Technologia posiada niepodważalny wpływ na osobistą wolność, pod pewnymi względami ją zwiększając, a pod innymi ograniczając. Jednak ponieważ kapitalizm jest ustrojem społecznym opartym na nierówności posiadanej władzy, truizmem jest stwierdzenie, że technologia będzie odzwierciedlała te nierówności, ponieważ nie rozwija się ona w próżni społecznej.
Żadna technologia nie jest rozwijana ani rozpowszechniana dopóki nie znajdą się ludzie, którzy będą czerpać z niej korzyści i mieć wystarczające środki do jej rozpowszechniania. W społeczeństwie kapitalistycznym na ogół rozpowszechniane są technologie przydatne bogatym i potężnym. Można to zobaczyć na przykładzie kapitalistycznego przemysłu, gdzie technologia jest wprowadzana w szczególnych celach – pozbawiania pracownika jego umiejętności, przez co wykwalifikowany, wartościowy rzemieślnik jest zastępowany “masowym robotnikiem”, którego łatwo wyszkolić (i łatwo wyrzucić!). Podejmując próby uczynienia każdego pojedynczego pracownika łatwym do zastąpienia przez innych, kapitalista liczy na pozbawienie pracowników środków kontrolowania zależności między ich wysiłkiem w pracy a otrzymywaną zapłatą. Mówiąc słowami Proudhona, “maszyna, czy też zakład pracy, po poniżeniu wyrobnika poprzez nadanie mu pana, dopełnia jego upodlenia wyrzucając go z szeregu rzemieślników do szeregu zwykłych robotników” [System of Economical Contradictions (System ekonomicznych sprzeczności), s. 202].
Tak więc nic dziwnego, że technologia w społeczeństwie hierarchicznym będzie miała na celu utrzymywanie hierarchii i dominacji. Kapitaliści i menedżerowie będą wybierali takie technologie, które chronią i rozszerzają ich władzę (i związane z nią zyski), a nie takie, które ją osłabiają. Zatem choć często się twierdzi, że technologia jest “neutralna”, to wcale tak nie jest (i nigdy być nie może). Ujmując sprawę prosto, “postęp” w obrębie systemu hierarchicznego będzie odzwierciedlał struktury władzy tego systemu.
Jak zauważa George Reitzer, innowacje technologiczne w systemie hierarchicznym szybko doprowadzają do “wzrostu kontroli i zastępowania technologii z udziałem człowieka technologiami bez jego udziału. Tak naprawdę to zastępowanie jest bardzo często motywowane pragnieniem większej kontroli, które oczywiście jest wywoływane potrzebą maksymalizacji zysków. Ludzie są wielkim źródłem niepewności i niemożności przewidywania w każdym systemie racjonalizacji […] McDonaldyzacja obejmuje poszukiwanie sposobów, aby sprawować coraz większą kontrolę zarówno nad pracownikami, jak i nad klientami” [George Reitzer, The McDonaldisation of Society (McDonaldyzacja społeczeństwa), s. 100]. Według Reitzera kapitalizm jest naznaczony “nieracjonalnością racjonalności”, w ramach której ten proces obejmowania kontrolą doprowadza do wykształcenia się systemu tłumienia indywidualności i człowieczeństwa tych, którzy w nim żyją.
Podczas tego procesu obejmowania kontrolą pracowników w celach maksymalizowania zysków pojawia się zjawisko utraty ich umiejętności, ponieważ wykwalifikowana siła robocza jest droższa niż niewykwalifikowana bądź częściowo wykwalifikowana, a wykwalifikowani pracownicy mają więcej do powiedzenia w sprawach swoich warunków pracy i samej pracy – z powodu trudności w ich zastąpieniu. Na dodatek łatwiej jest wtedy “racjonalizować” proces produkcyjny przy pomocy metod takich jak tayloryzm – system sztywnych schematów produkcyjnych i działań w oparciu o wyliczoną ilość czasu (wyznaczoną przez kierownictwo), jakiej robotnicy “potrzebują”, aby przeprowadzać różne czynności w miejscu pracy, co wymaga wykonywania prostych, łatwych do analizy i pochłaniających dokładnie wyliczoną ilość czasu ruchów ciała. A ponieważ przedsiębiorstwa znajdują się w nieustannej konkurencji, w celu pozostania rentownym każde z nich musi przyswoić sobie “najskuteczniejsze” (tzn. najbardziej maksymalizujące zysk) techniki produkcyjne wprowadzane przez innych, nie oglądając się na to, jak bardzo może to odczłowieczać pracowników. Dlatego złe skutki podziału pracy i zatraty swoich umiejętności wszędzie stają się powszechne. Zamiast kierować swoją własną pracą, robotnicy zostają obróceni w żywe maszyny w toku pracy, której nie kontrolują. Za to sami są kontrolowani przez tych, którzy posiadają wykorzystywane przez nich maszyny (patrz też Harry Braverman, Labour and Monopoly Capital: The Degradation of Work in the Twentieth Century, Monthly Review Press, 1974).
