Jednym z powszechnych argumentów przeciwko anarchizmowi jest to, że jest on ‘antydemokratyczny’ (lub ‘elitarny’). Na przykład członek Brytyjskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (British Socialist Workers Party) potępia anarchizm za to, że jest „z konieczności głęboko antydemokratyczny” ze względu na swoje „założenie o absolutnej suwerenności indywidualnego ego przeciwko narzucaniu mu jakiejkolwiek ‘władzy’”, która, jak twierdzi, jest „koncepcją wyraźnie anarchistyczną”. Stanowisko to jest „idealistyczną koncepcją”, w której „każda władza jest postrzegana jako despotyczna; ‘wolność’ i ‘władza’ (a więc ‘wolność’ i ‘demokracja’) są przeciwieństwami. To założenie opozycji do ‘władzy”; było wspierane przez liberalizm”. Kontrastuje to z marksistowskim „materialistycznym rozumieniem społeczeństwa”, w którym „było jasne, że ‘władza’ jest niezbędna w każdym społeczeństwie, w którym praca jest pracą zespołową”. [Derek Howl, “The Legacy of Hal Draper,” s. 137-49, International Socialism, nr. 52, s. 145] Hal Draper argumentuje to tak: „Przez ‘zasadę władzy’ konsekwentny anarchista rozumie zasadniczy sprzeciw wobec jakiegokolwiek sprawowania władzy, w tym sprzeciw wobec władzy wywodzącej się z najpełniejszej demokracji i sprawowanej w sposób całkowicie demokratyczny […] Ze wszystkich ideologii anarchizm jest zasadniczo najbardziej antydemokratyczny, ponieważ jest nie tylko niezmiennie wrogi demokracji w ogóle, ale szczególnie każdej socjalistycznej demokracji najbardziej idealnej, jaką można sobie wyobrazić”.
Taki argument jest po prostu niedorzeczny. Jest on wadliwy na tak wielu poziomach, że trudno wiedzieć od czego zacząć. Oczywistym miejscem zdawałoby się twierdzenie, że anarchizm jest najbardziej „fundamentalny pod względem antydemokratycznościco do zasady”. Więc, biorąc pod uwagę, że są faszyści, monarchiści, zwolennicy (jak Trocki) ‘dyktatury partyjnej’ i mnóstwo innych, którzy opowiadają się za rządami mniejszości (nawet przez jedną osobę) nad wszystkimi innymi, czy można bezpośrednio argumentować, że anarchizm jest najbardziej ‘antydemokratyczny’, ponieważ opowiada się za wolnością wszystkich? Czy idea i praktyka absolutnej monarchii i faszyzmu jest naprawdę bardziej demokratyczna niż anarchizm? Oczywiście nie, choć wskazuje to na jakość tego rodzaju argumentów. Podobnie pojęcie, że liberalizm opiera się na ‘założeniu opozycji do ‘władzy’”, nie może być poparte nawet przypadkowym zrozumieniem tego tematu. Ideologia ta zawsze szukała sposobów na uzasadnienie struktur władzy państwa liberalnego, nie wspominając już o hierarchiach tworzonych przez kapitalistyczną własność prywatną. Tak więc pojęcie, że liberalizm jest przeciwny ‘władzy’, jest trudne do pogodzenia zarówno z jego teorią, jak i z rzeczywistością.
Innym oczywistym punktem jest to, że anarchiści nie postrzegają każdej władzy jako ‘despotycznej’. Jak omawiamy w sekcji H.4, to powszechne marksistowskie twierdzenie nie jest po prostu prawdziwe. Anarchiści zawsze bardzo wyraźnie podkreślali, że odrzucają określone rodzaje władzy, a nie ‘władzę’ jako taką. W rzeczywistości, przez termin ‘główny autorytet’ Bakunin rozumiał władzę hierarchiczną, a nie wszelkie formy ‘władzy’. To wyjaśnia dlaczego Kropotkin argumentował, że „pochodzenie anarchistycznej koncepcji społeczeństwa” leży w „krytyce hierarchicznych organizacji i autorytarnych koncepcji społeczeństwa” i podkreślał, że anarchizm „odmawia wszelkiej hierarchicznej organizacji”. [Anarchism, s. 158 i s. 137]
Oznacza to, że podejmowanie i trzymanie się zbiorowych decyzji nie jest aktem władzy. Raczej są one po prostu wyrazem indywidualnej autonomii. Oczywiste jest, że w większości działań istnieje potrzeba współpracy z innymi ludźmi. Rzeczywiście, życie wiąże się z „absolutną suwerennością indywidualnego ego” (jak gdyby anarchiści tacy jak Bakunin używali takich terminów!) będące „ograniczone” przez korzystanie z tej „suwerenności”. Weźmy, na przykład, grę w piłkę nożną. Wiąże się to ze znalezieniem innych osób, które chcą zagrać w grę, organizowaniem się w zespoły, uzgadnianiem zasad itp. Wszystkie straszne naruszenia „absolutnej suwerenności indywidualnego ego”, ale to właśnie „suwerenność jednostki” spowodowała przede wszystkim chęć do gry. Jakiego rodzaju „suwerenność” jest tą, która neguje samą siebie, gdy jest wykonywana? Oczywiste jest więc, że marksistowskie „podsumowanie” idei anarchistycznych w tej kwestii, podobnie jak wielu innych, jest dotknięte ubóstwem.
