Po pierwsze, musimy stwierdzić, że “naprawdę istniejący kapitalizm” na Zachodzie w rzeczywistości steruje bezrobociem w celu zapewnienia klasie kapitalistów wysokiej stopy zysków (patrz sekcja C.8.3) – innymi słowy, rynkowa dyscyplina dla klas pracujących, państwowa ochrona dla klasy rządzącej. Jak zauważa Edward Herman:
“Konserwatywni ekonomiści rozwijają pojęcie ‘naturalnej stopy bezrobocia’ [którą Herman definiuje jako “stopę bezrobocia preferowaną przez klasy uwłaszczone”] /…/ [która] jest określana jako minimalny poziom pozostający w zgodzie ze stabilnym poziomem cen. Ale ponieważ opiera się to na bardzo abstrakcyjnym modelu, nie dającym się bezpośrednio przetestować, naturalną stopę można wyprowadzić tylko z samego poziomu cen. Czyli – jeśli ceny idą w górę, to bezrobocie jest poniżej ‘naturalnej stopy’, więc za niskie /…/ Poza skandalicznością tego rodzaju metafizycznego kuglarstwa, samo pojęcie naturalnej stopy bezrobocia ma wbudowaną w siebie ogromną tendencyjność. Traktuje ono jako wielkości stałe wszystkie inne strukturalne czynniki, które wpływają na kształtowanie się zależności między poziomem cen a bezrobociem (struktura rynków i niezależna władza ustalania cen w rękach producentów, polityka inwestycyjna biznesu w kraju i za granicą, rozdział dochodów, sytuacja pieniężna i fiskalna itp.) i skupia się jedynie na szczelności rynku pracy jako na zmiennej znajdującej się pod kontrolą. Inflacja jest głównym zagrożeniem, rynek pracy (tzn. stawki płac i poziom bezrobocia) jest miejscem, gdzie się szuka rozwiązania problemu” [Poza hipokryzją].
Jest poniekąd zrozumiałe, że rządząca klasa w kapitalizmie pragnie manipulować bezrobociem w ten sposób i odciągać sprawami rynku pracy od pytania o swoje zyski, własność i władzę. Sterowanie depresją (na którą wskazuje wysoki poziom bezrobocia) pozwala na wyciąganie większych zysków z pracowników, gdyż hierarchia zarządów jest bezpieczniejsza. W ciężkich czasach pracownicy mający posady pomyślą dwa razy, zanim zaczną się stawiać swoim szefom, a więc będą pracowali ciężej, dłużej i w gorszych warunkach. To da pewność, że wartość dodatkowa będzie wzrastać względem płac realnych (rzeczywiście – w USA płace realne stoją w miejscu od 1973 roku, podczas gdy zyski ogromnie wzrosły). Do tego jeszcze taka polityka daje pewność, że dyskusja polityczna o inwestycjach, zyskach, władzy itp. (“innych czynnikach strukturalnych”) zostanie ograniczona i ukierunkowana, ponieważ ludzie z klas pracujących będą zbyt zajęci próbami związania końca z końcem.
Oczywiście można przekonywać, że ta “naturalna” stopa jest niewidoczna i do tego jeszcze może się przemieszczać, a dowody historyczne są bez znaczenia – przy pomocy niewidocznej, ruchomej wartości można udowodnić wszystko. Ale jeśli tak, to wszelkie próby utrzymania “naturalnej” stopy też nie mają znaczenia, gdyż jedynym sposobem jej odkrycia jest śledzenie poziomu inflacji (a z niewidoczną i ruchomą wartością teoria zawsze jest prawdziwa w świetle faktów – jeżeli wzrasta inflacja, gdy rośnie bezrobocie, to wtedy naturalna stopa wzrosła; jeżeli inflacja spada, gdy rośnie bezrobocie, to stopa spadła!). Co znaczy, że gdy ludzie stają się bezrobotnymi, mają znikomą szansę na to, że poziom bezrobocia spadnie poniżej (niewidocznej i ruchomej) “naturalnej” stopy bezrobocia i zaszkodzi interesom klasy rządzącej (wysoka stopa inflacji niszczy dochody z odsetek, a pełne zatrudnienie zawęża zyski, zwiększając siłę pracowników). Zważywszy, że większość głównonurtowych ekonomistów podpisuje się pod tymi krętactwami, pokazują one tylko to, jak “nauka” dostosowuje się do potrzeb możnych.