Jak zauważył Max Stirner (wtórując Adamowi Smithowi), ten proces odzierania ludzi z ich umiejętności i kontrolowania ich pracy oznacza, że “Każdy ma kształtować siebie jako człowieka, potępiając wizję człowieka wykonującego pracę maszyny, zaliczając ją do tego samego, czym jest niewolnictwo. […] Każda praca powinna mieć na celu, aby człowiek był usatysfakcjonowany. Dlatego to on musi być również jej panem, być w stanie wykonywać ją jako całość. Ten, kto w fabryce szpilek tylko nakłada główki, tylko przeciąga drucik, pracuje jak gdyby mechanicznie, tak jak maszyna; pozostaje wyszkolony tylko w połowie, nie staje się panem swojej pracy: jego praca nie może go usatysfakcjonować, może jedynie go zmęczyć. Jego praca sama w sobie jest niczym, nie ma żadnego celu sama w sobie, nie jest też sama w sobie niczym kompletnym; pracuje on jedynie po to, aby przekazać swoją pracę w ręce innego, i jest wykorzystywany (wyzyskiwany) przez tego innego” [The Ego and Its Own (Jedyny i jego własność), s. 121]. Kropotkin wysuwa podobne argumenty przeciwko podziałowi pracy (“praca jak maszyny”) w Zdobyciu chleba (patrz rozdział XV – “Podział pracy”), tak samo jak wcześniej Proudhon (patrz rozdziały III i IV Systemu ekonomicznych sprzeczności).
Nowoczesny przemysł tak jest zorganizowany, aby zapewnić, że pracownicy nie staną się “panami” swojej pracy, ale za to będą wypełniać nakazy kierownictwa. Klucz do ewolucji technologii leży więc w stosunkach władzy wewnątrz społeczeństwa. Dzieje się tak dlatego, że “prawdopodobieństwo realizacji danego projektu nie jest po prostu wynikiem technicznego czy nawet ekonomicznego oszacowania, ale raczej politycznego. Dana technologia zostaje oceniona jako możliwa do urzeczywistnienia, jeżeli pasuje do istniejących stosunków władzy” [David Noble, Progress without People (Postęp bez ludzi), s. 63]
To zjawisko poddawania ludzkiej pracy kontroli i restrykcjom oraz odbierania jej indywidualnego charakteru jest kluczową cechą kapitalizmu. Praca, która wymaga umiejętności i jest kontrolowana przez pracowników uwłasnowolnia ich na dwa sposoby. Po pierwsze, daje im dumę ze swoich wytworów i z siebie samych. Po drugie, utrudnia ich zastąpienie przez innych czy też wyssanie z nich profitów. Dlatego też w celu usunięcia z procesu pracy czynnika “subiektywnego” (tzn. indywidualności i kontroli pracownika) kapitał potrzebuje sposobów kontrolowania siły roboczej, aby zapobiec umacnianiu swojej indywidualności przez pracowników, a przez to zapobiec układaniu przez nich ich życia i pracy po swojemu i w konsekwencji stawianiu oporu władzy szefów.
Tę potrzebę kontrolowania pracowników można dostrzec obserwując rodzaje maszyn wprowadzanych podczas rewolucji przemysłowej. Według Andrew Ure, doradcy właścicieli fabryki, “w fabrykach przerabiających surową przędzę […] prządkowie [wykwalifikowani robotnicy] nadużywali swojej pozycji poza wszelkie granice cierpliwości, w najbardziej arogancki sposób tyranizując […] swoich panów. Wysokie płace […] w zbyt wielu przypadkach wypieściły pychę i dostarczyły funduszy na wspieranie krnąbrnych dusz podczas strajków. […] W czasie katastrofalnego zgiełku [tego] rodzaju […] kilkunastu kapitalistów […] uciekło się do pomocy sławnych konstruktorów maszyn […] z Manchesteru […] [prosząc, by zbudowali] samoczynną przędzarkę. […] Wynalazek ten potwierdza już wysuniętą przemożną doktrynę, mówiącą, że gdy kapitał przyjmie naukę do swojej służby, krnąbrne ręce świata pracy zawsze zostaną nauczone posłuszeństwa” [Andrew Ure, Philosophy of Manufactures (Filozofia przemysłowców), ss. 336-368 – cytowany przez Noble’a, Op. Cit., s. 125].
