Jak widać w każdym podejściu do historii socjalizmu, marksiści (z różnych szkół) przywłaszczyli sobie kluczowe idee anarchistyczne i (często) przedstawiają je tak, jakby marksiści najpierw o nich pomyśleli.
Na przykład, jak omawiamy w części H.3.10, to anarchiści najpierw podnieśli pomysł rozbicia burżuazyjnego państwa i zastąpienia go walczącymi organizacjami klasy robotniczej (takimi jak związki zawodowe, rady pracownicze itp.). Dopiero w 1917 roku, kilkadziesiąt lat po tym, jak anarchiści po raz pierwszy podnieśli tę ideę, marksiści zaczęli się z nią spierać, ale oczywiście z pewną dozą przekory. Podczas gdy anarchiści oznaczali, że organizacje klasy robotniczej będą podstawą wolnego społeczeństwa, Lenin uważał te organy za najlepszy sposób na osiągnięcie władzy partii bolszewickiej.
Podobnie z wyzwoleńczym pomysłem „mniejszości bojówek”. Wśród anarchistów i syndykalistów rozumiano przez to grupy robotników, którzy poprzez swoje bezpośrednie działanie dawali przykład, który ich współpracownicy mogli naśladować (np. prowadząc strajki czy pikiety, aby zachęcić innych robotników do przyłączenia się do nich). Ta „walcząca mniejszość” byłaby na czele walki społecznej i pokazałaby, na przykładzie praktyki i dyskusji, że ich pomysły i taktyka są właściwe. Po rewolucji rosyjskiej 1917 r. bolszewicy argumentowali, że idea ta jest podobna do ich koncepcji awangardowej partii. Zignorowali dwie kluczowe różnice. Po pierwsze, że wyzwoleńcza „wojownicza mniejszość” nie dążyła do przejęcia władzy w imieniu klasy robotniczej, ale raczej zachęcała ją, dając jej przykład, do kierowania własnymi zmaganiami i sprawami (a ostatecznie – społeczeństwem). Po drugie, że „awangardowe partie” są zorganizowane w sposób hierarchiczny, obcy duchowi anarchizmu. Podczas gdy zarówno podejście „mniejszości bojowej” jak i „awangardowej” opiera się na docenieniu nierównomiernego rozwoju idei w obrębie klasy robotniczej, awangardowość przekształca to w uzasadnienie partyjnego panowania nad klasą robotniczą przez tak zwaną mniejszość „zaawansowaną” (pełne omówienie znajduje się w rozdziale H.5). Inne pojęcia, takie jak „kontrola robotników”, działania bezpośrednie i tak dalej, spotkały się z podobnym losem.
Klasycznym przykładem tego zawłaszczania idei anarchistycznych do marksizmu jest strajk generalny. W 1905 r. w Rosji niemal miała miejsce rewolucja, w której kluczową rolę odegrał strajk generalny. Niespodziewanie, jako anarchiści opowiadający się za strajkiem generalnym od lat 70. XIX wieku, uznaliśmy te wydarzenia za uderzające potwierdzenie naszych długoletnich pomysłów na rewolucyjne zmiany. Marksiści mieli trudniejsze zadanie, ponieważ takie pomysły były obce dla głównego nurtu socjaldemokracji. Jednak w obliczu sukcesu i siły strajku generalnego w praktyce, bardziej radykalni marksiści, jak Róża Luksemburg, musieli włączyć go do swojej polityki.
A jednak stanęli przed problemem. Strajk generalny był nierozerwalnie związany z takimi rzeczami jak anarchizm i syndykalizm. Czyż sam Engels nie ogłosił nonsensu strajku generalnego w swojej diatrybie „Bakuniniści w pracy”? Czy jego słowa nie zostały powtórzone ad infinitum przeciwko anarchistom (i radykalnym socjalistom), którzy kwestionowali mądrość taktyki socjaldemokratycznej, jej reformatorską i biurokratyczną bezwładność? Marksistowscy radykałowie wiedzieli, że Engels zostanie ponownie przytoczony przez biurokratów i reformatorów z ruchu socjaldemokratycznego do rzucania zimnej wody na wszelkie próby dostosowania marksistowskiej polityki do ekonomicznej potęgi mas, wyrażonej w masowych strajkach. Socjaldemokratyczna hierarchia po prostu odrzuciłaby ich jako „anarchistów”. Oznaczało to, że Luksemburg stanęła przed problemem udowodnienia, że Engels miał rację, nawet jeśli się mylił.
