I.6.2 Czy własność komunalna nie oznacza ograniczenia wolności osobistej?
Kwestia ta jest wyrażona w wielu różnych formach. John Henry MacKay (anarchista indywidualistyczny) opisał ją w taki sposób:
„’Czy wy [anarchiści społeczni], w systemie społecznym, który nazywacie ‘wolnościowym komunizmem’ uniemożliwialibyście jednostkom wymianę swojej pracy między sobą za pomocą własnego środka wymiany? I jeszcze: Czy uniemożliwiłby im zajmowanie ziemi na własny użytek?’ […] To pytanie, którego nie da się zbyć. Jeśli odpowiedział „tak!”, to przyznał, że społeczeństwo ma prawo do kontroli nad jednostką i wyrzucił za burtę autonomię jednostki, której zawsze gorliwie bronił; jeśli natomiast odpowiedział „nie!”, to przyznał prawo własności prywatnej, którą właśnie tak stanowczo odrzucił” [Patterns of Anarchy, s. 31]
Jednak teoria anarchistyczna ma prostą i jasną odpowiedź na to pytanie. Aby zobaczyć, jaka jest ta odpowiedź, wystarczy przypomnieć sobie, że w społeczeństwie anarchistycznym prawo użytkowania zastępuje prawa własności. Innymi słowy, jednostki mogą wymieniać się pracą według własnego uznania i zajmować ziemię na własny użytek. Nie jest to w żaden sposób sprzeczne ze zniesieniem własności prywatnej, ponieważ zajmowanie i użytkowanie jest bezpośrednio sprzeczne z własnością prywatną (zob. sekcja B.3). Uspołecznienie jest zakorzenione w tym pojęciu „zajmowania i użytkowania”, co oznacza, że w wolnym społeczeństwie komunistycznym jednostki mogą zajmować i użytkować dowolną ziemię oraz takie narzędzia i sprzęt, jakich potrzebują – nie muszą przystępować do wolnego społeczeństwa komunistycznego (patrz sekcja I.5.7). Jeśli jednak tego nie zrobią, nie będą mogły domagać się od innych korzyści płynących ze współpracy i wspólnego życia.
Widać to po rozważaniach Charlotte Wilson na temat anarchizmu napisanych kilka lat przed opublikowaniem przez MacKaya jego „nieuchronnego” pytania. Zadaje ona pytanie: „Czy anarchizm […] uznaje […] brak własności osobistej?”. Ona odpowiada, zauważając, że „każdy mężczyzna [czy też kobieta] ma prawo, aby wziąć to, czego on [lub ona] wymaga”, tak więc „trudno wyobrazić sobie, że osobiste potrzeby i udogodnienia nie będą przywłaszczane” przez jednostki dla ich osobistej konsumpcji i użytku. Kiedy bowiem „własność nie jest zabezpieczona przez akty prawne, wspierana przez siły zbrojne i nie jest w stanie wykupić usługi osobistej, jej reanimacja na taką skalę, aby była niebezpieczna dla społeczeństwa, nie budzi obaw. Kwota przywłaszczona przez każdego człowieka […] musi być pozostawiona własnemu sumieniu i nacisk wywierany na niego przez własny zmysł moralny i odrębne interesy jego sąsiadów”. Ten system „użytkowania” miałby również zastosowanie do „środków produkcji – w tym ziemi”, będących „swobodnie dostępnymi dla wszystkich pracowników lub grup pracowników”, gdyż „tak długo, jak ziemia i kapitał nie są przywłaszczone, pracownicy są wolni, a gdy mają pana, pracownicy są także niewolnikami”. [Anarchist Essays, s. 24 i s. 21] Dzieje się tak, ponieważ, jak w przypadku wszystkich form anarchizmu, anarchokomunizm opiera się na rozróżnieniu między własnością a posiadaniem.
