[Notka od tłumacza: W języku angielskim słowo „libertarian” ma dwa tłumaczenia – „wolnościowy” oraz „libertariański”. Mogą one być stosowane zamiennie. Dla zachowania jasności tekstu używam tutaj głównie określenia „libertariański”.]
Jednym słowem: nie. To pytanie często zadawane jest przez tych, którzy natknęli się na tak zwaną „libertariańską” prawicę. Tak jak zostało to opisane w sekcji A.1.3, słowo „libertariański” było używane przez anarchistów o wiele dawniej, niż zaczęli jej używać wolnorynkowi prawicowcy. W rzeczywistości anarchiści używają tego określenia jako synonimu dla „anarchistyczny” od ponad 150 lat, od 1858 r. Dla porównania, szersze zastosowanie tego terminu przez tzw. „libertariańską” prawicę zaczęło się dopiero w latach 70. XX wieku w USA. (poza sporadycznym używaniem go od lat 40. przez kilka pojedynczych postaci). W rzeczywistości, poza Ameryką, określenie „libertariański” jest nadal używane głównie jako synonim „anarchistyczny” oraz jako skrót od „libertariańsko-socjalistyczny”. Jak pisze Noam Chomsky:
„Chciałbym tylko stwierdzić, że jeśli chodzi o terminologię, jako że jesteśmy w USA, należy być dość ostrożnym. „Libertariański” w Stanach Zjednoczonych ma znaczenie praktycznie odwrotne od tego, które ma tradycyjnie w innych częściach świata. Tutaj, „libertariański” oznacza ultraprawicowy i kapitalistyczny. W tradycji europejskiej „libertariański” oznacza socjalistyczny. Dlatego anarchizm bywa często nazywany „libertariańskim socjalizmem”, zatem musimy zachować szczególną ostrożność terminologiczną.” [Reluctant Icon]
To samo z siebie nie dowodzi, że termin „libertariański socjalista” jest wolny od sprzeczności. Jednakże, jak pokażemy dalej, twierdzenie, że termin ten jest samozaprzeczeniem, opiera się na założeniu, że socjalizm wymaga istnienia państwa, by istnieć oraz że jest niekompatybilny z wolnością (a także równie błędnym założeniu, że kapitalizm jest wolnościowy oraz, że może być bezpaństwowy). To założenie, tak jak to często bywa z krytykami socjalizmu, jest oparte na błędnym pojęciu, czym właściwie socjalizm jest, które powstało z winy autorytarnych socjalistów oraz państwowego kapitalizmu Związku Radzieckiego. W rzeczywistości to właśnie określenie „państwowy socjalizm” jest prawdziwym oksymoronem.
Niestety, wiele osób z góry przyjmuje popularne zarówno na prawicy, jak i lewicy założenie, że socjalizm równa się leninizm lub marksizm i pomija bogatą i zróżnicowaną historię idei socjalistycznych, idei, które spłynęły z komunistycznego i indywidualistycznego anarchizmu do leninizmu. Benjamin Tucker kiedyś stwierdził: „fakt, że państwowy socjalizm … przesłonił inne formy socjalizmu, nie daje mu w żadnym wypadku prawa do monopolizowania idei socjalizmu” [Zamiast Książki, str. 363-4]. Niestety, wielu lewicowców łączy się z prawicowcami, by właśnie tak robić. W rzeczywistości prawica (i oczywiście znaczna część lewicy) uznaje, że z definicji socjalizm to państwowa własność i kontrola nad środkami produkcji, wraz z centralnym planowaniem państwowej ekonomii (oraz życia społeczeństwa).
Jednak wystarczy krótkie przyjrzenie się ruchowi socjalistycznemu, by przekonać się, że łączenie socjalizmu z własnością i kontrolą państwową, nie jest w nim zbyt popularne. Na przykład anarchiści, wielu socjalistów gildyjnych, komunistów rad (oraz innych wolnościowych marksistów), jak i zwolenników Roberta Owena całkowicie odrzucali własność państwową. Anarchiści zauważyli, że środki produkcji nie zmieniły swojej formy jako kapitał, kiedy kontrolę nad nimi przejęło państwo, tak samo, jak nie zmieniła się natura pracy najemnej, kiedy to państwo zaczęło zatrudniać pracowników (dla przykładów zobacz sekcję H.3.13). Dla anarchistów państwowa własność kapitału nie jest nawet w najmniejszym stopniu socjalistyczna. Tak naprawdę, z czego Tucker zdawał sobie doskonale sprawę, państwowa własność zmieniła wszystkich w proletariuszy (poza partyjnymi biurokratami) – zdecydowanie niepożądany skutek dla ideologii dążącej do wyeliminowania niewolnictwa płacowego!
