Zwolennicy kapitalizmu zazwyczaj zgadzają się z czymś, co jest nazywane subiektywną teorią wartości, wykładaną przez większość głównonurtowych podręczników ekonomicznych. Ten rodzaj ekonomii jest zwykle określany jako ekonomia “marginalistyczna”, z powodów, które wyjaśnimy.
W paru słowach, subiektywna teoria wartości twierdzi, że cena towaru jest określana przez jego użyteczność krańcową dla producenta i konsumenta. Użyteczność krańcowa to punkt na skali osobistej satysfakcji, w której pragnienie zdobycia danego dobra przez jednostkę zostaje zaspokojone. Zatem cena jest rezultatem indywidualnej, subiektywnej oceny na rynku. Można łatwo dostrzec, dlaczego ta teoria mogła by być pociągająca dla zainteresowanych osobistą wolnością.
Jednak subiektywna teoria wartości jest mitem. Podobnie jak większość mitów, rzeczywiście zawiera w sobie ziarnko prawdy. Ale jako wyjaśnienie tego, jak wyznaczyć cenę towaru, zawiera poważne błędy.
Ziarnkiem prawdy jest to, że jednostki, grupy, spółki itd. rzeczywiście oceniają dobra oraz produkują i konsumują je. Na przykład tempo konsumpcji opiera się na wartości użytkowej dóbr dla klientów (chociaż akurat to, czy ktoś kupuje dany produkt, zależy od jego przemyśleń o cenie i swoich dochodach, jak zobaczymy). Podobnie, produkcja jest wyznaczana przez pożytek z dostarczania większej ilości dóbr przez producenta. Wartość użytkowa dobra podlega niezwykle subiektywnej ocenie, a więc różni się w poszczególnych przypadkach, zależąc od indywidualnych gustów i potrzeb. Jako taka ma wpływ na cenę, co zostanie pokazane, ale zastosowanie jej jako środka do określania ceny produktu pomija dynamikę kapitalistycznej gospodarki i stosunki produkcji stanowiące podłoże dla rynku. W rezultacie subiektywna teoria wartości traktuje wszystkie towary jak dzieła sztuki, a te wytwory ludzkiej działalności (przez swoją wyjątkowość) nie są kapitalistycznym towarem w zwykłym tego słowa znaczeniu (tzn. nie mogą być odtwarzane, a więc praca nie może zwiększyć ich ilości). Dlatego subiektywna teoria wartości pomija charakter produkcji w kapitalizmie. I właśnie to będzie omawiane w następnych sekcjach.
Oczywiście nowocześni ekonomiści próbują przedstawiać ekonomię jako “naukę powstrzymującą się od oceniania faktów”. I rzadko świta im w głowach, że zwykle tylko przyjmują za oczywiste istniejące struktury społeczne i budowane wokół nich ekonomiczne dogmaty, a przez to usprawiedliwiają je. Jak zauważył Kropotkin:
“Wszystkie tak zwane prawa i teorie ekonomii politycznej są w rzeczywistości niczym więcej jak tylko twierdzeniami następującej natury:
‘Jeśli założymy, że w kraju zawsze będzie znaczna liczba ludzi, którzy nie będą mogli utrzymać się przy życiu przez miesiąc, czy nawet przez dwa tygodnie, bez zaakceptowania warunków pracy narzuconych im przez państwo, albo zaproponowanych im przez tych, których państwo uznaje za właścicieli ziemi, fabryk, kolei itd., to rezultaty będą takie a takie’
Do tej pory ekonomia polityczna klasy średniej jest tylko wyliczaniem tego, co się dzieje w wymienionych właśnie warunkach – bez odrębnego stwierdzenia samych warunków. A potem, opisawszy fakty, które powstają w naszym społeczeństwie w tych warunkach, przedstawia się nam te fakty jako stałe, nieubłagane prawa ekonomiczne“ [Wspomnienia rewolucjonisty].
Inaczej mówiąc, ekonomiści zwykle biorą aspekty gospodarcze społeczeństwa kapitalistycznego (takie jak prawa własności, nierówności itd.) za pewniki i wokół nich budują swoje teorie. W rezultacie marginalizm usunął “polityczne” z “ekonomii politycznej” przyjmując kapitalistyczne społeczeństwo za oczywistość, wraz z jego ustrojem klasowym, hierarchiami i ich nierównościami. Koncentrując się na indywidualnych wyborach, znajduje się on w oderwaniu od ustroju społecznego, w którym takie wybory są podejmowane i który ma na nie wpływ. Subiektywna teoria wartości została zbudowana na oderwaniu jednostek od ich otoczenia społecznego i wyprodukowaniu “praw” ekonomicznych stosujących się do wszystkich osób we wszystkich społeczeństwach i we wszystkich epokach. Skutkuje to tym, że wszystkie konkretne przykłady, nieważne jak bardzo różne historycznie, są traktowane jako wyrazy tego samego uniwersalnego pojęcia. Dlatego w neoliberalnej ekonomii praca najemna staje się pracą w ogóle, kapitał środkami produkcji, sposób pracy – funkcjonowaniem produkcji, zachłanne postępowanie – ludzką naturą. W ten sposób wyjątkowość współczesnego nam społeczeństwa, mianowicie praca najemna jako jego podstawa, jest pomijana. (“Okres, przez który przechodzimy […] wyróżnia się szczególną cechą charakterystyczną – PŁACAMI” [Proudhon, System ekonomicznych sprzeczności]). A to, co jest specyficzne dla kapitalizmu, zostaje uznane za uniwersalne i zastosowane do wszystkich czasów. Taki punkt widzenia nie może nie być bardziej ideologiczny niż naukowy. Próbując tworzyć teorię stosującą się do wszystkich czasów (a więc oczywiście wolną od oceniania) tylko ukrywa się to, że ta teoria daje usprawiedliwienie nierównościom kapitalizmu. Jak to ukazuje Edward Herman:
“Jeszcze w 1849 roku brytyjski ekonomista Nassau Senior zbeształ broniących związków zawodowych i ustalania płacy minimalnej za wykładanie ‘ekonomii ubogich’. Nigdy nie przyszła mu do głowy myśl, że on sam i jego koledzy z establishmentu rozwijają ‘ekonomię bogatych’; myślał on o sobie jako o naukowcu i rzeczniku zasad zgodnych z prawdą. To oszukiwanie samych siebie przenikało główny nurt ekonomii aż do czasu rewolucji Keynesowskiej w latach trzydziestych. Keynesowska ekonomia, chociaż szybko oswojona jako narzędzie w służbie państwa kapitalistycznego, niepokoiła swoim podkreślaniem przyrodzonej niestabilności kapitalizmu, tendencji do chronicznego bezrobocia i potrzeby istotnej interwencji rządu w celu utrzymania zdolności systemu do życia. Wraz ze wskrzeszeniem kapitalizmu minionego półwiecza, Keynesowskie idee, i ukryte w nich wezwanie do interwencji państwa, znalazły się w ogniu nieustannych ataków, i w wyniku intelektualnej kontrrewolucji przeprowadzonej przez szkołę chicagowską, tradycyjna ekonomia bogatych, laissez-faire (ironicznie określana jako ‘pozwól futru latać’) została ustanowiona na nowo rdzeniem głównego nurtu ekonomii” [Ekonomia bogatych].
