Kluczowym pojęciem w myśleniu anarchistycznym jest pojęcie wspólnoty uczestniczącej. Tradycyjnie społeczności uczestniczące nazywane były komunami w teorii anarchistycznej („Podstawową społeczną i ekonomiczną jednostką anarchistycznego społeczeństwa jest wolna, niezależna komuna” [A. Grachev, The Anarchists in the Russian Revolution, s. 64]). Są one postrzegane jako sposób, w jaki ludzie uczestniczą w podejmowaniu decyzji, które mają wpływ na nich i na ich dzielnice, regiony i ostatecznie na planetę. Są to środki do przekształcenia naszego środowiska społecznego z takiego, które jest zniekształcone przez władzę gospodarczą i polityczną i jej potrzeby, w takie, które nadaje się do życia i rozkwitu człowieka.
Środkiem do osiągnięcia tego celu jest stworzenie sieci wspólnot partycypacyjnych (komun) opartych na samorządzie poprzez bezpośrednią demokrację twarzą w twarz w oddolnych zgromadzeniach sąsiedzkich. Jak argumentujemy w sekcji I.2.3, takie zgromadzenia narodzą się w walce społecznej, a więc odzwierciedlają potrzeby tej walki i tych, które_rzy w niej uczestniczą, więc nasze uwagi w tym miejscu muszą być traktowane jako uogólnienia istotnych cech takich społeczności, a nie jako wzór.
Powodem użycia terminu „komuna” (commune) są korzenie anarchizmu we Francji, gdzie odnosi się on do jednostki organizacyjnej państwa, która może być dowolnej wielkości, od najmniejszej wioski do największego miasta (np. Komuna Paryska). Proudhon użył tego terminu na określenie jednostek społecznych społeczeństwa niestatystycznego, a kolejni anarchiści, tacy jak Bakunin i Kropotkin, poszli za jego przykładem. Jako że termin „komuna” od lat sześćdziesiątych XX wieku często odnosił się do „wspólnot intencjonalnych”, w których ludzie wypadają ze społeczeństwa i tworzą własne kontrkulturowe grupy i przestrzenie życiowe, aby uniknąć zamieszania, postanowiliśmy użyć również „wspólnoty uczestniczącej” (inni anarchiści używali innych terminów, w tym „wolne terytorium”).
Anarchistyczna myśl wskazuje na istnienie dwóch koncepcji wolnej komuny. Pierwsza wizja opiera się na delegatach miejsc pracy, druga na zgromadzeniach sąsiedzkich. Nakreślimy je obie po kolei.
Pierwszy rodzaj społeczności uczestniczącej (w której „federacyjny sojusz wszystkich stowarzyszeń mężczyzn pracujących […] będzie stanowić komunę”) jest najbardziej związany z Bakuninem. Argumentował, że „przyszła organizacja społeczna musi być budowana wyłącznie od dołu ku górze przez wolne stowarzyszenia lub federacje ludzi pracy, najpierw wewnątrz ich związków zawodowych, a następnie w komunach, gminach, narodach i ostatecznie w wielkiej federacji, międzynarodowej i powszechnej.” Innymi słowy, „działający na zasadzie federacji sojusz wszystkich stowarzyszeń ludzi pracujących […], będzie formował kolejne komuny” [M. Bakunin, Selected Writings, s. 206 i s. 170] Wizja ta akcentowana była następnie przez późniejszych myślicieli anarchistycznych. Dla przykładu, hiszpański anarchista Isaac Puente uważał, że w miastach i miasteczkach „rola wolnego zarządu miejskiego powinna być odgrywana przez lokalną federację […] Ostateczna suwerenność przemysłowych związków w lokalnej federacji polega na generalnych zgromadzeniach wszystkich lokalnych producentów.” [Libertarian Communism, s. 27]. Rosyjski anarchista G. P. Maximoff postrzegał „komunalną federację” jako „uformowaną przez tysiące swobodnie działających organizacji pracowniczych.”[The Program of Anarcho-Syndicalism, s. 43]
Taka wizja komuny jest owocem wielu późniejszych rewolucji (takich jak w Rosji roku 1905 i 1917 oraz na Węgrzech w 1956). Opierając się na miejscach pracy, ta forma komuny posiada zaletę w postaci bazowania na grupach osób, które są naturalnie związane przez znaczną część dnia (Bakunin uważał organy miejsca pracy za „naturalną organizację masową”, ponieważ „opierały się one na różnych, konkretnych rodzajach pracy” które „definiują jej właściwe życie codzienne” [The Basic Bakunin, s. 139]). Atut ten ułatwiałby organizację zgromadzeń i dyskusji na temat zagadnień społecznych, ekonomicznych i politycznych, przyznawanie mandatów delegatom czy też ich odwoływanie oraz łączyłby polityczną i ekonomiczną siłę w jedną organizację, gwarantując, że klasa pracująca faktycznie zarządza społeczeństwem.