I, co zaskakujące, uważamy, że anarchistyczni myśliciele, tacy jak Bakunin i Kropotkin, atakują tę ideę „absolutnej suwerenności indywidualnego ego” w najbardziej surowych kategoriach. Rzeczywiście, uważali oni, że jest to teoria burżuazyjna, która po prostu istnieje, aby uzasadnić ciągłą dominację i wyzysk ludzi klasy robotniczej przez klasę rządzącą. Kropotkin dość wyraźnie rozpoznał swoją anty-indywidualną i niewolniczą naturę, nazywając ją „autorytarnym indywidualizmem, który nas dusi” i podkreślając jej „płytką, a przez to ogłupiałą” naturę. [Conquest of Bread, s. 130] Podobnie, niewiele dobrego zrobiłby argument marksistowski, gdyby zacytowali Bakunina twierdząc, że „wolność jednostek nie jest bynajmniej sprawą indywidualną. Jest to sprawa zbiorowa, wytwór zbiorowy. Żadna jednostka nie może być wolna poza ludzkim społeczeństwem lub bez jego współpracy” lub że uważał „indywidualizm” za „zasadę burżuazyjną” [The Basic Bakunin, s. 46 i s. 57] Nie miał nic innego jak pogardę dla, jak sam to ujął, „tej indywidualistycznej, egoistycznej, złośliwej i złudnej wolności”, którą „wychwalały” wszystkie „szkoły burżuazyjnego liberalizmu”. [Michael Bakunin: Selected Writings, s. 196]
Być może, oczywiście, ci dwaj słynni anarchiści nie byli w rzeczywistości „konsekwentnymi” anarchistami, ale to twierdzenie jest wątpliwe.
Pojęcie, że anarchizm jest z natury rzeczy skrajną formą „indywidualizmu”, wydaje się być wielkim założeniem marksizmu. Stąd ciągłe powtarzanie tego „faktu” i nieustanna próba łączenia rewolucyjnego anarchizmu z ideami Stirnera (jedynego anarchisty, który podkreślał znaczenie „ego”). Engels mówi więc o „Stirnerze, wielkim proroku współczesnego anarchizmu – Bakunin wiele od niego czerpał[…] Bakunin zmieszał [Stirnera] z Proudhonem i nazwał mieszankę ‘anarchizmem’”. Dla Marksa, „Bakunin tylko przetłumaczył anarchię Proudhona i Stirnera na surowy język Tatarów”. [Marx, Engels and Lenin, Anarchism and Anarcho-Syndicalism, s. 175 i s. 153] W rzeczywistości, oczywiście, Stirner był w zasadzie nieznany ruchowi anarchistycznemu, dopóki jego książka nie została ponownie odkryta pod koniec XIX wieku i nawet wtedy jego wpływ był ograniczony. Jeśli chodzi o Bakunina, to o ile jego dług wobec Proudhona jest dobrze znany i oczywisty, to związek ze Stirnerem wydaje się istnieć tylko w głowach Marksa i Engelsa. Jak zauważa Mark Leier, „nie ma żadnych dowodów na to […] Bakunin wspomina o Stirnerze dokładnie raz w swoich pracach zebranych, a potem tylko przelotnie […] O ile można to stwierdzić, Bakunin nie miał żadnego, nawet negatywnego, zainteresowania pomysłami Stirnera” [Bakunin: The Creative Passion, s. 97] Proudhon również nie był pod wpływem Stirnera (wątpię, by nawet o nim wiedział), podczas gdy Stirner krytykował francuskiego anarchistę. Czy to oznacza, że Stirner jest jedynym „konsekwentnym” anarchistą? Co więcej, nawet jeśli chodzi o Stirnera, marksistowskie diatryby na temat „absolutnej suwerenności indywidualnego ego” nie zauważają, że sam egoista opowiadał się za organizacją („związek egoistów”) i doskonale zdawał sobie sprawę, że wymaga on uzgodnień między jednostkami, które abstrahując, ograniczały „wolność” (związek „oferuje większą swobodę”, a jednocześnie zawiera mniejszą ilość „wolności”). [The Ego and Its Own, s. 308]
Anarchizm wywodzi się oczywiście z greckiego „bez autorytetu” lub „bez władców” i to, o dziwo, samostanowi anarchistyczną teorię i wizję lepszego świata. Oznacza to, że anarchizm jest przeciwny „dominacji człowieka przez człowieka” (kobiety przez kobietę, kobiety przez mężczyznę itd.). Jednakże, „świadomość przeniknęła przez masy rządzone[…] ludzie zbuntowali się przeciwko formie władzy i wtedy poczuli się najbardziej uwierani. Ten duch buntu w jednostkach i w masach jest naturalnym i koniecznym owocem ducha dominacji, ochrony godności ludzkiej i zbawiciela życia społecznego”. Tak więc „wolność jest koniecznym wstępem do każdego prawdziwego i równego stowarzyszenia ludzkiego”. [Charlotte Wilson, Anarchist Essays, s. 54 i s. 40] Innymi słowy, anarchizm wywodzi się z walki uciśnionych z ich władcami i jest wyrazem wolności indywidualnej i społecznej. Anarchizm zrodził się z walki klasowej.