Co zatem oznacza socjalizm? Czy jest kompatybilny z ideałami libertariańskimi? Co tak naprawdę oznaczają słowa „libertariański” i „socjalizm”? Kuszące jest używanie definicji jako punktu wyjścia, musimy jednak podkreślić, że taka metoda wywołuje problemy, jako że różne słowniki mają różne definicje oraz że rzadko są to dzieła politycznie dopracowane. Jeżeli użyjemy jednej definicji, zaraz kto inny zaprzeczy, podpierając się inną, która bardziej mu odpowiada. Na przykład „socjalizm” często definiowany jest jako „państwowa własność zasobów” a „anarchia” jako „nieład”. Żadna z tych definicji nie przydaje się, gdy dyskutujemy o ideologiach politycznych, w szczególności o anarchizmie, skoro żadna forma anarchizmu nie byłaby zgodnie z taką definicją socjalistyczna ani żadna przecież nie dąży do nieładu. Zatem użycie słownika nie stanowi końcowego argumentu w dyskusji i jest często mylące w kontekście polityki.
Libertarianin jest jednak zazwyczaj definiowany jako ktoś, komu bliskie są ideały wolności, w szczególności indywidualnej wolności myśli i czynów. Takiej wolności socjalizm może jedynie sprzyjać, ułatwiając ludziom zdobywanie środków do życia. Dzieje się tak dlatego, że w takiej sytuacji ludzie dobrowolne się zrzeszają jako równi sobie. Jak pisali John Most oraz Emma Goldman, „system komunizmu logicznie wyklucza istnienie jakichkolwiek relacji między panem a sługą, zatem tak naprawdę oznacza anarchizm” [“Talking about Anarchy”, s. 28, Black Flag, nr. 228, s. 28]. Innymi słowy, opierając się na dobrowolnych zrzeszeniach i samozarządzaniu w każdym aspekcie życia, anarchistyczna forma socjalizmu może być tylko i wyłącznie libertariańska.
A zatem istnieje powód, dla którego anarchiści używają określania „libertariański” od ponad 150 lat! Ponadto, dlaczego przyjmujemy, że niedawne przywłaszczenie sobie tego słowa przez prawicę ma być normą? To sugeruje, że własność prywatna służy bronieniu wolności osobistej, nie ją niszczy. Takie założenie jest błędne, co anarchiści głosili już od samego początku istnienia anarchizmu jako ideologii socjopolitycznej. Tak jak wcześniej mówiliśmy (dla przykładów patrz sekcja B.4), kapitalizm odbiera wolność myśli i czynów w miejscu pracy (chyba że jest się szefem). Jak elokwentnie zauważył pewien zagorzały zwolennik kapitalizmu (oraz klasyczny liberał często określany jako ojciec prawicowego „libertarianizmu”), kapitalista „oczywiście egzekwuje swoją władzę nad pracownikami” i chociaż „nie może egzekwować jej bezwzględnie” dzięki rynkowi, jednak w ramach tego ograniczenia „przedsiębiorca może do woli popuścić cugli swoich zachcianek” i „zwolnić pracowników od ręki” [Ludwik von Mises, Socjalizm, str. 443 i str. 444]. Prawicowi „wolnościowcy” są całkowicie ślepi na niszczące wolność hierarchie powiązane z własnością prywatną, co pewnie nie jest zaskakujące, jako że są fundamentalnie prokapitalistyczni i antysocjalistyczni (również mało zaskakujące jest to, że prawdziwi wolnościowcy często nazywają ich „własnościowcami”). Jak poprawnie zauważa lewicowy ekonomista Geoffrey M. Hodgson:
„Zgodnie z ich własną logiką [tacy] indywidualiści rynkowi zmuszeni są zignorować strukturę organizacyjną firmy lub błędnie założyć, że wewnątrz niej istnieją rynki. W innym wypadku byliby zmuszeni przyznać, że system tak dynamiczny, jak kapitalizm opiera się na sposobie organizacji, z którego rynki są całkowicie wykluczone […] To […] pozwala indywidualistom rynkowym na ignorowanie rzeczywistości nierynkowych organizacji w sektorze prywatnym […] Mogą zatem ignorować rzeczywistość kontroli i władzy wewnątrz kapitalistycznej korporacji, jednocześnie krytykując biurokrację sektora publicznego i centralne planowanie.” [Economics and Utopia, str. 85-6]
