Inną kluczową kwestią są żądania marksistów (wyrażonych słowami Lenina) „żeby proletariat przygotowywał się do rewolucji wykorzystując obecne państwo” podczas gdy anarchiści „odrzucają to”. [Essential Works of Lenin, s. 358] Lenin miał na myśli udział socjalistów w burżuazyjnych wyborach, kandydowanie na urząd i posiadanie socjalistycznych przedstawicieli w parlamencie oraz innych lokalnych i krajowych organach państwowych. Innymi słowy, to, co Marks nazwał „działaniem politycznym”, a bolszewicy „rewolucyjnym parlamentaryzmem”.
Dla anarchistów wykorzystanie wyborów nie „przygotowuje” klasy robotniczej do rewolucji (tj. zarządzania własnymi sprawami i społeczeństwem). Raczej przygotowuje ich do podążania za liderami i pozwalania innym działać na ich rzecz. Rudolf Rocker tak o tym powiedział:
„Uczestnictwo w polityce państw burżuazyjnych nie zaprowadziło ruchu robotniczego ani o milimetr bliżej socjalizmu. Za to dzięki tej taktyce socjalizm został niemal całkowicie zmiażdżony i skazany na utratę znaczenia (…) Uczestnictwo w polityce parlamentarnej wpłynęło na socjalistyczny ruch robotniczy jak jakaś podstępna trucizna. Zniszczyło ono wiarę w konieczność konstruktywnej działalności socjalistycznej, a co najgorsze, także odruchy samopomocy, zaślepiając ludzi rujnującym złudzeniem, że ratunek zawsze nadejdzie z góry” [Anarcho-Syndicalism, s. 54].
Podczas gdy działalność wyborcza („polityczna”) sprawia, że masy przyzwyczajają się do postępowania według wskazań przywódców i przyzwalania, by to oni działali w ich imieniu, anarchiści popierają akcję bezpośrednią jako „najlepszy dostępny sposób przygotowania mas do kierowania swoimi własnymi interesami, osobistymi i zbiorowymi; a oprócz tego, anarchiści przeczuwają, że nawet już teraz ludzie pracy są w pełni zdolni do zarządzania swoimi własnymi interesami politycznymi i administracyjnymi”. Akcja polityczna natomiast potrzebuje scentralizowanych „organizacji autorytarnych” i skutkuje „oddaniem władzy przez wszystkich komuś, delegatowi, przedstawicielowi”. „Na bezpośrednią presję wywieraną przez masy na klasy rządzące, Partia Socjalistyczna zastąpiła reprezentację i zamiast wspierać walkę klasową […] przyjęła współpracę klasową na arenie legislacyjnej, bez której wszystkie reformy pozostałyby próżną nadzieją”. [Luigi Galleani, The End of Anarchism?, str. 13-14, 14 i 12].
Dlatego anarchiści przekonują, że jest konieczne, abyśmy odzyskiwali władzę, która została skupiona w rękach państwa. I to właśnie dlatego kładziemy nacisk na akcję bezpośrednią. Akcja bezpośrednia to działanie samych zainteresowanych, czyli akcja przedsięwzięta przez ludzi, których dana sprawa bezpośrednio dotyczy. Poprzez akcję bezpośrednią ludzie pracy zdobywają panowanie nad swoją własną walką, to oni sami stają się tymi, którzy ją prowadzą, organizują, którzy nią kierują. Nie przekazują innym swoich własnych działań ani zadania wyzwolenia siebie samych. W ten sposób przyzwyczajamy się do kierowania swoimi własnymi sprawami, stwarzając alternatywne, wolnościowe formy organizacji społeczeństwa, mogące stać się siłą zdolną opierać się państwu, wywalczyć reformy, i – w ostateczności – stać się szkieletem wolnego społeczeństwa. Mówiąc inaczej, akcja bezpośrednia tworzy instytucje samodzielnej działalności (takie jak zgromadzenia społeczności, komitety fabryczne, rady pracownicze itp.), które, przytaczając słowa Bakunina, „rodzą nie tylko idee przyszłości, ale też i samą przyszłość jako fakt dokonany”.