Zatem zwolennicy “wolnego rynku” istotnie posiadają argument: “rzeczywiście istniejący kapitalizm” stworzył wysoki poziom bezrobocia. Nasuwa się teraz pytanie: Czy “czystszy” kapitalizm stworzy pełne zatrudnienie?
Po pierwsze, powinniśmy zaznaczyć, że niektórzy zwolennicy “wolnorynkowego” kapitalizmu twierdzą, że rynek nie wykazuje w ogóle żadnego dążenia do równowagi, co znaczy, że pełne zatrudnienie jest niemożliwe, ale mało kto otwarcie stwierdza ten oczywisty wniosek ze swoich własnych teorii. Jednakże większość twierdzi, że pełne zatrudnienie może wystąpić. Anarchiści się zgadzają, pełne zatrudnienie może się zdarzyć w “wolnorynkowym” kapitalizmie, ale nie na zawsze (nie przez dłuższy okres). Jak wykazał polski ekonomista Michał Kalecki w odniesieniu do przedkeynesowskiego kapitalizmu “rezerwy wyposażenia kapitałowego i rezerwowa armia bezrobotnych to typowe cechy gospodarki kapitalistycznej przynajmniej przez znaczną część cyklu [koniunkturalnego]” [cytat z George’a R. Feiwela, Kapitał intelektualny Michała Kaleckiego].
Cykle krótkich okresów pełnego zatrudnienia i dłuższych okresów wzrostu i spadku bezrobocia to w istocie prawdopodobniejszy rezultat “wolnego rynku” niż trwałe pełne zatrudnienie. Jak przekonywaliśmy w sekcjach B.4.4 i C.7.1 kapitalizm potrzebuje bezrobocia do pomyślnego funkcjonowania, a więc “wolnorynkowy” kapitalizm będzie doświadczać okresów boomu i kryzysu, a bezrobocie będzie wraz z upływem czasu to rosło, to malało (jak można to zobaczyć na przykładzie dziewiętnastowiecznego kapitalizmu). Zatem nie jest prawdopodobne, żeby pełne zatrudnienie w kapitalizmie trwało długo (ani też żeby boom z pełnym zatrudnieniem zajmował większą część pełnego cyklu koniunkturalnego). Ponadto myślenie, że w normalnych warunkach kapitalizm pozostaje w stanie równowagi, czy też że bezrobocie to sytuacja tymczasowa jest fałszywe, nawet biorąc pod uwagę logikę neoliberalnej ekonomii. Jak przekonywał Proudhon:
“Ekonomiści przyznają to [że maszyny powodują bezrobocie], ale tu zawsze powtarzają swój wieczny refren, iż po upływie jakiegoś czasu popyt na produkt wzrasta proporcjonalnie do zmniejszenia się ceny [spowodowanego przez inwestycje], a z kolei praca w końcu dostanie większy popyt niż kiedykolwiek. Bez wątpienia z czasem równowaga zostanie przywrócona; ale muszę powtórzyć to jeszcze raz, że równowaga nie zostanie w tym miejscu przywrócona prędzej niż zostanie naruszona w innym, ponieważ duch wynalazczości nigdy się nie zatrzymuje /…/” [System ekonomicznych sprzeczności].
Niewielu (jeśli są tacy w ogóle) “prorynkowych” kapitalistów podpisuje się pod wnioskiem, że kapitalizm stwarza trwałe bezrobocie i doprawdy potrzebuje go do swego funkcjonowania. W obliczu dowodów empirycznych, mówiących, że pełne zatrudnienie jest rzadkością w kapitalizmie przekonują, że rzeczywistość nie jest wystarczająco zbliżona do ich teorii i musi zostać zmieniona (zazwyczaj przez osłabienie siły świata pracy przy pomocy “reform” opieki socjalnej i zmniejszenia “władzy związków zawodowych”). Zatem to rzeczywistość jest w błędzie, a nie teoria (jeszcze raz cytując Proudhona, “Ekonomia polityczna – to jest własnościowy despotyzm – nigdy nie może się mylić: mylić musi się proletariat” [Op. Cit.]). Więc jeżeli istnieje bezrobocie, to dlatego, że płace realne są za wysokie, nie dlatego, że kapitaliści potrzebują bezrobocia, aby zdyscyplinować świat pracy (zobacz dowody, pokazujące, że teoria neoliberalna jest fałszywa w sekcji C.9.2). Albo też jeśli płace realne spadają, a bezrobocie rośnie, może to jedynie znaczyć, że płaca realna nie spada wystarczająco szybko – nigdy nie wystarczy praktycznych dowodów na to, by udowodnić fałsz logicznych dedukcji wyciągniętych z przypuszczeń!