Inne anarchistki i anarchiści przyrównują zgromadzenia sąsiedzkie do rad pracowniczych. Podstawą tych zgromadzeń będą generalne spotkania otwarte dla każdej osoby mieszkającej w okolicy, dzielnicy czy miejscowości, które natomiast będą równocześnie źródłem i ostatecznym „autorytetem” nad polityką publiczną na wszystkich poziomach koordynacji wewnątrz federacji. Tego typu „spotkania miejskie” umożliwią zwyczajnym ludziom udział w procesach politycznych, dając im także równowartościowy głos w decyzjach dotyczących ich własnego życia. Ta część ruchu anarchistycznego wskazuje na historię rewolucji francuskiej roku 1789 oraz „sekcje” Komuny Paryskiej jako kluczowe przykłady „ludzi rządzących sobą bezpośrednio — kiedy to możliwe — bez pośredników, bez władców.” Polemizuje się, na podstawie tych doświadczeń, że „zasady anarchizmu […], narodziły się w roku 1789 i pochodzą, nie mówiąc o teoretycznych spekulacjach, z działań podjętych w Wielkiej Rewolucji Francuskiej.” [P. Kropotkin, The Great French Revolution, vol. 1, s. 210 i s. 204]
Krytycy i krytyczki rad pracowniczych wskazują, że nie wszyscy członkowie klasy pracującej pracują w fabrykach czy zakładach pracy, np. wielu rodziców, którzy opiekują się swoimi dziećmi. Opierając organizację komuny wokół miejsca pracy, takie osoby są automatycznie wykluczane. Dodatkowo w większości nowoczesnych miast wielu ludzi nie żyje blisko swojego miejsca pracy. Oznaczałoby to, że wiele lokalnych spraw nie mogłoby być skutecznie podejmowanych w systemie rad pracowniczych, ponieważ wiele osób biorących udział w obradach nie byłoby tymi, które są dotykane przez zmiany na nich ustalane(jest to jednak problem, który był już adresowany przez zwolenników rad pracowniczych, sugerowali oni, aby rady składały się z lokalnych delegatów zarówno miejskich, jak i zakładowych). Dodatkowo anarchiści tacy jak Bookchin argumentują, że systemy oparte na miejscach pracy samoistnie tworzą „specjalne potrzeby” i w ten sposób wykluczają kwestie społeczne. Tylko zgromadzenia sąsiedzkie mogą „przeistoczyć relacje między tradycyjnymi specjalnymi potrzebami pracy, jej zakładów, statusu oraz własności i stworzyć wspólnotę interesów opartą o współdzielenie problemów społeczności.” [M. Bookchin, From Urbanisation to Cities, s. 254]
Jednakże, tego typu zgromadzenia sąsiedzkie będą odpowiednie, tylko jeśli będą organizowane dynamicznie, na bieżąco w celu podejmowania decyzji oraz mianowania i odwoływania delegatów. W kapitalistycznym mieście wiele osób pracuje z dala od miejsca zamieszkania, więc spotkania muszą być zwoływane po pracy lub w weekendy. Z tego powodu kluczem do sukcesu jest zredukowanie dziennego/tygodniowego czasu pracy i komunalizacja przemysłu. Dlatego też wielu anarchistów wspiera wizję rad pracowniczych wewnątrz komun, dopełnianych przez zgromadzenia sąsiedzkie dla tych, którzy mieszkają w okolicy, jednak nie pracują w typowym miejscu pracy (np. rodzice wychowujący małe dzieci, seniorzy, osoby chore itd.).