Zrobiła to w pomysłowy sposób. Podobnie jak sam Engels, zniekształciła ona po prostu to, co anarchiści myśleli o strajku generalnym, aby uczynić go możliwym do zaakceptowania przez socjaldemokrację. Jej argument był prosty. Tak, Engels miał rację, odrzucając ideę „strajku generalnego” anarchistów w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Ale dziś, trzydzieści lat później, socjaldemokraci powinni poprzeć strajk generalny (lub strajk masowy, jak ona to nazywała), ponieważ koncepcje były inne. Anarchistyczny „strajk generalny” był utopijny. Marksistowski „masowy strajk” był praktyczny.
Aby dowiedzieć się dlaczego, musimy zobaczyć, co Engels argumentował w latach 70. XIX wieku. Engels, wyśmiewał anarchistów („bakuninistów”) za myślenie, że „strajk generalny jest dźwignią, za pomocą której rozpoczyna się rewolucja społeczna”. Oskarża ich o wyobrażenie sobie, że „pewnego poranka, wszyscy robotnicy we wszystkich gałęziach przemysłu danego kraju, a nawet całego świata, zaprzestaną pracy, zmuszając w ten sposób pokornie do poddania się w ciągu najwyżej czterech tygodni, albo do zaatakowania robotników, którzy mieliby wtedy prawo do obrony i wykorzystania okazji do obalenia całego starego społeczeństwa”. Stwierdził, że na kongresie anarchistycznego Aliansu Demokracji Socjalistycznej w Genewie, który odbył się 1 września 1873 roku, „powszechnie uznano, że do realizacji strategii strajku generalnego potrzebna jest doskonała organizacja klasy robotniczej i duże fundusze”. Zauważył, że jest w tym „zgrzyt”, ponieważ żaden rząd nie stanie z boku i „nie pozwoli, aby organizacja lub fundusze pracowników osiągnęły taki poziom”. Co więcej, rewolucja miałaby miejsce na długo przed utworzeniem „takiej idealnej organizacji”, a gdyby tak było, „nie byłoby potrzeby wykorzystywania okrężnej drogi do strajku generalnego”. [Collected Works, vol. 23, s. 584-5]
Róża Luksemburg powtórzyła argumenty Engelsa w swoim eseju „The Mass Strike, the Political Party and the Trade Unions”, aby pokazać, że jej poparcie dla strajku generalnego nie było w żaden sposób sprzeczne z marksizmem.[Rosa Luxemburg Speaks, s. 153-218] Jej „masowy strajk” różnił się od anarchistycznego „strajku generalnego”, wyśmiewanego przez Engelsa, ponieważ był to proces dynamiczny i nie mógł być postrzegany jako jeden akt, jedno odosobnione działanie, które obala burżuazję. Przecież masowy strajk do codziennej walki klasowej w społeczeństwie, prowadzi do bezpośredniej konfrontacji z państwem kapitalistycznym, a więc był nierozłącznie związany z rewolucją.
Jedyny problem w tym wszystkim polega na tym, że anarchiści nie spierali się tak naprawdę z twierdzeniem Engelsa i Luksemburg. Najwyraźniej, jak zaznaczyliśmy w sekcji H.2.8, Bakunin postrzegał strajk generalny jako dynamiczny proces, który nie byłby wyznaczony na konkretną datę i nie wymagał wcześniejszej organizacji wszystkich pracowników. Pomysły Bakunina są całkowicie sprzeczne z twierdzeniami Engelsa co do anarchistycznych pomysłów na strajk generalny (w rzeczywistości odzwierciedlają one to, co faktycznie wydarzyło się w 1905 roku).
