarczą i polityczną strukturę populacji.
Skutki koncentracji kapitału i bogactwa w społeczeństwie są bardzo ważne. I to właśnie dlatego omawiamy tendencję kapitalizmu do tworzenia wielkiego biznesu. Na wpływ bogactwa nielicznych na życie wielu wskazujemy w sekcji D tego FAQ. Jak tam wykazaliśmy, poza sprawowaniem bezpośredniej władzy nad zatrudnionymi kapitalizm obejmuje też pośrednią kontrolę nad społecznościami przy pomocy władzy, która wynika z bogactwa.
Dlatego kapitalizm nie jest wolnym rynkiem opisywanym przez takich ludzi jak Adam Smith – poziom koncentracji kapitału uczynił idee wolnej konkurencji czystą kpiną.