Teza, że start socjalistów w wyborach w jakiś sposób przygotowuje ludzi z klasy pracującej do rewolucji, jest po prostu zła. Wykorzystując państwo, startując w wyborach przygotowuje się ludzi jedynie do posłuchu przywódcom — nie zachęca to do samodzielnej działalności, samoorganizacji, akcji bezpośrednich ani masowej walki niezbędnej do przeprowadzenia rewolucji społecznej. Ponadto, jak przewidział Bakunin, startowanie w wyborach ma korumpujący wpływ na startujących w nich. Historia radykałów wykorzystujących wybory to długie dzieje zdrad i przeobrażania się partii rewolucyjnych w reformistyczne (patrz sekcja J.2.6, gdzie znajduje się dokładniejsze omówienie tej sprawy). Zatem wykorzystanie istniejącego państwa doprowadza do tego, że podział stanowiący samo sedno istniejącego społeczeństwa (mianowicie podział na nielicznych rządzących i licznych ich słuchających) zostaje odtworzony w strukturach ruchów społecznych próbujących go zlikwidować. Sprowadza się to do przekazania faktycznego przywództwa szczególnej grupie ludzi, „wodzom”, właśnie wtedy, gdy sytuacja wymaga, by ludzie pracy sami rozwiązywali swoje własne problemy i brali swe sprawy w swoje własne ręce:
„Pytanie społeczne zostanie postawione […] na długo przed tym, jak socjaliści zdobędą kilka miejsc w Parlamencie, a zatem rozwiązanie tego pytania znajdzie się w rękach samych pracowników [i pracownic].”
„Pod wpływem kultu rządu, mogą próbować nominować nowy rząd […] i powierzyć mu rozwiązanie wszystkich problemów. To takie proste, takie łatwe, wrzucić głos do urny wyborczej i wrócić do domu! Tak zadowalające jest to, że jest ktoś, kto załatwi twoje własne sprawy na dobre, podczas gdy ty cicho palisz swoją fajkę i czekasz na rozkazy, które tylko musisz wykonać, a nie o które musisz się martwić.” [Kropotkin, Act for Yourselves, s. 34]
Tylko walka o wolność (albo też sama wolność) może być szkołą wolności. Zaś oddając władzę w ręce przywódców, wykorzystując obecne państwo, zapewniamy sobie nie przygotowanie się do socjalizmu, lecz odwleczenie w czasie jego nadejścia. Jako takie strajki i inne formy bezpośredniego działania „mają ogromną wartość; tworzą, organizują i tworzą armię robotniczą, armię, która z pewnością przełamie potęgę burżuazji i państwa oraz położy podwaliny pod nowy świat” [Bakunin, The Political Philosophy of Bakunin, s. 384-5] W przeciwieństwie do tego, wykorzystanie obecnego państwa jedynie szkoli ludzi w podążaniu za liderami, a więc socjalizm „traci inicjatywę twórczą i staje się zwykłym ruchem reformatorskim […] zadowoleni z sukcesu w sondażach i nie przywiązywali już żadnej wagi do budowania społeczeństwa”. [Rocker, Op. Cit., str. 55]
Co podkreśla kolejny kluczowy problem, poparcie marksistów dla kampanii wyborczych jakoś dziwnie nie przystaje do ich twierdzeń, że sprzyjają oni kolektywnym, masowym działaniom. Nie ma nic bardziej wyizolowanego, zatomizowanego i indywidualistycznego niż głosowanie. Jest to jednoosobowy, samotny akt przy urnie. Jest to totalne przeciwieństwo zbiorowej walki. Jednostka jest samotna przed aktem głosowania, w jego trakcie i po nim. Naprawdę, w przeciwieństwie do akcji bezpośrednich, które z samej swej natury narzucają nowe formy organizacji w celu kierowania walką i koordynowania jej, głosowanie nie tworzy żadnych alternatywnych organów samorządności klas pracujących. Nie może zresztą tego uczynić, gdyż nie opiera się na kolektywnym działaniu ani organizacji, ani też ich nie tworzy. Ono po prostu upoważnia jednostkę (wybranego przedstawiciela) do działania w imieniu zbioru innych jednostek (wyborców). Takie oddelegowanie władzy będzie przeszkadzało zbiorowej organizacji i zbiorowym działaniom, gdyż wyborcy będą oczekiwali, że ich przedstawiciel będzie działał i walczył za nich — gdyby nie mieli takich oczekiwań, to wtedy od początku nie mieliby zamiaru na niego głosować!