Herman kontynuuje, pytając się “dlaczego ekonomiści służą bogatym?” i przekonuje, że “z jednego powodu – czołowi ekonomiści znajdują się wśród bogatych, a inni szukają awansu na podobne wyżyny. Ekonomista ze szkoły chicagowskiej, Gary Becker, trafił w dziesiątkę przekonując, że motywy ekonomiczne wyjaśniają bardzo wiele działań często przypisywanych innym siłom. Oczywiście nigdy nie zastosował tej myśli do ekonomii jako zawodu […]” [Ibid.]. Istnieje wielkie mnóstwo dobrze płacących korporacji mózgów, placówek badawczych, biur doradców itd. Wytwarzają one “‘efektywny popyt’, który musi wyzwolić podaż odpowiednich zasobów” [Ibid.].
Wprowadzenie marginalizmu i jego przyjęcie za “ortodoksję” posłużyło, i służy obecnie, odwracaniu uwagi od najbardziej kluczowych pytań, jakim ludzie pracy stawiają czoła (na przykład – co się dzieje podczas produkcji, jak stosunki władzy oddziałują na społeczeństwo i zakład pracy). Zamiast patrzenia na to, jak produkuje się przedmioty, na konflikty rodzące się w procesie produkcyjnym, na wytwarzanie i podział nadwyżek, marginalizm traktuje to, co zostało wyprodukowane jako rzecz stałą, podobnie jak kapitalistyczny zakład pracy, podział pracy, stosunki władzy itp.
Teorie mogą dążyć do prawdy albo służyć jako szaty dla czyichś interesów. Jeśli występują w tym drugim charakterze, to będą przyjmować tylko pojęcia, mające na celu uzyskanie upragnionych rezultatów. Na przykład teoria ekonomiczna może uwypuklać zyski, ilości wytworzonych towarów, liczbę inwestycji i ceny, a pomijać walkę klasową, alienację, hierarchię i pozycję przetargową. Wtedy teoria będzie służyła kapitalistom, a ponieważ kapitaliści płacą ekonomistom pensje i wyposażają ich uniwersytety, to ekonomiści i ci spośród studentów, którzy się do nich dostosowują, będą również czerpać korzyści z tej teorii.
Analiza ogólnej równowagi i marginalizm są uprawiane na zamówienie klasy rządzącej. Marginalizm pomija kwestię produkcji i skupia się na wymianie. Przekonuje on, że jakakolwiek próba, podjęta przez ludzi pracy w celu poprawienia swego położenia w społeczeństwie, jest bezproduktywna. Teoria ta prawi kazania, że “na dłuższą metę” każdy polepszy swój byt, a więc problemy dnia dzisiejszego są nieistotne (a wszelkie próby uporania się z nimi to marnotrawstwo energii), i, oczywiście, kapitaliści mają prawo do swoich zysków, pobierania odsetków i czynszów. Użyteczność takiej teorii jest oczywista. Teoria ekonomiczna, która usprawiedliwia nierówności, “udowadnia”, że zyski, dzierżawy i odsetki nie są wyzyskiem i przekonuje, by ekonomicznym mocarzom dano swobodę panowania będzie miała większą wartość użytkową (“użyteczność”) dla klasy rządzącej niż taka, która tego nie czyni. Na rynku idei to właśnie takie teorie zaspokajają popyt i stają się “bezwzględnie uczciwe” intelektualnie.
Oczywiście nie wszyscy zwolennicy kapitalistycznej ekonomii są bogaci (chociaż większość z nich pragnie stać się takimi). Wielu z nich naprawdę wierzy w jej tezy, że kapitalizm opiera się na wolności i że zyski, odsetki i czynsze stanowią “nagrodę” za dostarczane usługi, a nie wynikają z wyzysku rodzonego przez hierarchiczne zakłady pracy i społeczną nierówność. Ale zanim weźmiemy się za odpowiadanie na pytania o zyski, odsetki i dzierżawy musimy najpierw omówić, dlaczego subiektywna teoria wartości jest zła.