Kluczowym aspektem anarchizmu jest kolektywizacja środków do życia. Oznacza to, że ziemia, mieszkalnictwo, miejsca pracy itd. stają się wspólną własnością, z której może korzystać każdy, kto ich potrzebuje. Jak podsumowuje to Emma Goldman:
„Że każda jednostka ma, i powinna mieć, wolność decydowania o sobie i cieszenia się owocami własnej pracy; że człowiek jest zwolniony ze wszystkich zobowiązań wobec królów władzy i kapitału; że przez samo swoje istnienie, ma wolny dostęp do ziemi i wszystkich środków produkcji, i pełną wolność rozporządzania owocami swoich wysiłków; że każda jednostka ma niezbywalne prawo wolnego i dobrowolnego stowarzyszania się z innymi, równie niezależnymi jednostkami, dla ekonomicznych, politycznych, społecznych i innych celów, i że by to osiągnąć, człowiek musi wyzwolić się ze świętości posiadania, szacunku dla państwowych praw, strachu przed Kościołem, tchórzostwa opinii publicznej, głupiej arogancji narodowej, rasowej, religijnej i płciowej dominacji, i z wąskiej, purytańskiej wizji ludzkiego życia.” [A Documentary History of the American Years, vol. 2, str. 450–451]
Jest to konieczne, ponieważ prywatne posiadanie kolektywnie wykorzystywanej „własności” (jak miejsca pracy i ziemii) skutkuje sytuacją, gdzie większość musi sprzedawać swoją pracę (tj. wolność) mniejszości, która ją posiada. To tworzy hierarchiczne i autorytarne relacje społeczne, a także klasy ekonomiczne. Według anarchistów społeczeństwo nie może być dzielone w systemie „posiadających i nie posiadających”, bo jest to „stan społecznej niesprawiedliwości”, a także czyni państwo „niezbędnym posiadającej mniejszości, by bronić ich przywilejów.” [Rudolf Rocker, Anarchosyndykalizm, str. 11] Innymi słowy, „jak długo ziemia i kapitał nie zostaną przejęte, pracownicy są wolni, a gdy mają panów, niewolnikami są również pracownicy.” [Charlotte M. Wilson, Anarchist Essays, str. 21]
Chociaż państwowi socjaliści i prawica mają tendencję, by utożsamiać kolektywizację z nacjonalizacją, są między nimi znaczące różnice. Nacjonalizacja, w praktyce i zazwyczaj w teorii, oznacza, że środki do życia stają się własnością państwową. To znaczy, że o tym, co zrobić z konkretnymi częściami wspólnej własności, decyduje rząd zamiast tych, którzy ich potrzebują i korzystają z nich. Jak wskazywaliśmy w sekcji B.3.5 byłby to po prostu kapitalizm państwowy, gdzie państwo zastępowałoby obecnych kapitalistów i właścicieli ziemskich.
Jak twierdziła Emma Goldman, jest jasna różnica między kolektywizacją a nacjonalizacją. „Pierwszym warunkiem Komunizmu”, mówiła, „jest kolektywizacja ziemi i maszyn do produkcji i dystrybucji. Skolektywizowana ziemia i maszyneria należą do ludzi, mogą się na niej osiedlać i wykorzystywać ją indywidualnie i w grupach wedle własnych potrzeb.” Nacjonalizacja, z drugiej strony, oznacza, że zasoby „należą do państwa; to znaczy rząd ma nad nimi kontrolę i może rozporządzać nimi według własnego życzenia i poglądów.” Podkreślała, że „kiedy coś jest skolektywizowane, każdy ma do tego wolny dostęp i może korzystać z tego nie niepokojony przez innych.” Kiedy państwo posiada środki, „taki stan rzeczy można nazwać kapitalizmem państwowym, ale dziwaczne byłoby uważanie go za w jakimkolwiek sensie komunistyczny.” [Mówi czerwona Emma, str. 406–7]
Kolektywizacja ma na celu zastąpienie prawa posiadania, prawem użytkowania. Kluczowe dla zrozumienia kolektywizacji jest, by pamiętać, że chodzi w niej o wolny dostęp. Innymi słowy, że każdy i każda ma takie samo prawo do środków do życia, jak każdy inny; że nikt nie jest wyzyskiwany ani opresjonowany przez tych, którzy posiadają środki do życia. W słowach Herberta Reada:
„Podstawową zasadą anarchizmu jest, że ludzkość doszła do etapu rozwoju, kiedy możliwe jest obalenie starej relacji pan-ziemianin (kapitalista-proletariusz) i zastąpienie jej relacjami równościowej współpracy. Ta zasada opiera się nie tylko na podstawach etycznych, ale też ekonomicznych.” [Anarchy and Order, str. 92]
Implikuje to dwie rzeczy. Po pierwsze, że środki do życia są wspólną własnością, bez klasy posiadaczy. Po drugie, istnieje wolne stowarzyszanie się pomiędzy równymi w ramach każdej organizacji, a więc i przemysłowa demokracja (lub samozarządzanie).