Uznając wolność jednostki za dobrą rzecz, następnym pytaniem jest, jak wolne jednostki współpracują ze sobą w taki sposób, aby zapewnić sobie stałą wolność („Wiara w wolność zakłada, że ludzie mogą współpracować”). [Emma Goldman, Red Emma Speaks, s. 442]). Sprawia to, że każde stowarzyszenie musi być równouprawnione. Można to zrobić tylko wtedy, gdy wszyscy zaangażowani biorą znaczący udział w procesie decyzyjnym i z tego powodu anarchiści podkreślają potrzebę samorządności (zwykle nazywanej samozarządzaniem) zarówno jednostek, jak i grup. Samozarządzanie w ramach wolnych stowarzyszeń i podejmowanie decyzji od dołu do góry jest jedynym sposobem na wyeliminowanie dominacji. Sami bowiem podejmując o sobie decyzje, automatycznie kończymy podział społeczeństwa na rządzących i rządzonych (tj. kończymy hierarchię). Ponieważ anarchizm wyraźnie oznacza poparcie dla wolności i równości, automatycznie oznacza on sprzeciw wobec wszelkich form hierarchicznej organizacji i autorytarnych stosunków społecznych. Oznacza to, że anarchistyczne poparcie dla wolności jednostki nie kończy się, jak twierdzi wielu marksistów, na zaprzeczeniu organizacji lub zbiorowego podejmowania decyzji, ale raczej na poparciu dla grup zarządzanych przez siebie. Tylko taka forma organizacji może położyć kres podziałowi społeczeństwa na rządzących i rządzonych, ciemiężonych i uciskanych, wyzyskiwanych i eksploatowanych oraz stworzyć środowisko, w którym jednostki mogą się zrzeszać, nie odmawiając im wolności i równości.
Dlatego też budująca strona anarchizmu (która naturalnie wypływa z opozycji do władzy) prowadzi do teorii politycznej, która twierdzi, że ludzie muszą bezpośrednio kontrolować własne problemy, organizacje i sprawy. Oznacza to, że wspieramy zgromadzenia masowe i ich federacje za pośrednictwem rad upoważnionych delegatów, którzy zostaną odwołani, jeśli złamią swoje mandaty (tj. będą działać tak, jak uznają za stosowne, tj. jako politycy lub biurokraci, a nie jak chcą ludzie, którzy ich wybrali). W ten sposób ludzie bezpośrednio rządzą sobą i kontrolują swoje własne życie, pozwalając tym, których dotyczy dana decyzja, mieć w niej swój udział i w ten sposób zarządzać swoimi sprawami bezpośrednio i bez hierarchii. Zamiast implikować „indywidualizm”, który zaprzecza znaczeniu stowarzyszania się i wolności, jaką może ono generować, anarchizm implikuje sprzeciw wobec hierarchii we wszystkich jej formach i poparcie dla wolnego stowarzyszania się równych sobie. Innymi słowy, anarchizm może być ogólnie rozumiany jako wsparcie dla samorządu lub samozarządzania, zarówno przez jednostki, jak i przez grupy.
Podsumowując, anarchistyczne wsparcie dla wolności indywidualnej wiąże się z podobnym wsparciem dla grup zarządzanych przez siebie. W takich grupach jednostki współpracują ze sobą jak równy z równym, aby zmaksymalizować swoją wolność. Dla anarchistów oznacza to, że marksiści mylą po prostu współpracę z przymusem, porozumienie z władzą, zrzeszanie z podporządkowaniem. W ten sposób marksistowska „materialistyczna” koncepcja władzy wypacza pozycję anarchistyczną, a po drugie, jest skrajnie nadhistoryczna. Różne formy podejmowania decyzji są zestawiane razem, niezależnie od różnych form, jakie mogą one przybierać. Aby zrównać hierarchiczny i samodzielnie zarządzany proces decyzyjny, antagonistyczne i harmonijne formy organizacji, wyalienowana władza lub władza zachowana w rękach osób, których bezpośrednio dotyczy, mogą być jedynie źródłem nieporozumień. Zamiast być podejściem „materialistycznym”, podejście marksistowskie to czysty idealizm filozoficzny – postulowanie koncepcji ahistorycznych niezależnie od jednostek i społeczeństw, które generują konkretne relacje społeczne i sposoby współpracy.
Podobnie śmiesznie byłoby zauważyć, że sami marksiści zwyczajowo odrzucają demokratyczną władzę, gdy im to pasuje. Nawet ten „wyższy rodzaj demokracji” sowieckiej był ignorowany przez partię bolszewicką, gdy była u władzy. Jak omawiamy w rozdziale H.6.1, w obliczu wyborów niebolszewickich większości do sowietów, bolszewickie siły zbrojne zostały wykorzystane do obalenia wyników. Ponadto, raz nie mogąc już liczyć na większość wyborczą, manipulowali oni okręgami wyborczymi. W miejscu pracy bolszewicy zastąpili robotniczą demokrację gospodarczą „jednoosobowym kierownictwem”, powoływanym z góry przez państwo, uzbrojonym we „władzę dyktatorską” (patrz punkt H.3.14). Jak omówiono w rozdziale H.3.8, bolszewicy uogólnili swoje doświadczenia związane z wykonywaniem władzy dla wyraźnego poparcia dyktatury partyjnej. W latach dwudziestych i trzydziestych Trocki powtarzał ten wniosek i wielokrotnie opowiadał się za dyktaturą partyjną, wzywając partię do wykorzystania swojej władzy w celu zmiażdżenia opozycji w klasie robotniczej do jej rządów. Dla tradycji bolszewickiej siła partii do ignorowania życzeń klasy, którą rzekomo reprezentuje, jest podstawowym stanowiskiem ideologicznym.
Pamiętajcie więc, kiedy Lenin lub Trocki opowiadają się za „dyktaturą partyjną”, nadrzędnością demokratycznych decyzji mas przez partię, eliminacją komitetów pracowniczych na rzecz mianowanych menedżerów uzbrojonych w „dyktatorską” władzę lub kiedy bolszewicy rozwiązali sowiety z niebolszewicką większością, to właśnie anarchizm jest zasadniczo „antydemokratyczny”! W sumie to, że każdy może twierdzić, iż anarchizm jest bardziej „antydemokratyczny” niż leninizm jest żartem.