Dlaczego jest konieczne, aby robotnicy zostali “nauczeni posłuszeństwa”? Ponieważ “przez niestałość ludzkiej natury zdarza się, że im zręczniejszy robotnik, tym bardziej samowolny i nie daje się traktować tak, jak to jest słuszne, i oczywiście jest mniej pasującym składnikiem mechanicznego systemu, w którym… może uczynić wielki uszczerbek całości” [Ibid.]. Proudhon cytuje angielskiego przemysłowca, argumentującego w podobny sposób:
“Niesubordynacja naszych robotników naprowadziła nas na pomysł pozbycia się ich. Poczyniliśmy i pobudzaliśmy wszelkie wyobrażalne wysiłki, aby zastąpić służbę ludzi służbą posłuszniejszych narzędzi, i osiągnęliśmy nasz cel. Maszyny wydobyły kapitał z ucisku ze strony świata pracy” [System of Economical Contradictions (System ekonomicznych sprzeczności), s. 189].
David Noble streszcza, że podczas rewolucji przemysłowej “Kapitał inwestował w maszyny, które wzmocniły system dominacji [w miejscu pracy], i ta decyzja o inwestycji, która dopiero na dłuższą metę mogła spowodować zwrócenie się kosztów wyboru nowej techniki, sama w sobie nie była decyzją ekonomiczną, lecz polityczną, usankcjonowaną kulturowo” [Op. Cit., s. 6].
Podobne zjawisko funkcjonowało w Stanach Zjednoczonych, gdzie wzmożenie się działalności związków zawodowych zaowocowało tym, że “dyrektorzy w przemyśle jeszcze bardziej nalegali, aby nie pozostawiać w halach fabrycznych umiejętności i inicjatywy oraz żeby, w myśl tej samej zasady, szeregowi robotnicy nie mieli kontroli nad przekazywaniem ważnych umiejętności poprzez regulowane zasadami rzemiosła szkolenie uczniów. Zakłopotani, że wykwalifikowani robotnicy z hal fabrycznych wykorzystają swoje rzadkie atuty aby zmniejszyć swój wysiłek i zwiększyć płacę, kierownictwo orzekło, że wiedza o procesach produkcyjnych w halach fabrycznych musi spoczywać w rękach struktur zarządzających” [William Lazonick, Organisation and Technology in Capitalist Development (Organizacja i technologia w rozwoju kapitalistycznym), s. 273].
Amerykańscy menedżerowie z radością powitali tayloryzm (znany także jako “naukowy system zarządzania”), zgodnie z którym zadaniem kierownika było zebrać w swoim ręku całą dostępną wiedzę o nadzorowanej przez siebie pracy i zreorganizować jej wykonywanie. Taylor przyznał osobiście, że zadaniem pracowników jest “szybko robić to, co im się mówi i to bez zadawania pytań ani czynienia sugestii” [cytat podawany przez Davida Noble’a, American By Design (Amerykanin zaprojektowany), s. 268]. Taylor ponadto opierał się wyłącznie na schematach typu bodziec-zapłata, które wiązały mechanicznie wynagrodzenie z wydajnością pracy i w ogóle nie brały pod uwagę żadnych subtelności psychologicznych czy socjologicznych (dzięki którym dowiedziałby się on, że zadowolenie z pracy i kreatywność są ważniejsze dla ludzi niż samo wyższe wynagrodzenie). Nic więc dziwnego, że robotnicy odpowiedzieli na wprowadzenie tych schematów nieposłuszeństwem, sabotażem i strajkami oraz “wydało się […] że eksperci od ‘czasu i ruchów ciała’ często wiedzieli bardzo niewiele o właściwych czynnościach podczas pracy pod ich nadzorem, że często po prostu zgadywali, w jakim tempie powinny być wykonywane dane działania […] oznaczało to, że arbitralna władza kierownictwa została po prostu wprowadzona na nowo w mniej wyrazistej formie” [David Noble, Op. Cit., s. 272]. Ale teraz władza kierownictwa mogła zostać zatuszowana “obiektywnością naukową”.