Ale co z „Bakuninistami”? Ponownie, podejście Engelsa pozostawia wiele do życzenia. Zamiast kongresu genewskiego z września 1873 roku, jak twierdził, będącego (rozwiązanym) Aliansem Demokracji Socjalistycznej, było w rzeczywistości spotkanie nie-Marksistowskich federacji Pierwszej Międzynarodówki. W przeciwieństwie do Engelsa, anarchiści nie postrzegali strajku generalnego jako wymagającego od wszystkich pracowników doskonałej organizacji, a następnie biernego składania broni „pewnego pięknego poranka”. Belgijscy wolnościowcy, którzy zaproponowali ten pomysł na kongresie, postrzegali go jako taktykę, która mogłaby zmobilizować robotników do rewolucji, jako „sposób na wyprowadzenie ruchu na ulicę i poprowadzenie robotników na barykady”. Co więcej, wiodący anarchista James Guillaume wyraźnie odrzucił pomysł, że musi „wybuchać wszędzie o wyznaczonej godzinie i dniu” z głośnym „Nie!”. Podkreślił, że „nie muszą nawet poruszać tej kwestii i przypuszczać, że tak może być. Takie przypuszczenie może prowadzić do śmiertelnych błędów. Rewolucja musi być zaraźliwa”. [cytowała Caroline Cahm, Kropotkin and the Rise of Revolutionary Anarchism 1872-1886, s. 223 i s. 224]
W innej relacji z tego spotkania zauważono, że sposób, w jaki miał się rozpocząć strajk generalny, został „pozostawiony bez odpowiedzi”, a Guillaume „uznał, że dla anarchistów niemożliwe jest po prostu ustalenie godziny rozpoczęcia strajku generalnego”. Inny anarchista „nie wierzył, że strajk jest wystarczającym środkiem do wygrania rewolucji społecznej”, ale mógł „stworzyć warunki dla sukcesu zbrojnego powstania”. Tylko jeden delegat, niezależnie od twierdzeń Engelsa, uważał, że „domaga się najwyższej organizacji klasy robotniczej”, a gdyby tak było, „wtedy strajk generalny nie byłby konieczny”. Był to delegat z reformatorskich brytyjskich związków zawodowych i „zaatakował” strajk generalny jako „absurdalną i niepraktyczną propozycję”. [Phil H. Goodstein, The Theory of the General Strike, s. 43-5]
Być może dlatego Engels nie zacytował ani jednego anarchisty, gdy opowiadał o swoim stanowisku w tej sprawie? Nie trzeba dodawać, że leniniści do dziś papugują twierdzenia Engelsa. Fakty są nieco inne. Oczywiste jest, że anarchistyczna strategia obalenia burżuazji jednym wielkim strajkiem generalnym ustalonym na konkretną datę istnieje tylko w głowach marksistów, nigdzie indziej. Po usunięciu zniekształceń wzniesionych przez Engelsa i powtórzonych przez Luksemburg, widzimy, że rewolucja 1905 roku i „historyczna dialektyka” nie potwierdziły, jak twierdzi Luksemburg, Engelsa i nie obaliły anarchizmu. Wręcz przeciwnie, ponieważ strajki generalne w Rosji dość ściśle odpowiadały anarchistycznym wyobrażeniom o tym, jak wyglądałby strajk generalny. Nic więc dziwnego, że Kropotkin argumentował, że strajk generalny z 1905 r. „pokazał”, że łacińscy robotnicy, którzy opowiadali się za strajkiem generalnym „jako bronią, której nie można się oprzeć w rękach robotników za narzucenie swojej woli”, mieli „rację” [Selected Writings on Anarchism and Revolution, s. 288]
W przeciwieństwie do Luksemburg, „ojczyzna Bakunina” nie była „miejscem pochówku nauk [anarchistycznych]”. [Op. Cit., s. 157] Jak twierdził Nicholas Walter, podczas gdy liczba rzeczywistych anarchistów była niewielka, „rewolucja 1905 roku była obiektywnie rewolucją anarchistyczną. Bunty wojskowe, powstania chłopskie i strajki robotnicze (zakończone strajkiem generalnym), doprowadziły do powstania rad żołnierzy i robotników […] i komun chłopskich, a także początek wywłaszczeń agrarnych i przemysłowych – wszystko to zgodnie z sugestiami pisarzy anarchistycznych od czasów Bakunina” [The Anarchist Past and Other Essays, s. 122] Prawdziwe pytanie brzmi, kiedy marksiści zorientują się, że cytowanie Engelsa nie czyni słusznym?