Cóż za rozkoszna ironia, zważywszy na to, że marksiści zwykle oczerniają anarchistów jako „indywidualistów”!
Jeżeli spojrzymy na kampanię przeciwko pogłównemu (podatkowi zarządzonemu w celu finansowania władz lokalnych, w takiej samej kwocie od każdej osoby, bez względu na jej stan majątkowy) w Wielkiej Brytanii na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, to będziemy mogli dostrzec, co stałoby się z masowym ruchem społecznym wykorzystującym start w wyborach. Rozmaite partie lewicowe, zwłaszcza Bojownicy (obecnie Partia Socjalistyczna) wkładały mnóstwo czasu i wysiłku w wywieranie nacisku na radnych z Partii Pracy, aby nie wprowadzali tego podatku. Bez żadnego powodzenia. Załóżmy nawet, że by się im to udało i radni z Partii Pracy odmówiliby wprowadzenia podatku (albo też kandydaci „socjalistyczni” zostaliby wybrani na ich miejsce, aby położyć kres temu podatkowi). Co by się wtedy wydarzyło? Po prostu to, że nie byłoby żadnego masowego ruchu ani masowej organizacji opierającej się na odmowie płacenia tego podatku, ani też samodzielnie zorganizowanych akcji bezpośrednich, by stawiać opór gwarantowanej przez państwo (w Szkocji) wyprzedaży mienia osób odmawiających płacenia podatku, ani też aktywizmu wśród społeczności w żadnej formie. Zamiast tego cała kampania ograniczyłaby się do popierania radnych w ich poczynaniach, masowych marszów, podczas których przywódcy informowaliby nas o swoich działaniach w naszym imieniu, i może jeszcze marszów i demonstracji w celu protestowania przeciwko jakimś działaniom, które rząd narzucałby naszym przedstawicielom. Przywódcy mogliby też nawoływać do jakiegoś rodzaju masowych akcji, ale te akcje nie zrodziłyby się oddolnie, więc nie byłyby wynikiem samoorganizacji klasy pracującej, jej samodzielnej aktywności ani polegania na sobie samych. Raczej miałyby one charakter czysto wtórnych protestów, wywołanych dopiero nieprzyjaznymi działaniami władz. Byłby to przykład podążania za przywódcą, bez uwłasnowolnienia i wyzwolenia, które są cechami działań podejmowanych przez samą klasę pracującą jako grupę świadomą i zorganizowaną. Walka milionów ludzi zostałaby zastąpiona działaniami garstki przywódców.
Oczywiście nawet omawianie takiej możliwości wskazuje na to, jak daleka jest ona od rzeczywistości. Radni z Partii Pracy nie mieli zamiaru działać — byli na to zbyt „pragmatyczni”. Lata pracy w ramach systemu, wykorzystywania wyborów już wiele dziesięcioleci wcześniej odebrały swoją należność. Oczywiście anarchiści doceniają pożytek z pikietowania posiedzeń lokalnych rad, z protestowania przeciwko radnym i ukazywania im choćby drobnych przykładów siły oporu drzemiącej w ludziach, gdyby wprowadzili oni pogłówne. Taka pikieta stanowiłaby wyraz akcji bezpośredniej, gdyż opierałaby się na demonstracji siły naszych bezpośrednich działań i siły naszych organizacji klasowych. Natomiast lobbing (wywieranie nacisku przez wpływowych ludzi) buduje złudzenia, że „przywódcy” działają za nas. Opiera to się na błaganiu zamiast nieposłuszeństwa. Ale nasi Bojownicy raz jeszcze zapragnęli zastąpienia obecnych przywódców sobą, a więc nie mieliby nic przeciwko opisanej taktyce i skoncentrowaniu walki na liderach i kwestii, czy działaliby na rzecz ludzi, czy też nie.
