Wielu polityków zdawało się tak myśleć na początku lat
dziewięćdziesiątych, zapewniając, że “dywidendy z
pokoju” są w zasięgu ręki. Jednak od wybuchu wojny w
Zatoce Perskiej w 1991 r. Amerykanie już niewiele słyszeli na
ten temat. Chociaż jest prawdą, że odciągnięto trochę tłuszczu
z budżetu obronnego, to i ekonomiczne, i polityczne naciski
zmierzały do tego, aby utrzymać podstawy kompleksu wojskowo-przemysłowego
nietknięte, zabezpieczając sobie stan globalnej gotowości do
wojny i kontynuowanie produkcji jeszcze bardziej zaawansowanych
technicznie systemów uzbrojenia w dającej się przewidzieć
przyszłości.
Ponieważ ekonomiczna dominacja na świecie przysparza coraz
więcej kłopotów, Ameryka obecnie utrzymuje swój status
supermocarstwa w głównej mierze przy pomocy swojej przewagi
militarnej. Dlatego Stany Zjednoczone prawdopodobnie nie zrzekną
się tej przewagi dobrowolnie — przede wszystkim dlatego, że
perspektywa odzyskania ekonomicznego pierwszeństwa na świecie
okazuje się zależeć po części od zdolności do wymuszania na
innych krajach gwarancji ustępstw i przywilejów gospodarczych,
tak jak to było w przeszłości. Więc amerykański naród jest
bombardowany propagandą zakrojoną na udowadnianie, że ciągła
obecność wojskowa Stanów Zjednoczonych jest niezbędna w każdym
zakątku naszej planety.
Na przykład po pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej wydano
szkic rządowej Białej Księgi, w którym przekonywano, że
Stany Zjednoczone muszą utrzymać swój status najsilniejszego
mocarstwa wojskowego świata i nie wahać się przed
jednostronnymi działaniami, gdyby poparcie Narodów
Zjednoczonych dla przyszłych akcji militarnych nie nadchodziło.
[Zostało to zrealizowane w praktyce podczas agresji na Irak w
2003 r.]. Chociaż później prezydent Bush senior, na skutek
nacisków politycznych w roku wyborczym, zaprzeczył, jakoby
osobiście wyznawał takie poglądy, dokument ten odzwierciedlał
myślenie potężnych sił autorytarnych w rządzie — myślenie,
że istnieje sposób, aby stały się one oficjalną polityką
dzięki tajnym Narodowym Dyrektywom ds. Bezpieczeństwa (patrz
sekcja D.9.2 — Czym jest “niewidzialny
rząd”?).
Z tych powodów nie byłoby mądrze stawiać na głęboką i
zrównoważoną demilitaryzację Ameryki. Prawdą jest, że siła
oddziałów zbrojnych jest zmniejszana w odpowiedzi na wycofanie
się Związku Radzieckiego ze wschodniej Europy; ale te
ograniczenia są także przyśpieszane przez rozwój systemów
broni automatycznej, zmniejszających liczbę żołnierzy wymaganą
do wygrywania bitew, co zostało zademonstrowane w Zatoce
Perskiej w 1991 r.
Chociaż może się okazać, że nie ma pilnej potrzeby
tworzenia olbrzymich budżetów obronnych, teraz, gdy zagrożenie
sowieckie minęło, to odrzucenie swojego czterdziestoletniego
przywiązania do militaryzmu okazuje się dla Stanów
Zjednoczonych niemożliwe. Jak Noam Chomsky udowadnia w wielu
swoich pismach, “System Pentagonu”, w którym
ogół jest zmuszany do subsydiowania badań i rozwoju w przemyśle
opartym na wysoko zaawansowanych technologiach za pomocą dopłat
dla kontrahentów obronnych, jest w Stanach Zjednoczonych
zamaskowanym substytutem jawnej polityki planowania w przemyśle,
występującej w innych “rozwiniętych” krajach
kapitalistycznych, takich jak Niemcy i Japonia. Amerykańskie
koncerny związane z obronnością, znajdujące się wśród
największych lobbystów, nie mogą sobie pozwolić na utratę
tej “opieki socjalnej dla korporacji”. Ponadto ciągłe
zmniejszanie liczby pracowników korporacji i wysoki poziom
bezrobocia wytwarza silny nacisk na utrzymywanie gałęzi przemysłu
związanych z obronnością po prostu w celu zachowania pracy dla
ludzi.
