Tak. Rząd centralny po cichutku zwiększa swoją władzę nad mediami od kilku dobrych dziesięcioleci. Monopolistyczna kontrola środków masowego przekazu może nie być wyraziście czytelna w nominalnie demokratycznych społeczeństwach, gdzie się wydaje, że mamy wiele oddzielnych źródeł informacji. Ale po głębszym zbadaniu sprawy okazuje się, że dosłownie wszystkie najważniejsze media – to znaczy te, które docierają do ogromnej większości ludzi – szerzą w zasadzie taki sam neokapitalistyczny pogląd na świat. Dzieje się tak dlatego, że tak zwana “wolna” prasa jest własnością garstki kapitalistycznych koncernów medialnych. Taka jednorodność zabezpiecza, że wszelkie fakty, pojęcia czy opinie, które kłócą się z fundamentalnymi zasadami tego światopoglądu lub próbują je zdyskredytować, najprawdopodobniej nigdy nie dotrą do szerszej publiczności (patrz sekcja D.3).
Istnieją bardzo liczne powiązania między rządem, czasopismami informacyjnymi i gazetami. Interesy korporacji przeważają w telewizji i radiu; i z powyższych powodów interesy głównych korporacji w znacznej mierze zbiegają się z interesami rządu. W ostatnich latach ma miejsce tendencja do wchłaniania małych niezależnych przedstawicieli prasy drukowanej, głównie gazet codziennych, przez konglomeraty, których główne zyski pochodzą z takich branż jak przemysł stalowy, naftowy, czy telekomunikacyjny. Jak zauważa Marilyn French, skutkiem sprawowania kontroli przez te konglomeraty “jest przestrzeganie środków masowego przekazu przed wszystkim, co mogłoby wywoływać niepokój, i nakazywanie im przybierania słodziutkiego poglądu na świat, jako na najlepszy ze wszystkich możliwych światów. Chociaż ludzie otrzymują szeroki wybór materiałów do czytania i oglądania, to większa jego część oferuje te same rodzaje rozrywki – trendy i mody, błyszcząca powierzchnia – bądź uspokaja: wszystkie problemy są do rozwiązania, nie pozwoli się na kontynuowanie żadnej rażącej niesprawiedliwości ani krzywdy” [French, Op. Cit., s. 350]. Innymi słowy, ludzie mają zagwarantowany coraz to szerszy i szerszy dostęp do coraz to węższego i węższego zakresu “dopuszczalnych” idei.
Tendencje te reprezentują nieoficjalne i nieinstytucjonalne formy cenzury. Jednakże w Stanach Zjednoczonych rząd federalny rozszerza też zakres oficjalnych i instytucjonalnych form cenzury. I znowu administracja Reagana zaszła najdalej w tej dziedzinie. W samym tylko 1983 roku ponad 28 tysięcy przemówień, artykułów i książek napisanych przez pracowników rządowych przedłożono rządowym cenzorom w celu wyczyszczenia. Gabinet Reagana ustanowił nawet precedens w postaci zakazu rozpowszechniania informacji nie zakwalifikowanych jako tajemnica państwowa. Stało się tak wskutek ustanowienia praw, wymagających, aby wszyscy pracownicy rządowi mający dostęp do tajemnicy państwowej podpisali Formularz Standardowy nr 189, zezwalający na stawianie ich w stan oskarżenia za ujawnienie nie tylko informacji tajnych, ale i takich które “nie zostały utajnione, ale nadawałyby się do utajnienia”. Powyższe słowa celowo zostały sformułowane niejasno w stylu znanego z literatury paragrafu 22, dającego wystarczającą swobodę interpretacji, aby pozwalać sobie na nękanie większości potencjalnych oponentów [Curry, Op. Cit.].
Agencja Informacyjna Stanów Zjednoczonych (USIA), wysyłająca uczonych za granicę w ramach swojego programu wymiany edukacyjnej i kulturalnej AMPARTS, usiłowała monitorować poglądy polityczne uczonych, wybieranych do pracy w krajach obcojęzycznych. W roku 1983 podkomisja ds. działań międzynarodowych w Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów skrytykowała urzędników USIA za “naruszenie litery i ducha swojej karty” poprzez wybór do pracy w obcych językach w programie AMPARTS na podstawie “upartyjnionej ideologii politycznej”.
W początkach 1984 r. polityka USIA stała się skandalem na skalę ogólnokrajową. Wówczas to Washington Post ujawnił, że od schyłku 1981 roku USIA układała “czarną listę”, zawierającą nie tylko nazwiska wybitnych profesorów, ale też i innych sławnych na cały kraj postaci, takich jak Coretta Scott King, kongresmen Jack Brooks i były senator Gary Hart. Na skutek obowiązywania Prawa o Imigracji, Naturalizacji i Narodowości (znanego jako “akt McCarrana”) obcokrajowcom odmawia się prawa wjazdu do Stanów Zjednoczonych z powodu ich przekonań politycznych i ideologicznych. Spośród tysięcy, którym przydarzyła się taka przygoda, do najbardziej znanych należą laureaci literackiej Nagrody Nobla Gabriel Garcia Marquez i Czesław Miłosz, słynny pisarz Carlos Fuentes, dramaturg Dario Fo [również noblista], aktorka Franca Rame, powieściopisarka Doris Lessing, zastępca najwyższego dowódcy NATO Nino Pasti, sławny kanadyjski pisarz Farley Mowat, urodzona w Ameryce feministyczna pisarka Margaret Randall, czy też Hortensia Allende, wdowa po obalonym socjalistycznym prezydencie Chile, Salvadorze Allende.