Innymi słowy, posiadanie zastępuje własność prywatną w wolnym społeczeństwie. Dotyczy to zarówno tych, którzy decydują się dołączyć do wolnego społeczeństwa komunistycznego, jak i tych, którzy chcą pozostać na zewnątrz. Wyraźnie wynika to z prac wielu czołowych teoretyków wolnościowego komunizmu (jak wskazano w sekcji G.2.1), z których żaden nie uważał, że zajmowanie ziemi na własny użytek (lub domu czy środków produkcji) pociąga za sobą „prawo własności prywatnej”. Na przykład, patrząc uczciwie na kwestię ziemi znajdujemy zarówno Kropotkina, jak i Proudhona stawiających podobne argumenty. Cytując pierwszego z nich: „Kto zatem może nadać sobie najmniejszą działkę ziemi […] bez popełniania rażącej niesprawiedliwości?“;[Conquest of Bread, s. 90] Drugi twierdzi: „Ziemia nie może być przywłaszczona”. Ale żaden z nich nie zaprzecza, że osoby fizyczne mogą korzystać z ziemi lub innych zasobów, po prostu, nie mogą być przekształcone w własność prywatną. Dlatego Proudhon: „Każdy mieszkaniec jest więc koniecznie posiadaczem lub użytkownikiem – funkcją, która wyklucza własność”. [Property is Theft!, s. 103 i s. 100] Oczywiście John Henry MacKay, w przeciwieństwie do Kropotkina, nie czytał Proudhona! Wilson argumentuje:
„Słynne powiedzenie Proudhona, „Własność jest kradzieżą”, jest kluczem do równie słynnej enigmy […] ‘Od każdego według jego możliwości, każdemu wedle jego potrzeb’. Kiedy pracownicy wyraźnie zrozumieją, że przejmując w posiadanie kolei i statków, kopalń i pól, budynków gospodarczych i fabryk, surowców i maszyn oraz wszystkiego, czego potrzebują do pracy, domagają się prawa do swobodnego korzystania dla dobra społeczeństwa, tego, co stworzyła lub wykorzystywała w przeszłości praca, i że w zamian za swoją pracę mają prawo do wzięcia z gotowego produktu tego, czego osobiście potrzebują”. [Op. Cit., s. 20-1]
Widać to po wolnościowym komuniście Williamie Morrisie i jego relacji z Proudhonem. Morris sklasyfikował francuskiego anarchistę jako „najbardziej godną uwagi postać” grupy „myślicieli socjalistycznych, którzy są jakby rodzajem pomostu między Utopijnymi a szkołą […] naukowych socjalistów”. Jeśli chodzi o jego krytykę własności, Morris argumentował, że w What is Property? Proudhon ma „stanowisko komunistyczne, czyste i proste”. [Political Writings, s. 569 i s. 570]
Nie dziwi więc fakt, że Kropotkin twierdzi, że „wszystkie rzeczy należą do wszystkich i pod warunkiem, że mężczyźni i kobiety będą wnosić swój udział w pracę na rzecz produkcji niezbędnych przedmiotów, mają prawo do swojego udziału we wszystkim, co jest produkowane przez całą społeczność”. Następnie stwierdził, że „wolnościowy komunizm […] stawia zebrane lub wyprodukowane produkty do wspólnej dyspozycji wszystkich, pozostawiając każdemu swobodę ich konsumpcji, jaką chce w swoim [lub jej] własnym domu”. [The Place of Anarchism in Socialistic Evolution,, s. 6 i s. 7] Oznacza to oczywiście sytuację „zajmowania i użytkowania” (z tymi, którzy faktycznie korzystają z zasobów kontrolujących je).