Katherine Stone przekonuje ponadto (w swoim opracowaniu “The Origins of Job Structure in the Steel Industry” o początkach struktury zawodowej w przemyśle stalowym w Ameryce), że “przejście umiejętności [od pracownika do kierownictwa] nie było odpowiedzią na wymogi produkcji, ale raczej strategią, by obedrzeć robotników z ich siły” przez “zabranie wiedzy i władzy wykwalifikowanym pracownikom i stworzenie kadry menedżerskiej w celu kierowania produkcją”. Stone podkreśla, że ten proces pozbawiania umiejętności był połączony z polityką “dziel i rządź”, prowadzoną przez zarządy za pomocą motywacji płacowych i nowych systemów awansu. To stworzyło system nagród, w którym pracownicy, którzy postępowali zgodnie z nowymi regułami otrzymywali wymierne korzyści w postaci lepszych dochodów i lepszego statusu. Z biegiem czasu taka struktura miała stać się postrzegana jako “naturalny sposób organizowania pracy, taki, który dawał pracownikom możliwość osobistego awansu”, pomimo że “gdy ten system był ustalany, nie był ani oczywisty, ani racjonalny. Drabina kariery została stworzona właśnie wtedy, gdy wymogi posiadania określonych umiejętności, aby wykonywać pracę w przemyśle zostały zmniejszone w wyniku wprowadzenia nowych technologii, a miejsca pracy stawały się coraz bardziej równe sobie pod względem czasu niezbędnego do nauki zawodu i obciążenia odpowiedzialnością”. Nowoczesna struktura kapitalistycznego miejsca pracy została stworzona, aby złamać opór robotników i była rozmyślnie “nakierowana na zmianę sposobu myślenia i odczuwania pracowników – co zostało urzeczywistnione przez uczynienie ‘obiektywnego’ interesu własnego pojedynczego pracownika zbieżnym z interesem pracodawców, a sprzecznym ze zbiorowym interesem własnym pracowników”. Były to metody “dyscypliny pracy” i “motywowania pracowników do pracy na korzyść pracodawców i zapobiegania jednoczeniu się pracowników w celu odzyskania kontroli nad produkcją”. Stone zauważa, że “rozwój nowego systemu pracy w przemyśle stalowym był powielany w całej gospodarce, w innych gałęziach przemysłu. Tak jak w przemyśle stalowym, rdzeniem tych nowych systemów pracy było stworzenie sztucznej hierarchii miejsc pracy i przejęcie umiejętności pracowników przez menedżerów” [Root & Branch (ed.), Root and Branch: The Rise of the Workers’ Movements, ss. 152-5].
W owym czasie zjawisko to zostało rozpoznane przez wolnościowców. Na przykład IWW przekonywało, że “robotnicy nie są już klasyfikowani według fachowych umiejętności, lecz pracodawca wyznacza ich stosownie do maszyny, do której są oni przywiązani. Podziały te, dalekie od reprezentowania różnic w umiejętnościach czy interesach między robotnikami, są narzucane przez pracodawców tak, żeby robotnicy mogli być podjudzani przeciwko sobie nawzajem i pobudzani do większego wysiłku w miejscu pracy, i żeby wszelki opór wobec kapitalistycznej tyranii mógł być osłabiany sztucznymi różnicami” [cytat podany przez Katherine Stone, Op. Cit., s. 157]. Z tego powodu anarchiści i syndykaliści argumentowali na rzecz związków zawodowych w przemyśle i budowali je – jeden związek w każdym miejscu pracy i w każdej gałęzi przemysłu – w celu zwalczania tych podziałów i stawiania skutecznego oporu kapitalistycznej tyranii..
Nie trzeba przypominać, że takie schematy zarządzania nigdy nie utrzymywały się na dłuższą metę, ani też tak całkiem nie funkcjonowały nawet na krótką metę – co tłumaczy, dlaczego hierarchiczne zarządy kontynuują swoje wysiłki na rzecz wprowadzania nowych technologii, i pozbawianie umiejętności posługiwania się nimi pracowników postępuje nadal (ci ostatni zawsze znajdują sposoby, aby wykorzystać nowe technologie do zwiększania swojej siły w miejscu pracy, a przez to do podkopywania decyzji zarządów na swoją korzyść).
Ten proces odzierania pracowników z ich umiejętności był uzupełniany wieloma czynnikami – rynkami chronionymi przez państwo (w formie ceł i nakazów rządowych – “postęp w dziedzinie innowacji technologicznych zajął wiodące miejsce tam, gdzie dyrektywy rządowe zapewniały usprawiedliwienie dla inwestycji o wysokich kosztach stałych”); wykorzystywanie “zarówno politycznej, jak i ekonomicznej władzy [przez amerykańskich kapitalistów] do udaremniania i rozpraszania pracowniczych prób zapewnienia sobie kontroli nad halą fabryczną”; oraz “zarówno prywatnie, jak i publicznie podżegane i finansowane represje w celu wyeliminowania elementów radykalnych [a musimy dodać, że często również i nie aż tak bardzo radykalnych] w amerykańskim ruchu robotniczym” [William Lazonick, Competitive Advantage on the Shop Floor (Przewaga w konkurencji w halach fabrycznych), s. 218, s. 303]). Zatem działania państwa pełniły kluczową rolę w zniszczeniu kontrolowania przemysłu przez rzemieślników, wespół z ogromnymi zasobami finansowymi kapitalistów (w porównaniu z robotnikami).