Takie było stanowisko anarchistyczne, odkąd anarchizm nazywa się anarchizmem. Mamy więc Proudhona, który w 1840 twierdził, że „ziemia jest nam niezbędna do życia”, że „jest więc wspólna, niepodatna na zawłaszczenie” i że „cały nagromadzony kapitał jest własnością społeczną, nikt nie może być jego wyłącznym właścicielem.” Oznacza to, że „rolnik nie zawłaszcza pola, które obsiewa” a „cały kapitał […] będąc produktem wspólnej pracy” jest „wspólną własnością”. Inaczej powstają nierówności i ograniczenia wolności, bo „człowiek pracujący zachowuje swoją pracę z łaski i zapotrzebowania pana i właściciela.” „Cywilizowany pracownik, który piecze bochenek, by móc zjeść kromkę chleba […] nie jest wolny. Jego szef […] jest jego wrogiem.” Jest faktem, że „ani ekonomiczne, ani przemysłowe, ani rolnicze stowarzyszenie nie może być pomyślane bez równości.” Celem było społeczeństwo „właścicieli bez panów” zamiast pracowników najemnych i lokatorów „kontrolowanych przez posiadaczy.” W każdym ekonomicznym stowarzyszeniu byłaby demokracja z „liderami, instruktorami i inspektorami” i tak dalej „wybieranymi spośród pracowników przez samych pracowników, muszących spełniać warunki wybieralności. Podobnie ze wszystkimi funkcjami publicznymi, czy to administracji czy instruktażu.” [Co to jest własność?, str. 107, str. 130, str. 153, str. 128, str. 142, str. 227, str. 167 i str. 137]
Oznaczało to „demokratycznie zorganizowane stowarzyszenia pracownicze”, i że „zgodnie z prawem stowarzyszania się, przekazywanie majątku nie dotyczy narzędzi pracy, nie może więc stać się przyczyną nierówności.” [Proudhon, No Gods, No Masters, vol. 1, str. 62] Dlatego miejsca pracy „są wspólną i niepodzielną własnością wszystkich, którzy w nich uczestniczą”, a nie „firmami akcjonariuszy plądrujących ciała i dusze pracowników najemnych.” To oznaczało wolny dostęp, gdzie „każda osoba zatrudniona w organizacji” ma „niepodzielny udział we własności firmy” i „prawo wykonywania dowolnej funkcji”, bo „wszystkie funkcje są wybieralne, a regulaminy są zatwierdzane przez członków.” Każdy członek „będzie miał udział w zarobkach i stratach firmy proporcjonalnie do jego wkładu.” [Proudhon, General Idea of the Revolution, str. 219 i str. 222] Warto zauważyć, że proudhonowska idea wolnych kredytów Banku Ludowego jest kolejnym przykładem wolnego dostępu, kolektywizacji. Nie trzeba wspominać, że anarchiści jak Bakunin i Kropotkin opierali swoje argumenty za kolektywizacją na tej wizji samozarządzanych miejsc pracy i swobodnego dostępu do środków do życia. Dla Bakunina, na przykład, „ziemia, narzędzia pracy i wszelki inny kapitał może stać się wspólną własnością całego społeczeństwa i być wykorzystywany tylko przez pracowników, innymi słowy, przez związki rolnicze i przemysłowe.” [Michael Bakunin: Selected Writings, str. 174]
Środki produkcji zostają więc skolektywizowane w mutualizmie, kolektywizmie i komunizmie, i wszystkie opierają się na tej samej zasadzie równego dostępu. A więc kiedy ktoś dołącza do istniejącego związku pracowników, zostaje pełnoprawnym członkiem kooperatywy z takimi samymi prawami i obowiązkami, jak wcześniejsi członkowie. Inaczej mówiąc, biorą udział w decyzjach na zasadzie jednej osoby, jednego głosu. Sposoby dystrybucji produktów związku różnią się w różnych rodzajach anarchizmu, ale związki, które je tworzą, opierają się na wolnym stowarzyszaniu równych sobie. Dla kontrastu kapitalistyczne społeczeństwo stawia właściciela w dominującej pozycji, a nowi członkowie siły roboczej są pracownikami, czyli podległymi członkami organizacji, w której nie mają nic do powiedzenia (zobacz sekcję B.1).