Jednak wszystkie te antydemokratyczne akty wpisują się w „materialistyczną” koncepcję marksistowską Howla, zgodnie z którą „’władza’ jest niezbędna w każdym społeczeństwie, w którym praca jest oparta na współpracy”. Ponieważ „władza” jest niezbędna, a wszystkie formy zbiorowego podejmowania decyzji są z konieczności „autorytarne” i wiążą się z „podporządkowaniem”, nie ma znaczenia, w jaki sposób organizowane są kolektywy i jak podejmowane są decyzje. Stąd brak troski o wolność ludzi pracy poddanych (swoiście mieszczańskim) formom władzy preferowanym przez Lenina i Trockiego. Właśnie z tego powodu, aby odróżnić egalitarne (a więc wolnościowe) formy organizacji i podejmowania decyzji od autorytarnych, anarchiści nazywali siebie „antyautorytarystami”.
Nawet jeśli zignorujemy wszystkie antydemokratyczne akty bolszewizmu (lub uzasadnimy je problemami rewolucji rosyjskiej, jak większość leninowców), antydemokratyczny charakter idei leninowskich nadal wysuwa się na pierwszy plan. Leninowskie poparcie dla scentralizowanej władzy państwowej sprawia, że ich atak na anarchizm jako „antydemokratyczny” jest jasny i ostatecznie powoduje, że o sprawach milionów decyduje garstka ludzi w Komitecie Centralnym partii awangardowej. Jako przykład omówimy argumenty Trockiego przeciwko ruchowi Machnowszczyny na Ukrainie.
Dla Trockiego, Machnowszczyzna była przeciwna „sowieckiej władzy”. To, jak twierdził, była po prostu „władza wszystkich lokalnych radzieckich na Ukrainie”, ponieważ wszyscy oni „uznają centralną władzę, którą sami wybrali”. W związku z tym Machnowcy odrzucili nie tylko władzę centralną, ale także miejscowych sowietów. Trocki sugerował również, że w Rosji nie ma „wyznaczonych” osób, ponieważ „w Rosji nie ma władzy prócz tej, która jest wybierana przez całą klasę robotniczą i chłopów pracujących”. To powoduje [!] że dowódcy mianowani przez sowiecki rząd centralny są umiejscowieni na swoich stanowiskach z woli milionów ludzi pracy. Podkreślił, że można mówić o „mianowanych” osobach „tylko na rozkaz burżuazyjny, gdy carscy urzędnicy lub mieszczańscy ministrowie mianują według własnego uznania dowódców, którzy podporządkowują poddanych żołnierzy klasom burżuazyjnym”. Kiedy na początku 1919 r. Machnowcy próbowali zwołać czwartą regionalną konferencję chłopów, robotników i partyzantów w celu omówienia postępów wojny domowej, Trocki, co nie było zaskoczeniem, „kategorycznie jej zakazał”. Z typowym elitaryzmem zauważył, że ruch Machnowski miał „swoje korzenie w masie ignorantów”! [How the Revolution Armed, vol. II, s. 277, s. 280, s. 295 i s. 302]
Innymi słowy, ponieważ rząd bolszewicki został w przeszłości obdarzony władzą przez narodowy Kongres Radziecki (i pozostał tam tylko dzięki manipulacji okręgami wyborczymi i rozwiązywaniu sowietów), miał on (jako jego przedstawiciel) prawo zakazać konferencji, która wyrażałaby życzenia milionów robotników, chłopów i partyzantów walczących o rewolucję! Łatwo zauważyć fałszywy charakter jego argumentów. Zamiast wykonywać wolę milionów robotników, Trocki po prostu wykonywał swoją wolę. Nie konsultował się z tymi milionami ani z miejscowymi sowietami, którzy w ideologii bolszewickiej oddali swoją władzę garstce ludzi w komitecie centralnym Partii Bolszewickiej. Zakazując konferencji, bardzo skutecznie podważał praktyczną, funkcjonalną demokrację milionów i zastąpił ją czysto formalną „demokracją” opartą na wzmocnieniu pozycji kilku liderów w centrum. Tak, w rzeczy samej, to prawdziwa demokracja w działaniu, kiedy jedna osoba może odmówić rewolucyjnemu narodowi prawa do decydowania o własnym losie!
Bez zaskoczeń, anarchista Nestor Machno odpowiedział, twierdząc, że uważa za „nienaruszalne prawo robotników i chłopów, prawo zdobyte przez rewolucję, do zwoływania kongresów na własny użytek, do omawiania swoich spraw. Dlatego zakaz władz centralnych zwoływania takich kongresów […] stanowi bezpośredni i bezczelnygwałt praw pracowników” [zacytował Peter Arshinov, The History of the Makhnovist Movement, s. 129] Pozostawimy czytelnikom decyzję, który z nich, Trocki czy Machno, pokazał zasadniczo „antydemokratyczną” perspektywę.
Co więcej, istnieje kilka teoretycznych kwestii, które należy poruszyć w tej sprawie. Zauważmy na przykład, że nie próbuje się odpowiedzieć na proste pytanie, dlaczego zdobycie 51% głosów grupy automatycznie czyni słusznym! Uznaje się za rzecz oczywistą, że mniejszość powinna podporządkować się woli większości, zanim taka wola zostanie nawet podjęta. Czy oznacza to, na przykład, że marksiści odmawiają mniejszościom prawa do obywatelskiego nieposłuszeństwa, jeżeli większość działa w sposób, który szkodzi ich wolnościom i równości? Jeżeli, na przykład, większość w danej społeczności zdecyduje się na wdrożenie praw rasowych, czy oznacza to, że marksiści sprzeciwialiby się dyskryminowanej mniejszości, podejmując bezpośrednie działania w celu ich podważenia i zniesienia? Albo, aby wziąć przykład bliżej marksizmu, w 1914 roku przywódcy Partii Socjaldemokratycznej w niemieckim parlamencie głosowali za wsparciem wojny. Antywojenna mniejszość tej grupy szła w parze z większością w imię „demokracji”, „jedności“ i „dyscypliny”. Czy Howl i Draper twierdziliby, że mieli rację? Jeśli nie mieli prawa zdradzać idei marksizmu i międzynarodowej solidarności klasy robotniczej, to dlaczego nie? Poddali się przecież „najdoskonalszej socjalistycznej demokracji” i tak, przypuszczalnie, podjęli słuszną decyzję.