Doprowadzając tę smutną opowieść do końca, odkrywamy, że “wielu, jeżeli nie większość, amerykańskich menedżerów jest niechętnych rozwijaniu umiejętności [i inicjatywy] w halach fabrycznych ze strachu przed utratą kontroli nad przepływem pracy” [William Lazonick, Organisation and Technology in Capitalist Development (Organizacja i technologia w rozwoju kapitalistycznym), ss. 279-280]. Zważywszy, że istnieje nierówny podział wiedzy w społeczeństwie (i oczywiście w miejscu pracy też), znaczy to, że kapitalizm wybrał zestaw zarządzania i technologii, prowadzący do nieefektywności i marnotrawienia wartościowej wiedzy, doświadczenia i umiejętności.
Tak więc kapitalistyczne miejsce pracy jest zarówno produktem walki klasowej, jak i bronią do jej prowadzenia. Odzwierciedla przesunięcia w stosunkach władzy między pracownikami a pracodawcami. Tworzenie sztucznych hierarchii zawodowych, odbieranie umiejętności pracownikom na rzecz menedżerów i rozwój technologiczny – wszystko to są wytwory walki klasowej. Dlatego postęp technologiczny i sposób organizacji miejsca pracy w kapitalizmie mają niewiele wspólnego z “efektywnością”, a dużo więcej z zyskami i władzą.
Oznacza to, że chociaż samorządność przez cały czas okazuje się efektywniejsza (i bardziej uwłasnowolniająca) niż hierarchiczne struktury zarządzania (patrz sekcja J.5.12), kapitalizm dokonuje aktywnego wyboru przeciwko niej. Dzieje się tak dlatego, że wyłączną motywacją kapitalizmu jest zwiększanie zysków, a zyski maksymalizuje się najlepiej ubezwłasnowolniając pracowników i uwłasnowolniając szefów (tzn. maksymalizując władzę) – nawet jeśli ta koncentracja władzy szkodzi efektywności wypaczając i ograniczając przepływ informacji oraz gromadzenie i wykorzystywanie szeroko rozpowszechnionej wiedzy w obrębie firmy (tak jak w każdej gospodarce nakazowo-rozdzielczej).
Dlatego ostatnia linia obrony kapitalisty-technofila (mianowicie, że przyrost wydajności pracy uzyskany dzięki nowym technologiom przeważa szkody wynikłe z ludzkich kosztów lub środków użytych do stworzenia tych technologii) opiera się na dwu błędach. Po pierwsze, ubezwłasnowolniająca technologia może maksymalizować zyski, ale nie musi zwiększać efektywności wykorzystywania zasobów czy czasu pracowników, ich umiejętności czy potencjału (jak będziemy przekonywać bardziej szczegółowo później, w sekcji J.5.12, efektywność i maksymalizacja zysków to dwie różne rzeczy, a takie odzieranie pracowników z ich umiejętności czy kontrola kierownictwa tak naprawdę zmniejszają efektywność – w porównaniu z pracowniczą kontrolą – ale ponieważ pozwalają menedżerom na maksymalizację zysków, kapitalistyczny rynek wybiera właśnie je). Po drugie, “skoro inwestycje rzeczywiście rodzą innowacje, to czy takie innowacje owocują większą wydajnością pracy? […] Po przeprowadzeniu ankiety wśród członków zarządów firm przemysłowych na temat tendencji w automatyzacji, Business Week doszedł do wniosku w 1982 r., że ‘istnieje potężne wsparcie dla inwestycji kapitałowych w najróżnorodniejsze technologie zastępujące ludzką pracę, których przeznaczeniem jest tuczenie zysków bez niezbędnego odpowiednika w postaci dodatkowych wyrobów'”. David Noble dochodzi do wniosku, że “ilekroć menedżerowie mogą wykorzystywać automatyzację do ‘tuczenia zysków’ i umacniania swojej władzy (eliminując miejsca pracy i wymuszając ustępstwa i posłuszeństwo od pozostających pracowników) bez jednoczesnego wzrostu produktu społecznego, okazują się oni niezwykle skorzy do tego” [David Noble, Progress Without People (Postęp bez ludzi), ss. 86-87, s. 89]