Na nieszczęście socjaliści nigdy tak naprawdę nie zakwestionowali tego, dlaczego trzeba przede wszystkim lobbować radnych. Jeżeli bowiem wykorzystywanie istniejącego państwa naprawdę jest wartościową taktyką radykałów albo rewolucjonistów, to dlaczego zawsze doprowadzało ono do spadku radykalizmu wśród tych, którzy stosowali tę taktykę? Był to nieuchronny skutek w każdym ruchu, który „uzupełniał” akcję bezpośrednią startowaniem w wyborach. W takich przypadkach środek ciężkości danego ruchu zawsze będzie się przemieszczał od zaplecza społecznego na szczyt, od samoorganizacji i oddolnych akcji bezpośrednich do biernego wspierania przywódców. Może to nie nastąpić od razu, ale dopiero z upływem pewnego czasu. Partia ulega degeneracji przez funkcjonowanie w ramach systemu. Tak samo dzieje się z masowym ruchem społecznym, który zostaje przekształcony w maszynę wyborczą do zbierania głosów dla partii, a nawet zaczyna przeciwstawiać się akcjom bezpośrednim, w razie gdyby mogły one zmniejszyć szanse wyborcze przywódców. Właśnie tak robili przywódcy związkowi wiele, wiele razy w Wlk. Brytanii jak i poza nią.
Anarchiści wskazują więc na faktyczny zapis marksistów „wykorzystujących obecny stan”. Komentarze Murraya Bookchina na temat niemieckich socjaldemokratów są tutaj właściwe:
„troska partii o parlamentaryzm zawsze odbierała wszystko, co Marks sobie wyobrażał. Zamiast pracować na rzecz obalenia burżuazyjnego państwa, SPD, koncentrując się na wyborach, stała się praktycznie motorem zdobywania głosów i zwiększania reprezentacji Reichstagu w ramach burżuazyjnego państwa […] Im bardziej artystyczna stawała się SPD w tych sferach, tym bardziej rosło jej członkostwo i elektorat, a wraz z rozwojem nowych pragmatycznych i oportunistycznych zwolenników, tym bardziej przypominała ona biurokratyczną maszynę do zdobywania władzy w ramach kapitalizmu, a nie rewolucyjną organizację do jego eliminacji.” [The Third Revolution, vol. 2, s. 300]
Rzeczywistość pracy w państwie szybko zmieniła partię i jej kierownictwo, jak przewidział Bakunin. Jeśli przyjrzymy się leninizmowi, odkryjemy podobną porażkę w rozważaniu dowodów:
„Od początku lat 20. XX wieku leninowskie przywiązanie do taktyki przedwojennej socjaldemokracji, takiej jak polityka wyborcza i działalność polityczna w prokapitalistycznych związkach zawodowych, zdominowało perspektywy tzw. komunistów. Ale jeśli te taktyki były poprawne, to dlaczego nie doprowadziły do mniej ponurych wyników? Musimy być materialistami, a nie idealistami. Jaki był faktyczny wynik strategii leninistycznych? Czy strategie leninowskie doprowadziły do udanych rewolucji proletariackich, dając początek społeczeństwom godnym ludzi, którzy w nich żyją? Rewolucyjny ruch w okresie międzywojennym został pokonany.” [Max Anger, “The Spartacist School of Falsification”, s. 50-2, Anarchy: A Journal of Desire Armed, nr. 43, s. 51-2]
Jak szkocki anarchista Ethel McDonald argumentował w 1937 roku, taktyka prowadzona przez Lenina była katastrofą w praktyce:
