Szkodliwy wpływ na środowisko, taki jak zanieczyszczanie, globalne ocieplenie, zubożenie warstwy ozonowej i niszczenie siedlisk dzikich zwierząt jest określany w ekonomii jako “warunki zewnętrzne”. Nie są one wliczane do “kosztów produkcji” w standardowych metodach księgowania, ponieważ muszą być ponoszone przez każdego członka społeczeństwa dotkniętego nimi. Więc ponieważ ich koszty są przenoszone na całe społeczeństwo, warunki zewnętrzne mogą być pomijane przez kapitalistów planujących przyszłą produkcję. Ale to oznacza, że będą one pomijane, gdyż konkurencja zmusza firmy do obniżania tylu kosztów, ile się tylko da i do skupiania się na krótkoterminowych zyskach.
A oto przykład (będący parafrazą przykładu podanego przez Noama Chomsky’ego): Przypuśćmy, że mamy 3 koncerny samochodowe, X, Y i Z. Są one konkurencyjne (nie przyczyniają się do powstawania stałych cen) i funkcjonują w typowym społeczeństwie kapitalistycznym, gdzie nie ma demokratycznej kontroli społeczeństwa nad gospodarką. A teraz przypuśćmy, że koncern X inwestuje w projekt wyprodukowania samochodu nie zanieczyszczającego środowiska w ciągu dziesięciu lat. W tym samym czasie jego konkurenci, koncerny Y i Z, będą łożyć swoje zasoby w zwiększanie zysków i udziału w rynkach w kolejnych dniach i miesiącach i w ciągu następnego roku. Czas ten będzie dla koncernu X niezbyt szczęśliwym okresem, ponieważ nie będzie on mógł przyciągnąć dość kapitału od inwestorów, by zrealizować swoje plany, ponieważ inwestycje będą skupiać się w przedsiębiorstwach dających prawie natychmiastowe zyski. Znaczy to, że normalną sytuacją w “wolnorynkowym” kapitalizmie jest taka, w której przedsiębiorstwo (czy kraj) o najniższych standardach zyskuje przewagę w konkurencji, i pociąga za sobą w dół standardy innych spółek (czy krajów).
Zwolennik kapitalizmu może na to odpowiedzieć, argumentując, że przywódcy biznesu są tak samo zdolni do dostrzegania złych długofalowych skutków dla środowiska, jak reszta nas wszystkich. Ale jest to po prostu brak zrozumienia sensu naszych zastrzeżeń. Nie jest to tak, że przywódcy biznesu osobiście są chociaż trochę mniej zdolni dostrzec, co się dzieje ze środowiskiem. Rzecz polega na tym, że jeśli chcą utrzymać się na swoich posadach, muszą robić to, czego wymaga system, czyli skupiać się na tym, co przyniesie najwięcej zysków w krótkim czasie. Zatem jeśli prezes rady nadzorczej koncernu X będzie przeżywał mistyczne doświadczenie jedności z naturą i zacznie zamieniać zyski na kontrolę skażeń, podczas gdy prezesi rad nadzorczych koncernów Y i Z będą kontynuowali prowadzenie interesów w tradycyjny sposób, udziałowcy koncernu X wkrótce wybiorą sobie nowego prezesa, wykazującego chęć skupienia się na krótkofalowych zyskach, tak jak koncerny Y i Z.
Tak więc w ogóle jeżeli jedno przedsiębiorstwo będzie próbowało poświęcać zasoby, aby rozwijać produkcję wyrobów lub zastosowanie metod bardziej odpowiedzialnych z ekologicznego punktu widzenia, to zostanie ono po prostu podkopane przez inne przedsiębiorstwa, które nie będą tego robiły (zakładając, że takie wyroby i metody są droższe, co na ogół jest prawdą), a więc przestanie ono być konkurencyjne na rynku. Mówiąc inaczej, kapitalizm ma wbudowaną skłonność do preferowania krótkoterminowych korzyści, i ta skłonność – wraz z nieodrodną potrzebą rozrostu – oznacza, że nasza planeta będzie kontynuować swój upadek prowadzący do katastrofy ekologicznej dopóki będzie istniał kapitalizm.