Ponadto, nie stając się powstaniem, jak podkreślali anarchiści, granice strajku generalnego zostały ujawnione w 1905 roku. W przeciwieństwie do niektórych syndykalistów z przełomu XIX i XX wieku, to ograniczenie było rozumiane przez najwcześniejszych anarchistów. W związku z tym postrzegali strajk generalny jako początek rewolucji, a nie jako samą rewolucję. Tak więc, dla wszystkich leninowskich relacji z rewolucji 1905 roku twierdzących, że jest to ich ideologia, fakty sugerują, że to anarchizm, a nie marksizm, co zostało potwierdzone. Luksemburg się myliła. Ojczyzna Bakunina stanowiła niezrównany przykład tego, jak dokonać rewolucji właśnie dlatego, że zastosowała (i potwierdziła) anarchistyczne idee dotyczące strajku generalnego (i, należy dodać, rad robotniczych). Marksiści (którzy wcześniej zacytowali Engelsa zachęcając do odrzucenia takich rzeczy) uznali, że odrzucenie na rzecz ich dogmatu pozostaje aktualne. Luksemburg, jak zauważył Bookchin, „rażąco przeinaczyła anarchistyczny nacisk na strajk generalny po rewolucji w Rosji w 1905 roku, aby uczynić go możliwym do zaakceptowania przez socjaldemokrację”. (Dodał, że Lenin „miał się zaangażować w to samo przeinaczenie w kwestii kontroli ludowej w State and Revolution.) [Towards an Ecological Society, s. 227]
Więc podczas gdy marksiści przywłaszczyli sobie pewne pojęcia anarchistyczne, nie oznacza to automatycznie, że oznaczają one dokładnie to samo. Raczej, jak pokazuje historia, za podobnie brzmiącą retoryką mogą kryć się radykalnie różne koncepcje. Jak argumentował Murray Bookchin, wiele marksistowskich tendencji „przywiązuje w zasadzie obce idee do usychających ram konceptualnych marksizmu – nie po to, by powiedzieć coś nowego, ale by zachować coś starego z ideologicznym formaldehydem – ze szkodą dla jakiegokolwiek wzrostu intelektualnego, któremu te różnice mają sprzyjać. Jest to mistyfikacja w najgorszym wydaniu, ponieważ nie tylko niszczy ona idee, ale również zdolność umysłu do radzenia sobie z nimi. Jeśli dzieło Marksa można dostosować do naszych czasów, to będzie ono traktowane jako nieoceniona część rozwoju idei, a nie jako pastisz, który jest uzasadniony jako ‘metoda’ lub stale ‘aktualizowany’ przez koncepcje pochodzące z obcej strefy idei”.[Op. Cit., s. 242]
To nie jest jakiś akademicki pogląd. Konsekwencje przywłaszczania sobie przez marksistów takich „obcych idei” (lub, bardziej poprawnie, retoryki związanej z tymi ideami) miały negatywny wpływ na rzeczywiste ruchy rewolucyjne. Na przykład definicja „kontroli robotniczej” Lenina była radykalnie inna niż obecna w ruchu komitetów fabrycznych podczas Rewolucji Rosyjskiej (co miało więcej wspólnego z anarchistycznym i syndykalistycznym użyciem tego terminu). Podobieństwa w retoryce pozwoliły ruchowi komitetu fabrycznego przejąć władzę nad bolszewikami. Po objęciu władzy stanowisko Lenina zostało wprowadzone w życie, podczas gdy stanowisko komitetów fabrycznych zostało zignorowane. Ostatecznie, pozycja Lenina była kluczowym czynnikiem w tworzeniu państwowego kapitalizmu, a nie socjalizmu w Rosji (więcej szczegółów w rozdziale H.3.14).
Nie przeszkadza to oczywiście współczesnym leninistom przywłaszczać sobie pojęcie kontroli robotniczej „bez mrugnięcia okiem. Chcąc wykorzystać zamieszanie, które obecnie szaleje w tym ruchu, ludzie ci mówią o ‘kontroli robotników’ tak, jakby a) mieli na myśli to, co politycznie niewyszukane oznacza (tzn. że ludzie pracujący powinni sami decydować o podstawowych sprawach związanych z produkcją) i b) jakby – i doktryna leninowska, której rzekomo się trzymają – zawsze popierała tego rodzaju postulaty, lub jakby leninizm zawsze widział w kontroli robotników powszechnie obowiązujący fundament nowego porządku społecznego, a nie tylko slogan, który ma być używany do celów manipulacyjnych w konkretnych i bardzo ograniczonych kontekstach historycznych”. [Maurice Brinton, The Bolsheviks and Workers’ Control, s. IV] To zderzenie popularnej idei kontroli robotniczej z leninowską było kluczową przyczyną niepowodzenia rewolucji rosyjskiej właśnie dlatego, że po objęciu władzy ta ostatnia została narzucona.