Oczywiście twierdzi się, że za wzrostem inwestycji i innowacji technologicznych także i płace pójdą w górę (“na dłuższą metę” – aczkolwiek zazwyczaj nadejściu tej “dłuższej mety” muszą dopomóc walki i protesty pracownicze!). Zostawiając na boku pytanie, czy odrobinę większa konsumpcja rzeczywiście wyrównuje straty wynikłe z odczłowieczenia i mało kreatywnej pracy, musimy odnotować, że to właśnie kapitalista jest tym, który naprawdę czerpie korzyści pieniężne ze zmian technologicznych. Na przykład w okresie od 1920 do 1927 r. (w czasach, kiedy to bezrobocie spowodowane przez technologię stało się powszechne) przemysł samochodowy (który był gałęzią przodującą pod względem zmian technologii) odnotował wzrost płac o 23,7%. Zatem, powiedzą zwolennicy kapitalizmu, technologia leży w interesie nas wszystkich. Jednakże nadwyżki kapitalistów urosły o 192,9% w tym samym okresie – 8 razy bardziej! Nic dziwnego, że i płace wzrosły! Podobnie w ciągu ostatnich 20 lat w Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach przedsiębiorstwa przeprowadzały “redukcję” i “restrukturyzację” zatrudnienia i wprowadzały nowe technologie. Skutek? Ujmując rzecz prosto, w latach siedemdziesiątych rozpoczęła się “ekspansja bez wzrostu płac”. Aż do początku lat siedemdziesiątych “wzrost płac realnych podążał w ślad za wzrostem wydajności pracy i produkcji w całej gospodarce. Po tym okresie […] przestało tak być […] Wzrost płac realnych spadł gwałtownie poniżej mierzonego wzrostu wydajności pracy” [James K. Galbraith, Created Unequal (Stworzeni nierównymi), s. 79]. Tak więc chociaż płace realne stoją w miejscu, zyski wzrastają wraz ze wzrostem wydajności pracy, a bogaci bogacą się jeszcze bardziej – i jeszcze raz się okazuje, po czyjej stronie jest technologia.
W ujęciu całościowym, jak zauważa David Noble (odnosząc się do przemysłu):
“W ciągu ostatnich trzydziestu lat w amerykańskim przemyśle […] wartość kapitału trwałego (maszyn) w stosunku do pracy podwoiła się, odzwierciedlając tendencję do mechanizacji i automatyzacji. W konsekwencji […] bezwzględna wytwórczość jednej roboczogodziny wzrosła o 115%, czyli więcej niż dwukrotnie. Ale w tym samym okresie realne zarobki godzinowe pracowników […] wzrosły tylko o 84%, a więc mniej niż dwukrotnie. Dlatego po trzech dekadach postępu opierającego się na automatyzacji pracownicy zarabiają teraz mniej w stosunku do swojej wytwórczości niż przedtem. To znaczy – produkują więcej za mniej; pracują więcej dla swoich szefów, a mniej dla siebie” [Op. Cit., ss. 92-3]
Noble kontynuuje:
“Zaś skoro wpływ automatyzacji na pracowników nie był niejasny, nie był też niejasny jej wpływ na zarządy i tych, którym one służą – straty świata pracy są ich zyskami. Podczas tych samych pierwszych trzydziestu lat naszej ery automatyzacji zyski korporacji po odliczeniu podatków wzrosły o 450%. Jest to więcej niż pięć razy tyle co wzrost realnych zarobków pracowniczych” [Op. Cit., s. 95]
Ale dlaczego? Ponieważ siła robocza posiada zdolność produkowania zmiennej ilości wytworu (wartości użytkowej) za daną płacę. W przeciwieństwie do węgla czy stali, pracownika można zmusić do intensywniejszej pracy w danym okresie roboczym, a więc technologia może zostać spożytkowana na zmaksymalizowanie tego wysiłku, jak również zwiększenie zasobu potencjalnych następców pracownika przez uczynienie jego pracy nie wymagającą specjalnych umiejętności (a przez to zmniejszając siłę przetargową pracowników wykorzystywaną do zdobywania wyższych płac za ich pracę). Zatem technologia jest kluczowym sposobem zwiększania władzy szefa, co z kolei może zwiększać wytwórczość w przeliczeniu na jednego pracownika, zapewniając jednocześnie, że pracownicy otrzymają stosunkowo mniejszą część tej wytwórczości w postaci płac – “Maszyny”, przekonywał Proudhon, “obiecywały nam wzrost bogactwa i dotrzymują słowa, ale zarazem przyoblekają nas we wzrost ubóstwa. Obiecywały nam wolność […] [ale] przyniosły nam niewolę” [Op. Cit., s. 199]