Nie są to poglądy dzielące teoretyków sztywno i bezwzględnie. Na przykład Puente uważał, że na wsiach dominującą formą komuny byłaby ta, w której „wszyscy mieszkańcy mniejszej czy większej wsi spotykają się na zgromadzeniach (radach) z pełną mocą zarządzania lokalnymi sprawami.” [Op. Cit., s. 25] Kropotkin tłumaczył swoje poparcie dla sowietów w początkach rosyjskiej rewolucji mówiąc, że „koncepcje sowietów […] dotyczące rad robotniczo-chłopskich […] kontrolujących ekonomiczne i polityczne funkcjonowanie kraju są świetnymi ideami. Tym bardziej, kiedy podążają one za zasadą, że rady te składać się mają z tych, którzy biorą udział w procesach produkcji naturalnego bogactwa swoimi własnymi wysiłkami.” [Kropotkin’s Revolutionary Pamphlets, s. 254]
Dobór rozwiązania (rady robotnicze lub zgromadzenia sąsiedzkie) powinien być zależny od lokalnych warunków, potrzeb i aspiracji, bezsensownym natomiast jest nakreślanie ogólnych, bezwzględnych zasad. Prawdopodobne jest, że pewna kombinacja obu podejść zostanie użyta, gdzie rady pracownicze byłyby dopełniane przez zgromadzenia sąsiedzkie do czasu skrócenia tygodniowego czasu pracy i decentralizacji ośrodków miejskich, które realistycznie umożliwiłyby funkcjonowanie ściśle lokalnych zgromadzeń. W pełni wolnościowym społeczeństwie zgromadzenia sąsiedzkie mogłyby być dominującą formą organizacji społeczności, jednak w okresie następującym bezpośrednio po rewolucji może nie być to możliwe. To raczej obiektywne warunki, a nie przypuszczenia będą decydującym czynnikiem w tej sprawie. W realiach kapitalizmu anarchiści dążą do funkcjonowania obu form organizowania się, opowiadając się zarówno za głosem społeczności, jak iprzemysłowym uzwiązkowieniem w walce klas (patrz sekcja J.5.1 i J.5.2).
Niezależnie od dokładnej struktury komuny, podzielałyby one identyczne właściwości. Byłyby wolnymi stowarzyszeniami, opierającymi się na samodzielnie przybieranej odpowiedzialności tych, którzy do niej dołączają. W takich zgrupowaniach, uczestnictwo jest kluczowe z tego prostego powodu, że jest ono jedyną formą działania poprzez którą jednostki mogą kolektywnie zarządzać same sobą (a dopóki nie zarządzamy sobą sami i same, ktoś inny będzie to robił). „Jako wyjątkowa jednostka,” argumentuje Stirner, „możesz dowodzić sobą samą w stowarzyszeniach, ponieważ nie jesteś jego własnością, przeciwnie, jesteś osobą, która posiada stowarzyszenie lub która wykorzystuje je dla własnej korzyści.” Zasady zarządzania stowarzyszeniem są zależne od zrzeszonych i mogą być przez nich zmieniane, (więc to znacząca poprawa od zasady „pokochaj lub odejdź”) tak samo jak taktyka i cele przez nie obrana. W ten sposób stowarzyszenie „nie narzuca się jako duchowa siła silniejsza od mojej duszy. Nie chciałbym zostać niewolnikiem moich maksym, wolałbym za to poddawać je mojemu stałemu krytycyzmowi.” [M. Stirner, No Gods, No Masters, vol. 1, s. 17]