„Na Drugim Kongresie Trzeciego Międzynarodowego Kongresu w Moskwie, towarzysz, który jest teraz z nami w Hiszpanii, odpowiadając na pytanie Zinovieva, wezwał do wiary w ruch syndykalizmu w Niemczech i zakończenia parlamentarnego komunizmu. Był wyśmiewany. Parlamentaryzm, parlamentaryzm komunistyczny, ale wciąż parlamentaryzm uratowałby Niemcy. I tak się stało […] Uratowany przed socjalizmem. Uratowany przed faszyzmem. Socjaldemokracja parlamentarna i parlamentarny komunizm zniszczyły socjalistyczną nadzieję Europy, dokonały rzezi wolności człowieka. W Wielkiej Brytanii parlamentaryzm uratował pracowników przed socjalizmem […] Nie macie dość tego wielkiego oszustwa? Czy nadal jesteście gotów kontynuować w ten sam stary sposób, w ten sam sposób, tymi samymi chwytami, rozmawiając w kółko i nie robiąc nic?”[“The Volunteer Ban”, s. 72-5, Workers City, Farquhar McLay (ed.), s. 74]
Kiedy w 1933 r. naziści przejęli władzę w Niemczech, 12 milionów socjalistycznych i komunistycznych wyborców oraz 6 milionów zorganizowanych pracowników nie podjęło żadnych działań. W Hiszpanii to anarchosyndykalistyczny CNT prowadził walkę z faszyzmem na ulicach i pomógł stworzyć jedną z najważniejszych rewolucji społecznych, jakie widział świat. Kontrast nie może być bardziej wyraźny. I wielu marksistów namawia nas, byśmy poszli za radą Lenina dzisiaj!
Ogólnie rzecz biorąc, historia socjalistów wykorzystujących wybory była ponurą porażką i oczywiście porażką na długo przed rokiem 1917. Późniejsze doświadczenia jedynie potwierdziły ten wniosek. Zamiast przygotowywać masy do rewolucji, zrobiono coś odwrotnego. Jak argumentujemy w sekcji J.2, należy się tego spodziewać. To, że Lenin mógł się spierać w tym kierunku nawet po wzroście reformatyzmu („rewizjonizmu”) w latach 90. XIX w. i zdradzie socjaldemokracji w 1914 r., wskazuje na brak chęci uczenia się na błędach historii.
Negatywne skutki „wykorzystania” obecnego państwa są czasami uznawane przez marksistów, chociaż rzadko ingeruje to w ich poparcie dla kandydowania w wyborach. Tak więc uważamy, że zwolennik „rewolucyjnego” parlamentaryzmu, Trocki, zauważając, że „jeśli parlamentaryzm służył proletariatowi w pewnym stopniu jako szkoła szkoleniowa dla rewolucji, to służył on również burżuazji w znacznie większym stopniu jako szkoła strategii antyrewolucyjnej. Wystarczy powiedzieć, że dzięki parlamentaryzmowi burżuazja była w stanie tak wykształcić socjaldemokrację, że dziś [1924 r.] jest ona główną podporą własności prywatnej”. [Lessons of October, s. 170-1] Oczywiście, naśladowcy Lenina i Trockiego są bardziej surowi niż Marksa i Engelsa, więc zastosowanie tej samej taktyki będzie miało inny wynik. William Gallacher, jako jednorazowy syndykalista, odpowiedział na pytanie Lenina „Gdyby pracownicy wysłali cię do reprezentowania ich w Parlamencie, czy stałbyś się skorumpowany?”: „Nie, jestem pewien, że pod żadnym pozorem burżuazja nie może mnie skorumpować.” [cytowany przez Marka Shipway’a, Anti-Parliamentary Communism, s. 21] Zwykła siła woli jest najwyraźniej wystarczająca, by przeciwdziałać naciskom i wpływom parlamentaryzmu, których Marks i Engels, w przeciwieństwie do Bakunina, nie przewidzieli, ale których spuścizna nadal prześladuje umysły tych, którzy twierdzą, że są „naukowymi socjalistami” i tak, przypuszczalnie, opierają swoją politykę raczej na faktach i doświadczeniu niż na myśleniu życzeniowym.