Ale nie dajmy się wprowadzić w błąd. Postęp technologiczny nie opiera się na założeniu, że jesteśmy ofiarami. Bynajmniej, dużo innowacji to bezpośredni skutek naszego oporu wobec hierarchii i jej narzędzi. Na przykład kapitaliści zwrócili się ku tayloryzmowi i “naukowym metodom zarządzania” w odpowiedzi na uprawnienia wykwalifikowanych robotników-fachowców do kontrolowania swojej pracy i środowiska pracy (sławny strajk w Homestead w 1892 roku był na przykład bezpośrednim wynikiem zapędów przedsiębiorstwa, aby ukrócić siłę wykwalifikowanych robotników i ich kontrolę nad halami fabrycznymi).W odpowiedzi na to robotnicy fabryczni i inni pracownicy stworzyli całkowicie nową strukturę walczącą o interesy klasy pracującej – nowy rodzaj związków zawodowych działających na poziomie całej branży. Można to też było zobaczyć i w wielu innych krajach. Na przykład w Hiszpanii CNT (związek anarcho-syndykalistyczny) przyjął zasadę sindicato unico (jeden związek) w 1918 roku. Jednoczył wszystkich pracowników z tego samego miejsca pracy w tym samym związku. W Wielkiej Brytanii ruch “mężów zaufania” wyłonił się podczas pierwszej wojny światowej, opierając się na organizacji w miejscu pracy jednoczącej wszystkich pracowników w tym samym związku (jednocząc wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych w tej samej organizacji, związek zwiększał swoją siłę bojową). Ruch ten, inspirowany przez przedwojenną rewoltę syndykalistyczną, wciągnął wielu działaczy syndykalistycznych. W Niemczech rewolucyjna sytuacja 1919 roku obejmowała tworzenie związków i rad w miejscach pracy (i wielki rozrost anarcho-syndykalistycznego związku FAU, zorganizowanego według gałęzi przemysłu). W Stanach Zjednoczonych lata trzydzieste były okresem ogromnego, bojowego pędu do organizowania się w związki zawodowe, nadawanego przez opierający się na przemyśle CIO, prowadzący zbiorowe rewindykacje (co było częściowo inspirowane przez przykład IWW i jego masową organizację robotników niewykwalifikowanych).
W nowszych czasach (lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte) odpowiedzią pracowników na narastający reformizm i biurokratyczny charakter takich związków jak CIO i TUC było bezpośrednie organizowanie się w halach fabrycznych w celu przejęcia kontroli nad swoją pracą i jej warunkami. Ten nieformalny ruch wyraził się w dzikich strajkach, skierowanych zarówno przeciw zarządom, jak i przeciw związkom zawodowym, w sabotażach i nieoficjalnej pracowniczej kontroli produkcji (przeczytaj rozprawę Johna Zerzana “Organised Labour and the Revolt Against Work” w: Elements of Refusal). W Wielkiej Brytanii powrócił do życia ruch “mężów zaufania”, organizując wiele spośród nieoficjalnych strajków i protestów mających miejsce w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Podobna tendencja była widoczna w wielu krajach w tym okresie.
Zatem w odpowiedzi na nowe kierunki rozwoju technologii i organizacji miejsca pracy pracownicy rozwinęli nowe formy oporu, które z kolei wywołują odpowiednie reakcje ze strony zarządów. Zatem technologia i jej (nad)używanie są bardzo często wytworem walki klasowej, walki o wolność w miejscu pracy.
Mając daną technologię pracownicy i radykałowie szybko uczą się, jak ją wykorzystywać do stawiania oporu swoim szefom i państwu, na takie sposoby, o jakich nigdy im się nie śniło (co stwarza konieczność przekształceń w obrębie tej technologii, ażeby spróbować uczynić, by interesy szefów znowu stały się górą!). Klasycznym przykładem tego zjawiska jest wykorzystywanie Internetu do organizowania się, rozpowszechniania informacji i koordynowania walki i oporu (szczegóły zobacz w pracy Jasona Wehlinga, “‘Netwars’ and Activists Power on the Internet”, Scottish Anarchist no. 2). Zawsze istnieje “wojna podjazdowa” towarzysząca technologii, w której pracownicy i radykałowie rozwijają swoją własną taktykę, aby zdobyć dla siebie przewagę w sprawowaniu kontroli. Zatem wiele zmian technologicznych odzwierciedla naszą siłę i aktywność na rzecz zmiany naszego życia i warunków pracy. Nie wolno nam o tym zapominać.
