Nie, jak zostało przedstawione w sekcji B.2, państwo może być zdefiniowane zarówno przez jego strukturę jak i jego funkcję. Odnosząc się do struktury, struktura państwa zakłada dominację polityczno-wojskową oraz ekonomiczną określonego obszaru geograficznego, przez elitę rządzącą, na podstawie przekazania władzy w ręce nielicznych, co skutkuje powstaniem hierarchii (centralnego autorytetu). Jako takie, byłoby ogromnym błędem (w odniesieniu do teorii), aby mylić jakąkolwiek formę organizacji społeczeństwa ze specyficzną formą jaką jest państwo.
Jak omawialiśmy w sekcji H.3.7, państwo wyewoluowało swoje specyficzne cechy w następstwie instrumentalnego wykorzystywania go przez klasę rządzącą.
Jeśli organizacja społeczeństwa nie posiada tych cech, wtedy nie jest państwem.
Tak więc dla anarchistów, „esencją państwa” jest „scentralizowana władza, lub inaczej to ujmując – władza przymusu na który państwo ma wyłączność,
w tym, organizację przemocy znaną jako „rząd”; w hierarchicznym despotyzmie, prawnym, policyjnym oraz wojskowym despotyzmie który ustanawia prawa dla ogółu”. [Luigi Fabbri, “Anarchy and ‘Scientific’ Communism”, in The Poverty of Statism, str. 13-49, Albert Meltzer (ed.), str. 24-5] Dlatego Malatesta podkreślał, że państwo „znaczy oddanie władzy, czyli oddanie inicjatywy oraz suwerenności wszystkich w ręce nielicznych” [Anarchy, str. 41] Jeśli organizacja społeczności nie jest scentralizowana i odgórna, wtedy nie nosi miana państwa.
W systemie federacyjnych uczestniczących społeczności nie ma rządzącej elity, a zatem też hierarchii, ponieważ władza jest utrzymywana przez nisko-poziomowe jednostki federacji poprzez wykorzystanie demokracji bezpośredniej oraz mandatowych, rotacyjnych i odwoływalnych delegatów na zebrania wysoko-poziomowych organów federacji. To eliminuje problem znany z demokracji „przedstawicielskich” w którym oddanie władzy prowadzi do odizolowania przedstawicieli od ludzi (mas) oraz wyjęcia ich spod kontroli tych, którzy ich wybrali. Jak wykazał Kropotkin, społeczeństwo anarchistyczne podejmowałoby decyzję „poprzez kongresy (zjazdy), składające się z delegatów, którzy dyskutują między sobą i składają propozycje, nie ustawy, swoim wyborcom”. [The Conquest of Bread, str. 135] Więc ono (społeczeństwo anarchistyczne; przyp.tłum) bazuje na samorządności, zaś nie na reprezentatywnym rządzie (oraz jego nieuniknionej biurokracji). Jak to ujął Proudhon „system federacyjny jest przeciwieństwem administracyjnej i rządowej hierarchii czy centralizacji”, a także „federacja nie jest dokładnie państwem […] W końcu to co nazywamy Autorytetem federacyjnym nie jest rządem; jest agencją utworzoną […] dla wspólnego utrzymania niektórych usług”. [Property is Theft!, str. 697-8]
Być może spotka się to ze sprzeciwem, że społeczne podejmowanie decyzji jest po prostu formą „etatyzmu” bazującą na bezpośredniej, w przeciwieństwie do reprezentatywnej, demokracji – „etatyzm” ponieważ jednostka jest wciąż poddana rządowi większości, a więc nie jest wolna. Jednakże ten argument myli etatyzm z wolną umową (np. współpraca). Odkąd uczestniczące społeczności, jak syndykaty produkcyjne, są ochotniczymi zrzeszeniami, decyzje które podejmują bazują na samo-nałożeniu zobowiązań (patrz sekcja A.2.11) i dysydenci mogą opuścić stowarzyszenie jeśli tego pragną. A zatem komuny nie są bardziej „etatyzmem” niż akt składania obietnic i ich dotrzymywania.