W swoich być może najbardziej niepokojących działaniach cenzorskich w ostatnich dziesięcioleciach administracja Reagana wykorzystała uprawnienia wynikające z ustawodawstwa zabraniającego handlu z wrogami, aby obłożyć embargiem gazety i czasopisma z Kuby, Wietnamu i Albanii (ale nie z Chin czy też byłego Związku Radzieckiego) i skonfiskowała niektóre irańskie książki nabyte za granicą przez dziennikarzy telewizyjnych. Na materiały te nałożono embargo nie dlatego, że zawierały jakieś tajemnice Amerykanów, ale po prostu dlatego, że mogły zawierać wiadomości, które, zdaniem administracji, nie powinny stać się znane szerszym rzeszom Amerykanów (poza ludźmi interesującymi się tymi zagadnieniami) [French, Op. Cit., p. 433].
Oficjalna cenzura była także wyraźnie widoczna podczas masakry w Zatoce Perskiej w 1991 roku. Podczas tego jednostronnego konfliktu rząd nie tylko surowo ukrócił dostęp prasy do informacji o wojnie, ograniczając reporterom prawo wstępu tylko do specjalnych “miejsc dla prasy”, gdzie jeszcze towarzyszyli im dobrani opiekunowie, ale także w znacznym stopniu przeobraził główne media informacyjne w usłużne narzędzia rządowej propagandy. Spełniło się to dzięki stworzeniu konkurencji między sieciami telewizyjnymi i agencjami informacyjnymi o ograniczoną liczbę wolnych “miejsc dla prasy”, co uczyniło działy informacyjne w środkach masowego przekazu zależnymi od dobrej woli rządu i obróciło ową opokę wiarygodnych informacji w czirliderki oklaskujące kierowaną przez Stany Zjednoczone rzeź.
Sprawozdania z wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku również były bezpośrednio cenzurowane przez wojsko albo agencje informacyjne i fotograficzne, albo przez jedno i drugie. Na przykład, gdy laureat wielu nagród dziennikarskich, długoletni reporter NBC Jon Alpert “powrócił z Iraku z okazałym nagraniem filmowym z Basry [drugiego co do wielkości miasta Iraku, o ludności liczącej wówczas 800 000 mieszkańców] i innych obszarów Iraku zniszczonych amerykańskimi bombardowaniami, prezes NBC Michael Gartner nie tylko nakazał, aby film ten nie został wyświetlony, ale też zakazał Alpertowi pracy dla swojej sieci w przyszłości” [Fairness and Accuracy in Reporting, Extra, Special Issue on the Gulf War, 1991, s. 15].
John R. Macarthur udokumentował, że zgoda Kongresu na wojnę mogła nie nastąpić bez uprzednich ogromnych działań propagandowych i kampanii na rzecz dezinformacji, nakierowanej na demonizację Saddama Hussajna i jego wojsk. Najwykwintniejsza ozdoba tejże kampanii – sławetna opowieść o żołnierzach irackich rzekomo wyrywających kuwejckie wcześniaki z ich inkubatorów i rzucających je na zimną szpitalną podłogę, aby tam poumierały – w całości została sfabrykowana przez amerykańską firmę z branży public relations, sponsorowaną przez kuwejcki rząd na uchodźstwie. Bajeczka ta była gorliwie rozpowszechniana przez administrację Busha seniora z pomocą łatwowiernego i bezkrytycznego kierownictwa mediów [John R. Macarthur, Second Front: Censorship and Propaganda in the Gulf War, Hill & Wang, 1992; John Stauber, Sheldon Rampton, Toxic Sludge is Good For You! Lies, Damn Lies and the Public Relations Industry, Common Courage Press, 1995]. Podczas ostatniej wojny w 2003 roku prezydent George Bush junior rzekomo udał się do Iraku, aby wesprzeć na duchu walczących tam amerykańskich żołnierzy. Na dalszym planie reportażu filmowego na ten temat znawcy odkryli światła miejskie San Diego w Kalifornii, w pobliżu którego również znajduje się pustynia.
Powyższe tendencje zmierzające do stworzenia systemu oficjalnej i nieoficjalnej cenzury nie wróżą dobrze wolności słowa i wolnej prasie w przyszłości. Stanowią one precedensy kneblowania, zastraszania i pozyskiwania dla swoich celów źródeł publicznych informacji z pierwszej ręki – precedensy, które będzie można przywoływać, ilekroć to tylko będzie wygodne dla przyszłych administracji. Jest to właśnie jeszcze jeden fragment materiału dowodowego, wykazującego, że późny kapitalizm prowadzi nieubłaganie do rządów autorytarnych.