Jak pewnie można się domyśleć, nikt nie zostanie zmuszony do dołączenia do komuny czy uczestniczenia w ich zgromadzeniach. Sugerowanie inaczej byłoby zaprzeczeniem zasad anarchizmu. Już wskazaliśmy (w poprzednich dwóch sekcjach), dlaczego komuny nie ograniczałyby jednostek swoimi nowymi „prawami”. Dlatego też komuna byłaby wolnym społeczeństwem, gdzie wolność jednostki byłaby respektowana i popierana.
Jednakże, co z jednostkami, które żyją w granicach pewnej komuny, ale nie decydują się na dołączenie do niej? Dla przykładu, lokalna okolica może składać się i z domostw, które chciałyby się związywać, i z takich, które tego nie chcą (taka sytuacja faktycznie miała miejsce podczas Rewolucji Hiszpańskiej). Co się stanie z mniejszością dysydentów?
Oczywiście jednostki mogą odejść, aby znaleźć społeczności bardziej odpowiadające ich pojęciom dobra i zła, jeśli nie będą w stanie przekonać sąsiedztwa do swoich racji. Również oczywistym jest, że nie wszyscy będą chcieli opuścić obszar, który im się podoba. Musimy więc pomówić o tych, co nie decydują się na znalezienie pasującej im społeczności. Czy te decyzje komun związują osoby, które nie są ich członkami? Jasne, że nie. Jeśli jednostka czy rodzina nie życzy sobie dołączenia do komuny (z jakiegokolwiek powodu), ich wolności muszą pozostać uszanowane. Jednakże, to oznacza również, że nie mogą czerpać korzyści z działalności komunalnej i zasobów (takich jak darmowe miejsce zamieszkania, szpital, itd.) oraz, możliwie, że będą zmuszeni płacić za korzystanie z nich. Tak długo jak nie eksploatują i nie prześladują innych, anarchistyczna wspólnota będzie szanować ich decyzję. W końcu, jak stwierdził Malatesta, „wolność i dobrowolny komunizm jest ironiczny, jeśli osoba nie ma prawa i możliwości do życia pod innym reżimem, kolektywistycznym, mutualistycznym, indywidualistycznym – jak kto woli, zawsze pod warunkiem, że nie ma tam opresji i eksploatacji ze strony innych.” [Life and Ideas, str.103]
Wiele sprzeciwów, co do anarchistycznego samo-zarządzania, w imię wolności często są spowodowane chęcią eksploatacji i opresji innych. Innymi słowy, osoby te sprzeciwiają się partycypacyjnej społeczności, ponieważ (słusznie) boją się utraty możliwości do marginalizowania, eksploatacji oraz bogacenia się z pracy innych. Ten rodzaj opozycji może zostać zauważony w historii, kiedy bogate elity w imię wolności zastępowały demokratyczne formy społecznego podejmowania decyzji reprezentacyjnymi i autorytarnymi (zob. sekcja B.2.6). Bez względu na to, co obrońcy kapitalizmu twierdzą, „wymiany dobrowolne z obu stron” wpływają na osoby trzecie i mogą skrzywdzić innych niebezpośrednio. To można łatwo zaobserwować na przykładach takich, jak koncentracja majątku, która wpływa na całe społeczeństwo, przestępstwa popełnione w lokalnej społeczności czy ekologiczne konsekwencje konsumpcji i produkcji. To oznacza, że anarchistyczne społeczeństwo byłoby świadome tego, że nierówność, a więc etatyzm, mógłby się ponownie rozwinąć i podjęłoby odpowiednie środki ostrożności, aby tego uniknąć. Jak to ujął Malatesta, niektórzy „zdają się wierzyć w to, że po obaleniu rządu i własności prywatnych pozwolilibyśmy na ciche odbudowanie obu tych rzeczy ze względu na cenienie sobie wolności tych, co mogą odczuwać potrzebę bycia władcami i właścicielami posesji. Doprawdy ciekawy sposób interpretacji naszych idei.” [Anarchy, str.41]
A więc nie ma mowy, żeby mniejszość, w każdym społeczeństwie, będzie egzystowała w normach etycznych otaczającego go społeczeństwa i będzie „zmuszana do dostosowania się” do tego w tym samym znaczeniu, co są „zmuszeni do dostosowania się” do niezabijania ludzi. Niektórzy by powiedzieli, że zmuszanie ludzi do niepopełniania morderstw jest ograniczeniem ich wolności. W związku z tym, anarchistyczna społeczność nadal musiałaby narzucać swoje standardy etyczne na tych poza społecznością, równocześnie maksymalnie pozwalając na różnice w poglądach. Jednostki nie miałyby więc przyzwolenia na morderstwa, krzywdy czy zniewolenia innych pod pretekstem nienależenia do lokalnej społeczności (zob. sekcja I.5.8. o przestępstwach w anarchistycznym społeczeństwie.
