Szukaj

I.7.3 Czy prawo jest potrzebne, by bronić praw jednostki?

Nie, w żadnym razie. To oczywiste, że, jak ujął to Kropotkin, „[ż]adne społeczeństwo nie jest możliwe bez pewnych ogólnie uznanych zasad moralnych. Gdyby wszyscy przyzwyczaili się oszukiwać innych; gdybyśmy nigdy nie mogli polegać na cudzych słowach i obietnicach; gdyby każdy traktował innych jak wrogów, przeciw którym usprawiedliwione są wszelkie środki wojenne – nie mogłoby istnieć żadne społeczeństwo.” [Anarchism, str. 73] Nie oznacza to jednak, że system prawny (z wynikającą z niego biurokracją, bronionymi przez niego interesami i bestialskością) to najlepszy sposób obrony praw jednostki w społeczeństwie.

To, co anarchiści_stki proponują w zamian obecnego systemu prawnego (czy alternatywnych systemów prawnych opartych na religii lub prawie “naturalnym”) to prawo zwyczajowe – czyli rozwój opartych na praktyce zasad wyrażających to, to dane społeczeństwo uważa za słuszne w danej chwili. Powstaje jednak pytanie, jeśli stosować uznany zbiór zasad do określania, co jest sprawiedliwe, czym różniłoby się to od systemu prawnego?

Różnica polega na tym, że “porządek zwyczajowy” miałby pierwszeństwo wobec “porządku prawnego”. Zwyczaj to zbiór żywych organów mających poparcie społeczeństwa, podczas gdy prawo to skodyfikowany (a więc martwy) zbiór organów oddzielających kontrolę społeczną od moralności. Każdy, kto obserwuje współczesne zachodnie społeczeństwo potwierdzi, że to wszystkich alienuje. Sprawiedliwe rozwiązanie jest prawdopodobnym, choć niekoniecznie pewnym, wynikiem konfliktów międzyludzkich, ponieważ w anarchistycznym społeczeństwie ufa się ludziom, że sami będą je rozwiązywać. W opinii anarchistów ludzie powinni dorastać w środowisku społecznym wolnym od dezorientacji wywoływanej przez fundamentalną sprzeczność pomiędzy moralnością a kontrolą społeczną, by w pełni zrozumieć jej implikacje. Jednak najważniejsze jest, by społeczność zaufała ludziom, że dojdą do funkcjonalnych rozwiązań konfliktów międzyludzkich. Stoi to w ostrym kontraście z obowiązującym stanem rzeczy, gdzie ludzie są infantylizowani przez państwo poprzez ciągłe bombardowanie ustalonymi strukturami społecznymi, niszcząc jakiekolwiek szanse, by ludzie rozwinęli własne, unikalne rozwiązania.

Dlatego anarchiści uznają, że zwyczaje społeczne zmieniają się wraz ze społeczeństwem. To, co kiedyś było uznawane za „normalne” lub „naturalne”, może być widziane jako opresyjne i nienawistne. Jest tak dlatego, że „koncepcje dobra i zła zmieniają się wraz z poziomem zdobytej wiedzy i orientacji w świecie. Nie ma w nich nic niezmiennego.” [Kropotkin, Op. Cit., str. 92] Usunięcie martwych resztek przeszłości to jedyny sposób, by społeczeństwo mogło stworzyć swoją podstawę moralną, rozwijającą się wraz z jednostkami, które to społeczeństwo tworzą (zobacz dyskusję o anarchistycznej etyce w sekcji A.2.19).

Powinniśmy_nyśmy zwrócić tu również uwagę, że prawa (lub “Prawo”) ogranicza również rozwój indywidualnego poczucia etyki czy moralności. Dzieje się tak dlatego, że zdejmuje z nich odpowiedzialność ustalania, czy coś jest dobre czy złe. Muszą wiedzieć tylko, czy jest legalne. Moralność postępowania jest nieistotna. “Nacjonalizacja” etyki jest bardzo wygodna dla niedoszłych kapitalistów, szefów czy innych wyzyskiwaczy. Dodatkowo kapitalizm ogranicza rozwój etyki jednostki również dlatego, że wytwarza warunki, w których tę etykę można kupić. Cytując Ryszarda III Szekspira:

Drugi morderca: Jest we mnie jeszcze resztka sumienia.