(Odchodząc nieco od tematu, jednym ze zdumiewających zjawisk w “nauce” zwanej ekonomią jest to, że dowody empiryczne nie są nigdy wystarczające do odrzucenia jej tez. Jak kiedyś powiedział lewicowy ekonomista Nicholas Kaldor, “ale w przeciwieństwie do jakiejkolwiek teorii naukowej, w której podstawowe założenia są wybierane na podstawie bezpośrednich obserwacji zjawisk, a ich przebieg formuje treść teorii dotyczącej określonego tematu, podstawowe założenia teorii ekonomicznej są takiego rodzaju, że albo nie da się ich sprawdzić /…/ albo też obserwacje im wyraźnie przeczą” [Dalsze eseje o ekonomii stosowanej]. Albo, jeżeli weźmiemy standardowe wyrażenie ekonomiczne “na dłuższą metę”, możemy wykazać, że jeśli czas nie zostanie dokładnie określony, to zawsze pozostanie niejasne, ile dowodów musi zostać zebranych, zanim będzie można przyjąć lub odrzucić teorię).
Oczywiście rzeczywistość często ośmiesza jakąś ideologię. Na przykład pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych prawicowe partie kapitalistyczne przejęły władzę w wielu krajach na całym świecie. Ich rządy przeprowadziły wiele reform prorynkowych, argumentując, że dawka sił rynkowych obniży bezrobocie, przyśpieszy rozwój itd. Rzeczywistość udowodniła coś innego. Na przykład w Wielkiej Brytanii w czasie, gdy Partia Pracy pod rządami Tony Blaira w 1997 roku wracała do władzy, bezrobocie (choć spadało) było wciąż wyższe niż w chwili, gdy ostatni rząd Partii Pracy opuszczał posadę w maju 1979 roku. Osiemnaście lat reform rynku pracy nie zmniejszyło bezrobocia. Nie ma żadnej przesady w argumentowaniu słowami dwóch krytyków neoliberalizmu, że “osiągnięcia gospodarki światowej, odkąd kapitał został zliberalizowany, są gorsze, niż wtedy, gdy był ściśle kontrolowany” i że “jak dotąd, faktyczne osiągnięcia [zliberalizowanego kapitalizmu] nie przedstawiają się zgodnie z propagandą” [Larry Elliot i Dan Atkinson, Wiek niepewności].
I wreszcie, dzięki zwykłemu spojrzeniu na historię kapitalizmu podczas jego szczytowego okresu laissez-faire w XIX wieku staje się dla nas oczywiste, że “wolna” konkurencja między pracownikami o posady nie prowadzi do pełnego zatrudnienia. Między 1870 a 1913 rokiem bezrobocie wynosiło przeciętnie 5,7% w 16 lepiej rozwiniętych krajach kapitalistycznych. Porównaj to ze średnią z lat 1913-50, wynoszącą 7,3%, oraz z lat 1950-70, wynoszącą 3,1%. Gdyby laissez-faire naprawdę prowadziło do pełnego zatrudnienia, te cyfry wyglądałyby na odwrót. Jak omówiliśmy powyżej (w sekcji C.7.1), pełne zatrudnienie nie może być stałą cechą kapitalizmu z powodu jego autorytarnego charakteru i wymogu produkcji dla zysków. Podsumowując, bezrobocie ma więcej wspólnego z własnością prywatną niż z płacami naszych kolegów pracowników.
Natomiast warto omówić, dlaczego “wolnorynkowi” kapitaliści mylą się, twierdząc, że bezrobocie w ich ustroju nie będzie istniało przez dłuższy okres czasu. Robiąc to ukażemy jeszcze nędzę ich teorii i proponowanych “rozwiązań” problemu bezrobocia i powodowanych przez ten problem ludzkich nieszczęść. Uczynimy to w następnej sekcji.