Najważniejszym czynnikiem, który wpłynął na wskrzeszenie skrajnej prawicy w Stanach Zjednoczonych była instytucjonalizacja konserwatyzmu w stylu Reagana i Busha. Jej znakiem firmowym było ponowne ustanowienie – do pewnego stopnia – polityki gospodarczej typu laissez-faire (i w jeszcze większym stopniu, wolnorynkowej retoryki). “Eksperci ekonomiczni” Reagana przekonywali, że “wolny rynek” nieodzownie stwarza nierówności; ale pozwalając nieskrępowanym siłom rynkowym wybierać najlepiej dostosowanych ekonomicznie i eliminować niedostosowanych sprawimy, że gospodarka znowu stanie się zdrowa. Bogactwo tych, którzy przetrwali i prosperują w nowym, surowym klimacie w ostateczności przyniesie korzyści i mniej szczęśliwym, za pomocą efektu “spływania w dół”. Przypuszczano, że stworzy on miliony nowych, dobrze płatnych miejsc pracy.
Wszystko to miało się spełnić dzięki deregulacji biznesu, zmniejszeniu podatków dla bogatych, rozmontowaniu albo drastycznemu ograniczeniu programów federalnych mających na celu lansowanie równości społecznej, uczciwości i współczucia. Krzywa, trafnie nazwana “krzywą Laffera” obrazowała jak zmniejszenie podatków naprawdę zwiększa dochody rządu. W rzeczywistości, co nas wcale nie dziwi, zdarzyło się coś odwrotnego – bogactwo popłynęło w górę, stworzone zostały słabo opłacane, lecz nadmiernie przeciążające miejsca pracy (największym “Lafferem” w takim scenariuszu stała się klasa rządząca, która odnotowała bezprecedensowy przyrost majątku kosztem reszty nas wszystkich).
Doktryna reaganistów o nierównościach dała pieczęć oficjalnej aprobaty ideom wyższości rasowej, jakie prawicowi ekstremiści wykorzystywali przez lata do uzasadniania wyzysku mniejszości rasowych. Jeżeli przeciętnie Czarni i Latynosi zarabiają zaledwie około połowy tego, co biali; jeżeli ponad jedna trzecia wszystkich Czarnych i ćwierć wszystkich Latynosów żyje poniżej granicy ubóstwa; jeżeli ekonomiczna przepaść między białymi a kolorowymi się powiększa – w porządku, to wszystko dowodzi, że istnieje składnik rasowy w procesie doboru opisywanym przez społeczny darwinizm i pokazuje, że mniejszości “zasługują” na swoją nędzę i niższą pozycję społeczną, ponieważ są “słabiej dostosowane”.
Cytując lewicowo-liberalnego ekonomistę Jamesa K. Galbraitha:
“W rezultacie to, co zrobili ekonomiści, było dowodzeniem wstecz, wychodząc od kłopotliwego skutku do przyczyny, która by go uzasadniła i usprawiedliwiła […] Jest to działanie skutecznego rynku [tak przekonywali], i nie można nawet przypuszczać podawania w wątpliwość fundamentalnej prawowitości jego wyników.
“Jego obrona jest rzeczą mrożącą krew w żyłach. Wypaczyła nasze rozumowanie, przekręciła nasz punkt widzenia i pogmatwała naszą politykę. Na prawicy, jak można było oczekiwać, ci, którzy z rozszerzenia rozpiętości bogactwa i dochodów wyszli zwycięsko, otrzymują powód do samozadowolenia i wymówkę dla swojego rozkoszowania się tą sytuacją. Swoje zdobycze zawdzięczają osobistym zasługom, wykorzystaniem wysokiego ilorazu inteligencji i uśmiechowi losu. Ci, którzy znaleźli się po stronie pokonanych, są winni za swoje leniuchowanie, pobłażanie sobie i jęczenie. Być może mają złą kulturę. Albo też może mają złe geny. Chociaż żaden poważny ekonomista nie uczyniłby tego ostatniego skoku w rasistowską fantazję, to logika, stanowiąca podstawę argumentacji ekonomistów, bez cienia wątpliwości pomogła przed szeroką publicznością uprawomocnić tych, którzy promują takie idee” [Created Unequal: The Crisis in American Pay (Stworzeni nierównymi: kryzys amerykańskiego systemu zarobków), s. 264].
Logicznym następstwem tego darwinizmu społecznego jest też i to, że Biali, którzy są “słabiej dostosowani” (tzn. biedni) także zasługują na swoją biedę. Ale filozofia nienawiści rasowej niekoniecznie musi być spójna. Dlatego szeregi białych organizacji rasistowskich zostały w ostatnich latach przepełnione niedouczonymi i zatrudnionymi na niepełnych etatach białymi młodzieńcami sfrustrowanymi zawężającym się rynkiem pracy w przemyśle i znaczącym nadwątleniem swego statusu społecznego [Ridgeway, Ibid., s. 186]. Zamiast więc wyciągać wnioski zgodne z logiką darwinizmu społecznego – że oni także są “niżsi” – winią za “nieuczciwe” zabieranie im miejsc pracy Czarnych, Latynosów, Azjatów i Żydów. Dlatego np. neonazistowscy skinheadzi rekrutują się w większości z utyskujących białych przedstawicieli klasy pracującej w wieku poniżej 30 lat. To daje liderom prawicowych grup ekstremistycznych rozrastającą się bazę potencjalnych oddziałów szturmowych.
Tak więc ideologia laissez-faire pomaga tworzyć środowisko społeczne, w którym mogą wzrastać tendencje rasistowskie. Czyni to po pierwsze zwiększając ubóstwo, niepewność pracy, nierówności itp., co prawicowe grupy mogą wykorzystywać do zdobywania poparcia wymyślając w naszej własnej klasie kozły ofiarne, które mamy winić (na przykład zrzucając winę za biedę na Czarnych “zabierających nam miejsca pracy” zamiast na kapitalistów przenoszących kapitał do innych krajów, dających większe zyski albo potem zmniejszających płace i pogarszających warunki pracy wszystkim pracownikom – i jak dowodzimy w sekcji B.1.4, rasizm, dzieląc klasy pracujące, zwiększa biedę i nierówności, a więc przeczy sam sobie). Po drugie, ideologia laissez-faire podjudza rasistów czyniąc prawomocnym rozumowanie, iż nierówności pod względem zarobków i bogactwa wynikają raczej z różnic rasowych niż z hierarchicznego systemu, szkodzącemu wszystkim ludziom pracy (i wykorzystuje rasizm do dzielenia, a przez to i osłabiania uciskanych). Wytykając palcem pojedyncze osoby zamiast instytucji, organizacji, zwyczajów, historii i przede wszystkim władzy – różnicy sił między pracownikami a kapitalistami, obywatelami a państwem, władzą wielkiego biznesu na rynku i tak dalej – ideologia laissez-faire kieruje rozważania w ślepą uliczkę. Tak samo czynią obrońcy bogatych, obrońcy, którzy mogą być, i są wykorzystywani przez rasistów do usprawiedliwiania ich złowrogiej polityki.