To poparcie dla posiadania nie oznacza oczywiście żadnej sprzeczności z komunizmem, jak sugerował MacKay. Celem komunizmu jest oddanie owoców społeczeństwa do dyspozycji społeczeństwa, do wykorzystania i konsumpcji, tak jak pragną tego członkowie społeczeństwa. Jako takie, jednostki nie są powstrzymywane przed przywłaszczaniem i używaniem wyprodukowanych dóbr, a to oczywiście automatycznie oznacza „wykluczenie” innych z ich używania i konsumowania. Nie oznacza to w żaden sposób odtworzenia własności prywatnej w jakimkolwiek znaczącym sensie. Co istotne, perspektywa ta była dość powszechna w społeczeństwie ludzkim, a wielu autorów wskazało „jak wielu językom brakuje czasownika określającego jednostronną własność” [David Graeber, Possibilities, s. 23]
Weźmy na przykład grupę przyjaciół, która idzie na piknik i dzieli się przyniesionym jedzeniem. Jeśli ktoś weźmie jabłko ze wspólnej nagrody i zje je, to oczywiście nie jest już dostępne dla innych do jedzenia. Nie zmienia to jednak wspólnej własności środków spożywczych, na których opiera się piknik. Podobnie w społeczeństwie komunistycznym ludzie nadal mieliby własne domy i oczywiście mieliby prawo do ograniczania wstępu tylko do tych, których zaprosili. Ludzie nie przyjdą z ulicy i nie zamieszkają w głównej sypialni w oparciu o wątpliwe uzasadnienie, że nie jest ona wykorzystywana, ponieważ mieszkaniec ogląda telewizję w salonie, jest na wakacjach lub odwiedza przyjaciół.
Komunizm opiera się więc na oczywistym fakcie, że jednostki będą „przywłaszczały” (wykorzystywały) produkty społeczeństwa do zaspokajania własnych potrzeb (zakładając, że znajdą kogoś, kto będzie je produkował). Jednak oznacza pozbawianie jednostek możliwości przekształcania posiadania we własność prywatną i w rezultacie podporządkowywania innych ich woli poprzez pracę najemną lub czynszownictwo.
Innymi słowy, posiadanie („własność” osobista) nie jest przekształcane we własność społeczną. Stąd komunistyczne poparcie dla osób, które nie przystępują do komuny, uprawiają własną ziemię przy pomocy własnych narzędzi i żyją z pracy własnych rąk. Opierając się na posiadaniu, jest to całkowicie zgodne z zasadami komunistycznymi i z obaleniem własności prywatnej. Dzieje się tak dlatego, że ludzie korzystają z tych zasobów i z tego prostego powodu korzystają z tych samych praw, co reszta społeczeństwa komunistycznego. Tak więc przypadek osoby nie będącej członkiem wolnego komunizmu jest jasny – mieliby oni również dostęp do tego, co posiadane i używane, tak jak ziemia, mieszkanie i środki produkcji. Różnica polega na tym, że niekomuniści musieliby wymieniać się z resztą społeczeństwa towarami, zamiast zabierać to, czego potrzebują ze sklepów komunalnych.
Powtórzmy, zasoby, których nie-komuniści używają, nie stają się własnością prywatną, ponieważ są używane i wracają do wspólnej własności, gdy nie są już zajmowane i używane. Innymi słowy, posiadanie zastępuje własność. Tak więc komunistyczni anarchiści zgadzają się z indywidualistycznym anarchistą Johnem Beverleyem Robinsonem, kiedy pisał:
„Istnieją dwa rodzaje posiadania ziemi: prawo własności, przez które właściciel jest absolutnym panem ziemi, przez co korzysta z niej lub utrzymuje ją w stanie nieużytkowania, jak mu się to podoba; oraz posiadanie, przez które jest on zabezpieczony w kontekście własności ziemi, którą używa i zajmuje, ale nie ma żadnych roszczeń w stosunku do niej, jeżeli przestanie z niej korzystać. Do bezpiecznego posiadania swoich upraw, budynków lub innych produktów, nie potrzebuje on niczego innego, jak tylko posiadania użytkowanego przez siebie gruntu.” [Patterns of Anarchy, s. 273]
System ten, musimy zauważyć, był stosowany w wiejskich kolektywach w czasie Rewolucji Hiszpańskiej, gdzie ludzie mogli swobodnie pozostawać poza kolektywem, pracując na takiej przestrzeni i z takim wyposażeniem, na ile mogliby je „zajmować i użytkować” poprzez własnoręczną pracę. Podobnie, osoby w ramach kolektywu pracowały wspólnie i brały to, czego potrzebowały, ze sklepów komunalnych (patrz sekcja I.8).
