Tak, z dwóch powodów.
Po pierwsze, anarchoindywidualiści zwalczali zyski, odsetki i dzierżawy jako formy wyzysku (nazywali te źródła dochodów niepochodzących z pracy “lichwą”). Przywołując słowa Ezry Heywooda, indywidualistyczni anarchiści sądzili tak: “Odsetki to kradzież, czynsze rabunek, a zysk to nic innego, jak tylko inna nazwa grabieży” [cytat podany przez Martina Blatta, Benjamin R. Tucker and the Champions of Liberty, pod redakcją Coughlina, Hamiltona i Sullivana, s. 29]. Ich wizja dobrego społeczeństwa była taką, w której “lichwiarz, czyli odbiorca odsetek, czynszu i zysku” nie będzie istniał, zaś praca “zapewni sobie swoją płacę naturalną, swój całkowity produkt” [Benjamin Tucker, The Individualist Anarchists, s. 82, s. 85]. Jak zauważył anarcho-komunista Alexander Berkman, “gdyby ludzie pracy posiadali wyprodukowany przez siebie majątek, to kapitalizm by nie istniał” [What is Communist Anarchism? (Co to jest komunistyczny anarchizm?), s. 37]. A zatem anarchiści indywidualistyczni, podobnie jak społeczni anarchiści, zwalczali wyzysk pracy i pragnęli ujrzeć koniec kapitalizmu poprzez zagwarantowanie, że świat pracy wejdzie w posiadanie tego, co wyprodukował.
Po drugie, anarchoindywidualiści pragnęli społeczeństwa, w którym nie będzie już kapitalistów i pracowników, tylko sami pracownicy. Robotnik będzie otrzymywał pełny produkt swojej pracy, przez co nastąpi koniec wyzysku pracy przez kapitał. Według słów Tuckera, w wolnym społeczeństwie ujrzymy, jak “każdy z ludzi gromadzi owoce swojej pracy, a żaden nie może żyć w lenistwie z dochodów z kapitału”, a więc społeczeństwo “stanie się wielkim ulem anarchistycznych pracowników, zamożnych i wolnych jednostek”, łączących się, “by prowadzić swą produkcję i dystrybucję po kosztach własnych” [The Individualist Anarchists, s. 276]. Ponadto z tak postawionego celu logicznie wynika, że społeczeństwo ma się opierać na pracy rzemieślniczej, a nie najemnej. Dlatego pracownicy i ich wysiłek nie byłyby czymś oddzielnym od własności i kontroli nad wykorzystywanymi przez nich środkami produkcji, a zatem sprzedawaliby produkty swojej pracy, nie zaś samą siłę roboczą.
Z tych dwu nawzajem ze sobą powiązanych powodów indywidualistyczni anarchiści są wyraźnymi antykapitalistami. I chociaż anarchia indywidualistyczna byłaby systemem rynkowym, nie byłby to rynek kapitalistyczny. Jak przekonywał Tucker, anarchiści zdawali sobie sprawę z “zależności utrzymania się przy życiu jednej klasy ludzi od sprzedaży jej pracy, podczas gdy inna klasa jest wolna od konieczności pracy, będąc prawnie uprzywilejowana do sprzedaży czegoś, co nie jest pracą […] A takiemu stanowi rzeczy jestem przeciwny jak każdy. Ale w chwili usunięcia przywilejów […] każdy człowiek będzie robotnikiem robiącym interesy z kolegami robotnikami […] Tym, co pragnie znieść anarchistyczny socjalizm, jest lichwa […] [ruch ten] chce wyzuć kapitał ze swego wynagrodzenia” [Benjamin Tucker, Instead of a Book (Zamiast książki), s. 404]. Jak zauważyliśmy powyżej, określenie “lichwa” było dla Tuckera synonimem “wyzysku pracy” [Ibid., s. 396] i obejmowało zyski kapitalistyczne, jak również odsetki, czynsze i honoraria autorskie. Nic zatem dziwnego, że Tucker przetłumaczył Co to jest własność? Proudhona i podpisał się pod zawartym tam wnioskiem, że “własność to rabunek” (czyli kradzież).