Wprawdzie niektórzy mogą odrzucać nasze rozważania jako “luddystowskie” [tj. w stylu ruchu burzycieli maszyn z XIX wieku], ale taka postawa jest robieniem z “technologii” bożka, którego należy czcić, zamiast czegoś, co ma zostać poddane krytycznej analizie. Ponadto jest ona przeinaczaniem idei samych luddystów – oni tak naprawdę nigdy nie zwalczali wszystkich technologii czy maszyn. Raczej zwalczali “wszelką Maszynerię czyniącą szkodę Społeczności” (jak to zostało ujęte w liście z marca 1812 roku do znienawidzonego przemysłowca). Zamiast oddawać cześć postępowi technologicznemu (albo patrzeć nań bezkrytycznie) luddyści poddali technologię krytycznej analizie i ocenie. Zwalczali te rodzaje maszyn, które czyniły szkodę im samym lub społeczeństwu. W przeciwieństwie do tych, którzy wyzywają innych od “luddystów”, robotnicy burzący maszyny nie byli przytłoczeni nowoczesnym pojmowaniem postępu. Ich rozróżnianie dobra i zła nie było zaciemnione przez koncepcję, że technologia to coś nieuchronnego albo neutralnego. Nie uważali oni, że ludzkie wartości (czy też ich własne interesy) są nieistotne przy ocenianiu zalet i wad danej technologii i jej wpływu na pracowników i na całe społeczeństwo. Nie uważali też, że ich umiejętności i siły życiowe są mniej ważne niż zyski i władza kapitalistów. Mówiąc inaczej, zgodziliby się oni z komentarzem Proudhona, że maszyny “odgrywają wiodącą rolę w przemyśle, rola człowieka jest drugorzędna” i tak postępowali, aby zmienić tę relację [Op. Cit., s. 204]. Rzeczywiście, kusiłoby nas, aby przekonywać, że czciciele postępu technologicznego w rezultacie namawiają nas do tego, żebyśmy nie myśleli i żebyśmy poświęcili się dla nowej abstrakcji podobnej państwu czy kapitałowi. Luddyści byli przykładem ludzi pracy samodzielnie decydujących o tym, jakie są ich interesy i działających w ich obronie za pomocą swoich własnych akcji bezpośrednich – w tym przypadku zwalczając technologię przynoszącą korzyści klasie rządzącej, dającą jej oręż w walce klasowej. Anarchiści kontynuują ten krytyczny stosunek do technologii, przyznając, że nie jest ona neutralna ani nie powinna stać poza wszelką krytyką.
Źródłem kłopotów w przemyśle dla kapitału są ludzie. W przeciwieństwie do maszyn ludzie mogą myśleć, czuć, marzyć, mieć nadzieję i działać. “Ewolucja” technologii z tego powodu będzie odzwierciedleniem walki klasowej w społeczeństwie, walki o wolność przeciwko siłom władzy. Technologia, daleka od neutralności, odzwierciedla interesy znajdujących się u władzy. Dopiero wtedy stanie się ona naszym prawdziwym przyjacielem, gdy sami przejmiemy nad nią kontrolę i zaczniemy ją tak modyfikować, aby odzwierciedlała ludzkie wartości (może to znaczyć, że pewne formy technologii będą musiały zostać wymazane z powierzchni ziemi i zastąpione nowymi jej formami w wolnym społeczeństwie). Dopóki tak się nie stanie, większość procesów technologicznych – niezależnie od zalet, jakie mogą mieć poza tym – będzie wykorzystywana do wyzyskiwania i kontrolowania ludzi.
Stąd komentarze Proudhona, że “w warunkach obecnego społeczeństwa, zakładu pracy z jego hierarchiczną organizacją i maszynami” te ostatnie mogą służyć “wyłącznie interesom najmniej licznej, najmniej pracowitej, za to najbogatszej klasy” zamiast “być uruchamiane dla dobra wszystkich” [Op. Cit., s. 205].
Chociaż stawianie oporu “postępowi” technologicznemu (aż do burzenia maszyn włącznie) jest istotne tu i teraz, to kwestia technologii może naprawdę zostać rozwiązana dopiero wtedy, gdy wykorzystujący daną technologię będą kontrolowali jej rozwój, wprowadzanie i zastosowanie. Nic zatem dziwnego, że anarchiści uważają samorządność pracowniczą za kluczowy środek do rozwiązywania problemów stwarzanych przez technologię. Na przykład Proudhon przekonywał, że rozwiązanie problemów wytworzonych przez podział pracy i technologię można jedynie by znaleźć dzięki “stowarzyszaniu się” i “szerokiej edukacji, zobowiązaniu do uczenia się i współpracy wszystkich biorących udział w kolektywnej pracy”. To zapewniłoby, że “podział pracy nie mógłby być już więcej przyczyną poniżenia robotnika [albo robotnicy]” [The General Idea of the Revolution (Ogólna idea rewolucji), s. 223].
Co do technologii – chociaż pozbycie się szefa może być niewystarczające, jest to konieczny pierwszy krok do stworzenia technologii, która będzie umacniała wolność, zamiast kontrolowania i urabiania pracownika (czy w ogóle użytkownika) oraz umacniania władzy i zysków kapitalisty (patrz też sekcja I.4.9 – Czy postęp technologiczny powinien być postrzegany jako antyanarchistyczny?).