Komentarze MacKaya poruszają kolejną interesującą kwestię. Biorąc pod uwagę, że anarchiści indywidualistyczni sprzeciwiają się obecnemu systemowi własności prywatnej na gruntach, ich system zakłada, że „społeczeństwo ma prawo do kontroli nad jednostką”. Jeśli spojrzymy na preferowany przez takich jak Tucker system „kontroli i użytkowania” gruntów, odkryjemy, że opiera się on na ograniczaniu własności gruntów (a więc i właścicieli gruntów). Jak wspomniano w sekcji G.1.2, tacy jak Tucker czekali na czas, kiedy opinia publiczna (tj. społeczeństwo) ograniczy ilość ziemi, którą jednostki mogą nabyć, a więc z perspektywy MacKaya, kontrolując ich działania i naruszając ich autonomię. Co, trzeba przyznać, nie jest zaskoczeniem, ponieważ indywidualizm wymaga wyższości reszty społeczeństwa nad jednostką pod względem zasad odnoszących się do własności i użytkowania dóbr (lub „własności”) – jak sami anarchiści indywidualiści domyślnie przyznają.
MacKay stwierdza dalej, że „każdy poważny człowiek musi się opowiedzieć: za socjalizmem, a tym samym za siłą i przeciw wolności, lub za anarchizmem, a tym samym za wolnością i przeciw przemocy”. [Op. Cit., s. 32] Co, musimy zauważyć, jest dziwnym stwierdzeniem, bo jak wskazano w sekcji G.1, dla indywidualistycznych anarchistów, takich jak Benjamin Tucker, którzy uważali się za socjalistów i przeciwstawiali kapitalistycznej własności prywatnej (podczas gdy, co mylące, wielu z nich nazywa swój system posiadania „własnością”).
Jednak oświadczenie MacKaya nasuwa pytanie: czy prywatna własność wspiera wolność? Nie odnosi się do, a nawet nie uznaje faktu, że własność prywatna nieuchronnie doprowadzi do tego, że właściciele takiej własności uzyskują kontrolę nad osobami, które z niej korzystają, ale jej nie posiadają, a tym samym odmawiają im wolności (patrz sekcja B.4). Jak twierdził Proudhon:
„Nabywca wyznacza granice, sam się odgradza i mówi: ‘To jest moje, każdy sam, każdy dla siebie’. Tutaj jest więc kawałek ziemi, na którym odtąd nikt nie ma prawa postawić nogi, z wyjątkiem właściciela i jego przyjaciół; co nie może przynieść korzyści nikomu, chyba że właścicielowi i jego sługom. Niech się rozmnażają, a wkrótce ludzie […] nie będą mieli gdzie odpocząć, ni gdzie się schronić, ni ziemi do uprawy. Umrą z głodu przy drzwiach właściciela, na skraju tej posesji, która była ich prawem od urodzenia; a właściciel, patrząc jak umierają, wykrzyknie: ‘Tak giną próżniacy i włóczędzy’”. [Op. Cit., s. 111]
Oczywiście, jak sugerował Proudhon, nie-właściciel może uzyskać dostęp do nieruchomości stając się sługą, sprzedając swoją wolność właścicielowi i zgadzając na poddanie się władzy właściciela. Nic dziwnego, że twierdził, iż „drugim skutkiem własności jest despotyzm”. [Op. Cit., s. 259] Jak wspomniano w sekcji G.4.1, wskazuje to na ogromną sprzeczność w jakiejkolwiek formie anarchizmu indywidualistycznego, który broni własności prywatnej wykraczającej poza posiadanie i generującej pracę najemną. Dzieje się tak dlatego, że zarówno państwo, jak i właściciel nieruchomości wspólnie przejmują wyłączną władzę nad danym obszarem i wszystkim w jego obrębie. Nic dziwnego, że Emile Pouget, powtarzając za Proudhonem, argumentował, że:
„Własność i władza są jedynie różnymi przejawami i wyrazami jednej i tej samej ‘zasady’, która sprowadza się do egzekwowania i uświęcania służebności człowieka. W związku z tym jedyną różnicą między nimi jest punkt widzenia: patrząc z jednego punktu widzenia, niewolnictwo wydaje się przestępstwem przeciwko mieniu, podczas gdy patrząc z innego punktu widzenia, stanowi przestępstwo popełnione przez władze”. [No Gods, No Masters, vol. 2, s. 66]
