W krajach dotkniętych tendencją zmierzającą do rozpadu społeczeństwa, nieodrodną nasilaniu się polaryzacji majątkowej, omówionej w sekcji D.9, ubocznym produktem tej tendencji jest także wzrost rasizmu. Jak widzimy, rozpad społeczeństwa prowadzi do coraz bardziej autorytarnych rządów, których ustanawianie przyśpiesza potrzeba klasy rządzącej, aby uśmierzać protesty i obywatelski niepokój wśród ludzi na spodzie piramidy majątkowej. W Stanach Zjednoczonych do warstw najbiedniejszych należą głównie mniejszości rasowe, natomiast w kilkunastu krajach europejskich istnieją rosnące populacje zubożałych mniejszości pochodzących z Trzeciego Świata, często z dawnych kolonii. Pragnienia warstw bardziej wpływowych, aby usprawiedliwić swoją wyższą pozycję ekonomiczną powodują, jak można tego oczekiwać, wzrost popularności teorii uprzywilejowania opierających się na pojęciu “rasy”.
Uczucia rasistowskie przybierają na sile w Ameryce. Dowodem tego jest wzrost wpływów politycznych skrajnej prawicy. Jej prawie nieukrywany rasizm jest odzwierciedleniem coraz bardziej mrocznego punktu widzenia coraz większej części konserwatywnej społeczności. Następne dowody można ujrzeć śledząc rozwój ultrakonserwatywnych grup ekstremistycznych głoszących swe przesłanie w duchu jawnie rasistowskiej filozofii, takich jak Ku Klux Klan, Aryan Nations, White Aryan Resistance i inne [patrz James Ridgeway, Blood in the Face: The Ku Klux Klan, Aryan Nations, Nazi Skinheads, and the Rise of a New White Culture, Thunder’s Mouth Press, 1990]. Dlatego amerykańscy politycy i działacze pokroju Pata Buchanana, Davida Duke’a czy Ralpha Metzgera zdołali wykorzystać rodzący się rasizm białej młodzieży z niższej i średniej klasy społecznej, muszącej konkurować o coraz rzadsze miejsca pracy ze zdesperowanymi przedstawicielami mniejszości, godzącymi się pracować za bardzo niskie płace. Rozszerzanie się popularności takich rasistowskich grup w Stanach Zjednoczonych ma swój odpowiednik w Europie w postaci podobnego zjawiska – słabość gospodarcza i ksenofobia dały skrajnie prawicowym politykom zielone światło dla dawania obietnic deportacji cudzoziemców.
Najbardziej konserwatywnym politykom amerykańskim z największym trudem udaje się oficjalnie odcinać się od skrajnej prawicy. Jeszcze podczas kampanii prezydenckiej 1992 roku politycy z głównego nurtu konserwatystów używali zaszyfrowanych słów i insynuacji (“królowe opieki socjalnej”, “udziałowcy państwa dobrobytu” itp.), aby rozpowszechniać słabo zawoalowane przesłanie rasistowskie. Zarówno kandydatura Davida Duke’a na gubernatora Luizjany w 1991 r. i na prezydenta USA w 1992 r., jak i przemówienia Pata Buchanana i Pata Robertsona na konwencji Partii Republikańskiej w 1992 r. odzwierciedlały wzrost wpływów skrajnej prawicy na amerykańskiej scenie politycznej. Później miała miejsce Propozycja nr 187 w Kalifornii, uderzająca w nielegalnych imigrantów.
Co może być łatwiejszego od przeniesienia ludzkiego gniewu na kozły ofiarne? Gniewu z powodu złych warunków mieszkaniowych, braku mieszkania, nużącej pracy, braku pracy, kiepskich płac i warunków życia, niepewności zawodowej, braku perspektyw itp.? Zamiast zaatakować prawdziwe przyczyny tych (i innych) problemów, zachęca się ludzi, aby kierowali swój gniew przeciwko tym, którzy doświadczają takich samych problemów – tylko dlatego, że mają inny kolor skóry albo pochodzą z innej części świata! Nic dziwnego, że politycy i ich bogaci poplecznicy lubią wygrywać rasistowską kartę – odwraca ona uwagę od nich samych i systemu, którym kierują (tzn. od rzeczywistych przyczyn naszych problemów).
Innymi słowy – rasizm próbuje obrócić nienawiść klasową w nienawiść rasową. Trudno się więc dziwić, że różne grupy rządzącej elity wracają do niego kiedy trzeba i tak jak trzeba. Ich interesy klasowe (a często i osobista bigoteria) wymagają od nich takiego postępowania – podzielona klasa pracująca nigdy nie rzuci wyzwania ich pozycji w społeczeństwie.
Tak więc rasizm bywa usprawiedliwiany z dwóch powodów. Po pierwsze, aby próbować usprawiedliwiać istniejące nierówności społeczne (przykładem jest niesławna – i bardzo nieprecyzyjna – “krzywa Bella” i prace “naukowe” z nią związane. Krzywa ta przedstawiała rozkład ilorazów inteligencji wśród dzieci rasy białej i czarnej, z którego miało wynikać, że biali mają wrodzoną wyższą inteligencję. Tymczasem był to rezultat lepszych warunków rozwoju wynikających z większego dostatku materialnego białych. Taki sposób prowadzenia badań, pomijający możliwość działania czynników postronnych, jest niedopuszczalny w nauce i nieuczciwy). Po drugie, aby podzielić klasy pracujące i odwrócić gniew na warunki życia i problemy społeczne od rządzącej elity i jej systemu, a skierować go przeciwko kozłom ofiarnym w obrębie naszej własnej klasy.