Ten sprzeciw wobec wyzysku pracy był wspólnym wątkiem myśli anarchistów indywidualistycznych, tak samo jak i ruchu społecznych anarchistów. Poza tym, tak samo jak w pismach Proudhona, Bakunina i Kropotkina, sprzeciw wobec płatnego niewolnictwa był również wspólnym wątkiem całej tradycji anarcho-indywidualistycznej – doprawdy, zważywszy na jego regularne demonstrowanie, możemy powiedzieć, że stanowi on niemalże cechę decydującą o przynależności do tejże tradycji (i, jak przekonujemy w następnej sekcji, tak być musiało, ażeby indywidualistyczny anarchizm pozostawał logicznie spójny). Weźmy na przykład Josiaha Warrena (“ojca” anarchoindywidualizmu). Odkrywamy, że “dla ludzi [mu] podobnych […] niewolnictwo polegające na byciu ruchomą własnością stanowiło zaledwie jedną ze stron brutalnej sytuacji. I chociaż sympatyzowali oni z jego przeciwnikami, odmawiali uczestnictwa w walce [przeciwko instytucji niewolnictwa], o ile nie zostanie ona rozszerzona jako szturm na coś, co określali jako ‘płatne niewolnictwo’ w stanach, w których niewolnictwo Murzynów już nie istniało” [James J. Martin, Men Against the State, s. 81]. Możemy dodać, że taki pogląd był powszechny w radykalnych gazetach i ruchach klasy pracującej owego czasu. Dlatego też odkrywamy, że George Henry Evans (który mocno wpłynął na indywidualistycznych anarchistów takich jak Warren i Ingalls swoimi ideami reformy rolnej opierającej się na “zajmowaniu i użytkowaniu”) napisał:
“Formalnie byłem, tak jak i Pan sam, bardzo gorliwym rzecznikiem zniesienia niewolnictwa (Czarnych). Było tak, zanim zobaczyłem, że istnieje też niewolnictwo Białych. Odkąd je ujrzałem, zmieniłem istotnie swoje poglądy co do sposobów zniesienia niewolnictwa Murzynów. Teraz widzę jasno, jak sądzę, że nadanie bezrolnym Czarnym przywileju zmiany swoich panów, jakim teraz się cieszą bezrolni Biali, trudno byłoby uznać za dobrodziejstwo dla nich w zamian za pewność utrzymania w chorych czasach dawnej epoki, aczkolwiek znajdą się wtedy oni w sprzyjającym klimacie” [cytat podany przez Kennetha R. Gegga Juniora, Benjamin R. Tucker and the Champions of Liberty, pod redakcją Coughlina, Hamiltona i Sullivana, s. 113].
Podobnie też William Greene (którego broszura Mutual Banking wywarła ogromny wpływ na Tuckera) głosił, że “nie ma równie diabelskiego narzędzia ekonomii politycznej jak to, które szereguje pracę wśród towarów, zmieniających swoją wartość według podaży i popytu” [Mutual Banking, cytat podany przez Martina, Op. Cit., s. 130]. W tej samej pracy zauważył on także, że “mówienie o pracy jako o towarze jest zdradą; a to dlatego, że taka mowa przeczy prawdziwej godności człowieka […] Tam, gdzie faktycznie praca jest towarem […] tam towarem jest i człowiek, czy to będzie Anglia, czy też Południowa Karolina” [cytowany przez Rudolfa Rockera, Pioneers of American Freedom (Pionierzy amerykańskiej wolności), s. 112]. Widzimy tu zatem sprzeciw wobec utowarowienia pracy (a więc i robotników) w kapitalizmie podobny sprzeciwowi cechującemu myśl społecznych anarchistów (jak zauważa Rocker, Greene “odrzucił […] przeznaczenie pracy jako towaru“ [Op. Cit., ss. 111-2]). Do tego jeszcze odkrywamy, że Greene wykazywał “silne sympatie dla zasady stowarzyszania się. Faktycznie teoria mutualizmu nie jest niczym innym, jak tylko pracą spółdzielczą opierającą się na zasadzie kosztów własnych” [Rudolf Rocker, Op. Cit., s. 109]. Martin wykazuje również poparcie Greene’a dla współdziałania i pracy stowarzyszonej:
“Występując w czasach, kiedy grupy pracowików i konsumentów eksperymentowały ze ‘stowarzyszeniowymi zakładami pracy’ i ‘ochronnymi sklepami związkowymi’, Greene sugerował, żeby bank wzajemnej pomocy stał się częścią składową tego ruchu i doprowadził do uformowania się czegoś, co nazwał on ‘komplementarnymi jednostkami produkcji, konsumpcji i wymiany […] potrójną formułą praktycznego mutualizmu'” [Op. Cit., ss. 134-5].