Krótko mówiąc, argumenty, że anarchiści są „antydemokratyczni” są skrajnie wątpliwe, o ile nie hipokrytyczne.
Ogólną zasadą jest, że anarchiści nie mają problemu z zaakceptowaniem przez mniejszość decyzji większości po procesie swobodnej debaty i dyskusji. Jak argumentujemy w sekcji A.2.11, takie zbiorowe podejmowanie decyzji jest zgodne z zasadami anarchistycznymi – w istocie, opiera się na nich. Rządząc sobą bezpośrednio, wykluczamy innych rządzących nami. Nie robimy jednak z tego fetyszu, uznając, że w pewnych okolicznościach mniejszość musi i powinna ignorować decyzje większości. Na przykład, jeśli większość organizacji decyduje się na politykę, którą mniejszość uważa za katastrofalną, to dlaczego miałaby podążać za większością? Tak samo, jeśli większość podejmie decyzję, która szkodzi wolności i równości nie-opresyjnej i nieeksploatującej się mniejszości, wówczas mniejszość ta ma prawo do odrzucenia „władzy” większości. Słowami Carole Pateman: „Istotą liberalnej teorii umów społecznych jest to, że jednostki powinny obiecywać lub zawierać umowy z przedstawicielami, służąc w charakterze przedstawicieli tym, od których dostali prawo do podejmowania decyzji politycznych […] Obiecywanie […] jest wyrazem wolności i równości jednostki, a jednocześnie zobowiązuje jednostki na przyszłość. Obiecywanie oznacza również, że jednostki są zdolne do samodzielnego osądzania i racjonalnego zastanawiania się, a także do oceny i zmiany własnych działań i relacji; niekiedy obietnice mogą być słusznie złamane. Jednakże obietnica posłuszeństwa jest zaprzeczeniem lub ograniczeniem, w większym lub mniejszym stopniu, wolności i równości jednostek oraz ich zdolności do korzystania z tych zdolności. Obietnica posłuszeństwa jest stwierdzeniem, że w pewnych dziedzinach osoba składająca obietnicę nie ma już swobody w korzystaniu ze swoich możliwości i decydowaniu o własnych działaniach i nie jest już równa, lecz podrzędna”. [The Problem of Political Obligation, s. 19]
Tak więc dla anarchistów, demokracja, która nie wiąże się z indywidualnymi prawami do sprzeciwu, niezgody i praktykowania obywatelskiego nieposłuszeństwa, naruszyłaby wolność i równość, te same wartości, które marksiści zazwyczaj twierdzą, że są w centrum ich polityki. Twierdzenie, że anarchizm jest „antydemokratyczny” zasadniczo ukrywa argument, że mniejszość musi stać się niewolnikiem większości – bez prawa do sprzeciwu, gdy większość się myli (w praktyce oczywiście zazwyczaj chodzi o nakazy i prawa ze strony mniejszości wybieranej do władzy). W rzeczywistości pragnie, aby mniejszość była podporządkowana, a nie równa większości. Anarchiści_stki natomiast, ponieważ popieramy samozarządzanie, uznajemy również znaczenie odmienności i indywidualności – w istocie, ponieważ jesteśmy za samozarządzaniem („demokracja” nie przesądza o sprawiedliwości), popieramy również wolność jednostki, która jest jego uzasadnieniem. Popieramy wolność jednostek, ponieważ tak gorliwie wierzymy w samozarządzanie („demokrację”).
Zatem Howl i Draper nie rozumieją przesłanek demokratycznego procesu decyzyjnego – nie opiera się on na założeniu, że większość ma zawsze rację, ale że wolność jednostki wymaga, aby demokracja wyrażała i broniła się. Stawiając zbiorowość ponad jednostką, podważają one wartości demokratyczne i zastępują je niewiele więcej niż tyrania większości (lub, co bardziej prawdopodobne, maleńkiej mniejszości, która twierdzi, że reprezentuje większość).
Ponadto o postępie decydują ci, którzy nie zgadzają się i buntują przeciwko status quo i decyzjom większości. Właśnie dlatego anarchiści popierają prawo do sprzeciwu w grupach zarządzanych przez siebie – w rzeczywistości sprzeciw, odmowa, bunt jednostek i mniejszości jest kluczowym aspektem zarządzania sobą. Biorąc pod uwagę, że leniniści nie popierają samozarządzania (w najlepszym razie popierają Locke’owską koncepcję wyboru rządu jako „demokracji”), trudno się dziwić, że podobnie jak Locke postrzegają oni niezgodę jako zagrożenie i coś do potępienia. Z drugiej strony anarchiści, uznając, że uzasadnienie i podstawa samozarządzania (tj. demokracja bezpośrednia) leży w wolności jednostki, uznają i popierają prawo jednostek do buntu przeciwko temu, co uważają za niesprawiedliwe i narzucone. Jak pokazuje historia, stanowisko anarchistyczne jest właściwe – bez buntu wiele mniejszości nigdy nie poprawiłoby swojej pozycji, a społeczeństwo znalazłoby się w stagnacji. W rzeczywistości komentarze Howla i Drapera są tylko odzwierciedleniem standardowej kapitalistycznej diatryby przeciwko strajkującym i protestującym – nie muszą protestować, bo żyją w „demokracji”.