Pierwszy morderca: Pamiętaj o nagrodzie, kiedy skończymy robotę.

Drugi morderca: Wow! Umarł. Zapomniałem o nagrodzie.

Pierwszy morderca: Gdzie teraz jest twoje sumienie?

Drugi morderca: O, w portfelu księcia Gloucester.”

Dlatego, co do obrony praw jednostki przez “Prawo”, tworzy ono warunki niezbędne (takie, jak depersonalizacja etyki, koncentracja bogactwa i tak dalej) do podminowywania moralnego zachowania jednostek, a więc i szacunku dla praw innych jednostek. Jak ujął to angielski wolnościowy socjalista Edward Carpenter, “Sądzę, że możemy śmiało stwierdzić, że prawo własności jest po pierwsze negatywne i antyspołeczne i że, jeśli nie jest ograniczane lub odrzucane przez ludzi, jest całkiem pewne, że będzie wywoływało dużo cierpienia. Istotnie, kiedy czyjś szef powołuje się na coś, twierdzącto legalne’ można być pewnym, że planuje coś paskudnego!”. Państwo wymusza na jednostce relację z ciałem rządzącym. Oznacza to, jak powiedział anarchista J. B. Smith, że „odbieranie jednostce bezpośredniego wpływu na życie i otoczenie […] tępienie jej poczucia moralności […] uczenie, że nigdy nie może polegać na sobie […] lecz na małej grupce ludzi wybranych, by robić wszystko […] w dużym stopniu niszczy postrzeganie dobra i zła.” [cytowany przez Williama R. McKerchera, Freedom and Authority, str. 48 i str. 67f]

W opinii anarchistów_tek prawa jednostki są najlepiej chronione w środowisku społecznym opartym na szacunku do samej siebie i na współczuciu. Zwyczaje, ponieważ opierają się na wynikach licznych pojedynczych wydarzeń i myśli odzwierciedlają indywidualne standardy etyczne (zachęcając przez to do jej dalszego rozwoju) a więc i ogólny szacunek do innych. Stąd „w anarchizmie wszelkie zasady i prawa będą niewiele więcej jak sugestiami, którymi mogą kierować się sędziowie oceniający nie tylko fakty ale samo prawo, sprawiedliwość tego prawa, jego adekwatność w danych okolicznościach i kary lub koszta wynikające z jego złamania […] w anarchizmie prawo będzie na tyle elastyczne, by kształtować się odpowiednio na każdą ewentualność i nie będzie trzeba go zmieniać. I będzie uważane za bardziej sprawiedliwe w swojej elastyczności niż dziś w swojej sztywności.” [Benjamin Tucker, The Individualist Anarchists, str. 160-1]. Tucker, podobnie jak inni indywidualistyczni anarchiści, uważał, że sędzie odgrywali bardzo ważną rolę w angielskiej tradycji prawa zwyczajowego i że była ona stopniowo umniejszana przez państwo. Taki system sędziowski oparty na prawie zwyczajowym/zwyczajach mógłby posłużyć jako gwarant sprawiedliwości w wolnym społeczeństwie.

Akceptacja innych jednostek zależy w dużo większym stopniu od podejścia danego społeczeństwa niż od jego systemu prawnego. Innymi słowy, nawet jeśli prawo szanuje prawa jednostki, jeśli innym w społeczeństwie nie podoba się jakieś zachowanie, mogą i będą je ukracać (lub ograniczać prawa jednostki). Prawo może tylko próbować temu zapobiec, ale z powodu siły zwyczajów społecznych udaje mu się to często tylko częściowo i musi czekać, by ludzie dostrzegli potrzebę zmiany. Nie trzeba tłumaczyć, że rządy mogą być i były w pierwszej linii odbierania i ignorowania praw jednostki, więc zwracanie się do nich po sprawiedliwość jest co najmniej problematyczne!