Do społeczności uczestniczącej można swobodnie dołączyć, a jej członkowie mogą bezpośrednio nią zarządzać. Tym samym porzucone zostaje rozróżnienie między dającymi rozkazy a przyjmującymi je, jakie funkcjonuje w kapitalistyczno-państwowych zakładach pracy. Zamiast tego, stowarzyszeni zarządzają sobą samymi – kiedy zgromadzeni członkowie kolektywnie podejmą decyzję o zasadach panujących w stowarzyszeniu i są jednoczeni przez nie jako jednostki, stają się oni także zwierzchnikami podjętych reguł, w znaczeniu, że zasady te mogą być zawsze zmieniane lub odwoływane (patrz sekcja A.2.11 – „Dlaczego większość anarchistów popiera demokrację bezpośrednią?” – więcej szczegółów). Jak można wywnioskować, komuna uczestnicząca jest nową formą życia społecznego, radykalnie inną od państwowej z powodu swojej decentralizacji, samozarządzania, opierania się na autonomii jednostki oraz wolnym porozumieniu. Za Kropotkinem:
„System reprezentantów został zorganizowany przez burżuazję, aby zapewnić jej dominację i powinien zaniknąć wraz z nią. Dla kolejnego etapu ekonomicznego, który nadejdzie, musimy poszukiwać nowej formy politycznej organizacji, opierającej się na zasadach odmiennych od reprezentacji. Narzuca to logika zdarzeń.”[Words of a Rebel, s. 125]
Ta „nowa forma organizacji politycznej musi być wypracowywana od chwili, gdy tylko socjalistyczne reguły wkroczą w nasze życie. Oczywistym jest, że forma ta będzie musiała być dostępniejsza, bardziej zdecentralizowana i bliższa samorządzeniu poprzez zgromadzenia mieszkańców niż rząd reprezentantów może kiedykolwiek być.” [P. Kropotkin, Kropotkin’s Revolutionary Pamphlets, s. 184] On, jak wszyscy anarchiści, dostrzegał, że socjalizm tworzony przez przejęcie obecnego aparatu państwowego lub zbudowanie nowego jest skazany na porażkę. Zamiast tego, twierdził, że socjalizm może powstawać tylko dzięki zaangażowaniu nowych organizacji, które odzwierciedlają ducha socjalizmu (czyli wolność, samorządność itd.) Kropotkin, tak jak Proudhon i Bakunin wcześniej, argumentował że „to była forma jaką rewolucja społeczna musiała przyjąć – niezależnej komuny […] [której] mieszkańcy zadecydowali, że skomunalizują oni konsumpcję dóbr, ich wymianę oraz produkcję.” [Op. Cit., s. 163]
W skrócie, społeczność uczestnicząca jest wolnym stowarzyszeniem zbudowanym na masowych zgromadzeniach ludzi żyjących w danej okolicy, poprzez które podejmują decyzje o sprawach dotyczących ich, ich społeczności, bioregionu czy planety. Jej podstawowym zadaniem jest utworzenie forum, przestrzeni do rozmowy o publicznych problemach i decydowanie jak je rozwiązywać. Ponadto, te zgromadzenia będą kluczowe dla procesu budowania społeczności (i jej ducha) oraz wzbogacania, zacieśniania społecznych relacji między jednostkami i, co równie ważne, rozwoju i wzmacniania tych jednostek poprzez czynny udział w decydowaniu o wspólnych sprawach. Dzięki dyskusji, myśleniu i słuchaniu innych każdy może rozwijać swoje własne zdolności i siły, równocześnie zarządzając swoimi własnymi priorytetami, co zapewnia jednostce to, że nikt nie podejmuje decyzji za nią (czyli samozarządzanie sobą w miejsce odgórnych rządów innych). Jak postulował Kropotkin, samozarządzanie posiada edukujący efekt dla tych którzy je praktykują:
„’Ciągłość’ ogólnych zgromadzeń sekcji – czyli możliwość zwołania ich kiedy tylko jest to pożądane przez członków sekcji i dyskutowania na nich o wszystkim […] będzie polityczną edukacją dla każdego mieszkańca […] Ciągłość sekcji – zawsze otwarte forum – jest jedyną drogą […] do zapewnienia szczerego i inteligentnego zarządzania”.[The Great French Revolution, vol. 1, s. 210–1]