Ta marksistowska koncepcja, że anarchiści są „antydemokratyczni”, wprowadza ich w ogromne sprzeczności. Bardzo niedokładny i wprowadzający w błąd artykuł Lance’a Selfy „Emma Goldman: A life of controversy” jest tego przykładem. [International Socialist Review, nr. 34, marzec-kwiecień 2004] Ignorując o wiele bardziej istotne dowody na elitaryzm leninowski, Selfa stwierdził, że „Goldman nigdy nie odwróciła się od idei, że bohaterskie jednostki, a nie masy, tworzą historię” i cytuje swój esej z 1910 roku „Minorities Versus Majorities”, aby to udowodnić. Co istotne, tak naprawdę nie obala on argumentów, które wyłożyła Goldman. Nie trzeba dodawać, że fałszywie je przedstawia.
Celem eseju Goldman było stwierdzenie tego, co oczywiste – że masa nie jest źródłem nowych pomysłów. Nowe, postępowe idee są raczej wytworem mniejszości, które następnie rozprzestrzeniają się na większość poprzez działania tych mniejszości. Nawet ruchy społeczne i rewolucje zaczynają się, gdy mniejszość podejmuje działania. Na przykład, związkowość zawodowa była (i nadal jest) ruchem mniejszościowym w większości krajów. Poparcie dla równości rasowej i seksualnej było długo pogardzane (a w najlepszym razie ignorowane) przez większość i potrzeba było zdecydowanej mniejszości, aby posunąć tę sprawę do przodu i rozpowszechnić tę ideę w większości. Rewolucja Rosyjska nie zaczęła się od większości. Zaczęło się, gdy mniejszość robotnic (ignorując rady miejscowych bolszewików) wyszła na ulice i z tych setek wyrosła na ruch setek tysięcy.
Fakty są wyraźnie po stronie Goldman, nie Selfy. Biorąc pod uwagę, że Goldman objaśniała tak oczywiste prawo ewolucji społecznej, wydaje się niesamowite, że Selfa ma z tym problem. Jest to szczególnie ważne, ponieważ marksizm (zwłaszcza jego wersja leninowska) domyślnie to uznaje. Jak argumentował Marks, idee rządzące każdej epoki są ideami klasy rządzącej. Podobnie Goldman: „Ludzka myśl zawsze była fałszowana przez tradycję i zwyczaj, i wypaczała fałszywą edukację w interesie tych, którzy sprawowali władzę […] przez państwo i klasę rządzącą”. Stąd „ciągła walka” z „państwem, a nawet ze ‘społeczeństwem’ czyli z większością stłumioną i zahipnotyzowaną przez państwo i kult państwa”. Gdyby tak nie było, jak zauważyła Goldman, żadne państwo nie mogłoby uratować przed masami siebie ani własności prywatnej. Stąd potrzeba, aby ludzie oderwali się od swoich warunków, aby działali dla siebie. Jak argumentowała, takie bezpośrednie działanie jest „zbawieniem człowieka”, ponieważ „wymaga ono integralności, samodzielności i odwagi”. [Red Emma Speaks, s. 111 i s. 76]
Tak więc Goldman, podobnie jak inne anarchistki, nie odrzucała mas, a jedynie podkreślała to, co oczywiste: mianowicie, że socjalizm jest procesem samowyzwolenia, a zadaniem świadomej mniejszości jest wspieranie tego procesu poprzez zachęcanie do bezpośredniego działania mas. Stąd też poparcie Goldman dla syndykalizmu i działań bezpośrednich, o którym Selfa (znacząco) nie informuje swoich czytelników. Więc czy odrzucenie przez Goldman „większości” było elitaryzmem jak twierdzi Selfa? Nie, zdecydowanie nie. Widać to wyraźnie po spojrzeniu na tę pracę w kontekście. Na przykład, w debacie między nią a socjalistą wykorzystała strajk Lawrence’a „jako przykład bezpośredniego działania”. [Living My Life, vol. 1., s. 491] Robotnicy w jednym z młynów rozpoczęli strajk wychodząc. Następnego dnia pięć tysięcy w innym młynie uderzyło i pomaszerowało do innego młyna, a wkrótce podwoiło swoją liczbę. Wkrótce strajkujący musieli dostarczyć jedzenie i paliwo dla 50. 000 osób. [Howard Zinn, A People’s History of the United States, s. 327-8] Zamiast tego, że strajk jest aktem większości, to bezpośrednie działanie mniejszości rozpoczęło go, a następnie rozprzestrzeniło się na większość (strajk, nawiasem mówiąc, Goldman poparła i zebrała fundusze). Należy również zauważyć, że strajk Lawrence’a odzwierciedlał jej wyobrażenia o tym, jak strajk generalny może zostać rozpoczęty przez „jedną branżę lub przez niewielką, świadomą mniejszość wśród robotników”, która „wkrótce zostanie przejęta przez wiele innych branż, rozprzestrzeniając się jak dzikie pożary”. [Red Emma Speaks, s. 95]
Czy marksiści naprawdę twierdzą, że to było „elitarne”? Jeśli tak, to każda spontaniczna rewolta jest „elitarna”. Każda próba oporu uciskanych mniejszości jest „elitarna”. Rzeczywiście, każda próba zmiany społeczeństwa jest „elitarna”, tak jakby obejmowała mniejszość, która nie ogranicza się tylko do propagowania nowych idei, ale zamiast tego podejmuje bezpośrednie działania mające na celu podnoszenie świadomości lub opieranie się hierarchii tu i teraz. Rewolucje pojawiają się, gdy idee większości doganiają mniejszość, która inspiruje innych swoimi pomysłami i działaniami. Tak więc w swoim dążeniu do nazwania ruchu anarchistycznego „elitarnym”, Selfa logicznie rzecz biorąc, nazwał także (między innymi) ruchy pracownicze, feministyczne, pokojowe i praw obywatelskich (i inne).