W dodatku w wolnym społeczeństwie, bunt i bezpośrednia akcja mogą być wykorzystane przez mniejszości aby wywierać wpływ (lub bronić swojej wolności) oraz jako forma debaty. Jak argumentuje Carole Pateman „sprzeciw polityczny jest jedynie jedną z możliwych ekspresji aktywnego obywatelstwa na którym bazuje samorządna demokracja.” The Problem of Political Obligation,
str. 162] W ten sposób wolność jednostki może być chroniona w systemie komunalnym i społeczeństwie wzbogaconym przez opozycję, konfrontację oraz bunt. Bez samorządności i buntu mniejszości, społeczeństwo stałoby się ideologicznym cmentarzyskiem które tłumiłoby idee i jednostki które rozwijają się dzięki dyskusji („ci, którzy będą w stanie tworzyć w ich wspólnych relacjach ruch i życie bazujące na pryncypiach swobodnego rozumienia […] będą w stanie zrozumieć to, że różnorodność, nawet konflikt, jest życiem oraz to, że jednorodność jest śmiercią” [Kropotkin, Anarchism, str. 143]). Więc społeczeństwo bazujące na dobrowolnych umowach i samorządności, stworzyłoby, wynikające zarówno z interpersonalnej empatii jak i interesowności, społeczeństwo które wspierałoby indywidualność oraz poszanowanie dla mniejszości.
Dlatego natura komuny partycypacyjnej stoi w sprzeczności do etatyzmu. April Carter zgadza się, stwierdzając że „zaangażowanie w demokrację bezpośrednią lub anarchię w sferze socjopolitycznej jest niezgodne z autorytetem politycznym” oraz że „jedyny autorytet który może istnieć w demokracji bezpośredniej jest „autorytetem” kolektywnym usankcjonowanym w organie politycznym [..] wątpliwym jest, czy autorytet może być wytworzony przez grupę równych sobie, którzy podejmują decyzję w procesie wzajemnej perswazji.” [Authority and Democracy, str. 69 oraz str. 380] Co zostaje, musimy zauważyć, odzwierciedlone w komentarzu Proudhona „prawdziwym znaczeniem słowa „demokracja” jest „odrzucenie rządu” [No Gods, No Masters, vol. 1, str. 42] Bakunin polemizował, że kiedy „wszyscy ludzie rządzą” wtedy „nie będzie nikogo nad kim można by rządzić. To znaczy, że nie będzie tam ani rządu, ani państwa.” [The Political Philosophy of Bakunin, str. 287] Malatesta, dziesiątki lat później, doszedł do tego samego wniosku: „rząd sprawowany przez wszystkich nie jest już rządem w autorytarnym, historycznym oraz praktycznym znaczeniu” [No Gods, No Masters, vol. 2, str. 38] Oczywiście, również Kropotkin polemizował, że poprzez bezpośrednio demokratyczne oddziały rewolucji francuskiej lud „praktykował to co później zostało opisane jako bezpośrednia samorządność” oraz wyrażały „podstawowe założenia anarchizmu” [The Great French Revolution, vol. 1, str. 200 oraz str. 204]
Anarchiści argumentują, że jednostki oraz instytucje które tworzą nie mogą być rozpatrywane w odosobnieniu. Autorytarne instytucje będą tworzyć jednostki których natura będzie uległa, które nie mogą rządzić samymi sobą. Anarchiści zatem uważają, że jednostka, aby być wolna, musi brać udział w stanowieniu ogólnych umów, które zawierają ze swoimi sąsiadami, które nadają formę ich społecznościom. W przeciwnym wypadku wolne społeczeństwo nie mogłoby istnieć, a jednostki byłby poddane zasadom, które są ustalane za nich przez innych (przestrzeganie rozkazów jest mało wolnościowe). Jak na ironię, ci którzy podkreślają indywidualizm oraz potępiają komuny jako nowe „państwa”, opowiadają się za systemem społecznym, który tworzy ekstremalnie hierarchiczne relacje społeczne, bazujące na autorytecie posiadającego. Innymi słowy, abstrakcyjny indywidualizm produkuje autorytarne (czyli państwowe) relacje społeczne (patrz sekcja F.1). Dlatego anarchiści dostrzegają społeczną naturę ludzkości oraz fakt, że wszystkie społeczeństwa bazujące na abstrakcyjnym indywidualizmie (tak jak kapitalizm) będą naznaczone autorytetem, niesprawiedliwością i nierównością, nie wolnością. Jak wykazuje Bookchin: „Mówienie o „jednostce” rozdzielonej od jej społecznych korzeni jest tak samo bezsensowne jak mówienie o społeczeństwie, które nie obejmuje ani ludzi, ani instytucji” [Anarchism, Marxism, and the Future of the Left, str. 154]
Nie można uniknąć społeczeństwa i „dopóki wszyscy nie będą psychologicznie jednorodni, a interes społeczeństwa tak jednolity w charakterze, że rozłam staje się bezsensowny, musi być miejsce na sprzeczne propozycje, dyskusje, racjonalne wyjaśnienia i decyzje większości – krótko mówiąc, demokrację.” [Bookchin, Op. Cit., str. 155] Ci, którzy odrzucają demokrację w imię wolności (co twierdzą, że robią wielbiciele kapitalizmu) przeważnie również dostrzegają potrzebę istnienia prawa oraz hierarchicznego autorytetu (szczególnie w miejscu pracy). Nie jest to żadnym zaskoczeniem, ponieważ taki autorytet jest jedyną pozostałą metodą, przez którą kolektywne działania możgą być koordynowane, jeśli samozarządzanie zostanie odrzucone (zazwyczaj jako „etatystyczne”, co jest ironiczne, ponieważ powstałe instytucje, takie jak kapitalistyczne korporacje, są dużo bardziej „etatystyczne” od tych samozarządzanych).