Kolektywizacja oznaczałaby, że miejsca pracy stałyby się „małymi republikami ludzi pracy”. [Proudhon, cytowany przez Dorothy W. Douglas, “Proudhon: A Prophet of 1848: Part II”, str. 35–59, The American Journal of Sociology, Vol. 35, No. 1, str. 45] Jak tłumaczy ekonomista David Ellerman, demokratyczne miejsce pracy „jest raczej wspólnotą społeczną, wspólnotą pracy, niż siedzibą wspólnoty. Jest republiką, lub res publicą miejsca pracy. Ostateczne prawa zarządcze są przyznawane jako prawa osobiste […] ludziom, którzy pracują w firmie. […] Ta analiza ukazuje, jak firma może być skolektywizowana, nadal pozostając ‘prywatna’ w tym sensie, że nie jest własnością rządu.” Jak zauważyłyśmy w sekcji I.3.1, oznacza to koniec rynku pracy, ponieważ byłby wolny dostęp do miejsc pracy, a więc pracownicy nie byliby już pracownikami najemnymi zatrudnianymi przez szefów. Zamiast tego byliby ludzie szukający związków, by się do nich przyłączyć, i związki szukające nowych osób, by z nimi pracować. „Zamiast obalić relację zatrudnienia”, argumentował Ellerman, „państwowy socjalizm znacjonalizował ją. […] Tylko demokratyczna firma – gdzie pracownicy są wspólnie samozatrudnieni – jest realną alternatywą dla prywatnego lub publicznego zatrudnienia.” [The Democratic Worker-Owned Firm, str. 76 i str. 209]
Tak więc wolnościowy socjalizm opiera się na zdecentralizowanym podejmowaniu decyzji w ramach będących własnością społeczną, ale niezależnie prowadzonych i zarządzanych przez pracowników syndykatów. Znaczenia kolektywizacji nie należy lekceważyć. Dlatego, że samozarządzanie pracą samo w sobie nie wystarcza, by zapewnić anarchistyczne społeczeństwo. W feudalizmie chłopi sami zarządzali swoją pracą, ale taki ustrój trudno uznać za wolnościowy, skoro chłopi płacili właścicielom ziemskim czynsz. Można sobie wyobrazić przemysłowy odpowiednik, gdzie pracownicy wynajmnują miejsca pracy i ziemię od kapitalistów i właścicieli ziemskich. Jak sugeruje lewicowy ekonomista Geoffrey M. Hodgson:
„Załóżmy, że pracownicy są samozatrudnieni, ale nie są właścicielami wszystkich środków produkcji. W takim wypadku nadal mogą istnieć potężni właściciele fabryk, biur i maszyn, […] właściciele środków produkcji nadal otrzymywaliby przychody, wynikające z tej własności. Targując się z tymi właścicielami musieliby uznawać ich pretensje do zysku, bo nie mogliby produkować nie korzystając z środków produkcji należących do innych. A więc pracownicy nadal byliby pozbawieni prawa do […] ‘wartości dodanej’. Zyski wciąż byłyby czerpane z posiadania środków produkcji.” [Economics and Utopia, str. 168]
To nie byłby wolnościowy socjalizm (ponieważ pracownicy nadal byliby wyzyskiwani), ani nie byłby to kapitalizm (ponieważ nie byłoby pracy najemnej jako takiej, choć nadal byłby proletariat). Czyli autentyczny anarchizm wymaga uspołecznienia środków do życia, która zapewnia wolny dostęp (brak lichwy). Innymi słowy, samozarządzanie (będąc istotną częścią anarchizmu) nie wystarcza, by uczynić społeczeństwo anarchistycznym. Bez socjalizmu (wolnego dostępu do środków do życia) byłby to tylko jeszcze jeden system klasowy zakorzeniony w wyzysku. By usunąć wszelki wyzysk, anarchiści społeczni proponują, by aktywa produkcyjne, takie jak miejsca pracy i ziemia, należały do całego społeczeństwa i były zarządzane przez syndykaty i samozatrudnione jednostki. Stąd Kropotkin: „Wolni pracownicy, na wolnej ziemi, z wolną maszynerią i wolnością wykorzystywania wszelkiej siły danej człowiekowi przez naukę.” [Działaj dla siebie samego, str. 102]