Zatem fakt, że leniniści przywłaszczyli sobie idee i postulaty wolnościowe (i klasy pracującej), nie oznacza w rzeczywistości, że dążymy do tego samego (jak to omówiliśmy w rozdziale H.3.1, daleko nam do tego). Użycie anarchistycznej/popularnej retoryki i sloganów niewiele znaczy i musimy przyjrzeć się treści proponowanych pomysłów. Biorąc pod uwagę spuściznę zawłaszczania wolnościowej terminologii w celu popularyzacji autorytarnych partii i jej późniejszego odrzucenia na rzecz autorytarnej polityki, gdy partia ta dojdzie do władzy, anarchiści mają silne podstawy, by z dużą dozą rezerwy przyjmować leninowskie roszczenia!
Tak samo z przykładami rzeczywistych obrotów. Jak zauważył Martin Buber, podczas gdy „Lenin chwali Marksa za to, że ‘jeszcze w 1852 r. nie postawił konkretnego pytania o to, co powinno być ustawione w miejsce maszyn państwowych po ich zniesieniu”, Lenin twierdził, że „tylko Komuna Paryska nauczyła Marksa tego”. Jednakże, jak słusznie zauważył Buber, Komuna Paryska „była urzeczywistnieniem myśli ludzi, którzy postawili to pytanie bardzo konkretnie […] Historyczne doświadczenie Komuny stało się możliwe tylko dlatego, że w sercach zapalonych rewolucjonistów żył obraz zdecentralizowanego, bardzo ‘zdewastowanego’ społeczeństwa, który to obraz podjęli się przełożyć na rzeczywistość. Duchowi ojcowie Komuny mieli taki ideał dążący do decentralizacji, którego Marks i Engels nie mieli, a przywódcy rewolucji 1871 roku próbowali, choć z niewystarczającymi uprawnieniami, rozpocząć realizację tej idei w samym środku rewolucji” [Paths in Utopia, s. 103-4] Tak więc, o ile Komuna Paryska i inne bunty klasy robotniczej są chwalone, o tyle ich oczywiste elementy anarchistyczne (które zwykle były często przewidywane przez myślicieli anarchistycznych) nie są wymieniane. To powoduje pewne dziwne dychotomie. Na przykład, wizja rewolucji Bakunina opiera się na federacji rad robotniczych, wyprzedzając marksistowskie poparcie dla takich ciał o dziesiątki lat, jednak marksiści twierdzą, że idee Bakunina nie mają nas czego nauczyć. Albo też Komuny Paryskiej chwalonej przez marksistów jako pierwsza ‘dyktatura proletariatu’, gdy wdraża ona federalizm, delegatów poddaje się mandatom i przywołuje wizję socjalizmu zrzeszeń, podczas gdy anarchizm określa się mianem ‘drobnomieszczańskiego’, mimo że idee te można odnaleźć w pracach Proudhona i Bakunina, które poprzedziły rewoltę 1871 roku!
Z tego możemy wyciągnąć dwa fakty. Po pierwsze, anarchizm z powodzeniem przewidział pewne aspekty rewolucji klasy robotniczej. Anarchista K. J. Kenafick stwierdził oczywistość argumentując, że jakiekolwiek „porównanie wykaże, że program określony [przez Komunię Paryską] jest […] system federalizmu, za którym Bakunin opowiadał się od lat, a który po raz pierwszy ogłosił Proudhon. Proudhoniści […] wywierali znaczne wpływy w Komunie. Ta ‘forma polityczna’ nie została więc „w końcu” odkryta; została odkryta wiele lat temu; a teraz udowodniono jej słuszność już samym faktem, że w czasie kryzysu pracownicy paryscy przyjęli ją niemal automatycznie, pod presją okoliczności, a nie w wyniku teorii, jako formę najbardziej odpowiednią do wyrażania aspiracji klasy robotniczej”. [Michael Bakunin and Karl Marx, s. 212-3] Zamiast być w jakiś sposób obcym klasie pracującej i jej walce o wolność, anarchizm w rzeczywistości opiera się na walce klasowej. Oznacza to, że nie powinno być zaskoczeniem, gdy idee anarchizmu są rozwijane i stosowane przez walczących, ponieważ te idee są tylko uogólnieniami wywodzącymi się z przeszłych walk klas robotniczych! Jeśli idee anarchistyczne są stosowane spontanicznie przez walczących, to dlatego, że sami wyciągają podobne wnioski z własnych doświadczeń.
