Jak odnotowaliśmy uprzednio, teza, iż media są “wrogie”, czy też (co ma jeszcze mniejsze pozory prawdopodobieństwa) że posiadają “lewicowe skłonności”, jest dziełem prawicowych organizacji zajmujących się public relations. Oznacza to, że od czasu do czasu pozwala się, by pewne “niewygodne fakty” przeszły przez wszystkie filtry w celu nadania sobie pozorów “obiektywności” – a dokładniej po to, by media mogły odpierać zarzuty o angażowaniu się w propagandę. Chomsky i Herman ujęli to tak: “‘naturalność’ tych zjawisk, przy których pozwala się na ujawnianie niewygodnych faktów w sposób wstrzemięźliwy i w ramach odpowiednich założeń, oraz niemal całkowite wykluczenie fundamentalnego sprzeciwu ze środków masowego przekazu (co prawda dopuszczanego w marginalizowanej prasie) czyni system propagandy daleko bardziej wiarygodnym i skutecznym w zdobywaniu zwolenników dla patriotycznego programu niż system z oficjalną cenzurą” [Ibid., Preface].
Aby wesprzeć swoją argumentację przeciwko “wrogiemu” nastawieniu mediów, Herman i Chomsky robią wgląd w tezy takich prawicowych medialnych machin propagandowych jak Dom Wolności. No i szybko się okazuje, że “te same przykłady, które są podawane na pochwałę mediów za ich niezależność czy też w celu krytykowania nadmiernego zapału, obrazują coś dokładnie odwrotnego” [Ibid.]. Takie “działo przeciwlotnicze”, chociaż bezwartościowe jako poważna analiza, istotnie pomaga umacniać mit o “wrogich mediach” (na prawicy “istniejący poziom podporządkowania się władzy państwowej jest często poczytywany za niewystarczający” i to właśnie jest źródłem krytycyzmu ze strony machin public relations! [Ibid., p. 301]) I jako taki krytycyzm ten jest brany na poważnie przez media.
Dlatego “wrogie” nastawienie mediów jest mitem, ale nie przyjmujemy przez to, że media nie przedstawiają wcale krytycznych rozważań. Faktycznie Herman i Chomsky przekonują, że “środki masowego przekazu nie są trwałym monolitem we wszystkich sprawach” [Ibid., p. xii] i nie przeczą, że naprawdę przedstawiają one rzeczywiste fakty (które oni sami czasami cytują). Ale, jak przekonują, “to, że media dostarczają pewnych faktów na temat danej sprawy […] nie dowodzi absolutnie niczego w sprawach rzetelności czy dokładności tych sprawozdań. Faktycznie środki masowego przekazu dosłownie tłamszą niemało […] Ale w tym kontekście jeszcze nawet ważniejszy jest sposób zadawania pytań na temat danego faktu – ich umiejscawianie, ton, powtarzanie i ramy, w których się je przedstawia oraz powiązane z nim fakty towarzyszące, które nadają mu znaczenie (albo powodują jego zrozumienie) […] nie ma żadnej zalety w wymówce, że ponieważ oczywiste fakty mogą zostać odkryte przez starannego i sceptycznego badacza, to tym samym nie przejawia się nieobecność radykalnych skłonności, i de facto ich stłumienie” [Ibid., pp xiv-xv].