Ta wizja uspołecznienia, wolnego dostępu, odnosi się również do mieszkalnictwa. Proudhon, na przykład, sugerował, że kapitalistyczne opłaty czynszowe byłyby „przemianowane na opłaty za zakup nieruchomości”, a po zapłaceniu za budynek „przeszedłby on w posiadanie administracji miejskiej […] działającej w imieniu wszystkich lokatorów, co zagwarantuje im na stałe miejsce zamieszkania za koszt budynku”. To samo stałoby się z wynajmowaną ziemią uprawną, która, po opłaceniu, „przeszłaby natychmiastowo w ręce miasta, które zajęłoby miejsce poprzedniego właściciela.” Zapewniono by „doglądanie miast, instalację rolników i naprawianie granic pomiędzy gospodarstwami.” [General Idea of the Revolution, str. 194 i str. 199] Kropotkin miał podobną wizję końcową, konkretnie „obalenie czynszu”, ale innymi środkami, to jest poprzez „wywłaszczanie budynków” podczas rewolucji społecznej. Byłaby to „komunalizacja domów i prawo każdej rodziny do przyzwoitego mieszkania.”[Zdobycie chleba, str. 91 i str. 95]
Warto tu odnotować, że chociaż anarchiści podkreślają znaczenie komun (zobacz sekcję I.5), nie oznacza to wspólnego życia w sensie jednej wielkiej rodziny. Przykładowo Kropotkin z bólem podkreślał, że takie komunalne życie byłoby „wstrętne milionom ludzi. Najbardziej zamknięty człowiek z pewnością odczuwa potrzebę, by spotykać innych ludzi w celu wspólnej pracy, […] ale rzecz ma się inaczej w czasie wolnym, zarezerwowanym na odpoczynek i intymność.” Życie komunalne w sensie ludzkiego ulu „może cieszyć część ludzi, nawet wszystkich w pewnym okresie życia, ale wielkie masy preferują życie rodzinne (rodziny przyszłości, ma się rozumieć). Wolą oddzielne mieszkania.” Społeczności żyjące razem pod jednym dachem „byłyby generalnie nienawistna. Izolacja, odmiana od czasu spędzanego w społeczeństwie, jest normalnym pożądaniem ludzkiej natury.” [Op. Cit., str. 123–124] Dlatego celem jest „komunizm, ale nie klasztorny czy barakowy; komunizm zalecany wcześniej [przez państwowych socjalistów], a wolny komunizm umieszczający uzbierane lub wytworzone fabrycznie produkty do dyspozycji wszystkich, zostawiając każdemu wolność konsumowania ich tak, jak im się podobam we własnym domu.” [The Place of Anarchism in the Evolution of Socialist Thought, str. 7] Nie trzeba tłumaczyć, że każde gospodarstwo domowe, jak i każde miejsce pracy, byłoby pod kontrolą tych, którzy z niego korzystają, a istnienie kolektywizacji zapewniałoby, że tak pozostanie (to znaczy, ludzie nie mogliby stać się lokatorami / poddanymi właściciela ziemi).
Zobacz dyskusję o tym, jak mogłyby działać kolektywizacja i wolny dostęp w sekcji I.6.
Poza tą podstawową wizją samozarządzania i kolektywizacją, szkoły anarchizmu różnią się między sobą. Mutualizm eliminuje pracę najemną i jednoczy pracowników poprzez środki produkcji, z których korzystają. Jest to system socjalistyczny, ponieważ opiera się na samozarządzaniu i pracowniczej kontroli / własności środków produkcji. Jednak inni społeczni anarchiści twierdzą, że taki system to niewiele ponad „średnioklasowy kooperatywizm”, gdzie pracownicy-właściciele kooperatyw konkurują na rynku z innymi kooperatywami o klientów, zyski, surowe materiały i tak dalej – stan rzeczy, który mógłby powodować wiele identycznych problemów, jakie powstały w kapitalizmie, lub nawet powrót kapitalizmu (zobacz sekcję I.1.3). Niektórzy mutualiści rozumieją to zagrożenie. Proudhon, o czym mówimy w sekcji I.3.5, proponował agro-industrialną federację mającą zwalczać efekty sił rynkowych generujących nierówności i pracę najemną. Dodatkowo zwolennicy mutualizmu mogą wskazać na fakt, że istniejące kooperatywy rzadko zwalniają swoich członków i są dużo bardziej egalitarne w swojej naturze od swoich kapitalistycznych odpowiedników. To, jak twierdzą, zapewni, że mutualizm pozostanie socjalistyczny, z łatwym dostępem dla tych, którzy staną się bezrobotni, by mogli ponownie uruchomić własne kooperatywy.