To poparcie dla stowarzyszeń producentów wraz z bankami wzajemnej pomocy jest identyczne z koncepcjami Proudhona – co nie powinno dziwić, gdyż Greene był zagorzałym zwolennikiem idei francuskiego anarchisty.
Patrząc na Lysandera Spoonera odkrywamy podobny sprzeciw wobec pracy najemnej. Spooner przekonywał, że to ograniczenia państwa w dziedzinie zaciągania kredytów i emisji pieniądza (“monopol pieniężny” opierający się na bankach wymagających metali do swojego funkcjonowania) są powodem, dla którego ludzie sprzedają się innym na rynku pracy. Wyłożył to tak: “monopol na pieniądze […] zostaje całkowicie wyjęty spod władzy wielkiego organizmu wytwórców dóbr, aby nie mogli zaangażować kapitału niezbędnego do ich przedsięwzięć; a zatem zmusza ich […] – przez alternatywę przymierania z głodu – do sprzedawania swojej pracy monopolistom pieniężnym […] [którzy] plądrują wszystkie klasy wytwórców [niskimi] cenami ich pracy” [A Letter to Grover Cleveland (List do prezydenta Grovera Clevelanda), s. 20]. Spooner był doskonale świadomy tego, że to kapitaliści kierują państwem (“zatrudniający pracę najemną […] są również monopolistami pieniężnymi” [Op. Cit., s. 48]). W jego idealnym społeczeństwie “ilość pieniędzy, w jaką można się zaopatrzyć […] będzie tak wielka, że każdy mężczyzna, każda kobieta i każde dziecko […] będzie mogło je dostać i przeznaczyć na swój biznes – albo samodzielnie, albo ze wspólnikami – i nie doświadczać konieczności działania jako sługa, ani też nie sprzedawać swojej pracy innym. Wszystkie wielkie przedsięwzięcia, każdego rodzaju, obecnie w rękach garstki właścicieli, ale zatrudniające ogromną liczbę płatnych wyrobników, zostaną rozbite; a to dlatego, że bardzo niewiele osób mogących zaangażować kapitał i robić swoje własne interesy wyrazi zgodę na harowanie za pensję dla kogoś innego” [Op. Cit., s. 41]. Inaczej mówiąc, byłoby to społeczeństwo bez pracy najemnej, za to opierające się na pracy indywidualnych rolników, rzemieślników i stowarzyszeń/spółdzielni (tak samo jak w wizji Proudhona). Jeszcze prościej – społeczeństwo niekapitalistyczne, albo, wyrażając sie bardziej pozytywnie, (wolnościowe) społeczeństwo socjalistyczne – gdyż pracownicy posiadaliby i kontrolowaliby wykorzystywane przez siebie środki produkcji.
Anarchiści indywidualistyczni zwalczali kapitalizm (tak jak i społeczni anarchiści), ponieważ widzieli, że zysk, czynsz i odsetki to we wszystkich przypadkach formy wyzysku. Sądzili, iż wolność oznacza, że robotnik jest uprawniony do “całego owocu swojej własnej pracy” (Spooner) i przyznawali, że praca dla szefa to uniemożliwia, gdyż część zostaje przekierowana do kieszeni pracodawcy [Martin, Op. Cit., p. 172]. Podobnie jak i społeczni anarchiści zwalczali oni lichwę, polegającą na konieczności płacenia wyłącznie za dostęp do zasobów czy też ich użytkowanie (“kawałek ich codziennego mozołu zostaje im odebrany [pracownikom] w zamian za przywilej korzystania z tych fabryk” [Alexander Berkman, What is Communist Anarchism? (Co to jest komunistyczny anarchizm?), s. 6]).