Pomimo pewnych nieśmiałych cięć budżetu obronnego w
latach dziewięćdziesiątych, roszczenia amerykańskiego
militarnego kapitalizmu mają pierwszeństwo nad potrzebami ludzi.
Na przykład Holly Sklar pokazuje, że Waszyngton, Detroit i
Filadelfia mają wyższą śmiertelność noworodków niż
Jamajka czy Kostaryka, a wśród ogółu czarnoskórych Amerykanów
jest ona wyższa niż w Nigerii; ale mimo to Stany Zjednoczone
wciąż wydają mniej publicznych funduszy na szkolnictwo niż na
wojsko, a na wojskowe zespoły muzyczne więcej niż na Narodową
Fundację Sztuk Pięknych [“Brave New World Order”,
w: Collateral Damage (Wzajemne szkodzenie), pod redakcją
Cynthii Peters, 1992, s. 3-46]. Ale oczywiście politycy w
dalszym ciągu utrzymują, że fundusze na edukację i świadczenia
socjalne muszą być obcinane jeszcze bardziej, ponieważ “nie
ma na to pieniędzy”.
W tym miejscu jednak pojawił się poważny problem – upadek
Związku Radzieckiego pogrążył Pentagon w rozpaczliwej
potrzebie znalezienia wystarczająco niebezpiecznego i
demonicznego wroga w celu usprawiedliwiania dalszych wydatków
militarnych w stylu, do jakiego Pentagon się przyzwyczaił. Wróg
ten został w końcu znaleziony, i okazał się bardzo wygodny –
terroryzm. Saddam Hussajn był chwilowo przydatny, ale w czasach,
gdy jego machina wojskowa została rozbita, nie stanowił
wystarczającej groźby, aby znowu zagwarantować tworzenie
mocnych budżetów obronnych jak dawniej. Wymyślono więc jego
rzekomy związek z atakami terrorystycznymi z 11 września. Jeśli
zaś chodzi o poszczególne państwa, to istnieją pewne przesłanki,
wskazujące, że amerykański rząd ma na oku Iran.
Głównym argumentem na korzyść wzięcia Iranu na celownik
jest to, że amerykańskie społeczeństwo wciąż marzy o zemście
za poniżenie zakładników w 1979 roku, bombardowania Libanu,
aferę Iran-Contras i inne zniewagi, i dlatego można polegać na
jego wsparciu dla wojny o ich ukaranie. Dlatego nie zdziwi nas,
jeśli w przyszłości będziemy więcej słyszeli o możliwości
zagrożenia nuklearnego ze strony Iranu i o niebezpieczeństwach
irańskich wpływów w muzułmańskich republikach byłego
imperium radzieckiego.
Pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej towarzyszyło ciche
budowanie sieci sojuszów obronnych, co przypominało lata rządów
Eisenhowera po drugiej wojnie światowej. Dzięki temu można
teraz wzywać Amerykę do rozprawiania się z niepokojami w całym
świecie arabskim. Wysłanie wojsk do Somalii okazało się tak
pomyślane, aby pomóc Amerykanom przyzwyczaić się do
odgrywania takiej roli.
Oprócz Iranu, nieprzyjazne reżimy rządzące w Korei Północnej,
Libii i na Kubie, jak również ugrupowania komunistycznej
partyzantki w różnych krajach Ameryki Południowej stanowią
jeszcze jedną obietnicę znalezienia odpowiedniego miejsca na
testowanie nowych systemów uzbrojenia. W latach dziewięćdziesiątych
oczywiście też wysyłano żołnierzy na Haiti i do Bośni, co
dostarczyło Pentagonowi więcej argumentów na rzecz
kontynuowania wysokiego poziomu wydatków militarnych. A więc w
paru słowach – tendencja do zwiększania militaryzmu nie została
utemperowana przez “odchudzanie” armii w latach dziewięćdziesiątych,
które najzwyczajniej służyło tylko tworzeniu szczuplejszej i
wydajniejszej machiny zbrojnej.