Perspektywa własnościowców nieuchronnie generuje ogromne sprzeczności, takie jak przyznanie, że zarówno państwowa, jak i prywatna własność mają identyczny monopol na zarządzanie danym obszarem, przy jednoczesnym sprzeciwianiu się tylko tej pierwszej (patrz sekcja F.1). Jak od zawsze wykazują anarchiści, hierarchiczne relacje społeczne wynikające z własności prywatnej nie mają nic wspólnego z wolnością osobistą. Wyeliminowanie państwa, lecz pozostawienie własności prywatnej nie byłoby zatem krokiem do przodu: „Świetny interes byśmy ubili, niszcząc państwo i zastępując je masą innych małych państewek! To jak zabicie potwora o jednej głowie i pozostawienie przy życiu potwora o tysiącu głów!” [Carlo Cafiero, „Anarchy and Communism”, str. 179-86, The Raven, nr 6, str. 181]
Dlatego utrzymujemy, że anarchizm to coś więcej niż bezpaństwowe społeczeństwo, gdyż społeczeństwo pozbawione państwa jest niezbędnym warunkiem dla anarchii, nie jest ono wystarczające – prywatne hierarchie również ograniczają wolność. Stąd Chomsky stwierdza:
„To wszystko jest przede wszystkim oparte o ideę, że hierarchiczne i autorytarne struktury nie mogą uzasadnić swojego istnienia. Muszą mieć uzasadnienie […] Na przykład, twoje miejsce pracy jest jednym z ośrodków kontaktu i zrzeszania się. Zatem miejsca pracy powinny być demokratycznie sterowane przez wszystkich uczestniczących […] jest multum sposobów, w jakie ludzie wchodzą ze sobą w interakcje. Formy organizacji i zrzeszania się, które z nich się wywodzą, muszą być w jak największym możliwym stopniu nieautorytarne, niehierarchiczne oraz zarządzane i sterowane przez osoby w nich uczestniczące.”[Reluctant Icon]
A zatem anarchiści utrzymują, że prawdziwie wolnościowe idee muszą być oparte o samorządność pracowniczą, czyli że pracownicy muszą kontrolować i zarządzać pracą, którą wykonują, określając, gdzie i jak ją wykonują oraz co dzieje się z owocami tej pracy, co zatem oznacza wyeliminowanie pracy najemnej. Lub, używając słów Proudhona „obalenie proletariatu” [Selected Writings of Pierre-Joseph Proudhon, p. 179] Jeżeli tego nie dokonamy, większość ludzkości będzie poddana autorytarnym stosunkom społecznym, które popierają Mises i pozostali prawicowi „libertarianie”. Jak to opisał pewien anarchokomunista:
„To dlatego, że jednostka nie posiada samej siebie i nie pozwala się jej być prawdziwie sobą. Jest ona zwykłym towarem na rynku, instrumentem akumulacji kapitału – dla innych […] indywidualność jest rozciągnięta na Prokrustesowym łożu biznesu […] gdyby nasza indywidualność została sprowadzona do opłaty za oddychanie, jakież oburzenie wywołałoby to w kwestii przemocy dokonanej na osobowości! A jednak nasze prawo do jedzenia i mieszkania jest nader często uwarunkowane utratą indywidualności. Te rzeczy dostają się pozbawionym własności milionom (i to jak skromnie!) tylko w zamian za ich indywidualność – stają się zwykłymi maszynami przemysłu.” [Max Bainski, „Stirner: The Ego and His Own, str.142-151, Mother Earth, Vol. II nr 3, str. 150]
Socjalizm, jak utrzymują anarchiści, może oznaczać tylko bezklasowe i anty-autorytarne (libertariańskie) społeczeństwo, w którym ludzie sami decydują o swoich sprawach, zarówno jako jednostki, jak i członkowie grup (w zależności od sytuacji). Innymi słowy, zakłada samozarządzanie we wszystkich aspektach życia – również w pracy. Anarchistom zawsze wydawało się dość dziwnym i co najmniej paradoksalnym, że system „naturalnej” wolności (określenie ukute przez Adama Smitha, przywłaszczone przez zwolenników kapitalizmu) zakłada, że znaczna większość społeczeństwa musi sprzedawać tę wolność, by przeżyć. Zatem logiczne jest, że aby konsekwentnie być libertarianinem, trzeba popierać samozarządzanie, a zatem socjalizm (zobacz sekcja G.4.2). To tłumaczy odwieczne przeciwstawianie się fałszywemu „indywidualizmowi” powiązanemu z klasycznym liberalizmem (tzw. prawicową ideologią „wolnościową”, znacznie trafniej dla jasności określaną jako „własnościowa”). Dlatego Emma Goldman odrzucała „ten rodzaj indywidualizmu”, w „którego imieniu […] społeczna opresja jest broniona i podtrzymywana jako wartość.” [Red Emma Speaks, str. 112]