Ten sprzeciw wobec zysków, czynszu i odsetek jako form wyzysku, pracy najemnej jako formy niewolnictwa i własności jako formy kradzieży jednoznacznie określa anarchoindywidualizm jako antykapitalistyczny, jako pewną formę (wolnościowego) socjalizmu. Do tego jeszcze wskazuje na wspólne podstawy obydwu nurtów anarchizmu, w szczególności ich wspólne stanowisko wobec kapitalizmu. Społeczny anarchista Rudolf Rocker doskonale dowodzi istnienia tego wspólnego stanowiska, argumentując:
“trudno jest pogodzić wolność osobistą z istniejącym systemem ekonomicznym. Bez cienia wątpliwości obecna nierówność interesów gospodarczych i konflikty klas rządzących społeczeństwem stanowią ciągłe zagrożenie dla wolności jednostki […] Nie można być wolnym, ani w wymiarze politycznym, ani w wymiarze osobistym, dopóki jest się w położeniu ekonomicznej służebności wobec kogoś innego i nie można przed tym uciec. Przyznawali to tacy mężowie jak Godwin, Warren, Proudhon, Bakunin [musimy dodać – i kobiety takie jak Goldman i de Cleyre!] oraz wielu innych, którzy następnie dochodzili do przekonania, że panowanie człowieka nad człowiekiem nie zaniknie, dopóki nie położy się kresu wyzyskowi człowieka przez człowieka” [Nationalism and Culture, s. 167].
Uzupełniając ten sprzeciw wobec kapitalistycznej lichwy, anarchiści indywidualistyczni wyrażali również sprzeciw wobec kapitalistycznych idei własności (zwłaszcza własności ziemi). Na przykład J.K. Ingalls uważał, że sprowadzenie ziemi do roli towaru stanowiło akt “uzurpacji”. W istocie “prywatne panowanie nad ziemią” zostało zapoczątkowane “jedynie uzurpacją, czy to przez obóz, czy przez dwór, czy przez rynek. Ilekroć takież panowanie wyklucza lub pozbawia jedną jedyną istotę ludzką równych szans, stanowi ono pogwałcenie, nie tylko prawa publicznego i społecznych obowiązków, ale też samej zasady prawa i moralności, na której sama przez się opiera się własność […]” [Social Wealth, cytat podany przez Martina, Op. Cit., s. 148f].
Idee te są identyczne z ideami Proudhona. Ingalls kontynuuje ten Proudhonowski wątek “zajmowania i użytkowania”, przekonując, że mienie “pozostaje mieniem i nigdy nie może stać się własnością w znaczeniu absolutnej domeny, za wyjątkiem statutu pozytywnego. [to znaczy – działań państwa] Praca może wymagać jedynie zajmowania mienia i nie może stanowić podstawy do roszczenia sobie praw do niczego więcej niż tylko do korzystania z tegoż mienia” [Ibid., s. 149]. Mówiąc prościej, własność kapitalistyczna została stworzona przez “siłowy, złodziejski zabór” ziemi, który “nie mógłby dać żadnego usprawiedliwienia systemowi” [Ibid.] (o czym przekonywaliśmy w sekcji B.3.4) i cieszył się protekcją ze strony państwa. Ingalls, podobnie jak Warren i Greene, sprzeciwiał się pracy najemnej, i “za jedyny ‘inteligentny’ strajk [robotników] uważał taki, który byłby skierowany przeciwko pracy za pensję w ogóle” [Ibid., s. 153].