Innym faktem jest to, że o ile główny nurt marksizmu często zawłaszcza sobie pewne aspekty teorii i praktyki wolnościowej, to czyni to wybiórczo i umieszcza je w autorytarnym kontekście, który podważa ich wolnościowy charakter. W ten sposób anarchistyczne poparcie dla rad robotniczych przekształca się przez leninistów w środek zapewniający władzę partyjną (tj. władzę państwową), a nie władzę klasy robotniczej lub samozarządzanie (tj. brak władzy). Podobnie, anarchistyczne poparcie dla przewodzenia przez przykład przekształca się w poparcie dla rządów partyjnych (i często dyktatorskich). Ostatecznie praktyka głównego nurtu marksizmu pokazuje, że idee wolnościowe nie mogą być selektywnie przeszczepiane na autorytarną ideologię i należy się spodziewać ich rozkwitu.
Co znamienne, ci marksiści, którzy uczciwie stosują idee anarchistyczne, są zazwyczaj określani przez swoich ortodoksyjnych towarzyszy jako „anarchiści”. Jako przykład marksistów przywłaszczających sobie szczerze idee wolnościowe, możemy wskazać na radę komunistyczną i nurty w ramach autonomicznego marksizmu. Radni komuniści zerwali z bolszewikami w kwestii tego, czy partia będzie sprawować władzę, czy też rady robotnicze. Nie trzeba dodawać, że Lenin nazwał ich „anarchistycznym odchyleniem”. Prądy w ramach autonomicznego marksizmu zbudowały radę na komunistycznej tradycji, podkreślając znaczenie skupienia analizy na walce klas robotniczych jako kluczowej dynamice w społeczeństwie kapitalistycznym.
W ten sposób są one sprzeczne z głównym nurtem marksistowskiej ortodoksji i przyjmują perspektywę wolnościową. Jak twierdził wolnościowy socjalista Cornelius Castoriadis, „teoria ekonomiczna objaśniona [przez Marksa] w ‘Kapitale’ opiera się na postulacie, że kapitalizm zdołał całkowicie i skutecznie przekształcić robotnika – który jawi się tam jedynie jako siła robocza – w towar; dlatego też wartość użytkowa siły roboczej – korzystanie z niej przez kapitalistów – jest, jak w przypadku każdego towaru, całkowicie zdeterminowana przez korzystanie, ponieważ jej wartość giełdowa – płaca – jest zdeterminowana wyłącznie przez prawa rynku […] Ten postulat jest konieczny, aby istniała ‘nauka o ekonomii’ zgodnie z fizyczno-matematycznym modelem Marksa, po którym następuje […] Zaprzecza on jednak najistotniejszemu faktowi kapitalizmu, a mianowicie temu, że wartość użytkowa i wartość wymiany siły roboczej są obiektywnie nieokreślone; są one zdeterminowane raczej przez walkę między pracą a kapitałem zarówno w produkcji, jak i w społeczeństwie. Oto ostateczny korzeń ‘obiektywnych’ sprzeczności kapitalizmu […] Paradoks polega na tym, że Marks, ‘wynalazca’ walki klasowej, napisał monumentalne dzieło o zjawiskach zdeterminowanych przez tę walkę, w którym sama walka była całkowicie nieobecna”.[Political and Social Writings, vol. 2, s. 202-3] Castoriadis objaśnił słabości wizji Marksa w swoim “Modern Capitalism and Revolution.” [Op. Cit., s. 226-343]
Odrzucając to dziedzictwo, na którym opiera się główny nurt marksizmu i podkreślając rolę walki klasowej, marksizm autonomiczny zdecydowanie zrywa z głównym nurtem marksistowskim i przyjmuje stanowisko związane wcześniej z anarchistami i innymi wolnościowymi socjalistami. Kluczowa rola walki klasowej w unieważnieniu wszystkich deterministycznych „praw” gospodarczych została wyrażona przez francuskich syndykalistów na początku XX wieku. To spostrzeżenie wyprzedziło prace Castoriadisa i rozwój marksizmu autonomicznego o ponad 50 