Równie żenujące dla Selfy, Trocki (osoba, której przeciwstawiona jest Goldman, mimo że był praktykującym i obrońcą dyktatury partyjnej) zgodził się z anarchistami co do znaczenia mniejszości. Jak powiedział podczas debaty o Kronsztadzie pod koniec lat 30. ubiegłego wieku, „rewolucja jest ‘dokonywana’ bezpośrednio przez mniejszość. Sukces rewolucji jest jednak możliwy tylko wtedy, gdy mniejszość ta znajdzie większe lub mniejsze poparcie, a przynajmniej przyjazną neutralność ze strony większości. Zmiana w różnych etapach rewolucji […] jest bezpośrednio zdeterminowana przez zmianę stosunków politycznych między mniejszością a większością, między awangardą a klasą”. [Lenin and Trotsky, Kronstadt, s. 85] To nie czyni Trockiego elitarystą w rozumieniu Selfy, oczywiście. Kluczowa różnica polega na tym, że Goldman nie twierdziła, że ta mniejszość powinna przejąć władzę i rządzić masami, niezależnie od woli tej większości, tak jak zrobił to Trocki (patrz punkt H.1.2). Jak zauważyła Goldman, „demagodzy socjalistyczni wiedzą, że [jej argument jest prawdziwy] tak samo jak ja, ale podtrzymują mit cnót większości, ponieważ sam ich schemat oznacza utrwalenie władzy” i „władza, przymus i zależność spoczywają na masie, ale nigdy na wolności”.[Op. Cit., s. 85]
Tak więc, anarchiści_stki popierają wolność jednostki, aby móc opierać się nawet demokratycznie podjętym decyzjom tylko dlatego, że demokracja musi być oparta na wolności jednostki. Bez prawa do sprzeciwu, demokracja staje się żartem i niczym więcej niż liczbowym uzasadnieniem tyranii. Nie oznacza to, że jesteśmy „antydemokratyczni”, a wręcz odwrotnie, ponieważ jesteśmy wierni podstawowym zasadom demokratycznego podejmowania decyzji – pozwala to jednostkom łączyć się jako równi, a nie jako podwładni i mistrzowie. Co więcej, różnorodność jest niezbędna dla każdego realnego ekosystemu i jest niezbędna w każdym realnym społeczeństwie (i oczywiście w każdym społeczeństwie, w którym warto żyć). Oznacza to, że zdrowe społeczeństwo to takie, które wspiera różnorodność, indywidualność, odmienność i w równym stopniu samoorganizujące się stowarzyszenia, aby zapewnić wszystkim wolność. Jak argumentował Malatesta: „Są sprawy, w których warto przyjąć wolę większości, ponieważ szkody spowodowane rozłamem byłyby większe niż te spowodowane błędem; są okoliczności, w których dyscyplina staje się obowiązkiem, ponieważ jej niepowodzenie byłoby porażką w solidarności między uciśnionymi i oznaczałoby zdradę w obliczu wroga. Ale kiedy jest się przekonanym, że organizacja podąża drogą, która zagraża przyszłości i utrudnia naprawienie wyrządzonej krzywdy, wówczas obowiązkiem jest zbuntowanie się i przeciwstawienie się nawet ryzyku spowodowania rozłamu […] Istotne jest, aby jednostki rozwijały poczucie organizacji i solidarności oraz przekonanie, że braterska współpraca jest konieczna do walki z uciskiem i do osiągnięcia społeczeństwa, w którym każdy będzie mógł cieszyć się własnym życiem”. [Errico Malatesta: His Life and Ideas, s. 132-3]
Oznacza to, że anarchiści nie są przeciwni podejmowaniu większościowych decyzji jako takich. Po prostu uznajemy, że mają one ograniczenia. W praktyce potrzeba osiągnięcia porozumienia przez większość i mniejszość jest jednym z najbardziej anarchistycznych założeń:“Ale takie dostosowanie [mniejszości do decyzji większości] z jednej strony przez jedną grupę musi być wzajemne, dobrowolne i musi wynikać ze świadomości potrzeby i dobrej woli, aby nie dopuścić do sparaliżowania prowadzenia spraw społecznych przez upór. Nie może być ona narzucona jako zasada i norma ustawowa […]”Więc […] anarchiści odmawiają większości prawa do rządzenia w ludzkim społeczeństwie ogółem […] jak to jest możliwe […] aby twierdzić, że anarchiści powinni poddać się decyzjom większości, zanim nawet usłyszą, jakie to mogą być decyzje?” [Malatesta, The Anarchist Revolution, s. 100-1]
Dlatego też, akceptując podejmowanie decyzji przez większość jako kluczowy aspekt ruchu rewolucyjnego i wolnego społeczeństwa, anarchiści nie fetyszują go. Uznajemy, że musimy kierować się własnym osądem przy ocenie każdej podjętej decyzji tylko dlatego, że większość nie zawsze ma rację. Musimy zrównoważyć potrzebę solidarności we wspólnej walce i potrzeby wspólnego życia z krytyczną analizą i osądem. Jak argumentował Malatesta:“W każdym razie nie jest to kwestia bycia dobrym czy złym; jest to kwestia wolności, wolności dla wszystkich, wolności dla każdej jednostki, o ile nie narusza ona równej wolności innych. Nikt nie może z całą pewnością ocenić, kto ma rację, a kto nie, kto jest bliżej prawdy i która jest najlepszą drogą do największego dobra dla każdego i dla każdego. Doświadczenie poprzez wolność jest jedynym środkiem do osiągnięcia prawdy i najlepszych rozwiązań; i nie ma wolności, jeśli nie ma wolności, by się mylić”. „W związku z tym naszym zdaniem konieczne jest, aby większość i mniejszość odniosły sukces w pokojowym i zyskownym współistnieniu poprzez wzajemne porozumienie i kompromis, poprzez inteligentne uznanie praktycznych potrzeb życia wspólnotowego i przydatności ustępstw, które są konieczne z uwagi na okoliczności.” [Errico Malatesta: His Life and Ideas, s. 72]
Nie trzeba dodawać, że nasze argumenty z jeszcze większą siłą odnoszą się do decyzji przedstawicieli większości, którzy w praktyce stanowią bardzo małą mniejszość. Leniniści zazwyczaj mylą te dwie różne formy podejmowania decyzji. Kiedy leniniści dyskutują o podejmowaniu decyzji większością głosów, prawie zawsze mają na myśli decyzje tych, którzy są wybierani przez większość – komitet centralny lub rząd – a nie większość mas lub organizacji. Ostatecznie, leninowskie poparcie dla demokracji (jak pokazała rewolucja rosyjska) jest uzależnione od tego, czy większość je popiera, czy nie. Anarchiści nie są tak zakłamani ani tak elitarni, argumentując, że każdy powinien mieć te same prawa, które leniniści uzurpują sobie dla swoich przywódców.