Podobnie też, jednostki nie dostałyby przyzwolenia na rozwijanie swoich własności prywatnych (w przeciwieństwie do mienia osobistego) tylko ze względu na to, że chcą. Taki „zakaz” własności prywatnych nie byłby restrykcją wolności, ponieważ zatrzymywanie rozwoju władzy nie mieści się w definicji pojęcia aktu władzy (dla analogii, zwolennicy kapitalizmu nie myślą, że zakaz kradzieży jest ograniczeniem wolności i ponieważ ten pogląd jest – obecnie – akceptowany przez mniejszość, jest on egzekwowany na tejże mniejszości). Nawet samo słowo „zakaz” jest nieprawidłowe, gdyż to ten rzekomy kapitalista próbuje zakazać wolności innych na terenie jego „własności prywatnej”. Członkowie wolnej społeczności po prostu odmówiłyby uznania żądań o własności prywatne – zwyczajnie ignorowałyby pretensje rzekomego kapitalisty i jego znaki z napisem „wstęp wzbroniony”. Bez stanu, zatrudnionych bandytów do poparcia ich żądań, skończyliby sami siebie ośmieszając. „Okupacja i wykorzystanie” (używając terminu Tuckera) byłyby limitami ich własności prywatnych – a więc własność stałaby się „tą kontrolą rzeczy przez osobę, która otrzyma albo sankcje społeczne, albo jednomyślne sankcje indywidualne, kiedy prawa społecznej celowości zostaną w pełni odzyskane.” [B. Tucker, Instead of a Book, str. 131]
Tucker tłumaczy ten system dalej:
„Załóżmy, że wszystkie gminy zaadaptowały zasadę woluntaryzmu i że obowiązkowe opodatkowania zostały zniesione. Teraz pozwólmy sobie na założenie, że Anarchistyczne poglądy o okupacji i użytkowania powinny zostać doprowadzone do normy, a ograniczenie posiadania gruntu staje się dominującym poglądem. Oczywiste jest więc to, że te gminy będą dalej formułować i narzucać te poglądy. Co będzie na to wzorem, nikt nie może przewidzieć, ale kierując się naszymi przypuszczeniami, powiemy, że nie będą one chronić nikogo w posiadaniu więcej niż dziesięciu akrów. Podczas realizacji tej decyzji, będą […] powiadamiać wszystkich posiadaczy więcej niż dziesięciu akrów, że […] przestaną ochraniać tych, co posiadają więcej niż dziesięć akrów […].” [The Individualist Anarchist, str. 159-160]
Podobny proces miałby miejsce przy mieszkaniach, z najemcami, którzy „nie byliby zmuszani do płacenia [właścicielowi miejsca] czynszu, a co za tym idzie, [właściciel miejsca] nie miałby możliwości zawładnięcia ich własnością. Anarchistyczne stowarzyszenia patrzyłyby na […] najemców tak samo jakby patrzyłyby na […] gości.” [Op. Cit., str. 162]
Dlatego też anarchiści są zwolennikami maksymalnego eksperymentowania, równocześnie zapewniając społeczne warunki, które pozwalają na chronienie tego eksperymentowania przed koncentracjami majątków i władzy. Jak to ujął Malatesta, „Anarchizm obejmuje wszystkie i tylko te formy życia, które szanują wolność i uznają równe prawa ludzi do cieszenia się dobrami natury i produktami ich własnych zajęć.” [The Anarchist Revolution, str.14]
To oznacza, że Anarchiści nie popierają wolności do bycia szefem (anarchiści z przyjemnością będą pracować z kimś, ale nie dla kogoś). Oczywiście ci, którzy chcieliby utworzyć własność prywatną pomimo sprzeciwu innych, sami oczekują uszanowania innych w stosunku do ich decyzji. A więc, kiedy ci rzekomi właściciele z zadowoleniem odgrodzą swoją „własność” i wykluczą z niej wszystkich, może niech sobie przypomną te słowa Woody’ego Guthrie’ra z piosenki This land is Your Land i zachować się zgodnie z nimi?