lat i jest warte długiego cytatu: „Kamień węgielny socjalizmu […] proklamuje, że co do zasady, średnia płaca nie będzie wyższa niż ta, której pracownik ściśle wymaga do przeżycia. I powiedziano: ‘Ta liczba jest dyktowana wyłącznie przez presję kapitalistyczną, a to może nawet zepchnąć ją poniżej minimum niezbędnego do utrzymania człowieka pracującego. […] Jedyną zasadą w odniesieniu do poziomu płac jest duża lub niewielka podaż siły roboczej […]Na dowód nieugiętego działania tego prawa płac dokonano porównań między pracownikiem a towarem: jeśli na rynku jest przesyt ziemniaków, to są one tanie; jeśli są rzadkie, to ceny rosną[…] Tak samo jest z człowiekiem pracującym, powiedziano: jego zarobki wahają się w zależności od obfitej podaży lub braku siły roboczej!Nie zabrano głosu przeciwko nieugiętym argumentom tego absurdalnego rozumowania: tak więc prawo płac może być uznane za słuszne […] tak długo, jak długo pracujący mężczyzna [lub kobieta] jest zadowolony z tego, że jest towarem! Tak długo, jak długo, jak worek ziemniaków, pozostaje bierna i obojętna i wytrzymuje wahania rynku […] Tak długo, jak wygina plecy i znosi wszystkie przytyki szefów […] prawo płacy uzyskuje.Ale sprawy przybierają inny obrót w momencie, w którym błysk świadomości porusza tego robotnika-ziemniaka do życia. Kiedy zamiast skazać się na bezwładność, brak kręgosłupu moralnego, rezygnację i bierność, robotnik budzi się do swojej wartości jako człowiek, a duch buntu obmywa go: kiedy rusza sam siebie, energiczny, rozmyślny i aktywny […] gdy blok pracy ożyje, i sam rusza […] wtedy, śmieszna równowaga prawa płac zostaje zachwiana” [Emile Pouget, Direct Action, s. 9-10]
I rzeczywiście, Marks porównał pracownika do towaru, stwierdzając, że siła robocza „jest towarem, ani więcej, ani mniej niż cukier. Pierwsza jest mierzona przez zegar, druga przez skalę” [Selected Works, s. 72] Jednak, jak twierdził Castoridias, w przeciwieństwie do cukru, wydobycie wartości użytkowej siły roboczej „nie jest operacją techniczną; jest to proces gorzkiej walki, w którym przez połowę czasu, co by rzec, kapitaliści okazują się przegranymi”. [Op. Cit., s. 248] Fakt, który Pouget podkreślił w swojej krytyce głównego nurtu socjalistycznego:“Na rynku pracy pojawił się nowy czynnik: wola pracownika! Ten czynnik, nieistotny przy ustalaniu ceny buszelu ziemniaków, ma wpływ na ustalanie płac; jego wpływ może być duży lub mały, zależnie od stopnia natężenia siły roboczej, która jest wynikiem zgody pojedynczych woli bijących zgodnie – ale niezależnie od tego, czy jest silna, czy słaba, nie można temu zaprzeczyć.Tak więc spójność robotników wyczuwa siłę kapitalistyczną, która jest w stanie przeciwstawić się jej. Nierówność między dwoma przeciwnikami – której nie można zaprzeczyć, gdy wyzyskiwacz konfrontowany jest tylko przez człowieka pracującego na własną rękę – zostaje wyrównana proporcjonalnie do stopnia spójności osiągniętego przez blok robotniczy. Odtąd opór proletariacki, czy to utajony, czy ostry, jest zjawiskiem codziennym: spory między pracą a kapitałem nabierają tempa. Pracujący nie zawsze wychodzą zwycięsko z tych częściowych walk: jednak nawet po pokonaniu robotnicy walczący nadal odnoszą pewne korzyści: ich opór hamuje presję ze strony pracodawców i często zmusza pracodawcę do spełnienia niektórych postawionych żądań”. [Op. Cit., s. 10]