Oprócz integracji życia społecznego danej społeczności i wspierania rozwoju politycznego i społecznego jej członków, te wolne komuny zostaną również włączone do lokalnej ekologii. Ludzkość żyłaby w harmonii z przyrodą, jak również z samą sobą – jak omówiono w sekcji E.2, byłyby to społeczności ekologiczne będące częścią lokalnych ekosystemów, z wyważonym połączeniem rolnictwa i przemysłu. Celem samej komuny byłaby wyważona mieszanka rolnictwa i przemysłu, jak opisywał Piotr Kropotkin w swojej klasycznej pracy Pola, fabryki i warsztaty. W ten sposób wolna komuna starałaby się zintegrować jednostki w społecznym i komunalnym, wiejskim i miejskim życiu jako zbalansowanej całości, a także ludzkie życie w szerszej perspektywie ekologii. W ten sposób uczyniłaby funkcjonowanie człowieka w pełni ekologicznym, kończąc ze sztywnym i zbędnym (i odczłowieczającym, deindywidualizującym) oddzieleniem ludzkiego życia od reszty planety. Komuna będzie kluczowym sposobem wyrażania różnorodności ludzkości i Ziemi, a także polepszania jakości życia w społeczeństwie:
„Komuna […], będzie całkowicie poświęcona polepszaniu lokalnego życia komunalnego. Składając podania odpowiednim syndykatom, ekipom budowlanym, publicznej służbie zdrowia, transportowi i energetyce, mieszkańcy każdej z komun będą mieli dostęp do wszystkich dóbr potrzebnych do godnego życia, planowania miejskiego, parków, placów zabaw, drzew przy ulicy, klinik, muzeów i galerii sztuki. Umożliwiałoby to, podobnie do średniowiecznych zgromadzeń miejskich, każdej zainteresowanej osobie wzięcie udziału i wpłynięcie na sprawy i wygląd jej miasta, dzięki czemu komuna byłaby zdecydowanie innym organizmem od rady komuny […].W starożytności i średniowieczu miasta i wsie wyrażały zróżnicowaną charakterystykę każdego rejonu i jego mieszkańców. Przez glinę, kamień czy granit, gips czy cegłę, czubek dachu, zaaranżowanie sąsiadujących budynków lub wzorów dachówki i strzechy każdy region mógł wzbudzać ciekawość podróżujących […], każdy wyrażał siebie poprzez zamek, dom czy katedrę.Jak odmienna jest nudna, bezbarwna lub krzykliwa, ostentacyjna monotonia współczesnej Anglii. Każde miasto jest takie samo. Takie same supermarkety Woolworths, kina Odeon, ogrom sklepów, identyczne „urzędy miejskie” czy „wille bliźniacze” […], północ, południe, wschód, zachód, gdzie jest różnica, gdzie zmiana?Wraz z komunalizacją brzydota i monotonia obecnego życia miejskiego i wiejskiego zostanie wymieciona a każda wspólnota, region, każda osoba będzie mogła wyrazić swoją radość życia poprzez wspólne życie z innymi”. [T. Brown, Syndicalism, s. 59]
Wielkość zgromadzeń sąsiedzkich będzie różna, ale najpewniej oscylowała będzie wokół idealnego rozmiaru, który zostanie doprecyzowany poprzez praktykę, która zapewni funkcjonalną skalę spotkań „twarzą w twarz” oraz umożliwi zarówno zróżnicowane kontakty osobiste, jak i możliwość poznania i sformułowania osobistej oceny każdego w sąsiedztwie. Niektórzy anarchiści sugerowali, że idealną wielkością takich spotkań może być nie więcej niż tysiąc dorosłych. To oczywiście sugerowałoby, że każde miasto byłoby federacją wielości zgromadzeń – co było praktykowane bardzo wydajnie w Paryżu podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej.