Dla kontrastu, w ramach anarchokolektywizmu czy anarchokomunizmu, społeczeństwo jako całość jest właścicielem środków do życia, co pozwala wyeliminować zarówno walkę o przetrwanie, jak i tendencję pracowników, by zdobywać prawa własności do firm, w których pracują. Jak argumentował Kropotkin, „Nie ma powodu, by fabryka […] nie należała do społeczności. […] Jest oczywistością, że obecnie, w systemie kapitalistycznym, fabryka jest klątwą miasteczka, skoro przepracowuje dzieci, a męskich mieszkańców czyni żebrakami; i jest całkiem naturalne, że pracownicy powinni się temu sprzeciwiać na wszelkie sposoby. […] Ale w bardziej racjonalnej organizacji społecznej, fabryka nie napotykałaby takich przeszkód; byłaby darem dla miasteczka.” Nie trzeba nawet mówić, że takie miejsce opierałoby się na samozarządzaniu pracowniczym, bo „pracownicy […] powinni być prawdziwymi zarządcami przemysłu.” [Fields, Factories and Workshops Tomorrow, str. 152 i str. 157] Taka „społecznine zorganizowana produkcja przemysłowa” (korzystając z określenia Kropotkina) zapewniałaby przyzwoity standard życia bez problemów związanych z rynkiem, nawet niekapitalistycznym.
Inaczej mówiąc, ekonomia zostaje skomunalizowana, a ziemia i środki produkcji stają się wspólną „własnością”. Społeczność determinuje społeczne i ekonomiczne ramy produkcji, a siła robocza podejmuje codzienne decyzje o tym, co i jak produkować. A to dlatego, że system oparty wyłącznie na zgromadzeniach pracowniczych, skutkuje odebraniem głosu jednostkom, które nie pracują, ale żyją z efektami produkcji (np. zakłóceniami ekologicznymi). Słowami Murray’a Bookchina: miałoby to na celu rozwinięcie „całościowego podejścia do ekologicznie zorientowanej ekonomii”, gdzie kluczowe decyzje „podejmowaliby obywatele na spotkaniach twarzą w twarz – jako obywatele, nie po prostu pracownicy, rolnicy czy profesjonaliści. […] Jako obywatele funkcjonowaliby na takich spotkaniach na swoim najwyższym poziomie – ludzkim poziomie – a nie jako społecznie wykluczane jednostki. Wyrażaliby ogólne ludzkie interesy, nie szczególne interesy własnej grupy społecznej.” Te skomunizowane ekonomie łączyłyby się z innymi „w regionalny system konfederacyjny. Ziemie, fabryki i warsztaty pracownicze byłyby kontrolowane przez zgromadzenia powszechne wolnych społeczności, a nie przez państwo narodowe czy pracowników-producentów, którzy mogliby z łatwością nabyć do nich prawa własności.” [Przebudowa społeczeństwa, str. 194]
Ważną różnicą między zgromadzeniem pracowniczym a społecznym jest to, że to pierwsze może zajmować się bardzo wąskim spektrum tematów, podczas gdy drugie może rozmawiać o rozwiązaniach, na które zgadzają się ludzie jako ludzie, a nie jako pracownicy konkretnego miejsca pracy czy gałęzi przemysłu. Byłoby to w kontekście wspólnej partycypacji poprzez głosowanie twarzą w twarz w miejscowym sąsiedztwie i na zgromadzeniach federacyjnych, w które by się swobodnie łączyły. Nie oznacza to, że środki produkcji należałyby do państwa jak w marksizmie-leninizmie czy socjaldemokracji, bo w wolnościowym socjalizmie nie ma państwa (więcej na temat zgromadzeń społecznych zobacz w sekcji I.5).
Oznacza to, że kiedy miejsce pracy zostaje skomunalizowane, samozarządzanie pracownicze zostaje umieszczone w szerszym kontekście społeczności, staje się częścią kontroli społecznej. Nie oznacza to, że pracownicy nie mają kontroli nad własnymi działaniami. Oznacza to raczej, że ramy, w jakich podejmują swoje decyzje, są wyznaczane przez społeczność. Na przykład społeczność lokalna może zdecydować, że produkcja powinna maksymalizować recykling i minimalizować zanieczyszczenie, a poinformowani o tej decyzji pracownicy dokonują odpowiednich inwestycji i podejmują odpowiednie decyzje produkcyjne. Dodatkowo grupy konsumentów i kooperatywy mogą otrzymać głos w federacyjnych kongresach syndykatów lub nawet pojedynczych miejsc pracy (chociaż to, czy byłoby to praktyczne, jest decyzją lokalnej społeczności). W ten sposób konsumenci mogliby zabierać głos w zarządzaniu produkcją i co do rodzaju i jakości produktów, dodając ich głos i interesy zarówno do tworzenia, jak i konsumpcji produktów.