Najlepsze nurty autonomicznego marksizmu podzielają ten anarchistyczny nacisk na siłę ludu pracującego do przekształcania społeczeństwa i wpływu na funkcjonowanie kapitalizmu. Nic dziwnego, że większość autonomicznych marksistów odrzuca ideę partii awangardowej i zamiast tego, podobnie jak komuniści rad, podkreślają potrzebę autonomicznej samoorganizacji i aktywności klasy robotniczej (stąd nazwa!). Zgadzają się z Pougetem, gdy argumentował, że akcja bezpośrednia „oznacza wyzwolenie dla mas ludzkości”, „stawia na epokę cudów – cudów z Nieba, cudów od państwa – i, w przeciwieństwie do nadziei pokładanych w „opatrzności” (bez względu na to, czym one są), ogłasza, że będzie działać zgodnie z maksymą: zbawienie leży w nas samych!” [Op. Cit., s. 3] Dlatego opierają się na anarchistycznych ideach i retoryce (dla wielu, niewątpliwie nieświadomie) i wyciągają anarchistyczne wnioski. Można to zobaczyć w pracach wiodącego amerykańskiego autonomicznego marksisty Harry’ego Cleavera. Jego znakomity esej „Kropotkin, Self-Valorisation and the Crisis of Marxism” jest zdecydowanie najlepszym marksistowskim opisem idei Kropotkina i pokazuje podobieństwa między komunistycznym anarchizmem a autonomicznym marksizmem. [Anarchist Studies, vol.2 , nr. 2, s. 119-36] Oba, jak zauważa, podzielają „powszechne postrzeganie i współczucie dla siły pracowników do samodzielnego działania” bez względu na „istotne różnice” w innych kwestiach. [Reading Capital Politically, s. 15]
W związku z tym powiązania między najlepszymi marksistami a anarchizmem mogą być znaczne. Oznacza to, że niektórzy marksiści przyjęli wiele anarchistycznych idei i stworzyli wersję marksizmu, która ma zasadniczo charakter wolnościowy. Niestety, takie formy marksizmu zawsze stanowiły w nim prąd mniejszości. W większości przypadków przywłaszczenie anarchistycznych idei przez marksistów było po prostu próbą uczynienia głównego nurtu autorytarnego marksizmem bardziej atrakcyjnym, a o takich zapożyczeniach szybko zapominano po przejęciu władzy.
Dlatego zawłaszczania retoryki i etykiet nie należy mylić z podobieństwem celów i pomysłów. Lista grup, które wykorzystały nieodpowiednie etykiety do powiązania swoich pomysłów z innymi, bardziej atrakcyjnymi, jest długa. Liczy się treść. Jeśli wolnościowe pomysły są wznoszone, pojawia się pytanie, czy są one wykorzystywane po prostu w celu uzyskania wpływów, czy też symbolizują zmianę od serca. Jak argumentował Bookchin: „Ostatecznie trzeba będzie wytyczyć linię, która z definicji wyklucza każdy projekt, który może przechylić decentralizację na stronę centralizacji, bezpośrednią demokrację na stronę przedstawicielskiej władzy, instytucje wolnościowe na stronę biurokracji i spontaniczność na stronę autorytetu. Taka linia, podobnie jak bariera fizyczna, musi nieodwołalnie oddzielić wolnościową strefę teorii i praktyki od hybryd socjalizmów, które mają tendencję do jej degenerowania. Strefa ta musi opierać swoje antyautorytarne, utopijne i rewolucyjne zobowiązania na uznaniu samej siebie, w skrócie, na sposobie, w jaki się określa […] przyznanie się do dominacji oznacza przekroczenie linii oddzielającej strefę wolnościową od socjalizmu [państwowego]”. [Op. Cit., s. 223-4]
Dopóki nie wiemy dokładnie, do czego dążymy, jak się tam dostać i kim są nasi prawdziwi sojusznicy, otrzymamy paskudną niespodziankę, gdy nasi samozwańczy „sojusznicy” przejmą władzę. Jako taka, każda próba zawłaszczenia anarchistycznej retoryki w autorytarną ideologię po prostu się nie powiedzie i stanie się jedynie maską przesłaniającą rzeczywiste cele danej partii. Jak pokazuje historia.