Problem zmienia się więc, gdy ktoś twierdzi, że dysponuje większymi zasobami, niż może wykorzystać jako jednostka lub jako grupa kooperatywna. Jeśli próbuje ograniczyć dostęp do innych zasobów, których nie wykorzystuje, inni mają prawo po prostu ignorować pretensje potencjalnego monopolisty. Bez państwa, które egzekwowałoby prawa własności kapitalistycznej, próby odtworzenia własności prywatnej znikną w śmiechu sąsiadów, ponieważ ci wolni ludzie będą bronić swojej wolności, ignorując podejmowane przez niedoszłego kapitalistę próby podporządkowania pracy innych dla własnej korzyści poprzez monopolizację środków życia. Nic dziwnego, że MacKay nie odnosi się do faktu, że własność prywatna wymaga dużej siły (tj. państwa), aby chronić ją przed tymi, którzy z niej korzystają lub mogliby z niej korzystać, ale jej nie posiadają.
MacKay ignoruje więc dwa ważne aspekty własności prywatnej. Po pierwsze to, że własność prywatna opiera się na przemocy, którą należy wykorzystać w celu zapewnienia właścicielowi prawa do wykluczenia innych (główny powód istnienia państwa). Po drugie, ignoruje antywolnościową naturę „własności”, kiedy tworzy ona pracę najemną – drugą stronę „własności prywatnej” – w której wolność pracowników jest oczywiście ograniczana przez właścicieli, których własność jest wynajmowana do użytku. W przeciwieństwie do wolnego społeczeństwa komunistycznego, w którym członkowie komuny mają równe prawa, władzę i możliwość wypowiedzi w ramach samozarządzanego stowarzyszenia, w ramach „własności prywatnej” właściciel nieruchomości rządzi tymi, którzy z niej korzystają. Gdy właściciel i użytkownik są tą samą osobą, nie jest to problemem (tzn. gdy posiadanie zastępuje własność), ale gdy posiadanie staje się własnością, powstaje despotyzm, jak zauważył Proudhon. Jak opisała to Charlotte Wilson:
„Własność – to nie prawo do używania, ale prawo do uniemożliwienia innym używania – umożliwia osobom, które przywłaszczyły sobie środki produkcji, podporządkowanie sobie wszystkich tych, którzy nie posiadają nic […] i którzy muszą pracować, aby mogli żyć. Żadna praca nie jest możliwa bez ziemi, materiałów i narzędzi lub maszyn; tak więc właściciele tych rzeczy są również panami nędznych pracowników i mogą żyć w bezczynności żerując na ich pracy […] Dążymy do uspołecznienia bogactwa, nie do ograniczeń narzucanych przez władzę na mienie, ale do usunięcia, poprzez bezpośrednie, osobiste działanie samych ludzi, ograniczeń, które zabezpieczają mienie przed roszczeniami powszechnej sprawiedliwości. Bo władza i własność są przejawem egoistycznego ducha dominacji” [Op. Cit., s. 57-8]
Dlatego wydaje się, że w imię „wolności” John Henry MacKay i szereg innych „indywidualistów” kończy na wspieraniu władzy i (w efekcie) jakiejś formy państwa. Nie jest to zaskakujące, ponieważ własność prywatna jest przeciwieństwem osobistego posiadania, a nie jego podstawą. Podsumowując, zatem, własność komunalna daleka jest od ograniczania wolności jednostki (a nawet osobistego wykorzystania zasobów), jest to w rzeczywistości jej jedyna obrona. Dlatego też wszyscy anarchiści zgodziliby się z Emmą Goldman, że „naszym celem jest zniesienie własności prywatnej, państwa […] dążymy do uwolnienia ludzi od tyranów i rządu” [A Documentary History of the American Years, vol. 1, s. 181]