A zatem widzimy, że indywidualistyczni anarchiści, tak jak i społeczni anarchiści, zwalczali kapitalistyczny wyzysk, płatne niewolnictwo i prawa własności. Utrzymywali, że w miejsce kapitalizmu powinien istnieć taki ustrój, w którym robotnicy wejdą w posiadanie tego, co wyprodukowali albo jakiejś równowartości (zamiast wypłacania im pensji). Takie stanowisko z konieczności musi oznaczać, że powinni oni posiadać i kontrolować wykorzystywane przez siebie środki produkcji, co zagwarantuje “zniesienie proletariatu” (przywołując słowa Proudhona), a więc koniec kapitalizmu, gdyż społeczeństwo nie będzie już podzielone na dwie klasy: tych, którzy pracują i tch, którzy posiadają. W indywidualistycznej anarchii “nie powinno już być żadnych proletariuszy”, gdyż “każdy” byłby “właścicielem”. Doprowadziłoby to do spełnienia się hasła: “Ziemia dla oracza. Kopalnia dla górnika. Narzędzia dla robotnika. Wyrób dla producenta” [Ernest Lesigne cytowany z aprobatą przez Tuckera na końcu jego eseju “State Socialism and Anarchism” w Instead of a Book (Zamiast książki), s. 17, s. 18]. Ernest Lesigne uważał “produkcję spółdzielczą” za “rozwiązanie wielkiego problemu ekonomii społecznej – jak dostarczyć konsumentowi wyroby po kosztach własnych” i za środek, który sprawi, że wytwórcy będą “otrzymywać wartość swojego produktu, swojego wysiłku, bez konieczności robienia interesów z gromadą handlarzy i wyzyskiwaczy” [The Individualist Anarchists, s. 123]. Jak to ujął Charles A. Dana (w pracy wydanej przez Tuckera i opisanej przez niego jako “prawdziwie inteligentne, pełne mocy i współczucia wyłożenie zasad bankowości wzajemnej pomocy”), “wprowadzając mutualizm do transakcji i kredytów wprowadzimy go wszędzie, zaś praca przyjmie nowe oblicze i stanie się prawdziwie demokratyczna” [Proudhon and His “Bank of the People”, s. 45]. Innymi słowy, powstanie bezklasowe społeczeństwo socjalistyczne pracowników zatrudnionych przez samych siebie, bez wyzysku i ucisku.
William Gary Kline streszcza to prawidłowo:
“Ich propozycje zostały tak przedstawione, by ustanowić prawdziwą równość szans […] i oczekiwali oni, że doprowadzi to do powstania społeczeństwa bez wielkich majątków ani wielkiego ubóstwa. Pod nieobecność czynników monopolistycznych, wypaczających konkurencję, oczekiwali społeczeństwa ludzi pracy w wielkiej mierze zatrudnionych przez samych siebie, bez znacznych nierówności majątkowych wśród siebie, ponieważ od wszystkich by wymagano, żeby żyli swoim własnym kosztem, a nie kosztem wyzyskiwanych bratnich istot ludzkich” [The Individualist Anarchists: A Critique of Liberalism, ss. 103-4].
A zatem anarchia indywidualistyczna “uwolniłaby kapitał organizując kredyty według planu wzajemnej pomocy, a następnie te leżące odłogiem ziemie zostałyby wzięte w użytkowanie […] operatorzy maszyn mogliby kupować topory, grabie i motyki, i wtedy byliby niezależni od swoich pracodawców, a więc problem świata pracy zostałby rozwiązany”. To zaś by doprowadziło do “emancypacji człowieka pracy ze swojego obecnego niewolnictwa do [roli właściciela] kapitału” [Tucker, Instead of a Book (Zamiast książki), s. 321 i 323].