Dlatego też anarchiści odrzucają kierunek radykałów wykorzystujących istniejące państwo i zamiast tego wzywają do bezpośredniego działania i solidarności poza burżuazyjnymi instytucjami. Tylko taki rodzaj walki tworzy ducha buntu i nowe powszechne formy organizacyjne, które mogą walczyć i zastąpić hierarchiczne struktury społeczeństwa kapitalistycznego. Stąd anarchiści podkreślają potrzebę, by ludzie z klasy robotniczej „polegali na sobie, by pozbyć się ucisku kapitału, nie oczekując, że to samo może być zrobione dla nich przez kogokolwiek innego. Emancypacja robotników [i robotnic] musi być czynem ich samych” [Kropotkin, Op. Cit., s. 32] Tylko ten rodzaj ruchu i walki może zmaksymalizować rewolucyjny potencjał walki o reformy w ramach kapitalizmu. Jak pokazuje historia, alternatywa wielokrotnie zawodzi.
Należy jednak zauważyć, że nie wszyscy marksiści odmówili uznania lekcji historii. Libertariańscy marksiści, jak np. komuniści rad odrzucają również „wykorzystanie obecnego państwa” do szkolenia proletariatu do rewolucji (tzn. do kandydowania socjalistów w wyborach). Lenin zaatakował tych marksistów, którzy wyciągnęli podobne wnioski jak anarchiści (po porażce socjaldemokracji) w swojej diatrybie lewicowego komunizmu z 1920 roku: An Infantile Disorder. W broszurze tej wykorzystał doświadczenia bolszewików z półfeudalnej carskiej Rosji, aby zwalczyć wnioski wyciągnięte przez socjalistów w zaawansowanych krajach kapitalistycznych o dużych partiach socjaldemokratycznych. Argumenty Lenina na rzecz rewolucyjnego parlamentaryzmu nie przekonały antyparlamentarzystów, którzy twierdzili, że jego „znaczenie nie leży w jego treści, ale w osobie autora, ponieważ argumenty te są ledwie oryginalne i w przeważającej części zostały już wykorzystane przez innych […] ich fałsz polega głównie na zrównaniu warunków, partii, organizacji i praktyki parlamentarnej Europy Zachodniej ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami” [Anton Pannekoek, Pannekoek and Gorter’s Marxism, s. 143] Podczas gdy nie zgodzilibyśmy_łybyśmy się z podstawowym założeniem, że Marks miał rację uznając parlamentaryzm za niezbędny, a później stał się on problematyczny, w pełni zgodzilibyśmy_łybyśmy się z przedstawioną krytyką (co nie jest zaskoczeniem, jak to zrobiliśmy_łyśmy jako pierwsi_wsze).
Artykuł Pannekoka wraz z otwartym listem Hermana Gortera do towarzysza Lenina są niezbędną lekturą dla tych, których łączą argumenty Lenina, a także rozdział „Socjalizm” w What is Anarchism? Aleksandra Berkmana. Co ciekawe, Komintern poprosił Berkmana o przetłumaczenie lewicowego komunizmu Lenina i zgodził się na to, dopóki nie przeczytał jego treści. Powiedział wtedy, że będzie kontynuował, jeśli będzie mógł napisać obalenie, a to zostało odrzucone. Dla anarchistów umieszczenie słowa „rewolucyjny” przed słowem „parlamentaryzm” nie stanowi osłony przed negatywnymi wpływami i naciskami, które naturalnie powstają w wyniku zastosowania tej taktyki. Biorąc pod uwagę żałosną historię radykałów, nie jest to niespodzianką. Zaskakujące jest to, jak wielu marksistów jest gotowych zignorować tę historię na rzecz broszury Lenina.