Jak omówimy w sekcji I.3.3, uspołecznienie jest sposobem na wyeliminowanie pracy najemnej i jest powtarzającym się motywem we wszystkich prawdziwych formach socjalizmu. Przynajmniej w teorii, anarchiści wskazują, że państwowy socjalizm nie eliminuje pracy najemnej, lecz raczej ją upowszechnia. W rzeczywistości, państwowy socjalizm jasno pokazuje, że socjalizm musi być wolnościowy, nie państwowy. Gdyż jeżeli miejsce pracy należy do państwa, wówczas nie należy ono do pracowników, zatem nie będą oni mieli możliwości zarządzać swoją pracą, tylko będą podwładnymi państwa jako szefa. Ponadto, zastąpienie klasy kapitalistycznych posiadaczy przez państwowych biurokratów w żadnym wypadku nie eliminuje pracy najemnej; tak naprawdę często czyni ją jeszcze gorszą. Zatem „socjaliści”, którzy domagają się upaństwowienia środków produkcji, wcale socjalistami nie są (co oznacza, że Związek Radziecki i inne tzw. „socjalistyczne” państwa nie są socjalistyczne tak samo, jak stronnictwa, które chcą nacjonalizacji).
Próby połączenia socjalizmu z państwem są błędnym zrozumieniem natury socjalizmu. Podstawową zasadą socjalizmu jest to, że (społeczne) nierówności między jednostkami muszą być obalone, aby zapewnić wszystkim wolność (naturalne nierówności nie mogą być obalone, i nie dążą do tego anarchiści). Socjalizm, jak określił to Proudhon, jest „ponad wszystko egalitarny” [No Gods, No Masters, vol. 1, str. 57]. To odnosi się również do nierówności we władzy, w szczególności władzy politycznej. A każdy system hierarchiczny (w szczególności państwo) jest naznaczony nierównościami we władzy – ci u góry (wybrani lub nie) mają więcej władzy niż ci u dołu. Stąd poniższe komentarze, sprowokowane wyrzuceniem anarchistów z socjaldemokratycznej Drugiej Międzynarodówki:
„Możnaby stwierdzić z całą pewnością, że jesteśmy socjalistami w najlogiczniejszym i najpełniejszym wymiarze tego słowa, jako że wymagamy dla każdej osoby nie tylko całości bogactwa społeczeństwa, lecz także jej części władzy społecznej, innymi słowy prawdziwej zdolności tej osoby do wywierania odczuwalnego wpływu, razem z wpływem wszystkich innych na zarządzanie sprawami publicznymi.” [Malatesta i Hamon, Dz. Cyt., vol. 2, str. 20]
Wybieranie kogoś, by zarządzał sprawami publicznymi za ciebie, nie oznacza posiadania części władzy społecznej. Jest to, używając słów Emila Pouget (głównego francuskiego anarcho-syndykalisty) „akt abdykacji”, oddanie władzy w ręce nielicznych. [Dz. Cyt., str. 67]. To oznacza, że „jakakolwiek władza polityczna nieuchronnie tworzy sytuację uprzywilejowania dla tych, którzy ją egzekwują. Zatem pogwałca, od samego początku, zasadę równości” [Wolin, Nieznana Rewolucja, str. 249]
Z tej krótkiej dyskusji, widzimy powiązania pomiędzy libertarianizmem, a socjalizmem. Bycie prawdziwym libertarianinem wymaga od ciebie popierania pracowniczej kontroli, bo w przeciwnym wypadku popierasz autorytarne relacje społeczne. Aby popierać pracowniczą kontrolę, z definicji musisz zapewnić, że pracownicy posiadają (a zatem kontrolują) środki, którymi produkują i dystrybuują dobra, które wytwarzają. Bez własności, nie mogą naprawdę kontrolować własnych działań ani owoców swojej pracy. Sytuacja, w której pracownicy posiadają środki produkcji i dystrybucji dóbr, to socjalizm. Zatem by być prawdziwym wolnościowcem, musisz być socjalistą.