Ponadto, tak jak i spoeczni anarchiści, anarchoindywidualiści byli świadomi tego, że państwo nie jest jakąś neutralną machiną, ani też taką, która wyzyskuje społeczeństwo wyłącznie dla swoich celów. Zdawali sobie sprawę, że jest to instrument panowania klasowego, a mianowicie panowania klasy kapitalistów nad klasą pracującą. Jak już zauważyliśmy powyżej, Spooner uważał, że “dzierżyciele tego monopolu [monopolu na pieniądze] obecnie rządzą tym krajem i rabują go; a rząd we wszystkich swoich wymiarach jest po prostu ich narzędziem” i że “pracodawcy najemnej siły roboczej […] też są monopolistami pieniężnymi” [Spooner, Op. Cit., s. 42 i 48]. Tucker przyznawał, że “kapitał tak manipulował prawodawstwem”, że uzyskał przewagę na rynku kapitalistycznym, pozwalającą mu na wyzyskiwanie pracy [The Individualist Anarchists, ss. 82-3]. Zupełnie wyraźnie dawał do zrozumienia, że państwo to państwo kapitalistyczne, w którym “Kapitaliści umieścili i podtrzymują wszelkiego rodzaju zakazy i podatki w księgach ustaw”, ażeby zapewnić sobie “wolny rynek” wypaczony na swoją własną korzyść [cytat podany przez Dona Werkheisera, Benjamin R. Tucker and the Champions of Liberty, pod redakcją Coughlina, Hamiltona i Sullivana, s. 218]. A.H. Simpson przekonywał, że anarchoindywidualista “wie bardzo dobrze, że obecne państwo […] to po prostu narzędzie w rękach klasy posiadaczy własności” [Op. Cit., s. 92]. Tak więc obydwa skrzydła ruchu anarchistycznego były zjednoczone w swoim sprzeciwie wobec wyzysku kapitalistycznego. Wspólnie przyznawały, że państwo to narzędzie w rękach klasy kapitalistów, używane po to, by pozwalać jej wyzyskiwać klasy pracujące.
Na dodatek, mówiąc o środkach przeprowadzania zmian społecznych, indywidualiści sugerowali, żeby aktywiści zaczęli “namawiać ludzi do wytrwałej odmowy płacenia czynszów i podatków” [Instead of a Book (Zamiast książki), ss. 299-300]. To niepłacenie czynszów obejmowałoby również dzierżawione nieruchomości, gdyż “dzierżawcy nie byliby zmuszeni do płacenia [włascicielom ziemskim] renty dzierżawnej, ani też nie pozwoliliby im na zabieranie swojej własności” [The Individualist Anarchists, s. 162]. Trudno byłoby uznać te oświadczenia za takie, z którymi zgodziliby się kapitaliści. Tucker, jak zauważyliśmy, zwalczał też odsetki, uważając je za czystą, zwyczajną lichwę (wyzysk i “przestępstwo”) i jeden ze sposobów, przy pomocy których robotnikom odmawia się pełnego owocu ich pracy. Owszem, z nadzieją oczekiwał on dnia, w którym “każda osoba, która zażyczy sobie więcej, niż wynosi koszt danego produktu […] zostanie osądzona mniej więcej tak, jak teraz osądza się kieszonkowca”. To “odnoszenie się z wrogością do lichwy w każdej jej formie” trudno byłoby dopasować do kapitalistycznej mentalności albo związanego z nią systemu przekonań [Op. Cit., s. 155]. Podobnie też Ezra Heywood uważał pobieranie zysku za “niesprawiedliwość drugą co do wielkości, ustępującą jedynie legalizowaniu tytułów absolutnej własności ziemi albo surowców” [James J. Martin, Op. Cit., s. 111]. Sprzeciw wobec zysków, czynszów i odsetek jest mało kapitalistyczny – owszem, jest odwrotnością kapitalizmu.