Tak więc będąc daleka od bycia nowym państwem, w którym jedna część społeczności (historycznie, prawie zawsze jest to zamożna mniejszość sprawująca władzę) narzuca swoje etyczne standardy innym, anarchistyczna komuna jest tylko publicznym forum. Na tym forum, kwestie leżące w interesie społeczności (na przykład zarządzanie dobrami wspólnymi, kontrola nad uspołecznioną gospodarką etc.) są poddawane dyskusji, a polityka uzgadniana. W dodatku interesy wychodzące poza lokalną sferę również są przedyskutowywane, a delegaci na konferencję federacji zostają upoważnieni jedynie do przedstawienia życzeń społeczności. Stąd zarządzanie zasobami zastępuje rządzenie ludźmi, ze wspólnotą społeczności istniejącą aby zapewnić, że interesy ogółu są zarządzane przez ogół oraz, że wolność, sprawiedliwość i równość dla wszystkich są czymś więcej niż tylko ideałami. Co więcej, wolne społeczeństwo nie posiadałoby profesjonalnych organów uzbrojonych ludzi (np. armii lub policji). Nie miałoby środków do narzucania decyzji konferencji i komun, które odzwierciadlałyby interesy nielicznych (potencjalnych polityków, czy biurokratów) bardziej, niż wolę ogółu.
Oczywiście można się sprzeczać, czy wola ogółu może być tak samo opresyjna jak państwo – taka możliwość jest dostrzegana przez anarchistów, którzy podejmują działania przeciwko temu. Pamiętaj, społeczności oraz federacje wolnego społeczeństwa składałyby się z wolnych ludzi, którzy nie byliby zbyt przejęci czyimś zachowaniem, dopóki nie wpływałoby na ich życie.
W takim przypadku nie próbowaliby ograniczać wolności innych współobywateli. Dlatego wątpliwym jest, aby społeczność podjęła decyzję np. o zakazaniu homoseksualności lub cenzurze prasy. Nie można jednak powiedzieć, że nie istnieje ryzyko sytuacji, w której większość naruszałaby prawa mniejszości. Jak omawiamy w kolejnej sekcji, anarchiści są świadomi takiej możliwości i sugerują środki aby zmniejszyć lub wyeliminować takie ryzyko. Warto zauważyć, że wolne społeczeństwo starałoby się wspierać różnorodność pozostawiając mniejszościom przestrzeń do życia na swój sposób (oczywiście zakładając, że nie uciskają ani nie wykorzystują innych).
Z tych powodów społeczeństwo wolnościowo-socjalistyczne nie posiadałoby państwa. Strukturalnie bazowałoby na egalitarnych oraz zdecentralizowanych instytucjach, bezpośrednie przeciwieństwa hierarchicznego i scentralizowanego państwa. Funkcjonalnie bazowałoby na powszechnym udziale wszystkich, aby zapewnić, że oni sami zarządzają swoimi sprawami, zamiast jak w państwie, wykluczeniu większości, aby zapewnić elicie (najczęściej zamożnym) możliwość rządzenia. Komuny i federacje wolnościowego systemu nie są po prostu państwami z nowymi nazwami, lecz forami na łamach których wolni ludzie zarządzają swoimi własnymi sprawami zamiast bycia rządzonymi przez państwo wraz z jego politykami i biurokratami.
Dlatego na przykład Proudhon argumentował, że „w ramach demokratycznej konstytucji […] polityka i ekonomia są […] jednym i tym samym systemem […] bazującym na jednej zasadzie, wzajemności […] i tworzą ten rozległy humanitarny organizm którego wcześniej nic nie mogło przewidzieć.” A zatem „czy nie jest to system starego społeczeństwa wywrócony do góry nogami”? [Property is Theft!, str. 760 oraz str. 761]