Biorąc pod uwagę generalną zasadę własności społecznej i brak państwa, jest sporo dowolności co do konkretnych korm, jakie może przyjąć kolektywizacja – przykładowo co do metod dystrybucji, korzystania lub niekorzystania z pieniędzy, itd. – jak widać po różnych systemach wypracowanych w różnych częściach Hiszpanii podczas rewolucji 1936-1939. Jednakowoż wolność jest podważana, kiedy jedne społeczności są biedne, a inne bogate. Dlatego metoda wartości dodanej musi być stosowana tak, by wszystkie społeczności otrzymywały odpowiednią część łącznych dochodów i zasobów utrzymywanych na wyższych poziomach federacji, a także, by wszystkie społeczności miały zagwarantowane minimalne służby publiczne i zapasy jedzenia odpowiadające podstawowym ludzkim potrzebom. To dlatego anarchiści zawsze popierali potrzebę federalizacji syndykatów i komun (zobacz następną sekcję).
W końcu, jedną kluczową sprawą, w jakiej różne szkoły anarchizmu się nie zgadzają, jest to, jak daleko powinno iść uspołecznienie. Mutualiści uważają, że powinna dotyczyć tylko śroków produkcj,i podczas gdy anarchokomuniści twierdzą, że uspołecznienie, by była konsekwentne, musi objąć zarówno to, co jest produkowane, jak i to, co służy do produkcji. Anarchokolektywiści w tym wypadku zgadzają się raczej z mutualistami, choć wielu myśli, że z czasem ekonomia ewoluowałaby w kierunku komunizmu, podczas gdy przezwyciężanoby dziedzictwo kapitalizmu i biedy. Proudhon mówił jak mutualista:
„To jest więc pierwsza rzecz ustalona: własność produktu, jeśli na nią pozwolimy, nie oznacza własności środków produkcji; wydaje mi się, że nie trzeba tego dodatkowo udowadniać. […] Wszyscy […] są właścicielami swoich produktów – nikt nie jest właścicielem środków produkcji. Prawo do produktu jest ekskluzywne – jus in re; prawo do środków produkcji jest powszechne – jus ad rem.” [Co to jest własność?, str. 120–121]
Według wolnościowych komunistów, uspołecznienie powinno być rozszerzone tak, by dotyczyło również produktów pracy. Oznacza to, że oprócz wolnego dostępu do środków produkcji, ludzie mieliby też wolny dostęp do dóbr i usług przez nich produkowanych. Ponownie, nie oznacza to, że ludzie musieliby dzielić się rzeczami, których używają. Oznacz to raczej, że zamiast musieć kupować dobra, o których mowa, byłyby one dystrybuowane darmowo, według potrzeb. Stosowanie uspołecznienia środków produkcji, ale nie dóbr, oznacza opieranie społeczeństwa „na dwóch kompletnie przeciwnych zasadach, dwóch zasadach, które stale stoją ze sobą w sprzeczności.” [Kropotkin, Zdobycie chleba, str. 163] Potrzeba iść dalej, niż obalenie pracy najemnej do obalenia pieniędzy (systemu płac). A to dlatego, że każda próba oceny wkładu konkretnej osoby do społeczeństwa będzie błędna i, co ważniejsze, „ludzie różnią się między sobą poziomem potrzeb. Są młode nieżonate kobiety i matki piątki czy szóstki dzieci. Dzisiejsi pracodawcy nie zwracają uwagi na potrzeby” różnych osób i „kontrola pracy […] działa w taki sam sposób.” [Kropotkin, Działaj dla siebie samego, str. 108–109]
Niezależnie od tego, jaki model dystrybucji przyjęłyby konkretne jednostki, miejsca pracy, komuny czy miejsca, uspołecznienie byłoby zasadniczą częścią każdego. Wolny dostęp do środków produkcji zapewni wolność jednostek, w tym wolność eksperymentowania z różnymi anarchistycznymi systemami ekonomicznymi.