Jeżeli zaś chodzi o równość, to odkrywamy, że anarchiści indywidualistyczni postrzegali swoje idee jako takie, które doprowadzą do większej równości. Dlatego też widzimy, jak Tucker przekonywał, że “szczęście możliwe do osiągnięcia w jakimkolwiek społeczeństwie, które nie poprawia swojego obecnego stanu podziału dóbr raczej nie może zostać opisane jako przynoszące radość” . Zdecydowanie zwalczał “niesprawiedliwy podział dóbr” w kapitalizmie i równie zdecydowanie postrzegał swoje propozycje jako środek do istotnego zmniejszenia nierówności [“Why I am an Anarchist”, s. 135, w: Man!, pod redakcją M. Grahama, ss. 132-6]. John Beverley Robinson zgadzał się z tym:
“Kiedy przywileje zostaną zniesione, zaś robotnik będzie zatrzymywał wszystko to, co wyprodukuje, wtedy nadejdzie potężna tendencja ku równości wynagrodzenia materialnego za pracę. Stworzy ona znaczną równość finansową i społeczną w miejsce równości tylko politycznej, jaka istnieje teraz” [Patterns of Anarchy, ss. 278-9]
Tak samo czynił Lysander Spooner, który przekonywał, że w proponowanym przez niego ustroju “trudno byłoby przedstawiać fortunę za pomocą koła; a to dlatego, że nie zawierałoby ono takiej wysokości, ani takiej głębokości, ani takiej nieregularności ruchu jak teraz. Powinna ona by zostać raczej przedstawiona za pomocą rozszerzonej powierzchni, co nieco zmiennej przez nierówności, ale wciąż cechującej się pewnym generalnym poziomem, pozwalającym wszystkim na bezpieczną pozycję życiową, i nie stwarzającym nikomu konieczności, by utwierdzał swoją pozycję, czy to siłą, czy też szachrajstwem”. Dlatego anarchizm indywidualistyczny wytworzyłby warunki “ani ubóstwa, ani luksusów; za to umiarkowanego dostatku – takiego, który ani człowieka nie rozleniwi przez obfitość, ani nie uczyni niezdolnym do działania przez niedobory; takiego, który natychmiast da mu szansę pracy (zarówno umysłowej, jak i fizycznej) i zmotywuje go darem wszystkich owoców jego trudu” [cytat podany przez Stephana L. Newmana, Liberalism at Wit’s End (Liberalizm w ślepym zaułku), s. 72 i 73].
A więc, tak samo jak społeczni anarchiści, anarchoindywidualiści uważali swoje idee za środek do osiągnięcia równości. Po wyeliminowaniu wyzysku nierówności szybko by się zmniejszyły, gdyż bogactwo nie ulegałoby już akumulacji w rękach nielicznych (właścicieli). Raczej z powrotem spłynęłoby do rąk tych, którzy je wyprodukowali (tzn. pracowników). Dopóki to nie nastąpi, społeczeństwo będzie oglądać “z jednej strony zależną klasę pracowników otrzymujących pensje, zaś z drugiej uprzywilejowaną klasę monopolistów majątkowych. Każda z tych klas będzie stawała się coraz bardziej odmienna od drugiej wraz z postępem kapitalizmu”. To zaś “doprowadza do grupowania się i wzmacniania majątków, które szybko następuje, ściągając w ręce uprzywilejowanych wszelką własność, niezależnie od tego, przez kogo została wyprodukowana, i odtąd własność staje się władzą społeczną, siłą ekonomiczną niszczącą prawa ludzi, obfitym źródłem niesprawiedliwości, środkiem zniewolenia wydziedziczonych” [William Ballie, The Individualist Anarchists, s. 121].