Podobnie, prawdziwy socjalista musi popierać indywidualną wolność myśli i działania, w przeciwnym wypadku pracownicy posiadają środki produkcji i dystrybucji tylko z nazwy. Jeżeli państwo posiada środki niezbędne do życia, wówczas pracownicy ich nie posiadają i nie mają możliwości zarządzać własną działalnością. Tak jak to pokazuje doświadczenie z Rosji pod rządami Lenina, własność państwowa szybko powoduje państwową kontrolę i wytworzenie się klasy biurokratów, którzy wyzyskują i uciskają pracowników nawet w większym stopniu niż ich dawni szefowie. Jako że podstawowym założeniem socjalizmu jest, że obalenie nierówności międzyludzkich prowadzi do wolności, bezsensownym byłoby dla socjalisty popieranie jakiejkolwiek instytucji opartej na nierówności we władzy (a tak jak to omówiliśmy to w sekcji B.2, państwo jest właśnie taką instytucją). Sprzeciwianie się nierównościom i nierozszerzanie tego sprzeciwu na nierówności we władzy, w szczególności władzy politycznej, oznacza brak jasności rozumowania. Zatem by być prawdziwym socjalistą, musisz być libertarianinem, popierać wolność osobistą i sprzeciwiać się nierównościom we władzy, które tę wolność ograniczają.
A więc, zamiast być oksymoronem, określenie „libertariański socjalizm” wskazuje, że prawdziwy socjalizm musi być wolnościowy i że libertarianin, który nie jest socjalistą, jest po prostu hipokrytą. Jako że prawdziwi socjaliści sprzeciwiają się pracy najemnej, muszą również sprzeciwiać się państwu z takich samych powodów. Podobnie, konsekwentni libertarianie muszą sprzeciwiać się pracy najemnej z takich samych powodów, z jakich sprzeciwiają się państwu. Zatem libertariański socjalizm odrzuca ideę państwowej kontroli nad środkami produkcji razem z samą ideą państwa. Poprzez samozarządzanie pracownicze pozwala zadać kres władzy, wyzyskowi i hierarchii w produkcji. To z kolei powiększy, nie pomniejszy, wolność. Ci, którzy twierdzą inaczej rzadko postulują, że polityczna demokracja prowadzi do mniejszej swobody niż polityczna dyktatura.
Jeszcze jedna, ostatnia rzecz. Można by stwierdzić, że wiele anarchistów próbuje po cichu przywrócić państwo poprzez wspólną własność środków do życia. Tak jednak nie jest. Takie twierdzenie opiera się na pomyleniu społeczeństwa z państwem. Wspólna własność, głoszona przez kolektywistycznych i komunistycznych anarchistów, nie jest tym samym, co własność państwowa. To dlatego, że jest ona oparta na horyzontalnych stosunkach pomiędzy samymi pracownikami a „właścicielami” kapitału społecznego (czyli całymi sfederalizowanymi społecznościami, które zawierają w sobie też tych samych pracowników), a nie wertykalnych tak, jak w przypadku nacjonalizacji (które występują pomiędzy biurokracją państwową i obywatelami). Poza tym taka własność wspólna oparta jest na umożliwieniu pracownikom zarządzania swoją pracą oraz miejscami pracy. Oznacza to, że jest oparta na samorządności pracowniczej, a nie ją zastępuje. Dodatkowo wszyscy członkowie anarchistycznego społeczeństwa należą do jednej z tych trzech kategorii:
-
pracownicy (czyli członkowie kolektywu samozatrudnionych rzemieślników);
-
niezdolni do pracy (np. starzy, chorzy itp., którzy kiedyś byli pracownikami);
-
młodzi (ci, którzy pracownikami dopiero zostaną).
Zatem pracownicze samozarządzanie w ramach sieci wspólnej własności jest całkowicie zgodne z ideałami libertariańskimi i socjalistycznymi dotyczącymi własności środków produkcji i dystrybucji dóbr przez samych pracowników. Nie ma żadnych zaprzeczeń pomiędzy libertarianizmem a socjalizmem, gdyż ideały libertariańskie zakładają socjalistyczne i vice versa. Jak opisał to Bakunin w 1867 r.:
„Socjalizm bez wolności to niewola i brutalność. Wolność bez socjalizmu to system przywilejów i niesprawiedliwość.” [Bakunin on Anarchism, str. 127]
Historia potwierdziła jego słowa. To nie libertariański socjalizm, lecz państwowy socjalizm i libertariański kapitalizm okazały się oksymoronami. Zarówno historycznie (w kontekście tego, kto pierwszy użył tego słowa), jak i logicznie (w kontekście opierania się wszystkim hierarchiom) to właśnie anarchiści powinni być nazywani libertarianami, nie własnościowa prawica.