Takie zgromadzenia zbierałyby się regularnie, przynajmniej raz w miesiącu (prawdopodobnie częściej, szczególnie w okresach wymagających szybkiego i regularniejszego podejmowania decyzji, jak rewolucja) i podejmowałyby zróżnicowane tematy. Cytując uchwałę CNT o wolnościowym komunizmie:
„Podstawową jednostką zarządzania będzie komuna. Te komuny mają być autonomiczne i będą sfederalizowane na poziomach regionalnych i krajowych, aby osiągać wspólne cele. Prawo do autonomii nie wyklucza obowiązku wprowadzania porozumień dotyczących kolektywnych korzyści. komuna […], bez dowolnych ograniczeń podejmie się dotrzymywania każdych ogólnych norm, które poprze większość poprzez głosowanie poprzedzone debatą. Dlatego też wspólnoty pracownicze mogą uzgodnić odmienny model współdziałania i wtedy będą uprawnione do autonomicznego samozarządzania uwalniając się od ogólnych zobowiązań […] komuna ma być autonomiczna i sfederalizowana z innymi komunami […], obowiązkiem komuny jest zajęcie się każdą kwestią, która może być korzystna dla jednostki.Będzie musiała doglądać organizowaniu, prowadzeniu i upiększaniu miejscowości. Będzie upewniać się, czy mieszkańcy mają dach nad głową oraz czy dobra i produkty są udostępniane im przez związki i stowarzyszenia wytwórców.Dalej zajmować będzie się higieną, prowadzeniem komunalnych statystyk oraz kolektywnymi potrzebami takimi jak: edukacja, służba zdrowotna i konserwacja oraz polepszanie lokalnych środków komunikacji.Będzie aranżować relacje z innymi komunami i starać się stymulować wszelkie aktywności artystyczne i kulturowe.Aby ta misja była właściwie wypełniania należy powołać radę komuny […]. Żadne z tych stanowisk nie będą wiązać się z rzadką mocą wykonawczą lub biurokratyczną […], [jej członkowie] będą sprawować swoje role wytwórców i zbierać się na sesjach na zakończenie dnia pracy, aby omówić szczegółowe tematy, które mogą nie wymagać poparcia zgromadzeń komunalnych.Zgromadzenia mają zbierać się tak często, jak wymagają tego interesy komunalne po sugestii ze strony rady komuny lub zależnie od życzeń członków danej komuny […].Mieszkańcy komuny powinni debatować między sobą o tematach wewnętrznych społeczności i jej problemach”[J. Peiratsa, The CNT in the Spanish Revolution, vol. 1, s. 106–7]
Na zgromadzeniach komunalnych omawia się, więc interesy dotyczące społeczności i poszczególnych jej członków. Z racji, że te lokalne stowarzyszenia będą częścią większego organizmu komuny, zgromadzenia komunalne będą dyskutować także na temat spraw istotnych dla szerszego rejonu jak wspomniano wcześniej, wręczając mandaty swoim delegatom do omówienia ich na spotkaniach federacyjnych (patrz kolejna sekcja). Warto odnotować, że system ten funkcjonował z wielką skutecznością podczas hiszpańskiej rewolucji (patrz sekcja I.8), więc nie może być odrzucany jedynie jako myślenie życzeniowe.
Ostatecznie faktyczna struktura działania wolnego społeczeństwa zostanie wypracowana w praktyce. Jak słusznie zauważył Bakunin społeczność „może i musi organizować się na odmienne sposoby [od zastanych wcześniej], ale nie od góry do dołu i według jakiegoś idealnego planu” [M. Bakunin,Selected Writings, s. 205] Prawdopodobnym wydaje się, że federacje komun będą potrzebne. Omówimy to w kolejnej sekcji.