Tucker, tak samo jak i inni indywidualistyczni anarchiści, popierał związki zawodowe, i chociaż był przeciwny stosowaniu przemocy podczas strajków, przyznawał, że powodowana była ona przez frustrację zrodzoną przez niesprawiedliwy system. W istocie, tak jak społeczni anarchiści, uważał on, że “robotnik w tych dniach jest żołnierzem […] Jego pracodawca to […] członek wrogiej armii. Cały świat przemysłu i handlu znajduje się w stanie morderczej wojny, w której proletariusze są zgrupowani po jednej stronie, a właściciele po drugiej” [Instead of a Book (Zamiast książki), s. 460]. Sprawa strajkujących polegała na tym, że “zanim […] strajkujący naruszyli równą wolność innych, ich własne prawo do równej wolności było ciągle samowolnie naruszane” przez kapitalistów wysługujących się państwem, ponieważ “kapitaliści […] odmawiając [wolnego rynku pracownikom] są winni przestępczej napaści” [Ibid., s. 454]. Tucker zgadzał się z Ezrą Heywoodem, który “kpił sobie ze zwolenników istniejącego stanu rzeczy, którzy nie zauważali żadnych dowodów tyranii ze strony kapitału, i którzy podnosili kwestię dobrowolnej umowy mówiąc o robotnikach. Argumentacja ta była już bezwartościowa. Kapitał konrolował ziemię, maszyny, energię pary wodnej i wodospadów, okręty, kolej, i – przede wszystkim – pieniądz i opinię publiczną. Znalazł się w pozycji wyczekiwania przejawów krnąbrności dla rozrywki” [James J. Martin, Men Against the State, s. 107]. W podobny sposób Tucker zalecał i popierał wiele innych form akcji bezpośredniej bez stosowania przemocy, takich jak bojkoty i odmawianie płacenia czynszów, widząc w nich ważny sposób radykalizacji klas pracujących i tworzenia społeczeństwa anarchistycznego. Jednakże, tak jak i anarchiści społeczni, anarcho-indywidualiści nie uważali walki ludzi pracy za cel sam w sobie – uznawali oni reformy (wraz z dyskusjami o “uczciwej płacy” oraz “harmonii między kapitałem a światem pracy”) za coś w zasadzie “konserwatywnego”. Zadowoliłoby ich dopiero “zniesienie monopolistycznego przywileju kapitału i poborców odsetek oraz powrót do pracy za pełną wartość jej wytworów” [Victor Yarros, cytowany przez Jamesa J. Martina, Op. Cit., s. 206f].
Chociaż Tucker wierzył w akcję bezpośrednią, to jednak był przeciwny “siłowemu” wywłaszczeniu kapitału społecznego przez klasę pracującą. Zamiast tego sprzyjał tworzeniu systemu mutualistycznego, tak, aby zastąpił przedsiębiorstwa kapitalistyczne spółdzielczymi. Tucker był dlatego zdecydowanym reformistą, uważającym, że anarchia wyewoluje z kapitalizmu w miarę rozpowszechniania się w społeczeństwie banków wzajemnej pomocy, przez co będzie rosła siła przetargowa świata pracy. Ta koncepcja usunięcia kapitalizmu drogą długotrwałych reform (i, co z tego wynika, tolerowania kontroli szefa przez ten czas) wynikła przede wszystkim ze wpływu idei Herberta Spencera, nie zaś Maxa Stirnera. Trudno się więc dziwić, że Piotr Kropotkin określił doktrynę Tuckera jako “żadnej siły” i uznał takie reformistyczne stanowisko za podobne stanowisku Spencera, a więc za coś niewiele więcej niż tylko “wymówkę dla popierania panowania ziemian i kapitalistów” [Act For Yourselves (Działaj dla siebie samego), s. 98].
Jakkolwiek by na to nie patrzeć, oczywiste jest, że społeczni i indywidualistyczni anarchiści mają ze sobą wiele wspólnego, ze sprzeciwem wobec kapitalizmu włącznie. Jak zaznacza Carole Pateman, “w USA zawsze istniała silna radykalna tradycja indywidualistyczna. Jej zwolennicy dzielili się na tych, którzy dochodzili do równościowych, anarchistycznych wniosków, i na tych, którzy sprowadzali życie polityczne do uznawanej za oczywistość gospodarki kapitalistycznej, do szeregu transakcji pomiędzy nierówno usytuowanymi jednostkami” [The Problem of Political Obligation (Problem zobowiązań politycznych), s. 205]. Można więc zauważyć, że tym, co robią prawicowi libertarianie, jest umyślne mylenie tych dwu tradycji. Indywidualistyczni anarchiści mogli sobie sprzyjać dobrowolnym transakcjom, ale pomiędzy osobami o równym położeniu. Dobrowolna transakcja może w równym stopniu przynosić korzyści obu stronom dopiero wtedy, gdy zapewni się warunki równości. Dopiero wówczas nie będzie ona rodziła coraz większych nierówności, przynoszących korzyść stronie silniejszej, która z kolei może wtedy wypaczać pozycje przetargowe wszystkich zainteresowanych stron jeszcze bardziej na własną korzyść (zobacz też sekcję F.3).