„Gdym wstęgą autostrady szedł krętą
Nad głową tylko niebo z bezkresu potęgą
A przede mną złotych dolin szlak rozpościerał się
Ten kraj stworzony był dla ciebie i dla mnie”
Oprócz bycia zadowolonymi z wykluczania innych z „ich” własności, ci właściciele zdają się być jeszcze szczęśliwszymi korzystając ze wspólnych zasobów reszty. Są prawdziwymi „wolnymi jeźdźcami”, pragnącymi samych korzyści życia w społeczności, ale odrzucając wszystkie odpowiedzialności, które się z tym wiążą. Koniec końców, ci sami „indywidualiści” zwykle kończą wspierając stan (instytucję, której teraz mówią, że nienawidzą) tylko dlatego, że oferuje im on ochronę swoich własności prywatnych i ich „wolności” do narzucania swojego autorytetu na innych.
Dlatego też, jako sposób na wyeliminowanie problemu mniejszości szukających siły i własności prywatnych dla siebie, rewolucja anarchistyczna oddaje majątek społeczny (zaczynając od ziem) w ręce wszystkich i obiecuje chronić użytkowania go tylko przez społeczność jako całość. Innymi słowy, poprzez uznanie „własności prywatnej ” za produkt społeczeństwa, anarchistyczne społeczeństwo upewni się, że „własność prywatna” jednostki będzie chroniona przez jej braci, ale tylko kiedy jest oparta na rzeczywistej okupacji i użytku. Tak więc, wszelkie próby zmienienia rozłamu mniejszości w, powiedzmy, prawa własności prywatnych będą zwalczane poprzez zwykłe ignorowanie znaków „wstęp wzbroniony” na własnościach posiadanych, ale nie używanych przez jednostkę lub grupę.
Zatem jednostki mogą się swobodnie nie związywać, ale ich roszczenia o „własnościach prywatnych” będą oparte na prawach użytkowania, nie posiadania. Jednostki będą chronione przez swoich braci tylko tak długo, jak to, co twierdzą, że „posiadają” jest powiązane z ich możliwością do używania tej „własności prywatnej”. Jak dowiódł Kropotkin, „kiedy widzimy biedaka, który jest w posiadaniu tylu ziem, ile może uprawiać, nie myślimy, że rozsądnym będzie zamknięcie jego małej farmy. Nikogo nie eksploatuje i nikt nie miałby prawa przeszkadzać mu w jego pracy. Ale jeśli posiada dzięki kapitalistycznemu prawu więcej niż sam jest zdolny do uprawy, uważamy, że nie możemy oddawać mu całego tego gruntu, pozostawiając go niezaoranym, kiedy ktoś inny może go wykorzystać do uprawy, lub zmusić ludzi do uprawy tej ziemi dla jego zysku.” [Act for Yourselves, str. 104] Bez stanu do stanięcia w obronie praw „własności prywatnej”, widzimy, iż wszystkie prawa są w ostatecznym rozrachunku tym, co społeczeństwo uznaje za sprawiedliwe (różnica pomiędzy prawem a zwyczajem społecznym została przedstawiona w podsekcji I.7.3.). Stan narzuca „prawa”, które nie mają takiego podłoża (np. ci, co chronią własności elity) albo „prawa”, które zostały skorumpowane przez majętność i zostałyby zmienione, ponieważ przez tę korupcję społeczeństwo było wolne w decydowaniu w swoich kwestiach.
Podsumowując, jednostki będą miały możliwość niedołączania do woluntarnej społeczności i przez to umieszczenie siebie poza decyzjami i aktywnościami tejże społeczności będzie jak najbardziej dopuszczane w większości kwestiach, które nie zaliczają się do fundamentalnych standardów etycznych społeczeństwa. Stąd też, jednostki, które wolałyby żyć poza anarchistycznymi społecznościami, miałyby wolność do życia tak, jak sobie życzą, jednak nie dałoby im to przyzwolenia na morderstwa, gwałty, tworzenie własności prywatnych i inne działalności, które krzywdzą jednostki. Należy zwrócić uwagę, iż nie oznacza to, że ich mienia osobiste będą im zabrane przez „społeczeństwo” czy że „społeczeństwo” będzie im dyktować, co mają zrobić z tymi mieniami. Wolność, w skomplikowanym świecie, oznacza, iż takowe jednostki nie będą miały możliwości zamienić swojego mienia na własność prywatną i przez to odtworzyć kapitalizm (dla różnicy pomiędzy „własnością prywatną” a „mieniem osobistym” zobacz podsekcję B.3.1). Nie będzie to robione poprzez „anarchistyczną policję” czy „zakazywanie” dobrowolnych umów, tylko poprzez zwyczajne uznawanie „własności prywatnej” za kreację społeczną i poprzez tworzenie takiego systemu społecznego, który będzie zachęcał jednostki do walczenia o swoje prawa i współpracę ze sobą.