Jeszcze jedną cechą charakterystyczną autorytarnych reżimów jest wielka populacja więźniów. Dlatego też szybkie zwiększanie się odsetka więźniów w amerykańskim społeczeństwie, wespół z gwałtownym rozwojem więziennego “biznesu” w ostatnich czasach musi zostać uznane za kolejny dowód kursu w kierunku rządów autorytarnych, czego należałoby oczekiwać, wiedząc o zjawisku “trzecioświatyzacji”.
Pensjonariusze zakładów karnych w Stanach Zjednoczonych są przeważnie biedni, a wyroki wymierzane ludziom bez społecznego prestiżu czy też zasobów pozwalających na wynajęcie sobie najlepszych adwokatów są o wiele surowsze niż te, które otrzymują ludzie o wyższych dochodach, oskarżani o takie same zbrodnie. Statystyki Federalnego Biura Sprawiedliwości ukazują, że wartość środkowa dochodów więźniów płci męskiej przed otrzymaniem wyroku wynosi około jednej trzeciej takiej wartości dla ogółu ludności. Przeciętne dochody ludzi idących do więzienia okażą się jeszcze niższe względem ogółu, jeżeli z naszych obliczeń wyłączymy względnie nielicznych (i zamożniejszych) przestępców, którzy wcześniej pracowali na stanowiskach urzędniczych.
Ponieważ biedni w nieproporcjonalnym stopniu wywodzą się z mniejszości etnicznych, populacja więzień również zawiera nieproporcjonalnie wysoki odsetek mniejszości. W 1992 roku amerykańskie władze więziły pięciokrotnie wyższy odsetek czarnoskórych mężczyzn niż czynił to stary rasistowski reżim Republiki Południowej Afryki w swoich najgorszych latach, i było więcej więźniów pochodzenia meksykańskiego w Stanach Zjednoczonych niż w całym Meksyku [Phil Wilayto, “Prisons and Capitalist Restructuring” (“Więziennictwo a kapitalistyczna restrukturyzacja”), Workers’ World, January 15, 1995].
Michael Specter donosi, że ponad 90 procent wszystkich przestępstw popełnionych przez pensjonariuszy zakładów karnych to przestępstwa przeciwko własności [“Community Corrections”, The Nation, March 13, 1982]. W czasach, gdy najbogatszy jeden procent ludności posiada jej więcej niż całe niższe 90 procent razem wzięte, trudno uznać za niespodziankę, że ci na samym dole są zmuszeni próbować nielegalnego potrącania sobie części źle rozdzielanego bogactwa, skoro nie mogą oni otrzymać jej legalnie.
W latach osiemdziesiątych Stany Zjednoczone zobowiązały sędziów do wydawania określonych wyroków za tuziny przestępstw związanych z narkotykami, rozszerzyły zakres stosowania kary śmierci i znacznie zwiększyły uprawnienia policji i prokuratury. Skutkiem było podwojenie się liczby więźniów w okresie od 1985 do 1994 r. – według raportu wydanego ostatnio przez amerykański Departament Sprawiedliwości. Ale według tegoż samego raportu całkowity wskaźnik przestępczości w Stanach Zjednoczonych pozostawał prawie bez zmian w ciągu minionych dwudziestu lat. Rzeczywiście, wskaźnik ten zmniejszył się o 15 procent między 1980 a 1984 rokiem, chociaż liczba więźniów wzrosła o 43 procent w tym samym okresie. Wskaźnik przestępczości wzrósł o 14 procent w okresie od 1985 do 1989 r., podczas gdy liczba więźniów wzrosła aż o 52 procent.
Chociaż z powodu nowych praw w sprawie wydawania wyroków za przestępstwa narkotykowe amerykańska populacja więźniów została rozdymana poza wszelkie możliwe proporcje wobec wskaźników przestępczości, to używanie narkotyków się nie zmniejszyło. Widać wyraźnie, że represyjne środki się nie sprawdziły, ale wciąż są one przedkładane nad programy osłon socjalnych, które w dalszym ciągu są zmniejszane. Na przykład uchwalone ostatnio w Stanach Zjednoczonych prawo karne powoduje przyznawanie miliardów dolarów na bardziej rozbudowaną policję i więziennictwo, chociaż ten sam zdominowany przez Republikanów Kongres likwiduje kliniki planowania rodziny, programy wydawania obiadów w szkołach, letniej pracy dla młodzieży itp. Budowa więzień stała się szybko rozwijającą się branżą przemysłu, jednym z nielicznych “mocnych” punktów amerykańskiej gospodarki, przyciągającym liczne inwestycje szakali z Wall Street.