Zdajemy też sobie sprawę, że zwyczaje społeczne mogą być opresyjne i, o czym mówimy w sekcji I.5.6, popieramy akcje bezpośrednie opresjonowanych mniejszości, by zwalczać jakiekolwiek tendencje do “dyktatury większości”. Anarchiści_stki, jak sugerował Kropotkin, “nie umniejszają roli samoakceptacji i walki o wolność wyrażania siebie w ewolucji ludzkości.” To jednak “często bywało i nadal jest zupełnie czym innym i dużo szerszym i głębszym od małostkowości i ograniczoności, jaką wielu pisarzy wnosi do ‘indywidualizmu’ i ‘samostanowienia’.” Są “dwa rodzaje zbuntowanych jednostek“, takie, które mają na celu “ulepszenie starych instytucji [wzajemnej pomocy] lub wypracowanie wyżej formy wspólnoty, opartej na tych samych zasadach Wzajemnej Pomocy” i takie, które chcą “obalić opiekuńcze instytucje wzajemnego wsparcia mając na celu wyłącznie zwiększenia własnego bogactwa i władzy.” [Mutual Aid, str. 18-9] My wspieramy i dopingujemy te pierwsze.

Jednak, choć rozumiemy potencjalną dyktaturę zwyczaju, podkreślamy, że, po pierwsze, jest to naturalna część ludzkiej społeczności i, po drugie, jest niczym w porównaniu z realną dyktaturą państwa i prawa, jakie narzuca społeczeństwu w interesie nielicznych. Nie trzeba tłumaczyć, że elitom rządzącym trudno ukryć te fakty. Jak tłumaczył Kropotkin „cała nasza religijna, historyczna, prawna i społeczna edukacja jest przesiąknięta twierdzeniem, że ludzie, pozostawieni sami sobie, wrócą do barbarzyństwa; że bez władzy zjedzą się nawzajem; bo, jak twierdzą, od ‘tłumu’ można oczekiwać tylko bestialstwa i wojny wszystkich ze wszystkimi. Ludzie zginęliby nie mając nad sobą wybrańców […] mówią nam, że ci zbawcy powstrzymują wojnę każdego z każdym.” Twierdził, że to bzdura, ponieważ „naukowe badania społeczeństw i instytucji prowadzą do zupełnie innych wniosków. Dowodzą, że stosunki i zwyczaje stworzone przez ludzkość na rzecz wzajemnej pomocy, wzajemnej obrony i ogólnie pojętego pokoju zostały dokładnie wypracowane właśnie przez ‘bezimienne tłumy’. I to te zwyczaje pozwoliły ludziom przetrwać i w ich walce o życie w ekstremalnie trudnych warunkach naturalnych.” Mniemanie, że państwo było po prostu narzędziem ludu nie ma oparcia ani w historii ani we współczesnej praktyce, bo to, co zrobiło państwo i jego prawo to “utrwalenie, czy raczej wykrystalizowanie w permanentnej formie już istniejące zwyczaje” dodając do nich “nowe zasady – zasady nierówności i niewolniczego poddaństwa mas w interesie uzbrojonych bogaczy i wojowniczych mniejszości.” [Evolution and Environment, str. 48-9] Nie dziwi więc, że państwo wypacza zwyczaje społeczne we interesie własnym i tych, którzy mają władzę ekonomiczną i społeczną:

w miarę jak społeczeństwo dzieliło się coraz bardziej na dwie wrogie klasy, jedną chcącą ustanowić swoją dominację i drugą walczącą, by od niej uciec, zaczęła się walka. Władcy chcieli jak najszybciej permanentnie zabezpieczyć wyniki swoich działań, starali się, by nikt ich nie podważał, chcieli za wszelką cenę uczynić je świętymi i szanowanymi. Pierwotnie prawo zostało usankcjonowane przez religię, a broniła go klasa wojowników. Ich celem było sprawienie, by zwyczaje będące na rękę rządzącej mniejszości stały się niepodważalne […]Jednak gdyby prawo było niczym więcej jak zbiorem zasad będących na rękę władzom trudniej byłoby sprawić, by ludzie je akceptowali i byli mu posłuszni. Prawodawcy połączyli więc w jedno dwa rodzaje zwyczajów […]hasła mówiące o zasadach moralnych i społecznej równości wynikłe z życia we wspólnocie i nakazy i zakazy mające gwarantować nierówności. Zwyczaje, niezbędne do życia w społeczeństwie są sprytnie zmieszane w prawie z zasadami narzuconymi przez kastę rządzącą i jedne i drugie mają takie samo poszanowanie wśród ludzi […]Takie było prawo; i zachowało swój dwojaki charakter po dziś dzień.” [Kropotkin, Anarchism, str. 205]

Innymi słowy, prawo “wykorzystało społeczne uczucia ludzi nie tylko, by obejść wyznawane przez nich zasady moralne, ale też narzucać im zachowania będące na rękę tylko będących w mniejszości wyzyskiwaczy, przeciw którym ludzie by się buntowali.” [Kropotkin cytowany przez Malatestę, Anarchy, str. 24-5]

Dlatego twierdzimy, że instytucje państwowe nie tylko nie są potrzebne, by stworzyć moralne społeczeństwo (tj. oparte na szacunku dla jednostki) ale też aktywnie je podważamy. Fakt, że ekonomiczna i polityczna władza twierdzi, że wolne społeczeństwo i przestrzeń osobista nie mogą istnieć bez państwa nie powinno nikogo dziwić, skoro, jak ujął to Malatesta, elita rządząca “nie przetrwała by długo, gdyby nie ukrywała swojej prawdziwej natury udając, że jest generalnie użyteczna […] nie mogłaby narzucać akceptacji przywilejów mniejszości nie udając, że stoi na straży praw ogółu.” [Op. Cit., str. 24] Dlatego prawa “istnieją po to, by zachowywać mechanizmy władzy zabezpieczające kapitał powstały w wyniku wyzysku i koncentracji bogactwa” i “by ułatwiać kapitalistom wyzysk pracowników.” A ludzie “pragnący wolności zaczynają próbować ją zdobyć prosząc swoich władców, by byli uprzejmi bronić ich zmieniając prawo, które ci sami władcy sami narzucili!” [Kropotkin, Op. Cit., str. 200 i str. 210]

Dlatego ważne jest, by pamiętać, po co państwo istnieje, a więc jakichkolwiek działań i praw by nie podejmowało na rzecz jednostki istnieje po to, by bronić silnych i mających władzę przed słabymi i pozbawionymi władz. Wszelkie prawa człowieka uznawane przez państwa powstały dzięki walce społecznej i przeszłym zwycięstwom w walce klas a nie z uprzejmości elit rządzących. Ponadto kapitalizm sam w sobie podważa etyczne podstawy każdego społeczeństwa, w jakim istnieje, przyzwyczajając ludzi do oszukiwania się nawzajem i traktowania jak rywali, przeciw którym wszelkie działania są uzasadnione. W ten sposób kapitalizm podważa podstawowy kontekst społeczny i zwyczaje, w jakich jednostki się rozwijają i jakich potrzebują, by stać się w pełni ludzkie i wolne. Nic dziwnego, że do wprowadzenia wolnego rynku zawsze potrzeba silnego państwa – po pierwsze, by bronić bogactwa przed tymi, którzy są coraz bardziej wywłaszczani i po drugie, by usiłować nie rozbić społeczeństwa podczas gdy kapitalizm niszczy społeczne struktury społeczne, dzięki którym warto w danym społeczeństwie żyć.

Jeśli chcesz poczytać więcej na ten temat polecamy klasyczny esej Kropotkina “Prawo i władza” (Law and Authority).

3 comments on I.7.3 Czy prawo jest potrzebne, by bronić praw jednostki?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *