Tak. Przy pomocy przepływów kapitału biznes może sobie zapewnić, że jakiś rząd, który staje się zbyt niezależny i zaczyna brać pod uwagę interesy tych, którzy go wybrali, zostanie z powrotem sprowadzony na swoje miejsce. Dlatego też nie możemy się spodziewać, że inna grupa polityków będzie reagowała w inny sposób na wpływy i interesy takich samych instytucji. Nie jest zbiegiem okoliczności, że Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza i Australijska Partia Pracy wprowadzały politykę “thatcheryzmu” w tym samym czasie, gdy “Żelazna Dama” wprowadziła ją w Wielkiej Brytanii. Nowozelandzki rząd Partii Pracy jest przypadkiem modelowym, w którym “w ciągu kilku miesięcy od reelekcji [w 1984 roku] minister finansów Roger Douglas ułożył program ‘reform’ gospodarczych, przy którym ‘reformy’ Thatcher i Reagana wyglądały bardzo blado […] Niemal wszystko zostało sprywatyzowane, a konsekwencje tego usprawiedliwione bełkotem o rynku. Nagle pojawił się nieznany dotąd w Nowej Zelandii rozdział bogactwa narodowego wraz z bezrobociem, ubóstwem i przestępczością” [John Pilger, “Breaking the one party state”, New Statesman, 16/12/94].
Za skrajny przykład przepływów kapitału wykorzystanych do “zdyscyplinowania” krnąbrnej administracji rządowej mogą posłużyć dzieje rządu Partii Pracy w Anglii od 1974 do 1979 roku. W styczniu 1974 roku indeks FT na londyńskiej giełdzie utrzymywał się na poziomie 500 punktów. W lutym zastrajkowali górnicy, zmuszając Heatha (torysowskiego premiera) do rozpisania (i przegrania) przedterminowych wyborów. Nowy rząd Partii Pracy (w którym zasiadało wielu lewicowców) mówił o nacjonalizacji banków i znacznej części przemysłu ciężkiego. W sierpniu 1974 r. Tonny Benn ogłosił plany upaństwowienia przemysłu stoczniowego. W grudniu indeks FT na londyńskiej giełdzie spadł do 150 punktów. W 1976 roku ministerstwo skarbu wydawało 100 milionów dolarów dziennie odkupując swoje własne pieniądze, aby wzmocnić wartość funta [The Times, 10/6/76].
The Times zauważył, że “dalsze osłabienie wartości funta nastąpiło pomimo wysokiego poziomu stopy zysku […] Maklerzy mówili, że nacisk na wyprzedaż funtów nie jest mocny ani stały, ale ma miejsce prawie całkowity brak zainteresowania nabywaniem ich. Spadek wartości funta jest ogromną niespodzianką w świetle jednomyślnej opinii bankierów, polityków i urzędników, że kurs jest zaniżony” [27/5/76].
Rząd Partii Pracy, stojąc w obliczu potęgi międzynarodowego kapitału, w końcu musiał otrzymać czasowe “zwolnienie za kaucją” uzyskane od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który narzucił mu pakiet nadzoru i cięć wydatków. Odpowiedź Partii Pracy na ten pakiet faktycznie brzmiała “Uczynimy, cokolwiek nam powiecie”, jak to opisał pewien ekonomista. Koszty społeczne takiej polityki były katastrofalne, z bezrobociem, które doszło do niesłychanej dotąd wartości miliona osób. I nie zapominajmy, że rząd “obciął wydatki na sumę dwukrotnie większą od obiecanej Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu”, próbując wykazać się, jak jest przyjazny biznesowi [Peter Donaldson, A Question of Economics, p. 89].
Kapitał nie zainwestuje w kraju, który nie spotyka się z jego aprobatą. W roku 1977 Bank Angielski odmówił rządowi Partii Pracy spełnienia prośby o zniesienie kontroli nad wymianą walut. Między 1979 a 1982 r. torysi znieśli tę kontrolę i zaniechali ograniczania pożyczek bankom i towarzystwom budowlanym:
“Skutki zniesienia kontroli nad wymianą walut były widoczne niemal natychmiast: kapitał dotychczas zainwestowany w Wielkiej Brytanii zaczął wychodzić za granicę. W gazecie Guardian z 21 września 1981 roku Victor Keegan zauważył: ‘Opublikowane w zeszłym tygodniu przez Bank Angielski cyfry pokazują, że fundusze emerytalne inwestują teraz 25% swoich pieniędzy za granicą (a dla porównania – jeszcze kilka lat temu prawie niczego nie inwestowały za granicą), a samodzielne trusty wcale nie poczyniły żadnych inwestycji (netto) w Wielkiej Brytanii odkąd kontrola nad wymianą walut została zniesiona'” [Robin Ramsay, Lobster no. 27, p. 3].
Dlaczego? Co było tak złego w Wielkiej Brytanii? Mówiąc prosto z mostu, klasa pracująca była zbyt bojowa, związki zawodowe nie zostały jeszcze “skrępowane prawem i ujarzmione”, jak to ostatnio ujął The Economist [27 lutego 1993], a państwo opiekuńcze mogło trwać dalej. Częściowe zdobycze, uzyskane w wyniku poprzednich zmagań, wciąż istniały, a ludzie mieli dosyć godności, aby nie przyjmować każdej posady, jaka im tylko zostanie zaoferowana ani nie godzić się z autorytarnym postępowaniem pracodawcy. Czynniki te tworzyły “brak elastyczności” na rynku pracy, przez co klasie pracującej musiano udzielić lekcji “dobrej” ekonomii.
Przy pomocy przepływów kapitału utarto nosa buntowniczej ludności i lekko radykalizującemu rządowi.