To przeciwstawienie socjalizmu do „indywidualizmu” jest znaczące. Celem socjalizmu jest przecież zwiększenie wolności jednostki (cytując Manifest Komunistyczny, stworzenie „stowarzyszenia, w którym wolny rozwój każdego jest warunkiem wolnego rozwoju wszystkich”). [The Marx-Engels Reader, s. 491]). Autentyczny socjalizm jako taki jest „indywidualistyczny” w swoich aspiracjach i potępia kapitalizm jako częściowy i wadliwy indywidualizm, który przynosi korzyści nielicznym kosztem wielu (pod względem ich rozwoju i indywidualności). Widać to na przykładzie Goldman, która twierdziła, że anarchizm „sam w sobie podkreśla znaczenie jednostki, jej możliwości i potrzeb w wolnym społeczeństwie”. Podkreśla, że „środkiem ciężkości w społeczeństwie jest jednostka – że musi ona myśleć za siebie, działać swobodnie i żyć w pełni. Celem anarchizmu jest, aby każdy człowiek na świecie mógł to zrobić”. Nie trzeba dodawać, że odróżniała swoją pozycję od burżuazyjnej ideologii: „Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z dużo chwalonym ‘bezwzględny indywidualizmem’. Taki drapieżny indywidualizm jest naprawdę leciwy, a nie bezwzględny[…] Ich ‘bezwzględny indywidualizm’ jest po prostu jednym z wielu pozorów klasy rządzącej do niepohamowanych wymuszeń biznesowych i politycznych”. [Op. Cit., s. 442 i s. 443] To wsparcie dla indywidualności nie wykluczało solidarności, organizowania związków, praktykowania działań bezpośrednich, wspierania syndykalizmu, pragnienia komunizmu i tak dalej, ale raczej go wymagało (jak pokazało życie Goldman). Płynie to automatycznie z zamiłowania do wolności dla wszystkich. Biorąc to pod uwagę, typowe leninowskie ataki przeciwko anarchizmowi za bycie ‘indywidualnością’ po prostu obnażają państwową kapitalistyczną naturę bolszewizmu: „Kapitalizm promuje egoizm, a nie indywidualność czy ‘indywidualizm’ […] ego, które stworzył […] [ jest] wyschnięte[…] Termin ‘burżuazyjny indywidualizm’, epitet szeroko stosowany dziś przez lewicę przeciwko elementom wolnościowym, odzwierciedla stopień, w jakim ideologia burżuazyjna przenika projekt socjalistyczny; w istocie, stopień, w jakim projekt ‘socjalistyczny’ (w odróżnieniu od wolnościowego projektu komunistycznego) jest rodzajem państwowego kapitalizmu”. [Murray Bookchin, Post-Scarcity Anarchism, s. 194fn]
Dlatego marksistowski atak na anarchizm jako „antydemokratyczny” jest nie tylko fałszywy, ale i ironiczny i obłudny. Po pierwsze, anarchiści nie opowiadają się za „absolutną suwerennością indywidualnego ego”. Raczej opowiadamy się za wolnością jednostki. To z kolei implikuje zaangażowanie w samodzielnie zarządzane formy organizacji społecznej. Oznacza to, że anarchiści nie mylą porozumienia z (hierarchiczną) władzą. Po drugie, marksiści nie wyjaśniają, dlaczego większość ma zawsze rację lub dlaczego ich opinie są automatycznie prawdą. Po trzecie, logiczne wnioski z ich argumentów doprowadziłyby do absolutnego zniewolenia jednostki wobec przedstawicieli większości. Po czwarte, zamiast być zwolennikami demokracji, marksiści tacy jak Lenin i Trocki wyraźnie opowiadali się za rządami mniejszości i ignorowaniem decyzji większości, gdy ścierały się one z decyzjami partii rządzącej. Po piąte, ich poparcie dla „demokratycznej” władzy scentralizowanej oznacza w praktyce eliminację demokracji u podstaw. Jak wynika z argumentów Trockiego przeciwko Machnowcom, demokratyczna organizacja i decyzje milionów mogą być zakazane przez jedną osobę.
Ogólnie rzecz biorąc, marksiści twierdzą, że anarchiści są „antydemokratyczni” i dlatego przeciwstawiają się marksizmowi.